piątek, 5 lutego 2016

Rozdział 55

DZIEŃ PÓŹNIEJ

Dom Spelmanów

     Widziałam gazetę. Te zdjęcia, artykuł i rzekomy wywiad ze mną na temat Rossa. Gorzej być nie mogło. Co więcej, pokazał mi to wszystko Austin, jak on to ujął, w geście przeprosin. Do tego ostatni telefon od Rydel wszystko doprawił, jak jakąś nieapetyczną potrawę... Czuję się winna, znowu... Dlaczego ja? No i skąd wiedzą, że w ogóle byłam w związku z Rossem?! Nie trwał on długo, do tego blondyn przecież nie zabierał mnie na randki... Byliśmy tylko na jednej... Teraz to nawet telefonu nie odbiera, nie dziwię się ale mimo wszystko jest mi strasznie przykro z tego powodu. Ale nie mogłam tak tego zostawić. Tuż po tym, jak Austin wyjawił mi prawdę, wybiegłam z jego domu niczym torpeda, taranując wszystko co spotkałam na swojej drodze. Dosłownie. W sumie nie wiedziałam gdzie iść, z kim porozmawiać i kogo poprosić o pomoc. Ostatecznie postanowiłam wrócić do siebie i szybko obmyślić plan działania. Alkohol nadal buzował w moich żyłach, musiałam się przewietrzyć. Niestety tuż po powrocie natknęłam się na wściekłych rodziców. Nie, nie widzieli gazety, ale Zack wpoił im, że to właśnie ja chciałam go otruć, gdyż to właśnie on stał na drodze mojego związku z Rossem. Bzdura!
~~
- Dlaczego się pakujesz? - usłyszałam nagle głos brata za swoimi plecami. Tak byłam pochłonięta wrzucaniem przypadkowych rzeczy do torby, że nie zauważyłam nawet kiedy wszedł do mojego pokoju. Byłam pewna, że znowu zrobi mi awanturę do której przyłączy się tata. Ale... jego głos był jakiś inny... ciepły i troskliwy? Tęskniłam za nim... Odwróciłam się więc w jego stronę i spojrzałam prosto w oczy. Co dziwne, na twarzy Zacka malował się lekki uśmiech.
- Wyjeżdżam. - odpowiedziałam oschle. Nie miałam pojęcia dlaczego tak nagle zmienił ton głosu. Przez ostatni czas tylko i wyłącznie krzyczał, obwiniając mnie za wypadek.
- Do tego blondasa? - zapytał spokojnie, ciągle się uśmiechając. Spojrzałam na niego znacząco i wróciłam do wcześniejszej czynności. - Siostrzyczko, musimy pogadać...
- Nie, jestem dorosła, wiem co robię. - przerwałam mu. Głos drżał mi niemiłosiernie, tak naprawdę to byłam w totalnej kropce i potrzebowałam pomocy. Jednak nie od niego, nie teraz, nie po tym jak mnie traktował.
- Chcę cię przeprosić. - wtrącił skruszony. - Siostrzyczko, ja muszę cię przeprosić...
- Co, proszę? - wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia. Upuściłam nawet spodnie, które akurat trzymałam w ręku. - Co ty mówisz? - patrzyłam na niego jak na malowane wrota. Zack z kolei nie żartował, cały drżał, miał skruszoną minę i wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć płaczem.
- Sis, pojęcia nie mam dlaczego oskarżyłem cię o to całe zatrucie, po prostu działałem pod wpływem impulsu, ja... nie ufam Rossowi, byłem niemalże pewny, że to on chciał się mnie pozbyć, potem ubzdurałem sobie, że ty jesteś winna... A nie jesteś, ani ty, ani on. Przepraszam...
- Zaraz, zaraz, dlaczego po tak długim czasie nagle sobie uświadamiasz, że jestem twoją siostrą i nigdy w życiu bym cię nie skrzywdziła? - mówiłam przez łzy. Poczułam jednak ulgę słysząc to co mówi. Przez te ciągłe ataki i obelgi, traktowana byłam jak jakiś intruz, obca osoba, która nie należy już do rodziny... Teraz jednak poczucie bezpieczeństwa zaczęło powoli wracać.
- Siostrzyczko... - zaczął, pochodząc do mnie bliżej. Wziął głęboki oddech i mówił dalej. - Myślałem o tym jeszcze jak leżałem w szpitalu. Byłem wściekły na ciebie o to, że jesteś z tym blondynem, bo... po prostu bardzo się martwiłem. Nie chciałem abyś przez niego cierpiała. Dużo o nim słyszałem, to plotki, ale wierzyłem w nie i nie chciałem aby cię skrzywdził i potraktował jak pierwszą lepszą... no wiesz, bałem się, że będziesz non stop przez niego płakać. Okazało się, że płaczesz przeze mnie, przepraszam. - wypowiedział wszystko bardzo powoli, w między czasie chwytając moje spocone dłonie. - Ale to co on ci próbował zrobić tamtej felernej nocy... Nie mogłem się potem do niego przekonać. Nadal w sumie nie podoba mi się jego czarny charakterek ale... To nie może być powodem naszej kłótni. Jako starszy brat powonieniem cię wspierać. Jest mi strasznie głupio, dodatkowo nakręciłem rodziców aby również działali przeciwko tobie, a.... - zawiesił głos, kilka kropel gorzkich łez spłynęło po jego policzku. Patrzyłam na niego przez cały czas, czułam ogromne ciepło, które rosło  w moim ciele z każdym jego słowem, to miłe... - A teraz dowiedziałem się, że ten cały blondyn dbał o ciebie sto razy lepiej niż kiedykolwiek ja dbałem. - dokończył, spuszczając głowę w dół.
- Jak to? - znów za dużo informacji, znów jestem w totalnej kropce... Co on ma na myśli? Zack jednak nie odpowiedział, przysiadł na moim łóżku i poklepał miejsce obok, dając mi znak, abym i ja usiadła. Bez namysłu usadowiłam się na wyznaczonym miejscu, wlepiłam następnie w niego swoje wystraszone oczy i oczekiwałam dalszych wyjaśnień. Zack był naprawdę przygnębiony i rozmawiał ze mną z ogromnym trudem. Nigdy nie lubił w taki sposób przyznawać się do swoich błędów.
- Siostra, ten cały blondi ma nieciekawą przeszłość. Bałem się, że sprowadzi cię na złą drogę, chciałem pomóc. Teraz jednak wiem, że robiłem to źle, chcę to naprawić. Chciałem ogólnie porozmawiać z tobą wczoraj wieczorem ale tata znowu na ciebie naskoczył. - wybąkał, miętoląc skrawek mojej pościeli. - Riker do mnie dzwonił...
- Co? - przerwałam mu. Wszystko rozumiem ale po co basista dzwonił do mojego brata!? Skąd miał numer... Co tu się dzieje!?
- Powoli... - jęknął, podbierając się o łóżko. - To znaczy, po tym całym morderstwie w klubie nie potrafiłem zaufać temu twojemu blondi. Był dla mnie podejrzany, za bardzo. Teraz jednak sprawa wyjaśniła się do samego końca. Riker mi wszystko wytłumaczył, rozmawialiśmy chyba ze dwie godziny. - zaśmiał się lekko. Widząc moją zniecierpliwioną minę, uspokoił się i mówił dalej. - Nie znam Cleo, ale..
- CLEO! - krzyknęłam. - Co z nią?
- Riker twierdzi, że to ona mnie otruła. - skwitował, patrząc głęboko w moje ciekawskie oczy. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. - Ponoć ofiarą miał być twój blondyn.
- Dlaczego niby...? - zamarłam.Nie mogłam w to uwierzyć... Dlaczego Cleo chciała go zlikwidować, skoro tak strasznie się do niego klei i próbuje z nim flirtować.
- To znaczy to są domysły Rikera, ale był bardzo poważny jak to mówił. Do tego prawdopodobnie ta dziewczyna ma coś wspólnego z tym mordercą. Basista prosił abym miał na ciebie oko i abyś nigdzie sama nie wyjeżdżała. Ale wiem co się stało między tobą a tym blondi, czytałem gazety i czuję się za to odpowiedzialny, dlatego jeżeli chcesz do niego pojechać to cię zabiorę. Nie chcę aby ktoś ci coś zrobił, znowu z mojej winy. - dokończył załamującym się głosem. - Wiem, że to brzmi absurdalnie ale ja w to wierzę. Zauważyłaś, że policja kręci się wokół naszego dom? - zapytał, ja jedynie przytaknęłam skinieniem głowy. Faktycznie, sporo radiowozów się kręci wokół naszej dzielnicy. - Byłem pewien, że nadal nas obserwują z powodu tej rozprawy w sądzie. Matt jest na wolności, żyłem w przekonaniu, że uciekł a teraz go szukają. Myliłem się. Ktoś wpłacił za niego kaucję...
- To przecież ogromne pieniądze! - wydarłam się. - Kto zebrałby taką sumę w tak krótkim czasie!
- Okradli twoją przyjaciółkę. - wypalił.
- Co...?
- Maja zbierała na aborcje, zresztą wiesz już, co nie? - przytaknęłam głową. - Ktoś jej wyczyścił calutkie konto bankowe, dzień po tym Matt był na wolności. - wyjaśnił. - A ta cała policja wokół naszego domu to sprawka twojego blondasa. Wyjechał w trasę, chciał jednak abyś była bezpieczna. Dlatego zapłacił policji aby patrolowała naszą dzielnicę. Cały czas chodzili wokół ciebie, byli też wtedy jak spotkałaś się z Austinem. Dlatego gazety wszystko opublikowały. Mieli dowody rzeczowe, więc spokojnie mogli napisać, że zostawiłaś tego blondi. A z tego co mówił Riker, jego brat strasznie to przeżywa...
- Ross, ma na imię Ross... - wybuchnęłam płaczem i wtuliłam się w ramie brata.
- Jak chcesz do niego jechać i wszystko wyjaśnić to pojadę tam z tobą. A jak chcesz jeszcze się czegoś dowiedzieć to możesz zapytać Rikera, wrócił w nocy do domu. - Zack objął mnie ramieniem i ucałował w czoło.
- Dlaczego wrócił? Przecież teraz koncertują. - mój mózg chyba już przestał pracować, zwolnił do najniższych obrotów...
- Jego żona, czy tam dziewczyna, miała wypadek. Ponoć jest w ciąży, no teraz zagrożonej. - odpowiedział, gładząc mnie po ramieniu. - Nic więcej jednak nie wiem.
- O rany...
- Także... Siostrzyczko bardzo cię przepraszam, teraz wiem, że ten cały Ross bardzo cię kocha. Był u mnie kilka razy, chciał mi wszystko wyjaśnić bo wiedział, że przez to cierpisz, ale ja zawsze odsyłałem go z kwitkiem. Teraz jednak sprawy posunęły się za daleko i chcę wam pomóc. Tylko czy mi wybaczysz to moje chamskie i egoistyczne zachowanie, sis?
- Jasne, że tak, kocham cię Zack. - wydusiłam, wtulając się w jego tors. W końcu będzie między nami jak dawniej... Mam taką nadzieję.

***
HOTEL

     Rydel krzątała się w kuchni już od samego rana. Nie mogła spać, ciągle wierciła się na łóżku, zamartwiając się wszystkim po kolei. Była spięta i zdenerwowana, co dało się we znaki nieco później, gdy przygotowywała sobie śniadanie. Przypaliła bowiem grzanki i wsypała sól do kawy, zamiast cukru. Rozkojarzenie wzięło górę, blondynka nie wiedziała w co włożyć swoje suche i zniszczone ręce. Obowiązków i problemów było stanowczo za wiele. Wypadek Ally, niewyjaśniona sytuacja z Cleo i Ross.., Do tego nawet Rocky nie wrócił na noc do hotelu, co gorsza, nie odbierał telefonu. Rydel była ku skraju wytrzymałości, nie miała już nawet sił płakać. O zespole i aktualnej trasie nawet nie myślała, nie było na to czasu. Jedyną osobą, która starała się wszystkiemu sprostać był Ell, który oddałby wszystko za uśmiech na twarzy swojej dziewczyny.
- Hej, kochanie. - szepnął blondynce do ucha . Ta aż się wzdrygnęła pod wpływem jego ciepłego oddechu, który tak niespodziewanie poczuła na swojej szyi. Upuściła dodatkowo kubek z posoloną kawą, który z hukiem roztrzaskał się na podłodze, robiąc tym samym niesamowity bałagan.
- Ratt... - wyjąkała, padając bezwładnie na krzesło, które stało tuż obok kuchenki. Ujęła następnie twarz w dłonie i głośno westchnęła.
- Spokojnie, pączuszku, niczym się nie martw, Ell posprząta. - chłopak szybko pobiegł do małej skrytki i wyjął z niej miotłę. Następnie udał się do łazienki po szmatkę, po czym uklęknął na podłodze i zaczął wybierać większe kawałki szkła, kładąc je ostrożnie na małą szufelkę. Przez kilka minut w kuchni panowała cisza, perkusista, słysząc wzdychania swojej dziewczyny, postanowił ją znów się odezwać.
- Riker dał znać co u Ally? - zapytał. Nie chciał drażnić blondynki, pragnął  jednak jej jakoś pomóc. Spojrzał na dziewczynę zaciekawionym wzrokiem, oczekiwał bowiem jakiejś reakcji, uśmiechu na jej twarzy? Niestety malował się na niej tylko smutek i ból...
- Lekarze nie chcą udzielić mu informacji, więc siedzi i czeka... Boję się, że dziecku mogło się coś stać...
- Ciii, spokojnie. - Ell jeszcze nigdy nie widział Rydel w takim opłakanym stanie. Aż sam poczuł napływ łez, nie chciał jednak okazywać skruchy, to by jeszcze bardziej przybiło blondynkę. Było mu przykro ale sam czuł totalną bezsilność... - Wszystko się ułoży, jestem pewien, że Ally i jej maluszek czują się dobrze. Lekarze zawsze tak przetrzymują i wymyślają nie wiadomo co, aby tylko trzymać nas w niepewności... - perkusista przełknął ślinę i podszedł do blondynki. Ukucnął naprzeciwko i ujął jej suche dłonie w swoje ciepłe ręce. - Kochanie, wszystko okey? - zapytał cicho.
- Nic nie jest okey... - szepnęła, gładząc opuszkami palców skórę chłopaka. - Ross nadal nie wrócił. - dodała załamującym się głosem.
- Wrócił. - jęknął. Był święcie przekonany, że Rydel właśnie o niego martwi się najbardziej. Blondynka momentalnie podniosła głowę i wlepiła swoje czekoladowe oczy w zakłopotaną twarz chłopaka. - Ale nie chciałem cię martwić, pączuszku...
- Maa-rt-wić? - wykrztusiła. Ell wziął głęboki oddech i zaczął.
- Przyszedł kompletnie pijany, zakładam, że z kimś się szarpał bo ma podbite oko i chyba kulał... Ale to mogło mnie zmylić bo tak czy siak obijał się o ściany jak jakaś piłeczka...
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że jest już w hotelu? - zapytała, znów patrząc na chłopaka z ogromnym wyrzutem.
- Przepraszam, kochanie. Nie chciałem abyś znowu widziała go w takim stanie. Tak bardzo byłaś przekonana, że Demi zmieni jego życie. Wybacz, skarbie. - odparł, tuląc dziewczynę w ramionach. Kilka sekund później Rydel rozluźniła uścisk i wpiła się w ciepłe usta perkusisty. Pocałunek nie trwał długo, mimo to, rozgrzał ciało blondynki do granic możliwości.
- Kocham cię Ratt. - szepnęła, uśmiechając się do chłopaka.
- Ja ciebie też kocham, pączku. - odparł, opierając głowę o czoło swojej ukochanej.
- No dobrze, a co z mamą? Obudziła się już? - dziewczyna po tej błogiej chwili musiała niestety zejść na ziemię aby znów zetknąć się z szarą rzeczywistością.
- Nope, pani mama nadal śpi. - westchnął.
- Pójdę do Ossiego. - powiedziała stanowczo blondynka. Chwilę później wstała i szybko pobiegła do pokoju najmłodszego brata. Jak tylko uchyliła drzwi, momentalnie uderzył w nią odór alkoholu i smród męskiego potu, który wymieszany był z zapachem wymiocin. Mimo wszystko postanowiła jednak wejść do środka. Ross leżał na podłodze, wtulony w skrawek prześcieradła. Miał na sobie jedynie bokserki, na jednej nodze skarpetkę, na drugiej natomiast rozsznurowanego trampka. Ciężko oddychał, jego ciało było sine i pokaleczone, pokryte świeżymi ranami i strupami. Na jego twarzy widniały ślady świeżej krwi a z przygryzionych ust ciekła spora ilość śliny.
- Niech jeszcze trzeźwieje. - blondynka nagle poczuła ciepłą dłoń na swoim ramieniu. Odwróciła się szybko i spojrzała na nieco roześmianą minę Ella. - Nie wiem jak on się rozebrał, że ma but, a nie ma skarpety... Nie wnikam. - lekko zachichotał. - W ogóle dziwie się, że tu dotarł, daj mu jeszcze spokój, niech wywietrzy ten swój mały móżdżek. Może zmądrzeje – dodał cicho.
- Przynajmniej jest bezpieczny... - szepnęła. - Nie wiem o co chodziło z Cleo, Rockiego nadal nie ma, nic nie wiem, martwię się. - westchnęła. - Zrobię Ossiemu coś do jedzenia, jak się przebudzi pewnie będzie głodny, a ty, Ell, idź do sklepu po wodę, dobrze? -zapytała troskliwie. Widząc najmłodszego brata, odetchnęła z ulgą, jakby właśnie ktoś zdjął z niej mały ciężar. Niestety to nie wszystko, czekało ją jeszcze sporo potknięć po drodze... Perkusista był pełen podziwu, że mimo depresji nastolatka, Rydel cierpliwie znosi jego wahania nastrojów i wieczne problemy...

*Godzinę później

     - Ell, kochanie, podaj mi jeszcze raz tą ścierkę. Znów kanapka spadła mi smarowaniem w dół. - westchnęła blondynka, niezdarnie podnosząc pieczywo z kuchennego blatu. Perkusista przerwał mieszanie swojej kawy i szybko zrobił to, o co został poproszony. Rydel starała się zapanować nad stresem i drżącymi rękoma, słabo jednak jej to wychodziło. Cały czas wzdychała i pociągała nosem. Martwiła się. Ell doskonale o tym wiedział.
- Spokojnie. - wyszeptał nagle do ucha blondynki, łapiąc jednocześnie jej trzęsące dłonie. Musnął następnie delikatnie ustami jej policzek, po czym ułożył głowę na ramieniu. - Nie wiem kiedy, ale obiecuję, że sprawy nam się ułożą.
- Dziękuję. - odparła, przechylając nieco głowę. - Dziękuję, że jesteś, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. To co wtedy uczyniłeś na scenie, aby mnie przeprosić... - wzdychnęła. - Piękne...
- Bo cię kocham, pączuszku, zresztą to ja powonieniem być wdzięczny, że mi wybaczyłaś. - objął dziewczynę w pasie i ucałował delikatnie w policzek.
- Życie jest takie zagmatwane... Jak był z nami Ryland było zupełnie inaczej, nie wiem, łatwiej?
- Zobaczysz, że teraz też będzie dobrze. - pocieszał. Nie wiedział dokładnie co ma jeszcze powiedzieć, zamilkł więc, przypatrując się swojej dziewczynie. Gładził delikatnie jej nagie ramiona, wyobrażając sobie jak ułożyłoby się ich życie gdyby faktycznie nie doszło do tego wypadku...
- Pójdę sprawdzić co u Ossiego. - wypaliła nagle dziewczyna, wyrywając perkusistę z rozmyślań. - Pilnuj wodę, dobrze? - zapytała. Ell odpowiedział jedynie skinieniem głowy. Był jednak nieco zdezorientowany i zaskoczony nagłym powrotem na stare śmieci. Rydel z kolei szybkim krokiem udała się ponownie do pokoju blondyna. Jak tylko uchyliła drzwi, zauważyła, że chłopak już nie śpi. Ciągle jednak tkwił w tej samej pozycji co wcześniej, teraz dodatkowo okrył ramiona pierzyną. Widząc swoją siostrę, uniósł lekko oczy, unikał jednak z nią kontaktu wzrokowego. Szybko przymknął powieki i przełknął głośno ślinę.
- Jak się czujesz, braciszku? - zapytała troskliwie. W odpowiedzi usłyszała jedynie ciche chrząknięcie. Doskonale wiedziała jaka jest odpowiedź, chciała jednak jakoś zacząć tą trudną konwersację. - Chodź do kuchni, zrobiłam kanapki, zaraz będzie ciepła herbata. Odpoczniesz troszkę, na pewno jesteś głodny.
- Zaraz przyjdę. - wybełkotał, wycierając ślinę w skrawek pierzyny. Blondynka była zaskoczona, myślała, że będzie musiała go siłą wyciągać, a tutaj taki obrót sytuacji. Przez chwilę stała, patrząc na zaślinionego brata, po chwili jednak się ocknęła i zapytała.
- Wiem braciszku, że nie czujesz się najlepiej, ale porozmawiamy, dobrze? - chłopak niechętnie znów spojrzał na siostrę, tym razem jednak głęboko w jej smutne oczy. Przewrócił się następnie na plecy i syknął z bólu. Rydel szybko podeszła do nastolatka, cofnęła się jednak, widząc plamę wymiocin tuż obok jego głowy.
- Za dużo wypiłem. - bąknął, łapiąc się za głowę. - Zaraz przyjdę. - powtórzył, odwracając się następnie plecami do siostry i skulił się w kłębek.
- Dobrze, jak ci pomóc to powiedz. - powiedziała troskliwie. Podeszła do brata i, mimo odrażającego widoku i smrodu, ukucnęła tuż obok niego. Przyłożyła następnie rękę do jego czoła. Było ciepłe, do tego spływało po nim kilka kropel zimnego potu. Jego ciało lekko drżało a skóra pokryta była lepką mazią.
- Masz gorączkę. Przyniosę ci ciepłą bluzę i zaraz przyszykuje jakieś leki. - powiedziała stanowczo. Chwilkę później wyszła z pokoju w poszukiwaniu czystego, ciepłego ubrania. Wróciła po kilkunastu minutach, Ross był w toalecie. Wymiotował. W oddali usłyszała też ochrypły kaszel. - Braciszku, na krześle kładę rzeczy, ubierz je, dobrze. No i nie chodź boso. - odpowiedzi się jednak nie doczekała, postanowiła więc wrócić do kuchni i przyszykować leki.
- Kac pewnie go męczy? - zapytał Ell jak tylko zobaczył zbliżającą się ku niemu blondynkę. Miała zmartwioną minę i sprawiała wrażenie zamyślonej.
Ma gorączkę, dreszcze no i strasznie kaszle. - odpowiedziała zaniepokojonym głosem. - Musiał się z kimś faktycznie pobić, ma okropnie zapuchnięte oko. - blondynka nerwowo szperała po małej apteczce, szukając odpowiednich tabletek. Wszystko wylatywało jej z rąk, nie potrafiła się skupić. - Wiem, że nie jest za ciekawie ale muszę go wypytać o Ally. Do tej pory nikt nic nie wie a sprawa wydaje się być bardzo poważna.
- Dobrze, rozumiem. Masz absolutną rację. Miejmy jednak nadzieję, że wszystko będzie dobrze. - Elllington z całych sił próbował pomóc blondynce. Po kilku minutach w progu pojawił się Ross. Miał na sobie to, co uszykowała dla niego Rydel, odór alkoholu jednak nadal mu towarzyszył. Miał kwaśną minę, mokre i potargane włosy oraz zaślinioną brodę.
- Siadaj. - blondynka z możliwie największym uśmiechem, pokazała najmłodszemu krzesło. Blondyn powoli udał się na wskazane miejsce. Lekko utykał. Ell posłał ukochanej znaczące spojrzenie, nic jednak nie powiedział. Dziewczyna z kolei postawiła talerz kanapek tuż przed nosem brata, następnie podała kubek gorącej herbaty, szklankę wody i kilka tabletek. - Weź je, pomogą. - wtrąciła, widząc jak nastolatek nieprzytomnie wpatruje się w białe pigułki. Chłopak bez żadnych pytań, połknął je i szybko popił wodą. Odstawił następnie szklankę na stół i z uśmiechem spojrzał na Ella.
- Gratuluję, w końcu się odważyłeś na tak szczere wyznania. - zaśmiał się lekko, po czym zerknął kątem oka na siostrę. Nadal miał smutny wzrok, jego wypowiedź nie była jednak wymuszona. Perkusista jedynie uniósł kącik ust, wiedział bowiem, że akurat w tej chwili nikt nie miał ochoty o tym rozmawiać.
- Ossy... - Rydel przystawiła krzesło tuż obok brata, po czym usiadła i chwyciła jego dłoń. - O Demi sobie...
- Nie mam ochoty o niej rozmawiać. - warknął, wyszarpując się z troskliwego uścisku blondynki. Już miał wstać i odejść od stołu, dziewczyna go jednak powstrzymała. Nie było to trudne gdyż nastolatek opadł na krzesło pod wpływem piekącego i ostrego bólu. Nie miał sił z nim walczyć.
- Dobrze,  spokojnie, wiem, to znaczy staram się zrozumieć co teraz czujesz. Ale my wszyscy z nerwów tutaj chyba zaraz wyjdziemy z siebie, przeżywamy wszystko tak samo jak ty, braciszku...
- Wiem. - jęknął, ocierając brodę rękawem od bluzy.
- Pomogę ci uporać się z twoimi problemami, ochłoń jednak najpierw i proszę, powiedz nam co stało się Ally? Miała wypadek? Co z dzieckiem? Dlaczego nie powiedziałeś o tym Rikerowi? - zasypała brata falą pytań, unikając narazie tematu Demi.
- Miała wypadek, od, co się stało. - wydukał, patrząc łakomie na kanapki. - Mogę?
- Zrobiłam je dla ciebie. - wzdychnęła, po czym podsunęła talerz bliżej blondyna. - Ale co dokładnie, jak się czuje?
- Obiecałem jej, że nie powiem nic Rikowi bo nie chciała po prostu się znowu rozczarować. - wydukał, wziął kęs kanapki i zaczął powoli przeżuwać. Sprawiał wrażenie, że nawet to przysparza mu ogromny ból.
- Rozczarować? - Rydel jednak nie dała za wygraną i ciągnęła brata za język.
- Była pewna, że nawet jak Rik się dowie to i tak zespół będzie dla niego ważniejszy i nawet do niej nie zadzwoni, a co dopiero odwiedzić... Nie chciała ponowie czuć się na tym cholernym, drugim miejscu. - powiedział spokojnie. Cały czas wpatrywał się w stół, nie chciał utrzymywać z nikim kontaktu wzrokowego. - Ciągle do mnie dzwoniła z płaczem, nie miałem nic mówić ale się wkurwiłem i jakoś samo tak wyszło...
- A co z dzieckiem? - Rydel ciągle zerkała na Ella, szukając u niego jakiejś pociechy. Czuła, że gra w jakimś pomerdanym filmie, a scenariusz został napisany przez jakiegoś psychopatę...
- To moja wina. - wyjąkał. Spojrzał następnie siostrze prosto w oczy i mówił dalej. - Jestem zarazą, Ally przeze mnie rzuciła Rika. Gdyby tego nie zrobiła to by nie doszło do wypadku bo... wpadła pod samochód, wybiegając z własnego domu. Wcześniej znów pokłóciła się z basistą. Znów ja byłem powodem tej sprzeczki. - dokończył, ocierając rękawem mokre oczy.
- Nie mów tak...
- Teraz już jest raczej za późno. Nie znam się na medycynie, Ally ciągle łkała, nie rozumiałem wszystkiego co mówiła ale... z tego co wiem to musi wybrać. Niedługo przejdzie operację w której... albo straci dziecko, ale sama przeżyje, albo zadba o rozwój ciąży, a w momencie porodu umrze...

NOTKA



Joł, cześć i czołem!

Jest next, jej! Przepraszamy, że tak długo, ale obowiązki dały nam teraz w kość jak nigdy :P Musicie wybaczyć :C Mamy jednak nadzieję, że next wam się spodoba, więcej Rika będzie w nexcie :P Znowu tak jakoś depresyjnie o.O Ale mamy zaplanowane jeszcze jedno takie BUM, a potem chcemy troszku wyprostować pewne sprawy :P 

No, przepraszamy też za powtórzenia, brak przecinków i błędy - poprawimy je w weekend jakoś, no :P



CZYTASZ = KOMENTUJESZ
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

7 komentarzy:

  1. Super czekam na next ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejuś Rossiak wybacz Demi! Ona nic złego nie zrobiła!! :(
    Matko! Chyba wolałabym, żeby Ally straciła dziecko niż żeby umarła. Wtedy Rik na pewno się nią zaopiekuje
    Proszę rozwiążcie tą sprawę z Demi :(
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ulalala jak pisałyście depresyjnie, ale śmiałam się. Jak można zdjąć skarpetkę i mieć założony but?! Nie wiem i tak samo jak Ell może lepiej nie chce wiedzieć. Sytuacja Zacka i Demi mnie zdziwiła, a Ross pijany? Przewiduje przyszłość :D Rozdział jednym słowem w-s-p-a-n-i-a-ł-y! Czekam niecierpliwie na next

    OdpowiedzUsuń
  4. O mamciu ale się dzieje!Mam nadzieję,że Ross i Demi się szybko spotkają niech do niego przyjedzie w następnym rozdziale plisska,niech Ross jej wysłucha i Rikera przede wszystkim jego pomimo tego co się wydarzyło :)
    nie mogę się doczekać nexta <3
    monia

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział!
    Zapraszam do siebie http://did-you-have-your-fun.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy będzie next?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Next się pisze, postaram się w niedzielę ale kumpel zdeklarował, że wpadnie, soł... nie wiem czy dam radę. Jak nie jutro, to musicie uzbroić się w cierpliwość, będę pisała w tygodniu po pracy.

      Usuń