- MAJA! - wydarłam się na całe gardło. Byłam cała spocona i zdyszana. Serce waliło mi tak szybko, jakbym przed chwilką przebiegła maraton. - Ona nie żyje!
- Co? Kto znów nie żyje? - blondyn się chwilkę zastanowił, przytulił rudowłosą i wyszeptał:
- Hej, spokojnie to był tylko sen. Jesteśmy na miejscu.
- Na miejscu? - wydukałam przez łzy. Wtuliłam się w Rossa jak w małego, pluszowego misia. Czułam jak całe moje ciało drży ze strachu. Bałam się o Maje.
- Tak. Prosiłaś aby cię podrzucić do szpitala bo chciałaś porozmawiać z przyjaciółką. Ale... - chwilkę się zawiesił, odsunął delikatnie od siebie dziewczynę, spojrzał jej w oczy i mówił dalej. - Ale chyba to nie jest najlepszy pomysł. Kilka minut po tym jak zasnęłaś, wierciłaś się po całym fotelu i krzyczałaś, że ktoś nie żyje... To było dziwne. Może lepiej zawiozę cię do domu abyś odpoczęła, hę? - zaproponował blondyn, patrząc się w wielkie, przestraszone oczy rudowłosej. - Martwię się o ciebie. - wyszeptał jej prosto do ucha.
- To był sen, tak? - zapytałam dla pewności. Byłam w lekkim szoku, mimo wszystko to było takie realistyczne... Lekarze, Erick... Próbowałam pozbierać myśli, rozejrzałam się w koło. Faktycznie, jestem w aucie. Odetchnęłam z ulgą. To był jednak sen. - Dzięki. - dokończyłam, obejmując chłopaka za szyję. Sama nie wiem dlaczego, ale znowu mam dziwne uczucie, które zawsze mi towarzyszy gdy jestem obok niego. Nie umiem go nazwać, ale jest bardzo przyjemne.
- No tak, już mówiłem. To co, jedziemy do mnie? - zapytał z lekkim uśmiechem.
- Nie, chcę porozmawiać z Majakiem. - chciałam wyjść z samochodu, jednak Ross pociągnął mnie za rękę.
- Wiesz, że masz na sobie moje rzeczy? - zachichotał. - Może jednak chcesz się przebrać? Rydel na pewno pożyczy ci jakieś ciuchy.
- Później, teraz nie ma na to czasu. - powiedziałam stanowczo. - Ale... - zawahałam się na moment. Blondyn patrzył się na mnie z zaciekawieniem. - Ty zostajesz tutaj.
- Co? Dlaczego? Nie chcesz abym z tobą poszedł? - wyszeptał cicho, przyciągając mnie do siebie. Nie chcę aby tam poszedł. Przecież on nie wie, że Maja to ta dziewczyna o której opowiadał niedawno z taką erotyczną pasją...
- Nie. Zostań. - odrzekłam, po czym szybko wyszłam z auta.
Odwróciłam się jeszcze aby zobaczyć, czy czasem nie idzie za mną. Na moje szczęście siedział jednak na swoim miejscu i odprowadził mnie jedynie wzrokiem. Nadal trzęsłam się jak osika. Jak dobrze, że to był tylko sen. Oby nic jej się nie stało.
- Przepraszam. - zaczepiłam przypadkową pielęgniarkę.
- Tak, w czym mogę pomóc? - zapytała z szerokim uśmiechem. Patrzyła się na mnie dość dociekliwie, ale nie śmiała chyba zapytać co się stało z moim ubiorem.
- Szukam Maji Lavgard, wie pani w jakiej sali mogę ją znaleźć? - zapytałam, podciągając spodnie, które znów mi się zsunęły z bioder.
- Właśnie byłam u Pani Maji. - zaczęła z uśmiechem. - Sala numer 37.
- Dziękuję. - wyszeptałam, odwzajemniając uśmiech. - A jest tam ktoś z nią?
- Był pewien chłopak, jednak kilkanaście minut temu wyszedł. - odpowiedziała. Ja natomiast skinęłam jedynie głową w geście podziękowania. To dobrze, że nie ma Ericka. Przynajmniej porozmawiam sobie z Majakiem sam na sam. Skierowałam się więc w stronę wyznaczonej sali. Serce zaczęło mi bić szybciej. Nie będę chyba od razu pytać o Rossa. Poczekam aż wyjdzie ze szpitala. Pewnie o policji również nic nie wie... Stanęłam przed drzwiami i poczułam lekkie ukłucie w sercu. Przypomniałam sobie widok jej z Rossem na tej imprezie, potem wypowiedź blondyna, że to nie był ich pierwszy raz. Okłamywała mnie przez cały czas. Zrobiło mi się przykro jak nigdy dotąd. Mimo wszystko wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka, tak cicho, jak tylko mogłam.
- Hej... - wyszeptałam, widząc, że czarnowłosa właśnie przewraca się na drugi bok.
- DEMI! - krzyknęła radośnie na mój widok. Chciała się podnieść z łóżka, jednak ból brzucha jej w tym przeszkodził.
- Spokojnie. - zaśmiałam się lekko i podeszłam do jej łóżka. Usiadłam delikatnie obok niej. Momentalnie mnie przytuliła. Ja natomiast nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Postanowiłam jednak odwzajemnić uścisk.
- Rany, gdzie ty się podziewałaś! Co się w ogóle stało... Matko jedyna! - krzyczała z entuzjazmem. Kiedy się od siebie odkleiłyśmy, obdarowała mnie szczerym, wielkim uśmiechem.
- Miałam nadzieję, że ty mi powiesz... Na tej imprezie... - zaczęłam, jednak czarnowłosa mi przerwała.
- Było O D L O T O W O! - powiedziała, akcentując każdą literkę tego słowa. - Ale, pod koniec byłam już z deczka pijana i... ktoś mnie uderzył. - posmutniała nagle, gładząc swój brzuch. - A ty, jak się czujesz? Dotarłaś do domu ja... CZEKAJ! Co ty masz na sobie!
- Rzeczy? Nie są moje, są Rossa. Ale nie o mnie, lepiej mi powiedz jak ty się czujesz. To ciebie dźgnęli nożem, nie mnie. Powiedz mi kto to zrobił, pamiętasz? - zapytałam z nadzieją. Może właśnie ta osoba zabiła również tego chłopaka. Trzeba to przecież rozwiązać, nie chcę trafić do pudła! Zauważyłam również, że Maja się nieco przestraszyła gdy wspomniałam o blondynie. Ciekawe co mi powie.
- Jesteście razem? - wyszeptała niepewnie, podciągając białą pościel pod brodę.
- Ja i Ross? - zapytałam zgryźliwie, przeszywając ją wzrokiem.
- Tak. Dlaczego masz jego rzeczy...? - zapytała niepewnie.
- Dał mi je. - powiedziałam sucho.
- No okey... Ale dlaczego? Czy wy... - chrząknęła znacząco, patrząc mi prosto w oczy.
- Nie jesteśmy razem, chyba oszalałaś. Nie zrobiłam z nim tego. - wyjaśniłam. - Na imprezie ktoś bardzo mocno walnął mnie w głowę i... - chciałam dokończyć historię, jednak Maja mi przerwała.
- O rany, uderzył cię!? Co za cham i prostak! Od razu ci mówiłam! - krzyknęła obrażona.
Tak jasne, mówiłaś mi a sama się z nim puszczasz... Jakie fałszerstwo...
- Nie on. Nie za bardzo pamiętam kto mnie uderzył... Niestety. Ale to na pewno nie był Ross. Ogólnie to wziął mnie potem do siebie, dlatego mam jego rzeczy. - wyjaśniłam. Maja jednak patrzyła na mnie podejrzliwie.
- Aha... Wiesz, że to głupek, prawda? Zasłużyłaś na kogoś o wiele lepszego. - powiedziała z lekkim, wymuszonym uśmiechem. Kiwnęłam jedynie głową. - No a ja... A ja w sumie nie wiem. Tańczyłam, piłam i się dobrze bawiłam. Mam nadzieję, ze ty również? - zapytała, jednak nic nie powiedziałam. - Dobrze... Nie wszystko pamiętam, przesadziłam z alkoholem ale... Jakiś chłopak zaczął się do mnie dobierać... Ale nie chciał tego, o czym sobie pomyślałaś. Chciał komórkę. Mówiłam mu, że nie dam bo i tak mam mało na koncie. Tak... Szarpał mną dość długo, zakręciło mi się totalnie w głowie. Potem poczułam bardzo mocny ból brzucha i straciłam przytomność. Obudziłam się tutaj.
- Chciał komórkę? Za to, że mu nie dałaś to cię zaatakował? - nie chciało mi się wierzyć. Może znów coś ukrywa. Myślałam, że ten ktoś kto się do niej dobierał to Ross... Ale on nie prosił pewnie o telefon.
- Tak, nie pamiętam dużo, eh... - odpowiedziała z żalem i bezsilnością. Położyła się delikatnie na łóżko i wlepiła wzrok w sufit. - Obym nie miała z tego powodu kłopotów...
Ty już masz kłopoty! - pomyślałam. Teraz jednak nic jej nie będę mówić. Widać, że jest zmęczona, nie będę jej dobijać.
- A gdzie jest Erick? - zapytałam, po chwili ciszy.
- Poszedł do sklepu. Jestem bardzo głodna a tutaj dają koszmarne jedzenie. - odpowiedziała, wyraźnie zadowolona zmianą tematu.
Ona narzeka na jedzenie? W więzieniu to dopiero było obrzydliwe. Ehh... sama bym coś zjadła, nie miałam nic w ustach od kilku dni.
- Aha, a mówił coś o imprezie? Może on zauważył, kto cię zaatakował? - zapytałam po chwili ciszy. Zauważyłam, że Maja znów spochmurniała.
- Dzień dobry, jak się pani dziś czuje? - zapytał lekarz, wchodząc do sali, tym samym przerywając naszą rozmowę. Zauważyłam, że czarnowłosa nieco spanikowała. Ale dlaczego?
- Dobrze, dobrze panie doktorze. Niczego nie potrzebuję. - powiedziała dość szybko, nerwowo spoglądając kątem oka w moją stronę.
Lekarz natomiast przystanął obok łóżka i zaczął przeglądać zeszyt, który przyniósł ze sobą. Poprawił okulary na nosie i zaczął:
- Niestety dziecka nie udało się uratować. Ciosy były bardzo mocne, straciła pani dużo krwi. - zaczął, odrywając wzrok od swoich notatek. - Poroniła pani. Przykro mi. Niedługo zabierzemy panią na małe badania, pielęgniarka przyjdzie za dziesięć minut. - dokończył, uśmiechnął się lekko i wyszedł.
Odprowadziłam go jedynie wzrokiem. Byłam w jeszcze większym szoku. DZIECKO? Jakie znowu dziecko!? Spojrzałam na Majkę, była przestraszona i skołowana. Nie chciałam jej denerwować ale ta informacja wywołała u mnie napływ złości.
- DZIECKO? Ty byłaś w ciąży!? - krzyknęłam z wyrzutem, gwałtownie wstając z łóżka. Spodnie Rossa znów osunęły się z moich bioder, ukazując różowe spodenki. Nie zwracałam na to jednak uwagi. Patrzyłam groźnym wzrokiem na przyjaciółkę. Maja otworzyła usta, chciała coś powiedzieć jednak wlepiła wzrok w punkt za mną, wybałuszyła oczy i zastygła w bezruchu. - Dlaczego nie odpowiadasz!? - wydarłam się, wymachując nerwowo rękoma. Czarnowłosa nadal patrzyła się w to samo miejsce. Postanowiłam się odwrócić i sprawdzić co tam jest.
- ROSS!? - krzyknęłam, patrząc na blondyna, który stał w drzwiach. - Mówiłam ci abyś poczekał w samochodzie!
Chłopak patrzył na Majaka jak jakiś zahipnotyzowany. Nie dziwię mu się... Przeniósł nagle wzrok na mnie, otworzył usta i zaczął:
- To nie moje dziecko. - wyszeptał, kręcąc przecząco głową. Był jednak lekko zdezorientowany.
- Do jasnej cholery, może mi ktoś wytłumaczyć co tutaj się dzieję!? - krzyknęłam ponownie. Morderstwo, kłamstwa i to dziecko zaczęły mnie po prostu przerastać. Poczułam nagle ostry ból głowy, nogi mi się lekko ugięły i obraz przed oczami się nieco rozmazał. Zrobiło mi się duszno, z trudem łapałam oddech. Zachwiałam się nagle i upadłam na podłogę.
- Panie doktorze! - krzyknął blondyn w stronę jednego z lekarzy. Następnie szybko podbiegł do rudowłosej, objął ją ramieniem i sprawdził puls.
- Co się stało? - zapytał lekarz, wchodząc do sali. Widząc dziewczynę na ziemi, bez chwili zastanowienia do niej podbiegł.
- Zemdlała. - powiedział krótko Ross.
- To nic poważnego. - zapewnił doktor, gdy już zakończył badać dziewczynę.
- Na pewno? - dopytywał blondyn.
- Tak, to pewnie z przemęczenia. - odpowiedział lekarz. - To pana dziewczyna?
- T... Tak. - powiedział niepewnie Ross. - Zajmę się nią.
- Twoja dziewczyna? - zapytała przez łzy Maja. Ross jednak ją zignorował.
- To dobrze. Proszę ją zabrać do domu i zadbać o to, aby odpoczęła. - odrzekł lekarz, wstając z podłogi. W tej samej chwili weszła do pomieszczenia pielegniarka, podeszła do czarnowłosej i zaczęła przygotowywać ją do badań.
Ross podniósł Demi z zimnej posadzki i wstał na równe nogi. Odwrócił się w stronę czarnowłosej, która patrzyła na niego jak na ducha. Wlepiał w nią wzrok przez kilka sekund, po czym bez słowa skierował się do wyjścia.
****
DOM LYNCHÓW- Rocky, spakowałeś się już!? - krzyknęła głośno Rydel, składając swoje różowe shorty.
- Taa... W sumie nie! - odpowiedział chłopak.
Blondynka tylko przewróciła oczami i postanowiła pójść do pokoju brata.
- Co ty robisz? - zapytała przez śmiech, widząc, że nastolatek niefortunnie próbuje złożyć swoją koszulę.
- No nie da się! - oburzył się Rocky.
- Ale co się nie da? - zachichotała blondynka. - Wszystko się da. - dokończyła i podeszła do brata. Wzięła od niego ubranie i zwinnie złożyła w kosteczkę. - Widzisz?
- Wooow - zdziwił się Rocky. - Mi nie wychodzi. - posmutniał, spoglądając na resztę ciuchów, które walały się po całym pokoju.
- Znów to samo... - wzdychnęła blondynka. - Daj, ja cię spakuję, a ty idź pomóż Ellowi załadować instrumenty do vana.
- Tak jest sis. - zasalutował Rocky, po czym z uśmiechem wybiegł z pokoju.
Dziewczyna się tylko zaśmiała, usiadła na łóżku i zaczęła składać ubrania chłopaka.
- Jak dzieci... - wyszeptała pod nosem.
- Hej siostrzyczko, lepiej pasuje ten, czy ten? - zapytał Riker, wchodząc do pokoju. W ręku trzymał dwa różne krawaty.
- Hmmm... Weź ten niebieski. - odpowiedziała z uśmiechem. - Mam nadzieję, że ten wyjazd pomoże mamie sobie wszystko przypomnieć. - dodała wzdychając.
- Będzie dobrze. Spakowałaś Rossa? - zapytał, przysiadając obok siostry.
- Tak, torba już stoi na dole. Wiesz, że musisz go przeprosić, prawda? - zaczęła blondynka. Odłożyła spodnie Rockiego na bok, spojrzała na brata i lekko szturchnęła go w ramię.
- Wiem, wybacz. Poniosło mnie. - powiedział smutno blondyn.
- Nie mnie tutaj przepraszaj. Poczekaj aż wróci Ossy. Przeholowałeś. Płakał dość długo. - wyszeptała, kładąc głowę na ramieniu brata.
- Chciałem po prostu aby ten wywiad wypadł dobrze. Sama słyszałaś co on tam mówił... - najstarszy chciał ciągnąć temat, jednak zadzwoniła jego komórka.
- Kto to? - zapytała Rydel, widząc, że Rik wgapia się w ekran iPhona.
- Nie wiem, numer nieznany. Skądś go jednak kojarzę...
- Odbierz. - nalegała Rydel.
- Riker Lynch, w czym mogę pomóc? - zapytał po naciśnięciu zielonej słuchawki.
- Dzień dobry. Z tej strony Pomol, nauczyciela ze szkoły. - odezwała się dość niemiło.
- Ta nauczyciela od biologii. - wyszeptał basista, wcześniej zasłaniając słuchawkę. Rydel spojrzała na niego i dała znać ręką, aby był miły.
- Mam nadzieję, że Ross nic nie nabroił... - zamyśliła się blondynka.
- Tak, coś się stało? - zapytał zrezygnowany Riker.
- Owszem, pański brat znów opuścił zajęcia. Klasa pisała dziś sprawdzian a Rossa znów nie było. Rozumiem, że przez dłuższy czas nie chodził do szkoły bo mieliście występy, ale z tego co wiem, dyrektor wyraźnie powiedział, że od dziś będzie w szkole. - zaczęła kobieta. - Nie ma go jednak od rana. Mam nadzieję, że zdaje sobie pan sprawę z tego, że niedługo matura? Ponoć Ross ma zamiar do niej podejść. Aktualnie nie sądzę aby to było możliwe. - dokończyła.
- Nie ma go w szkole? - zdziwił się Riker. Spojrzał znacząco na siostrę. Rydel jedynie kiwnęła przecząco głową.
- Przecież wychodził z domu, obiecał, że pójdzie na zajęcia. - wyszeptała blondynka, mrużąc oczy.
- Ja nie dopuszczę go do egzaminów, jak będzie nadal postępował w ten sposób. To szkoła na poziomie, tutaj, aby coś osiągnąć, trzeba pracować, a nie się lenić. Ross dostanie ode mnie dodatkowe zadania i testy. Jeżeli ich nie zrobi do końca tego tygodnia to będzie zawieszony. - powiedziała stanowczo pani Pomol.
- Jak to zawieszony!? Nie może pani... - oburzył się basista.
- Owszem mogę. Dodatkowo jak Ross opuści jeszcze jakieś zajęcia to będzie musiał odsiedzieć wszystko w kozie. Straciłam już cierpliwość do tego chłopaka. Widocznie coś było ważniejsze i nie przyszedł. Zero dyscypliny i szacunku dla wychowawców. - mówiła dalej nauczycielka. Rikerowi podniosło się ciśnienie, zacisnął zęby i w skupieniu słuchał, uświadamiając sobie, że kobieta ma po części rację.
- Tak, osobiście zadbam o to, aby się jutro zjawił. Obiecuję. - powiedział, po czym się rozłączył.
- Kurwa! Co on sobie myśli, no! - krzyknął, rzucając telefon o ścianę. - Już mnie serio zaczyna denerwować! Gdzie ten pacan znów poszedł, przecież wie, że musi chodzić do szkoły!
- Uspokój się. - powiedziała smutno Rydel. Wiedziała, że znów się zacznie kłótnia. - Może coś się stało? Nie wiesz tego.
- Taak, znów pewnie zaczepiły go fanki i postanowił spędzić z nimi trochę czasu! - w tej samej chwili ktoś wszedł do domu. - To pewnie on! Już ja mu dam!
- Czekaj Rik! - prosiła Rydel. Wstała szybko i wybiegła za bratem.
- Ross, znów nie wywiązujesz się z obowiązków! Wczorajsza sytuacja niczego cię nie nauczyła, jesteś.... - przerwał jednak, widząc swojego brata, trzymąjącego rudowłosą w ramionach. - Co jej się stało? - powiedział już spokojniej. Rydel aż się wzdrygnęła, widząc Rossa i Demi. Bez chwili wahania do nich podbiegła.
- Ossy, co się stało? - zapytała troskliwie.
- Eeee... - zaciął się. Czuł na sobie wzrok wszystkich domowników, którzy jak na zawołanie, pojawili się w salonie. - Długa historia, ja... Położę ją u siebie. Delly, dasz jej jakieś ubranie? - zapytał siostrę, spoglądając na nią błagalnym wzrokiem. Unikał spojrzenia najstarszego brata.
- Jasne, chodź. - wyszeptała, chwyciła brata za ramię i pociągnęła na górę. - A ty Rik zadzwoń po karetkę!
- Nie... - powiedział półszeptem Ross. Blondynka spojrzała na niego pytająco. - My właśnie stamtąd wracamy. - wyjaśnił chłopak, po czym wszedł do swojego pokoju.
Riker jedynie cicho wzdychnął i przetarł twarz dłońmi.
- Coś mi się wydaje, że z dzisiejszego wyjazdu nici... - wyszeptał cicho. W tej sekundzie ktoś zadzwonił do drzwi. Rik, powoli podszedł i je otworzył.
- Witam. Jest może Ross? - zapytał jakiś rudowłosy chłopak. - Jestem Matt. Ross to mój kumpel ze szkoły. - dopowiedział, widząc zdziwiony wzrok blondyna.
- No okey... Jest na górze. - powiedział znudzony.
- Możesz go zawołać? - nalegał rudzielec.
Rik skinieniem ręki kazał mu zaczekać w progu, sam poszedł po Rossa. Gdy młodszy zjawił się na dole, rudowłosy pociągnął go za rękę na dwór i zamknął za sobą drzwi.
- Ejj, co jest... - zaczął Ross, jednak zamilkł gdy poczuł coś metalowego przy szyi.
- Hej, blondasku, jak cokolwiek powiesz to cię zabiję.... - wyszeptał przez zaciśnięte zęby Matt, przykładają zimny, ostry nóż do gardła blondyna. - A teraz pójdziesz ze mną i zrobisz dokładnie to, co ci powiem...
NOTKA
Hejo! Powracamy po weekendzie z nowym rozdziałem no i co najważniejsze z nowym wyglądem bloga. Bardzo dziękuję dziewczynom z Dellylandu za piękny szablon :3. Mamy nadzieję, że i Wam przypadnie do gustu!
Egzaminy napisane więc na tę chwilę zero stresu hehe ;p Błędy posprawdzam później więc sorry jak się coś znajdzie. Zostałyśmy również nominowane do napisania One Shota... Dziękujemy i myślę, że wywiążemy się z zadania, aczkolwiek nigdy czegoś takiego nie pisałyśmy.
Zapraszam do czytania i do komentowania. Nie wiemy ile osób czyta boga, ale byłoby miło, gdybyście komentowali. Piszcie co Wam się podoba, a co nie. Wtedy razem z Majakiem będziemy wiedziały co poprawić :3 Najważniejsze abyście byli zadowoleni z nextów :3
Rossik i jego przedziałek na środku...
Moja reakcja:
Ale i tak bym go brała xD
Ale ten przedziałek... A on pewnie sobie myśli, że jest boski ;O Koniecznie musi zmienić fryzjera! :P