Para spoglądała to na Rockiego, to na komórkę. Gdy już ogarnęli co się dzieje, odskoczyli od siebie w bardzo szybkim tempie. Oboje byli wyraźnie zaskoczeni tym nagłym najściem. Woleli jednak być w tej sytuacji sam na sam. Rydel wpadła niefortunnie na zmasakrowany zlew, Ell natomiast potrącił filiżankę, która stała na stole. Cóż. Stało się.
- Głupku, oddaj ten telefon! - wydarła się Rydel, odklejając swoje ciało od ciała perkusisty. Była jednak szczęśliwa, na jej twarzy gościł szeroki uśmiech.
- Tylko nie spamuj tym w Internecie bo nasz laptop wybuchnie! Riker go jeszcze nie dopadł, więc daj mu pożyć jeszcze troszkę. - zażartował Ell, patrząc na blondynkę, goniącą swojego brata po całym salonie. Rodzeństwo Biegało między kanapami jak małe dzieci. Śmiali się i cały czas wygłupiali. Niedługo potem dołączył do nich Ratt. Razem z blondynką otoczyli Rockiego. Już mieli go złapać, gdy drzwi wejściowe otworzyły się gwałtownie, robiąc przy tym ogromny hałas. Cała trójka zastygła w bezruchu, wszyscy skierowali wzrok w stronę korytarza. Kilka sekund później, w progu stanął Riker.
- Gdzie jest Ross? - burknął, psując zabawną atmosferę.
Rocky chciał już skomentować związek swojego przyjaciela z Rydel, jednak blondynka mocno szturchnęła go w bok, aby mu to uniemożliwić. Chłopak się lekko zachłysnął, po czym spojrzał z wyrzutem na siostrę, jednocześnie gładząc obolałe miejsce.
- Wyszedł. - powiedział zadowolony Ellington, posyłając blondynce oczko. Ta się zaczerwieniła jak burak. Riker zignorował gest perkusisty, jednak nie był zadowolony z jego zachowania. Nic nie mówiąc, ominął grupkę, już nieco mniej uśmiechniętych, przyjaciół i skierował się na górę.
- Esu, ten to ma humorki! - klasnął w dłonie Ell. - O, nawet zlew go pamięta. Ze strachu popuścił. - zachichotał, widząc, że zaczęła lecieć woda z kranu.
Reszta również wybuchnęła śmiechem.
- Dobra gołąbeczki wy moje. Idę sobie obrobić ładnie filmik i czatujcie, bo wrzucę go na instagrama! - krzyknął Rocky, wybiegając z domu.
- Przypudruj mi troszkę buźkę! - zawołał za nim Ratliff. - Kurcze! Nie ogoliłem się. No masz, będę taki mało piękny na tym filmiku.
Blondynka znów się zaśmiała. Spojrzała na Ella z wyraźnym zadowoleniem. Ten do niej podszedł i chwycił jej cieple dłonie.
- Tak powracając troszkę do nas, pączku. - zaczął, zakładając kosmyk blond włosów za ucho dziewczyny. - Wybacz, że musiałaś znosić widok mnie i Stelli razem. Ale, dla mnie to też było trudne. Byłaś wtedy taka smutna. Wiesz, że nie lubię jak jesteś smutna, prawda? - zapytał, patrząc dziewczynie prosto w oczy. Rydel jedynie pokiwała twierdząco głową. - Od dawna chciałem ci to powiedzieć, Delly. Proszę, postaraj się chociaż to zrozumieć, dobrze?
Dziewczyna uśmiechnęła się w geście zgody. Trochę się tym zaniepokoiła, ponieważ głos Ratliffa zupełnie się zmienił. Był poważny jak nigdy. Postanowiła jednak go wysłuchać. Nadal ogarniało ją szczęście z takiego obrotu sprawy. Czuła motylki w brzuchu a serce waliło jej jak młot.
- Tak więc pączku ty mój. Zależy mi na tobie. Byłem troszkę głupi bo prawda jest taka, że Stella... - zawiesił głos. Ponownie spojrzał blondynce w jej rozpalone, czekoladowe oczy. Wyczekiwała wyjaśnień. - To super dziewczyna, jednak nie dla mnie. Zacząłem się z nią spotykać bo chciałem zapomnieć o tobie. To znaczy, nie zapomnieć, że zapomnieć . Tylko zapomnieć , no wiesz... - plątał się. - No chodzi o to, że nie chciałem ci wyznać tego, co czuje i uciekałem od ciebie. Miałem nadzieję, że Stella mi w tym pomoże. Myliłem się. Im dłużej się z nią spotykałem, tym bardziej uświadamiałem sobie jak bardzo cię kocham. Byłaś, no i jesteś, moją najlepszą przyjaciółką, spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Nie chciałem aby przez moje wyznanie nasze relacje się pogorszyły. Nie wiedziałem czy odwzajemnisz moje uczucia. Wolałem je tłumić w sobie, okłamując swoje własne serce. Wierzyłem, że to Stella jest tą jedyną. Żyłem w tym przekonaniu dość długo, jednak za każdym razem jak na ciebie spojrzałem, czułem coś, czego nigdy nie doświadczyłem przy Stelli. Zauważyłem, że od czasu jak podzieliłem się informacją z fanami o mojej dziewczynie, zaczęłaś mnie unikać. Bardzo mnie to bolało, jednak strach, że cię stracę był silniejszy. - dokończył, trzymając w swoich rękach dłonie blondynki.
Rydel wysłuchiwała tego wszystkiego z otwartymi ustami i wybałuszonymi oczami. Nie wiedziała co powiedzieć.
- Wiem, wiem. Ja i moje przemowy. - zaśmiał się nerwowo. - Puenta jest taka, że bardzo cię kocham Rydel. Yyy.. Tak powiem, że pogadałem sobie troszkę z Rossem. - powiedział, po czym jego policzki poczerwienialy.
- Rozmawiałeś z Ossym? O nas? - zapytała z niedowierzaniem. Ta informacja ją rozbudziła.
- Ano. Potrzebowałem jakiejś rady, no. Takiej męskiej. - powiedział zawstydzony. - Twojego małego, zagubionego braciszka wybrałem w sumie drogą eliminacji. Rocky odpadł na samym wstępie. Po dzisiejszej akcji, sama wiesz dlaczego. Rik jakoś był zapatrzony w zespół, nie chciałem aby się dowiedział. Wściekłby się pewnie. No i ostatecznie padło na twojego Ossika.
- Tak? No i co ci powiedział? - zachichotała. Na jej twarzy cały czas gościł szeroki uśmiech.
- Na początku miałem obawy, czy to aby na pewno będzie ,,męska" rada. - szepnął, robiąc cudzysłów w powietrzu przy słowie męska. Rydel posłała mu groźne spojrzenie. - No co, co! - bronił się Ell. - To przez te jego jebiste, różowe majtoszki. Da, no i skarpetki... Oj, oj, już kończę. - powiedział zrezygnowany, widząc naburmuszoną minę blondynki.
- Ubiór nie ma z tym nic wspólnego. - Rydel za wszelką cenę chciała wybronić młodszego brata.
- Okey, okey. - uspokajał ją Ratliff. - Ale wiesz, fakt, że odwiedza agencje towarzyskie nie było zbytnio motywujące, aby go zapytać o miłosne porady. - odchrząknął. Pożałował tego po kilku sekundach.
- Nie mów tak! Ossy nie łazi po burdelach! - krzyknęła Rydel, jednocześnie posyłając mocnego kuksańca w żebra przyjaciela.
- No ok, przecież żartowałem. Poszedłem do niego bo jest strasznie z tobą zżyty więc byłem pewien, że mimo wszystko, da mi jakieś dobre rady. No i powiem ci, że ten mały jest w sumie dobry. Nie zdradzę co mówił ale szczerze się dziwie, że nie ma dziewczyny. Serio. - powiedział, widząc roześmianą twarz blondynki, dodał. - Troszkę mnie martwi to, że sypia z panienkami lekkich obyczajów. Nie pasuje mi to do niego... No ale. Teraz o nas. Blondi mi uświadomił, że cię kocham. Tak, Delly kocham cię i nie ważne ile twoich fanów da mi po pysku, mam zamiar o ciebie walczyć.
- Ja ciebie tez kocham Ratt. - powiedziała, po czym wtuliła się w perkusistę. - Ale poczekajmy, nie mówmy jeszcze nic reszcie, dobrze? No nie wliczając Rockiego, bo on już wie. Trzeba najpierw załatać wszystkie problemy. Riker faktycznie mógłby się zezłościć. - dokończyła, patrząc chłopakowi w oczy.
- Jasne. O ile ten cymbał nie wrzuci tego do sieci. - powiedział, obejmując blondynkę.
- Nie wrzuci. - powiedziała stanowczo Rydel. - A no i jesteś coś słabo poinformowany. - zachichotała. Perkusista posłał blondynce pytające spojrzenie. - Ossy i Demi są razem! - zapiszczała, odrywając się od Ella.
*w tym samym czasie*
Postanowiłam zejść na dół aby sprawdzić jak idzie Rydel. Mam nadzieję, że sobie poradzi i wszystko będzie dobrze. Już z góry zauważyłm Rika. Miał niezadowoloną minę. Znowu.
- Co? - jęknął, wchodząc do salonu. - Ross nie ma czasu na takie rzeczy. Producenci filmowi się o niego biją, co mam im powiedzieć, że nie weźmie roli bo ma randkę z dziewczyną!? On nic nie myśli! - oburzył się najstarszy.
- Riker... Pogadamy jak się nieco opanujesz. - powiedziała blondynka, widząc mnie na schodach.
- Nie, nie, nie. Tak to nie miało być. Demi nie ma własnych spraw? Ciągle musi się tu kręcić? Mamy swoje problemy, nie musi nam dodawać kolejnych. Kto w ogóle ją tu wpuścił? Jest u Rossa w pokoju, widziałem przez uchylone drzwi. Ktoś mi to wyjaśni?
- Przepraszam, już sobie idę. - powiedziałam, ledwo tłumiąc łzy. Znowu. Nie spodziewałam się, że jestem tutaj postrzegana jako problem. Zrobło mi się przykro. Basista spojrzał na mnie z zakłopotaniem, jednak nic nie powiedział.
- Nie kochaniutka, zostaniesz. - wtrącił się Ell. - Może Rik wyjdzie i nieco ochłonie?
- Nie wkurwiaj mnie Ratliff, dobrze! - krzyknął zdenerwowany.
- Rik, przestań! W czwartek wyjeżdżamy aby pomóc naszej mamie, nie kłóćmy się! Zrób to chociaż dla niej! Dobrze!? - Rydel wybuchnęła Ciągle zerkała w moją stronę.
- Ona i tak nas nie pamięta! - oburzył się najstarszy.
Chciałam wrócić do pokoju Rossa, gdyż nie mogłam dłużej tego słuchać. Jak poznałam basiste był zupełnie inny. Uśmiechnięty, miły, zrównoważony. Takiego go pamiętam i wolę aby tak zostało. Jednak, w tym samym czasie, zauważyłam w progu jakiegoś mężczyznę w towarzystwie Stormie. Postanowiłam zostać. Mimo wszystko byłam ciekawa jak to się skończy.
- Pamiętam cię synku. - nagle po salonie rozległ się cichy, kobiecy głos. - Ale nie przypominam sobie abyś był taki nerwowy. - dokończyła, wchodząc do salonu.
- Mamo! - krzyknęla Rydel, szybko podbiegając do rodzicielki. - Pamiętasz, naprawdę? - pytała ze łzami w oczach.
- Nie wszystko... Ale już powoli kojarzę pewne fakty. - uśmiechnęła się szeroko. - W szpitalu miałam sporo czasu, nudziłam się strasznie więc oglądałam sobie fotografie, które znalazłam kilka dni temu u Rossa w pokoju i...
- I co!? - zapytała z przejęciem Rydel.
- No i pamiętam jak pisaliście Ready Set Rock, zaczęłam kojarzyć was jak byliście jeszcze dziećmi. Te zdjęcia wydają mi się coraz bardziej znajome... Ale jestem pewna, że zawsze byliście ze sobą zżyci a tu nagle taka kłótnia. - dokończyła, wodząc wzrokiem dookoła. Na mnie rownież spojrzała. Rydel natomiast nic nie odpowiedziala. Przytuliła mocno kobietę, po czym się rozpłakała.
- Już dobrze, dobrze. - Stormie poklepała córkę po plecach. - Zrobisz mi ciepłą hertabę? W szpitalu nie serwowali nic specjalnego. - zachochotała.
- Jasne, mamuś. - powiedziała, po czym wykonała prośbe. - Ty też chcesz, wujku? - zapytała, kierując wzrok na mężczyznę, który do tej pory nic nie mówił.
- Kawę. Zrób mi proszę kawę. - odpowiedział spokojnie, po czym zaprowadził Stormie do kuchni.
Rik natomiast patrzył na sowją mamę wystraszonym wzrokiem. Martwił się tą całą sytuacją tak samo jak każdy, nie chciał aby ich rodzicielka była przy ich kłótni. Sam czuł, że powinien nieco przystopować, ale nie wiedział jak. Morderstwo, sąd, wypadek rodziców, ciąża, zespół. Nie mógł tego ze sobą pogodzić. Było mu trudno, jednak zapomniał co i kto jest dla niego tak naprawdę najważniejszy. Nie potrafił poprosić o pomoc. Stormie nadal wpatrywała się w swojego najstarszego syna. Trzymała w ręku duży album i kilka fotografii. Ja natomiast, nie chcąc się znów wtrącać, wróciłam cicho do pokoju Rossa. Riker, speszony tą sytuacją, również udał się na górę.
- Proszę, mamo. - powiedziała radośnie Rydel, podając kobiecie kubek z gorącym napojem.
****
Usiadłam ponownie na łóżko Rossa i ukryłam twarz w dłoniach. Było mi strasznie przykro, nie sądziłam, że Rik ma o mnie takie zdanie. Zaczęłam lekko łkać. Chciałam aby Ross był teraz ze mną. Aby mnie przytulił, pocieszył i... Pocałował. Bez chwili namysłu wzięłam komórkę i wyszukałam blondyna w swoich kontaktach. Chciałam zadzwonić, mój głos jednak cały czas drżał. Postanowiłam więc napisać smsa. Szybko wystukałam jedno, krótkie zdanie. ,,Ross potrzebuję cie." Następnie nadusiłam ,,wyślij" i rzuciłam się na łóżko, wtulając twarz w żółtą poduszkę. Na odpowiedź nie musiałam długo czekać. Przyszła po kilku sekundach. Leniwie się odwróciłam, chwyciłam telefon i odczytałam wiadomość. ,,Zaraz będę''. Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym wróciłam do wcześniej zajmowanej pozycji. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę. - powiedziałam cicho, unosząc lekko głowę.
Pierwsza moja myśl - Ross. Ale nie, nie mógł przyjść tak szybko.
- Mogę wejść? - zapytał Riker, uchylając niepewnie drzwi. - Hej, przepraszam, w ogóle tak nie myślę. - zaczął, stając w progu pokoju.
Odwróciłam się w stronę basisty. Nie spodziewałam się go tutaj. Chcę aby to Ross mnie teraz przytulił, nie mam ochoty na rozmowę z nikim innym. Mimo to nie mogłam spławić tak Rika. Posłałam mu ciepły uśmiech. Odebrał go jako ,,tak, możesz wejść", gdyż momentalnie podszedł do łóżka i usiadł na jego brzegu. Otarłam nieco twarz, po czym usadowiłam się wygodnie na drugim końcu.
- Słuchaj, nie miałem tego na myśli. Ja... Po prostu ostatnio mam zły humor, wszystko się wali, nic nie jest tak jak być powinno. Planujemy też trasę ale...
- Rik, myślisz czasem o czymś innym niż zespół? - wypaliłam, patrząc mu prosto w oczy. Nie powinnam chyba się mieszać w ich problemy ale... Rydel ma rację. Z basistą jest coś mega nie tak. - Ciągle ganiasz wszystkich do roboty, zwłaszcza Rossa. Na zawołanie ma pisać, wiecznie mieć czas na próby, występy... Zapytałeś mu się kiedyś czy on właśnie tak chce pracować? Twoja siostra mówiła, że dużo u was się w tej kwestii zmieniło. - powiedziałam na jednym oddechu. Riker patrzył się na mnie jak na jakąś zjawę. Długo nic ni mówił, aż się wystraszyłam.
- Demi, to nie jest takie proste. - westchnął cicho. - Po wypadku rodziców wszytko się skomplikowało a nasze relacje się strasznie popsuły. To prawda, nie mogę się dogadać z Rossem, ale ty nie jesteś niczemu winna. - tłumaczył się. - Teraz jeszcze ta ciąża, nie poradzę sobie Demi. Pokłóciłem się z Ally. Od wieków nie było między nami sprzeczek a tu od razu... - zawiesił głos. Jego oczy się zaszkliły.
Jeszcze kilka minut temu nie miałam chęci z nim gadać. Teraz jednak mam ogromną ochotę go przytulić i pocieszyć. Ale, że zostanie tatą to nie miałam pojęcia. Powinien być zadowolony!
- Powiedziałem jej, że ma się wynosić z mojego życia i, że nie chcę tego dziecka. - dokończył. Po jego policzku spłynęło kilka dużych kropel łez.
Aż wybałuszyłam oczy ze zdziwienia.
- Przepraszam, Demi, jestem przewrażliwiony. Mówię sporo rzeczy, których powiedzieć nie chcę. Nie radze sobie ze złością. Jestem beznadziejny. - jęknął, po czym ukrył twarz w dłoniach.
- Nie jesteś... - zaczęłam. Riker jednak wstał i już chciał wyjść, jednak go powstrzymałam. - Hej, zostań. Nie możesz wiecznie uciekać od problemów. A zauważyłam, że to twój ulubiony sposób na pozbycie się ich.
Basista spojrzał na mnie mokrymi oczami, po czym usiadł ponownie na łóżku, oczekując, że rozwinę swoją wypowiedź.
- Po pierwsze Rik to nie ma za co. Rozumiem cię, może nie do końca... Ale pewne kwestie są dla mnie jasne. Pamiętasz jak wybieraliśmy razem prezent dla Ally? - zapytałam, kładąc rękę na jego ramieniu. - Miałam wrażenie, że jesteś najszczęśliwszym facetem na ziemi. Widziałam to w twoich oczach. Były takie radosne. Za każdym razem jak o niej mówiłeś to słyszałam jak twoje serce normalnie daje szałowy koncert! Dosłownie. - przerwałam na chwilkę. - Tak, słowa ranią jeszcze bardziej niż czyny. Ale nie ma takiej rzeczy i sytuacji, której nie da się naprawić. Kochasz ją, mam rację?
- Najbardziej na świecie. - westchnął.
- To nie wiem na co czekasz. - powiedziałam nieco weselej. - Pogadaj, przeproś. Wybaczy. Uwierz mi. A co do Rossa... Postaraj się go zrozumieć. Zespół jest dla niego równie ważny jak dla ciebie, jednak ciągły nacisk go zniechęca. Zobacz, twoja mama już zaczyna sobie was powoli przypominać. Wszystko będzie dobrze. Ale nie możesz za wszystko winić innych Rik.
- Masz ra...
Basista nie zdążył dokończyć. Nagle do pokoju wpadł Ross. Miał rozwiane włosy, był zdyszany i nieco spocony. Wbiegł do pokoju tak szybko, że prawie przewrócił się o własne nogi.
- Co ty jej kurwa zrobiłeś! - krzyknął oskarżycielsko w stronę swojego brata.
- Cicho Ross, nie wydzieraj się tak. Wszystko gra. - powiedziałam spokojnie.
Riker natomiast wstał, ominął blondyna szerokim łukiem, po czym bez słowa wyszedł z pokoju. Ross natomiast momentalnie usiadł obok mnie i mocno przytulił.
- Przybiegłem jak najszybciej umiałem. - wydyszał. - Co jest? Płakałaś? Eee... Sorry. - bąknął, odsuwając się ode mnie. - Muszę wziąć prysznic.
- Nic się nie stało. Przytul. - powiedziałam, rozkładając ramiona. Blondyn po kilku sekundach znów mnie objął.
- Ross, wiedziałeś, że Rik zostanie ojcem? - zapytałam, po chwili ciszy.
- Wiem. Sam ci to powiedział? Eh... No ale serio, dlaczego mnie potrzebujesz, co się stało? - Zapytał troskliwie, gładząc moje ramie.
- Musisz pomóc Rikowi. - wypaliłam. - Mówię serio Ross. Pokłócił się z Ally...
- O tym też wiem. Jestem w szoku, że sam ci to powiedział. - mruknął, czule całując mnie w czoło. - Ale co ja mam niby zrobić? To jego dziewczyna, niech zepnie dupe i ją przeprosi. Ona strasznie to przeżywa, więc na jego miejscu, zrobiłbym to szybko.
- Ale obiecaj, że z nim pogadasz, doradzisz, dobrze? - westchnęłam cicho. - Tylko nie macie na siebie krzyczeć. Macie rozmawiać, rozumiesz?
- Hej, jestem blondynem ale pamiętaj, że farbowanym! Przecież rozumiem wszystko! - oburzył się. Na jego twarzy jednak malował się uśmiech.
- To co, tacy myślisz, że mają więcej rozumu? - zachichotałam, lekko uderzając go w brzuch.
- Ktoś tu prosi się o małe lanie! - powiedział, po czym zaczął mnie łaskotać.
- Przestań! - krzyknęłam, ledwo tłumiąc śmiech. - No weź, przestań!
Blondyn jednak nie miał takiego zamiaru. Błądził dłońmi po całym moim ciele, powodując przyjemne dreszcze. Śmiałam się tak głośno jak nigdy przedtem. Nagle, szybkim, delikatnym ruchem, Ross położył mnie na łóżku. Usiadł obok mnie, podparł rękę tuż nad moją głową i nachylił się tak, że nasze twarze niemalże się stykały. Czułam jego cytrynowy oddech. Myślałam, że zaraz odpłynę. Ross opuszkami palców, odgarnął moje włosy z czoła, po czym, patrząc mi prosto w oczy, złożył na moich ustach delikatny pocałunek.
- Aaaaa! - Zapiszczała Rydel, która akurat weszła do pokoju.
Zrobiłam się czerwona jak burak. Ross natomiast nie odsunął się ode mnie nawet o milimetr. Dodatkowo jego dłoń powędrowała na moją talie. Myślałam, że się spalę ze wstydu. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, ale wiedząc, że ktoś nas teraz obserwuje, czułam lekki dyskomfort. Widząc, że blondyn nie ma zamiaru się ode mnie odkleić, odepchnęłam go lekko, kierując wzrok na Rydel.
- O, sis. - wzdrygnął się lekko, podnosząc z łóżka. - Coś się stało?
- Nie chciałam wam przerywać. - powiedziała z wielkim bananem na twarzy. - Ale dzwoniła profesorka i kazała ci przyjść do szkoły. Jakaś klasa miała piknik na szkolnym boisku i trzeba to posprzątać.
- O matko! Co dziś mamy za dzień!? - zdałam sobie właśnie sprawę, że powinnam być teraz na zajęciach.
- Spokojnie, nie musisz być zawsze w szkole. - powiedział Ross. - No i się tak nie gimnastykuj, wczoraj Matt... - zawiesił nieco głos. Spojrzał na mnie, potem na Rydel. - Matko! Upadłaś ze schodów. Na pewno cie boli. - poprawił się. Blondynka jednak wyczuła jego nagłe zawahanie.
- Okey... No niestety Ross musisz iść i to najlepiej zaraz. A ty, kochana. - zwróciła się do mnie. - Zostaniesz. Jutro rozprawa w sądzie, musisz wypocząć.
- Delly ma racje. - wtrącił blondyn. - Pójdę pod prysznic a potem do tej szkoły, eh.
****
- Jesteś gotowa? - zapytał Ross, delikatnie obejmując moją drżącą dłoń.
- Jestem. - odrzekłam cicho.
Staliśmy naprzeciwko sali w której miała się odbyć rozprawa. Byli z nami wszyscy. Moi rodzice, Zack, rodzeństwo blondyna, Majak, Erick no i Matt. Jego na szczęście prowadziła policja. Czułam dreszczyk emocji. Byłam podekscytowana, jednak sama nie wiem dlaczego. Adrenalina robiła swoje, kłębiło się we mnie mnóstwo emocji. Nutka niepewności była spowodowana wyrokiem. Mam nadzieję, że już dziś zapadnie on ostatecznie i będzie tyczył się rudzielca. Odrobina ciekawości wisiała natomiast nad czarnowłosą. Nawet nie zapytała dlaczego nie przyszłam do szpitala, dlaczego nie zadzwoniłam. Nie było nawet głupiego ,,czy coś się stało'' z jej strony. Erick trzymał ją na dystans. Nie dziwie się. Matt, gdy przechodził obok nas, szturchnął Rossa w ramię, posyłając mu jednocześnie głupkowaty uśmieszek. Poczułam, że po tym blondyn ścisnął moją rękę nieco mocniej. Oparłam głowę o jego bark i wyczekiwałam rozpoczęcia rozprawy. Nie trwało to długo. Już po chwili znalazłam się na sali. Tym razem jednak było inaczej. Ross siedział obok mnie, cały czas trzymając mnie za rękę. Czułam się przy nim pewniej, bezpiecznej. Na ławie oskarżonych natomiast siedział Matt. Byłam z tego powodu bardzo zadowolona i głęboko wierzyłam, że pójdzie do więzienia. Miałam również ogromne wsparcie od rodziców oraz Zacka, który, ku mojemu zdziwieniu, zebrał sporo materiałów dowodowych. Po kilku minutach do sali wszedł sędzia i rozpoczął rozprawę.
****
KILKA GODZIN PÓŹNIEJ
Kłótnie, płacz, żale, wyznania. Działo się dosłownie wszystko. Maja przyznała się do współpracy z Mattem. Przepraszała mnie, że to dla mojego dobra, że nie chciała aby Ross mnie skrzywdził. Tak, na pewno... Razem z rudasem chcieli nas rozdzielić, widząc, że między nami coś zaiskrzyło. Sprawy jednak poszły za daleko. Gdy Matt chciał zabić blondyna, Maja się wycofała. Potem była zastraszana, tak samo jak Ross. Rudzielec był tak zdenerwowany i zdesperowany, że rzucił się na blondyna i zaczął go szarpać, gdy ten stał przy barierkach i zeznawał. Do akcji wkroczył jako pierwszy Rik. Chciał ich rozdzielić. Pomogła mu przy tym policja. Matt był tak nabuzowany i wściekły, że sam nieświadomie przyznał się do wszystkiego z czego się wcześniej wypierał. Erick wyszedł z tego najgorzej. Nie dość, że dowiedział się o dziecku to jeszcze w takich okolicznościach zdał sobie sprawę, że był z dziewczyną, która miała być zamieszana w morderstwo. Słuchając tego wszystkiego ledwo powstrzymywał łzy. Ross został uniewinniony i całkowicie oczyszczony z zarzutów. Zack i moi rodzice natomiast byli w totalnym szoku. Oczywiście pewnie jakieś płomyki radości również się w nich tliły. Jednak jak blondyn wyznał publicznie, że mnie kocha... Ta wiadomość ich totalnie zagięła. Wyczuwam w powietrzu poważną rozmowę, zarówno z tatą, jak i z Zackiem. Ale to później. Bez względu na wszystko, ostateczna mowa sędziego mnie zadowoliła.
,, Matt Olksen zostaje skazany na 10 lat więzienia za popełnienia zabójstwa oraz próbę jego ukrycia i fałszowanie dowodów oraz składanie fałszywych zeznań, dodatkowo zostaje ukarany grzywną w wysokości 3 tyś dolarów za groźby kierowane do Rossa Lyncha oraz Maji Lavgard. Zostaje również skazany na prace publiczne pod nadzorem policji za wszczęcie bójki w sądzie i niepoprawne zachowanie.
Maja Lavgard zostaje ukarana grzywną w wysokości tysiąca dolarów za branie udział w spisku przeciwko Rossowi Lynchowi oraz za składanie fałszywych zeznań.
Ross Lynch zostaje ukarany grzywną w wysokości pięciuset dolarów za podnoszenie głosu w sądzie, branie udziału w bójce oraz za niezwracacie się bezpośrednio do sądu"
NOTKA
Joł, hej i czołem!
Kilka ważnych info na początek. Zarówno ja i Maja zaliczyłyśmy sesje! Cieszymy się z tego bardzo i mamy nadzieję, że kolejne będą równie udane :D To raz. Dwa. Dostałam prace. Zaczynam od 1 lipca. Z tego powodu będę miała nieco mniej czasu na pisanie. Musicie mi to po prostu wybaczyć. Nexty będą pojawiały się w nieco większych odstępach niż do tej pory. Ale nie bójcie się. Doprowadzimy tą historię do końca! :D Majak też szuka zawzięcie roboty, trzymajcie kciuki!
Dodam tylko, że Matt jeszcze troszkę tu nam namiesza hihi :P
Jestem strasznie zawiedziona pewną sprawą. Jedna osoba ,,od tak" usunęła bloga ignorując czytelników, ich zaangażowanie, komentarze i wsparcie. Wszystko, wszystkim, no ale szacunek musi być. Prośby o komentarze były pod każdym rozdziałem, blog miał mase czytelników, mase komentarzy... Szkoda, że to wszystko w jednej chwili straciło sens.
Dobra, to raczej już wszystko! :D Cieplutko pozdrawiamy i prosimy o komentarze :D
Na pocieszenie, takie ciacho daje *u*
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ