piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział XXVIII

     - Demi, jesteś tam? Cholera, co się dzieje!? - krzyczał wściekły blondyn, krążąc po swoim zasyfiałym pokoju.
Nagle usłyszał głośny huk. Momentalne rzucił telefon na łóżko i podbiegł do okna. Było już ciemno, lampy ledwo oświetlały kawałek chodnika więc chłopak nie widział za dużo. Dostrzegł jednak czarne, poruszające się plamy niedaleko podwórka sąsiadów. Zagotował się ze złości. Nie myśląc za dużo, wziął skórzaną kurtkę, która leżała na podłodze, w biegu ubrał różowe trampki i szybko popędził na dół. Ignorując zaciekawione spojrzenie swojej siostry, wybiegł z domu z prędkością światła. Złość narastała w nim z każdą sekundą. Był wściekły nie na Matta, nie na Demi, tylko na siebie. Karcił się w głowie za to, że pozwolił odejść rudowłosej mimo, że wiedział o czyhającym niebezpieczeństwie.
- Hej! Ty tam! - zwrócił uwagę postaci, której w sumie nie widział zbyt dobrze. Mrok mu to uniemożliwiał.
W odpowiedzi usłyszał jedynie szelest liści i głuchy dźwięk uderzania o asfalt. Ktoś musiał zacząć biec. Bez chwili namysłu blondyn ruszył w pościg. Biegł za sylwetką, którą widział dość niewyraźnie. Gdy był już wystarczająco blisko, rzucił się na chłopaka, przygniatając go do ziemi.
- Ty kurwa gnoju! - zaczął bluźniersko, zamachnął się i już miał zadać cios w twarz, gdy zorientował się, że to nie ta osoba, którą szukał. Zastygł  w bezruchu, wpatrując się w leżącego pod nim pijaczka.
- Nic nie ukradłem! - bronił się mężczyzna. - Nic nie ukradłem!
Skołowany tą sytuacją Ross, wstał szybko i zaczął się rozglądać, szukając wzrokiem rudzielca.
- Nie dzwoń na policję, nic nie ukradłem. - majaczył zdezorientowany pijaczek.
Wstał, zachwiał się kilka razy, po czym oparł o blondyna.
- Kurwa, mam gdzieś co ty robisz! Szukam kogoś innego, daj mi się skupić do jasnej cholery! - warknął niezadowolony, odpychając od siebie mężczyznę. - Gdzie jesteś ty pieprzony rudzielcu. - bąknął już do siebie.
- Yyy jakiegoś rudaska widziałem tam. - wymamrotał mężczyzna, zataczając się lekko, jednocześnie wskazując miejsce gdzieś w oddali.
Ross spojrzał na niego nerwowo. Próbował zidentyfikować wskazane miejsce, jednak nie było to łatwe. Pijaczek cały czas się chwiał, dzięki czemu co chwilkę jego palec pokazywał inne otoczenie.
- Kurwa. - jęknął blondyn, po czym ruszył przed siebie. - Gdzie ty jesteś, gdzie no!
Chłopak nagle zauważył jakiś mały przedmiot na ziemi. Podszedł, wziął komórkę do ręki i zaczął uważnie oglądać. Podświetlił ekran i jego oczom ukazało się połączenie, które było wykonane do niego, dosłownie 5 minut temu.
- Demi! - krzyknął z nutką nadziei a zarazem strachu w głosie.
Znów ruszył przed siebie. Po chwili dostrzegł smukłą postać. Nachylała się i mocno wymachiwała rękoma. Ross momentalnie skierował się ku niemu. Nie myśląc o konsekwencjach, ponownie się zamachnął i uderzył ową postać.
- Auć. - skarżył się chłopak, który właśnie wylądował na ziemi z krwawiącym nosem.
Blondyn, widząc, że to Matt, naskoczył na niego i zadał kilka ciosów w brzuch.
- Aaaau, hej co ty... Ross! - krzyknął rudzielec gdy blondyn dał mu już spokój. Ross natomiast podbiegł szybko do nieprzytomnej dziewczyny.
- Co ty jej kurwa zrobiłeś, jesteś idiotą! - warknął, po czym uniósł głowę rudowłosej i oparł ją na swoich ramionach. - Miałeś ją zostawić! To sprawa między mną a tobą! Jej w to nie mieszaj. - oburzył się, delikatnie odgarniając kosmyki z jej twarzy.
Matt z ogromnym bólem wstał z ziemi. Oparł się lekko o kosz na śmieci, który stał obok. Otarł twarz i zaczął:
- Mieliśmy tylko pogadać, przeszkodziłeś nam. - westchnął ciężko, gładząc obolałe miejsca. - Za to blondynek nie działa według planu. Już nie pamiętasz, że to ty tutaj jesteś pionkiem? Na razie użytecznym, jednak za kilka dni będzie można cię już sprzątnąć. Wypadasz z gry blondi. - zaśmiał się szyderczo.
- Jedyną osobą na pozycji przegranej jesteś ty. - odgryzł się, posyłając chłopakowi mordercze spojrzenie. - No i grasz nieczysto! Miałeś jej nie krzywdzić! Co ty chcesz osiągnąć, atakując niewinną i delikatną dziewczynę!
Bolała mnie głowa. Musiałam dostać czymś ciężkim. Zaczęłam jednak powoli kontaktować. Czułam, że ktoś mnie obejmuje. Nie miałam jednak sił otworzyć oczu. Narastający ból przeszywał moje ciało. Każdy oddech sprawiał mi ból. Nie mogłam nic powiedzieć, ruszyć ręką, nawet nogą. Zdawało mi się, że ktoś mnie czymś obwiązał. Nagle do moich nozdrzy wkradł się przyjemny zapach. Znam go. Cytryny. Ross.
- Romeo się kuźwa znalazł. - powiedział z wyraźną pogardą w głosie. - Kto tu mówi o czystej grze? Kochaś, zdecyduj się na jedną. Ktoś tu chyba sypia z każdą, która napatoczy mu się pod rozporek. - zakpił, próbując utrzymać równowagę.
- Zamknij się. - burknął, zaciskając pięści. - Odwal się od Demi. Teraz i na zawsze. Ona cię nie chce, daj jej spokój.
- Zapomniałeś chyba, że to ja mam władzę. Ty posiadasz jedynie prostytutki na zawołanie. To cię nie uratuje. Jasne? Mam nadzieję. - powiedział, usiłując doturlać się do Rossa, który kucał tyłem do niego. - No i nie wiesz, że nie powinno odwracać się plecami do swojego wroga? - zapytał, ściskając ostry kamień w ręku.
Zamachnął się. Już miał wymierzyć cios, gdy poczuł kłujący  ból w okolicach żeber. Kolejny raz blondyn zwinnie i mocno uderzył rudzielca w brzuch. Ten próbował utrzymać się na nogach, jednak siła uderzenia była tak duża, że zwaliła go na ziemię. Upuścił również nóż i kamień. To były jedyne narzędzia, którymi mógł się obronić. Przeturlał się na bok i zaczął pluć krwią. Ross to zignorował.
- Zabije cię. - groził Matt, nadal wijąc się z bólu. - Tą twoją rudą też. Nie będzie ze mną, to nie będzie z nikim.
- Przymknij jadakę, kurwa. - powiedział już spokojniej Ross. - Zobaczymy kto wygra. Idź lepiej do Majki i zapytaj jak się ma wasze dziecko. Myślałeś już nad imieniem? - zażartował z wyraźnym tryumfem w głosie.
Blondyn nie doczekał się odpowiedzi. Kucnął jeszcze nad rudzielcem i szepnął mu do ucha.
- Z Lynchami się nie zadziera. A już na pewno nie ze mną.
Potem poczułam, że ktoś mnie delikatnie podnosi. Znów zapach cytryn zdradził, że tą osobą jest Ross. Ból nadal mnie paraliżował. Chciałam przetworzyć informacje, które właśnie dotarły do moich uszu. Byłam jednak zszokowana, przestraszona i zmarznięta. Ciało nadal odmawiało posłuszeństwa. Miałam jednak pewność, że się przemieszczamy. Jednostajne, spokojne ruchy spowodowały, że mój mózg wyłączył się całkowicie. Zasnęłam.

****
     Ross ostrożnie otworzył drzwi od swojego domu. Cichutko, jak myszka, wszedł do środka, nasłuchując czy aby na pewno jest sam. Delikatnie ściągnął swoje różowe trampki, posługując się wyłącznie nogami. Następnie kuknął za drzwi, aby się upewnić czy teren jest czysty. Nie było nikogo. Korytarzyk był pusty. W kuchni też cisza, w salonie nikt nie siedział. Blondyn, nadal zachowując ostrożność, skierował się w stronę schodów, które prowadziły na górę. Pokonał już kilka stopni, gdy nagle ktoś krzyknął za jego plecami.
- Matko! Ossy, co się stało! - wydarła się Rydel, opierając ręce na swojej głowie. Szybko podbiegła do chłopaka, który nadal trzymał w ramionach swoją dziewczynę.
- Ciii! - uciszał siostrę. - Spokojnie, ee, nic takiego. - powiedział zakłopotany, rozglądając się po całym salonie. Nie chciał napatoczyć się na braci. A zwłaszcza na Rikera.
- Ale jak to, rany co się stało!? - dopytywała wystraszona blondynka, wpatrując się w rudowłosą. - Jeny, czemu ona taka zimna! No i brudna, ma coś na twarzy...
- Rydel, proszę! - uspokajał blondyn. - Wezmę ją do swojego pokoju. - powiedział cicho, po czym zaczął iść na górę. Był pewien, że rozmowa z siostrą na tym się skończy. Mylił się.
- Ossy ale powiedz mi co się w ogóle stało! Wybiegłeś z domu jak oszalały, myślałam, że chodzi o Rika. On też jeszcze nie wrócił. - blondynka nie dawała za wygraną i brnęła dalej w temat.
Ross przystanął nagle na jednym stopniu. Zrobił to tak gwałtownie, że Rydel na niego wpadła.
- Po prostu spadła ze schodów i... Się uderzyła. - skłamał, odwracając się w kierunku siostry. Posłał jej ciepły uśmiech.
Blondynka go odwzajemniła, jednak nadal była zaniepokojona.
- Skąd wiesz? - dopytywała podejrzliwie.
- Była u znajomej, widziałem z okna, powiedziała mi co się stało... - bąknął cicho po kilku minutach ciszy. - Delly, proszę. Chcę ją położyć do łóżka. Mogę już sobie iść?
- Jasne, ale czekaj w sumie. Kiedy ty ostatnio zmieniałeś pościel? - zapytała, unosząc obie brwi w górę.
Blondyn przewrócił jedynie zabawnie oczami. Widząc, że siostra z poważną miną czeka na jego odpowiedź, posłał jej zabawny i głupkowaty uśmieszek.
- Nie pamiętam. - powiedział nieco wstydliwie.
- No masz. Jak ja tego nie zrobię to nikt nie zrobi. - wzdychnęła ciężko blondynka. - Połóż ją u mnie. Poszukam ci świeżą pościel to sobie zmienisz i wtedy weźmiesz Demi do siebie.
Blondyn jedynie kiwnął głową w geście zgody, po czym wykonał polecenie siostry.
- Znalazłam tylko taką. - powiedziała Rydel, rzucając bratu materiał. - Chyba sobie poradzisz?
Chłopak gestem dał znać, że da radę. Dziewczyna się lekko uśmiechnęła i wyszła z pokoju. Kilka minut później Ross poszedł po rudowłosą. Ułożył ją delikatnie na łóżku, chciał przykryć jej obolałe ciało kołdrą, jednak przeszkodziła mu Rydel, która akurat weszła do jego pokoju.
- Czekaj, trzeba ją ubrać w inne ciuszki. Wyjdź na chwilkę to ją przebiorę. - powiedziała, kładąc kilka rzeczy na biurko. - No już, już. Chyba nie chciałbyś spać w jeansach, co?
- No nie. - mruknął cicho. - Pójdę pod prysznic.
- A jej rodzice wiedzą, że tu jest? - zapytała blondynka, gładząc zielony T-shirt, który przed chwilą przyniosła.
- Mam jej komórkę. - powiedział po kilku minutach. - Napisze smsa, że nocuje u koleżanki i już. - dokończył, chwytając telefon rudowłosej.
- Nie możesz napisać, że jest u ciebie? Po co masz kłamać? - szepnęła, słysząc, że ktoś właśnie przeszedł korytarzem.
- Nie mogę. - odrzekł blondyn. - Jak jej brat się dowie, że jest tutaj to znów mnie spierze. Będzie lepiej jak akurat w tej sytuacji ominę troszkę prawdę.
Blondynka nic nie powiedziała. Nie była zbytnio zadowolona, jednak wiedziała, że faktycznie takie rozwiązanie jest lepsze. Po chwili blondyn poszedł do łazienki a Rydel spokojnie uporała się ze zmianą ubioru swojej przyjacółki. Gdy wrócił Ross, postanowiła zostawić ich samych.

****
     Obudziły mnie głośne krzyki. Były nieco zagłuszone, jednak i tak dawały o sobie znać. Uniosłam ciężkie, zmęczone powieki. Nie było to łatwe bo towarzyszył temu okropny ból, który przeszywał cało moje ciało, powodując jego paraliż. Nie odrywając głowy od żółtej poduszki, rozejrzałam się dookoła. Stos różowych bokserek, biały pies leżący na posłaniu, kosz, który aż kipiał od odpadków, żółty fortepian w kącie. No i Luna. Bez wątpienia jestem w pokoju Rossa. Zapach tylko się nie zgadza. Ostatnim razem panował zaduch, tym razem w pokoju króluje lekkie, świeże powietrze. Próbowałam rozeznać sytuację i wsłuchać się w krzyki, które dobiegały z dołu, jednak nie miałam na to sił. Wszystko zlewało się w jeden wielki hałas. Zmusiłam się i podniosłam lekko głowę. Dopiero teraz zauważyłam, że przy biurku siedzi Rydel i ogląda jakiś album.
- O Demi, już wstałaś. - powiedziała wesoło, odkładając przedmiot na stoliczek. - No i jak się czujesz?
Hmm, zaczęłam sobie przypominać co się stało. To okropne... To dziecko...
- Boli cię? Ossy mówił, że mocno upadłaś ze schodów i uderzyłaś się w głowę. - odezwała się ponownie Rydel, widząc, że nie reaguje na jej pytania.
Schody? Ale mnie przecież walnął Matt i... Ross pewnie nie chciał mówić.
- Tak, to cała ja. Moje krzywe nogi przez które plącze się prawie, że cały czas. - zaśmiałam się lekko, posyłając blondynce ciepły uśmiech. - A co to za krzyki tam na dole?
- Nasza codzienność. - westchnęła blondynka, opierając się o blat biurka. - Ostatnimi czasy to jedyny sposób naszej komunikacji. Nie potrafimy się dogadać.
- To moja wina. - szepnęłam cicho. Blondynka spojrzała na mnie z wybałuszonymi oczami. - Nawet nie próbuj zaprzeczać. Odkąd się poznaliśmy wpadacie w masę kłopotów.
- Dziewczyno! - powiedziała, przerywając mi. - Od czasu jak Ossy cię poznał to... No zupełnie inny z niego chłopak! Ciągle pisze piosenki, uśmiecha się sam do siebie...
- Kłóci się co chwile, siedział w więzieniu... Tak, na pewno inny z niego chłopak. - zaszydziłam nieco.
- Oj tam... To nie z twojej winy. Dla niego jesteś ważna. No i ogólnie widziałam wasz kiss. - krzyknęła uradowana. - Czyli jesteście razem! Matko nawet nie wiesz jak ja się cieszę!
- Tak... - powiedziałam zawstydzona. - Na to wygląda.
- Wiedziałam! Wiedziałam! - wydarła się ponownie. Przytuliła mnie mocno. - Ossy ma dziewczynę! O rany, ja pamiętam jak bawił się w piaskownicy z Rockym! A teraz, teraz to znalazł swoją drugą połówkę. - piszczała ze szczęścia.
- Rydel, bez przesady. - zachichotałam, odwzajemniając uścisk. Nagle po pokoju przeszedł dziwny dźwięk. Zrobiłam się czerwona jak burak. Burczenie dochodziło z mojego brzucha.
- O jeny! Przecież ty jesteś głodna. - powiedziała, odklejając się ode mnie. - Zostań, ja zrobię jakieś śniadanko. Przy okazji nieco uciszę tych na dole...
W tej samej sekundzie rozległ się huk tłuczonego szkła. Spojrzałam się przestraszona na blondynkę.
- Nie przejmuj się... - zapewniała. - Pewnie lustro, które stało w korytarzu, poszło w drobny mak. - westchnęła, po czym wstała i skierowała się do wyjścia. - Zaraz wracam.
Nastała chwila ciszy. Nie trwało to jednak długo. Próbując to zignorować, napotkałam wzrokiem album, który oglądała Rydel. Nie wiem czy to aby na pewno ładnie z mojej strony, jednak postanowiłam sobie do niego zajrzeć. Wstałam leniwie z łóżka i poczłapałam w kierunku biurka. Usadowiłam się wygonie na krześle i chwyciłam duży, zakurzony album. Otworzyłam na przypadkowej stronie. Momentalnie uśmiech zagościł na mojej twarzy. Na każdym zdjęciu znajdowała się grupka małych dzieci. Wszystkie jednakowo ubrane, uśmiechnięte, wtulone w siebie. To chyba Lynchowie za czasów dzieciństwa. Jakie urocze blondaski! Kartkowałam strona za stroną, wpatrując się w ich zadowolone twarze. Nagle natrafiłam na zdjęcie, już nieco starszego chłopca, wtulonego w białego, dużego psa... Ross. Na pewno. Różowe spodenki i skarpetki. Jasne, że to Ross. Słodki był. Dalsze fotografie przedstawiały każdego po kolei, moją uwagę przykuło zdjęcie blondyna, który trzymał w ręku duży, żółty samolot. Nagle zauważyłam ten sam przedmiot na jednej z półek Rossa.
- Ah, troszkę się uspokoili. - do pokoju wpadła Rydel z talerzem, jeszcze parujących, naleśników.
Wystraszona, zamknęłam szybko album. Mimo wszystko nie powinnam go dotykać.
- Spokojnie. - powiedziała blondynka, podchodząc do mnie. Położyła posiłek tuż przed moim nosem. Widząc, że przytrzymałam palcem oglądaną stronę, postanowiła ją otworzyć. - Oh, ten samolocik. - uśmiechnęła się szeroko. - Ossy skakał z radości jak dostał go na urodziny. - skierowała wzrok na półkę. - No i nadal go trzyma.
- Faktycznie, tak długo przetrwał? - zaśmiałam się lekko, odwracając krzesło. - Pięknie pachną. - powiedziałam, po czym zaczęłam pałaszować naleśniki.
- Tak, Ossy jest strasznie sentymentalny. - zaczęła, przysiadając na jego łóżku. - Trzyma tu dosłownie wszystko. Dlatego, mimo, że panuje tu wieczny bałagan, lubię tu przychodzić. Powspominać... Wiesz. - dokończyła wpatrując się w ogromny karton, który stał tuż obok łóżka.
- Co tam jest? - zapytałam. Po chwili jednak zatknęłam usta ręką. - Przepraszam, nie powinnam.
- No weź! Ty już jesteś członkiem naszej rodziny! - zachichotała, przysuwając przedmiot bliżej siebie. - Ossy trzyma tu sporo pamiątek, nagród i tym podobnych rzeczy. Kiedyś dumnie stały na jego półkach, teraz jednak woli to trzymać w zamknięciu. - powiedziała, wyjmując z kartonu kilka pucharów.
Nie myśląc za dużo, wyciągnęłam rękę i również chwyciłam jeden.
- ,,Za zdobycie 1 miejsca w zawodach surfingu dla Rossa i Kiby" ? - przeczytałam napis na jednym z nich. - Ross surfował z psem? - zapytałam ze zdziwienia, kierując wzrok na białego czworonoga.
- Tak, miał wtedy 8 lat. Kochał to. Surfing dla niego jest czymś wyjątkowym. Kiba również chętnie uprawiał ten sport. Teraz jednak już jest na to za stary. Ledwo schodzi po schodach. - westchnęła, odbierając ode mnie przedmiot.
- O rany ile nagród za aktorstwo... - mruknęłam, przeglądając wszystko dokładnie. - A to co? - zapytałam zdziwiona, pokazując Rydel mały, żółty kocyk
- Ojej, Funciek! - krzyknęła, wyrywając mi materiał z rąk. - O matko. Ossy nie mógł bez niego zasnąć. Mama mu go dała jak leżał kiedyś w szpitalu. Płakał, nie chciał byś sam a rodzice nie mogli zostać z nim na noc, więc dostał ten kocyk. Wtedy było lepiej. Potem przez bardzo długi czas z nim spał. Szczerze? Zauważyłam, że podczas naszej ostatniej trasy również miał go przy sobie. Nie jestem pewna do końca... Ale myślę, że tak. Rodzice mieli wypadek kilka dni przed wyjazdem. Wszystko było zaplanowane, nie mogliśmy nic odwołać. Lekarze, no i my, okłamaliśmy Ossiego. Powiedzieliśmy, że z rodzicami wszystko dobrze, że z tego wyjdą. To była nasza najgorsza trasa. Nikt się nie cieszył, niczym. Spotkania z fanami się w ogóle nie odbywały, zero wywiadów... Zaśpiewaliśmy kilka piosenek i już, to było koniec. Ossy strasznie się martwił. - mówiła, ledwo tłumiąc łzy.
Słuchałam tego wszystkiego z wybałuszonymi oczami. W życiu nie powiedziałabym, że Ross ma taki charakter. Książka pozwala mi odkrywać nowe tajemnice. Śmiałam się, że nie przypisałabym mu żadnej cechy słodkiego, serialowego Austina. Teraz chyba jednak zmieniam zdanie. Ross jest strasznie uczuciowy, skoro zachowuje przy sobie takie pamiątki. Jakoś mi to do niego nie pasuje.
- O! A ten kij do hokeja dostał od taty. - powiedziała, ocierając łzę, która ukradkiem spłynęła jej po policzku. - Też się strasznie ucieszył. - dokończyła już płacząc. - Wiesz co Demi? Chciałabym aby to wróciło. Aby było jak dawniej. Umieliśmy się ze sobą dogadać, żyliśmy wspólnie, każdy o siebie dbał, na każdego można było liczyć. Teraz się wszystko popsuło. Z wiekiem, wyznawane przez nas wartości, straciły sens.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć więc przytuliłam blondynkę.
- Przykro mi Rydel. - wypaliłam na szybko. Nie wiedziałam jak mam ją pocieszyć.
- Ale. - powiedziała, ocierając mokre oczy. - Ty uważaj jak Ossy zabierze cię na randkę w chmurach. - zachichotała przez łzy. Ja spojrzałam na nią pytająco. - On kocha samoloty. Od dziecka się nimi fascynował. Jak miał piętnaście... Nie! Czternaście lat to powiedział mi, że kiedyś zabierze swoją ukochaną i pokaże jej Kalifornie z lotu ptaka. - dokończyła z wielkim bananem na twarzy.
- Romantycznie. - powiedziałam, spoglądając maślanymi oczami na żółty samolocik.
Blondynka zabierała się aby coś powiedzieć, jednak w tej samej chwili do pokoju wpadł Ell.
- Hej dziewczyny, wybaczcie, że przeszkadzam. - zaczął. Rydel momentalnie spochmurniała i unikała kontaktu wzrokowego z perkusistą. - Delly, twój mały, kochany braciszek za godzinę musi być na planie a nie wiem czy o tym pamięta. Wojna z Rikiem tak go pochłonęła, że wyszedł z domu. - dokończył. Czekał na jakąkolwiek reakcję blondynki, widząc, że nie ma jednak nic do powiedzenia, dodał. - No i musimy kupić nową szybkę do drzwi. Blondi niechcąco ją zbił. W sumie to musimy też kupić nową mikrofalówkę i zlew bo nie przeżyły ataku wściekłego Rikera.
- Zadzwonię do Ossiego. - powiedziała szybko Rydel, oczekując, że Ell wyjdzie z pokoju.
Tak też zrobił. Zanim zniknął za drzwiami, posłał mi spojrzenie typu ,, pomóż, nie wiem co robić!" Zaskoczyła mnie ta scena. Nie wiem czy bardziej przejęłam się tą wojną między Rossem a Rikerem, czy też zachowaniem blondynki. Obie sprawy były niepokojące i wymagały wyjaśnienia.
- Delly co się dzieje? - zapytałam, kładąc rękę na jej ramieniu. Była spięta.
- Demi, muszę ci o czymś powiedzieć. - `zaczęła, nerwowo odgarniając włosy za ucho.
- No mów. - zachęcałam przyjaciółkę. Jestem ciekawa co się stało.
- Bo Ell ma dziewczynę. - rzuciła krótko, odkładając jeden z pucharów Rossa do kartonu.
- No wiem. - odrzekłam, gładząc ją delikatnie. - A ty go kochasz. - dokończyłam półszeptem, bojąc się, że chłopak może to usłyszeć.
- Rany, rany, nie wytrzymam. Muszę to powiedzieć! - krzyknęła, chwytając szybko moją dłoń. - pocałowaliśmy się.
- O M G! No nie mów! To cudownie! - krzyknęłam uradowana. Widząc kwaśną minę blondynki, dodałam. - Ej, no co jest. Przecież to mega, super sprawa. - zapiszczałam podekscytowana.
- Ale on ma dziewczynę. - powtórzyła smutno. - No i Ossy nas widział...
- O rany! Co powiedział? - zapytałam z przejęciem.
- Wiesz... Jeżeli chodzi o resztę zespołu to... Od dawna nam kibicują i żartują, że czekają na nasze zaręczyny. - odrzekła, chowając twarz w dłoniach. Jej policzki zmieniły barwę na purpurową.
- To wspaniale! Powiedz mi jak to dokładnie było. - zaproponowałam. Również odłożyłam pamiątki Rossa do kartonu i usadowiłam się wygodnie w fotelu.
Blondynka kiwnęła głową i zaczęła opowiadać od początku.
- On cię kocha! - powiedziałam stanowczo po wysłuchaniu przyjaciółki. Ta spojrzała na mnie pytająco. - No hej, przecież to on cię pocałował, nie ty jego. To różnica. Gdyby cię nie kochał to by tego nie zrobił! Rany, jakie romanse pod tym dachem się rozwinęły. - zaczęłam znów piszczeć jak jakaś mała dziewczynka.
- No ja nie wiem Demi, a jak to było...
- Idź i z nim pogadaj. - przerwałam jej. - Nie gdybaj Rydel. Nie wiesz co czuje Ratliff. Nie będziesz przecież wiecznie go unikać.
- Masz rację. - odpowiedziała niepewnie. - A jak on chce być po prostu moim przyjacielem? Ja tego nie wytrzymam! Ten pocałunek był magiczny, nie zapomnę o tym. Nie będę mogła patrzeć jak przytula się ze Stellą. Wcześniej było mi trudno, co dopiero teraz...
- Dlatego idź do niego. Pogadajcie. Teraz jest najlepsza sposobność. Krzyki na dole ucichły, więc pewnie nikogo nie ma. - powiedziałam podekscytowana. - Delly, jesteś tam? - zapytałam, machając dłońmi przed jej twarzą.
- A wiesz co. Masz rację. Minęło dopiero kilka godzin a ja po prostu nie mogę na niego spojrzeć. Muszę się dowiedzieć co czuje... Może to mnie zaboli ale jeżeli woli Stellę to będę musiała to uszanować. - powiedziała już nieco pewniej.
- Tylko napisz do Rossa aby się nie spóźnił na ten plan no i idź do Ella. - szepnęłam, puszczając jej oczko.
Odwzajemniła gest, wyciągnęła telefon, naskrobała smsa do brata, po czym wyszła z pokoju.
- Trzymam kciuki. - szepnęłam już bardziej do siebie.
****
     Ratliff siedział w kuchni i jadł jogurt truskawkowy. Nic lepszego w lodówce nie znalazł. Rydel cicho podeszła do drzwi, kuknęła, czy to na pewno Ell i czy jest sam. Serce biło jej jak oszalałe. Stała tak przez kilka minut, wpatrując się  ostrożnie w perkusistę. Nagle stwierdziła, że to jednak nie ma sensu. Już chciała wrócić do pokoju młodszego brata, gdy usłyszała wesoły głos Ella.
- No hej, mój ty pączku. Czemu się tak chowasz? - przywitał się wesoło. - Twoi braciszkowie wyszli, armagedon już minął, nie ma się czego bać. Lodówka cała!
- Hej, Ell. - powiedziała cicho Rydel, wchodząc do pomieszczenia.
- Mówiłem, że zlew nie wytrzymał. - zachichotał, widząc zszokowaną minę swojej przyjaciółki. - Nie zdołałem go niestety ochronić. Biedak, Rik nie miał litości.
- O matko... Ale zostawmy Rika, zostawmy zlew... - zaczęła. Jąkała się, nie wiedziała w sumie jak zacząć. Gdy wychodziła z pokoju Rossa była pewna siebie, teraz jednak to wszystko gdzieś uleciało. Najchętniej to zapadłaby się pod ziemię i została tam do końca swoich dni.
- Pączku, coś się stało? - zapytał, podchodząc do dziewczyny. - Hej, nie lubię jak się smucisz. - dokończył, wykrzywiając usta w grymasie. Chwycił brodę blondynki i nieco uniósł w górę. - No mów, Ell słucha.
- Ratliff... - znów nie wiedziała jak zacząć.
- Tak, nasz pocałunek był... magiczny? - powiedział wesoło. Rydel również się uśmiechnęła bo sama użyła tego samego określenia. - No chyba, że nie był. - dodał zmieszany. - Hej, nie no był. Jak. Był. Na pewno. - mówił akcentując każdy wyraz. Blondynka zachichotała. - No! Od razu lepiej. Uwielbiam jak się śmiejesz.
- Ratt, ty masz dziewczynę. - powiedziała, przełykając ślinę. - Na pewno ją kochasz...
- Masz rację. - powiedział. Rydel momentalnie posmutniała i spuściła głowę. Ratliff znów ją lekko uniósł. - Kocham i to bardzo, wiesz? - zapytał, patrząc dziewczynie prosto w oczy. - Każdego dnia uświadamiam sobie, że kocham coraz mocniej i mocniej. A co najdziwniejsze? Zrozumiałem to wszystko niedawno. Byłem głupi, że przez taki kawał czasu nie mogłem odgadnąć myśli własnego serca. Płatało niezłe figle, jednak teraz już wiem dla kogo ono bije. - powiedział, nadal wpatrując się w czekoladowe oczy blondynki, które z każdą sekundą nabierały promiennego blasku. - A bije jedynie dla ciebie, Delly. - dokończył, po czym złożył delikatny pocałunek na rozpalonym policzku dziewczyny.

 NOTKA

Joł, cześć i czołem!

Jest next, jest zabawa! Laptop płata mi niezłe figle jednak zdołałyśmy dodać Rossdział. Mamy nadzieję, że Wam się spodoba :3 Końcówka taka aww *u*

No postaramy się dodać nexta w przyszłym tygodniu, jednak nic nie obiecujemy. Mamy jeszcze kilka egzaminów do zaliczenia więc niestety nauka, eh.

Dziękujemy za komentarze i witamy cieplutko nowych czytelników :D
CIACHO *U*
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

5 komentarzy:

  1. Super rozdział!
    Ja chcę nexta!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super czekam na next ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  3. ELO ELO JESTEM!
    *HISTORIA Z ŻYCIA*
    Godzina 22, sprawdzam powiadomienia z fb.
    Patrzę, patrzę i tu ''Daria dodała nowy post w grupie..''
    Ja sobie myślę, że to jakieś przypomnienie czy cuś.
    A tu nowy rozdział..
    Banana na twarzy miałam ogromnego xx
    *Koniec Historii*
    Dziękuję wam bardzo, cały rozdział jakimś cudem przepłakałam..
    Wspominałam że jestem nie do ogarnięcia? Nie? To teraz to piszę.
    Ten pijaczek był the best XD A reakcja Rossa jeszcze lepsza..
    ..
    Nienawidzę Matta, chcę, aby zginął z tą wiedźmą ze szkoły w piekle.
    Chcę. I. Tak. Ma. Być.
    /Czepiacz tajm/
    ''Blondynka zabierała się aby coś powiedzieć, jednak w tej samech chwili do pokoju wpadł Ell.
    - Hej dziewczyny, wybaczcie, że przeszkadzam. - zaczął. Rydel momentalnie spochmurniała i unikała kontaktu wzrokowego z basistą.''
    Taki malutki błąd. Bo ta małpka nie jest basistą. Ale nie ważne. Tylko napisałam, byście zauważyły :'')
    /Koniec tajmu/
    ''Żółty przedmiot'', nie wytrzymałam i zaczęłam się jak idiotka śmiać. Nie wiem czemu, debile już tak mają.
    Zdziwiło mnie jedno w tym rozdziale. Że tak mało Rossa było. Ej no, rozumiem. Nie musi być go wszędzie (<---- tu jest jakiś błąd, bo jak to czytam to jakoś dziwnie) ale też bez przesady. Taki bez Ossikowy Rossdział XD
    Zdziwiła mnie Demi... PRZECIEŻ ONI NIE SĄ RAZEM. TO. JAK. ONA. MOGŁA. POWIEDZIEĆ. ''TAK''? Nie czaję.
    Jestem ciekawa, jak to będzie, jak Demi i Ross będą razem. Co chyba jest nie możliwe, bo PEWNA OSOBA robi mi na złość i robi wszystko by nie byli razem... Zawsze mogę poczekać to parę lat, a co mi tam, młoda jestem.
    ..
    ..
    ..
    kocham kropki...
    ..
    ..
    OWSFJIERGFURGFRGUEI OŁ JEE
    JESTEM Z CIEBIE RATUŚ DUMNA! JAK NIE WIEM CO! ASDOUHEWFUHWEOFHCEWO KOCHAM CIĘ PO PROSTU..
    ..
    Rossdziałek super ♥
    Mam wrażenie że coraz krótsze są te moje komentarze co mnie trochę smuci :''(
    Dobra, całuję, przytulam.. wiadra wysyłam.
    xx Martyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bu bo cały czas myślałam o Riku xD *leci poprawić*

      oj, no mało Ossika, ale będzie go więcej w nexcie :D

      Dzięki za komy :D < 3

      Usuń
  4. Boski rozdział. Po prostu jestem pod mega wrażeniem. Do następnego. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń