sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział XXVI

      - Ross zaczyna dziś po lekcjach. W czasie przerw również może pan poprosić go aby coś posprzątał, przyniósł, czy też przy czymś pomógł. Jest do pana pełnej dyspozycji. - powiedziała z tryumfem nauczycielka, patrząc pogardliwie na wściekłego nastolatka.
W tym samym czasie po klasie przeszły ciche szepty i śmiechy. Ale dlaczego Ross ma sprzątać z woźnym? Popatrzyłam na niego, jednak był w takim stanie złości, że wolałam się nie odzywać. Był czerwony jak burak. Dosłownie. Karcił spojrzeniem każdego, kto próbował z niego szydzić. Role się odwróciły? Pani Pomoll czekała na jego odpowiedź, blondyn jednak tylko fuknął niemiło i nie miał zamiaru w ogóle spojrzeć na woźnego.
- Mam rację, Ross? - dopytywała, chcąc go bardziej upokorzyć.
Chłopak wziął głęboki oddech, zamknął oczy i zacisnął pięści. Po chwili jednak postanowił odpowiedzieć.
- Tak. - rzucił krótko.
Było to takie suche, że aż zachciało mi się pić. Do tego było to wysycone złością po brzegi. Aż sama podskoczyłam na krześle z przerażenia. Dziwne, że w tak krótkim stwierdzeniu, kryło się tyle jadu. Po klasie znów przeszły ciche śmiechy.
- Dobrze to po lekcjach przyjdź do mnie. Dam ci sprzęt i posprzątasz salę chemiczną. Ktoś w piątek na zajęciach dodatkowych zrobił jakąś dziwną miksturę, która wybuchła i zabryzgała wszystko dookoła. - zaczął, grzebiąc w kieszeni od swoich roboczych spodni. - Wszystko już zaschło, do tego trzeba wspiąć się na drabinę aby wyczyścić sufit. Mi zajęłoby to tydzień, tobie jedynie kilka dni, jesteś młodszy. - dokończył, trzymając w ręku pęk kluczy.
- Kilka dni? - oburzył się nastolatek, patrząc z wyrzutem na nauczycielkę.
- Tak. W sumie... Skoro ktoś zechciałby ci pomóc to ...
- Ja mu pomogę! - krzyknęłam, wstając gwałtownie z miejsca.
Bum. Czułam się jak skazaniec wystawiony na obelgi innych. Cała klasa się śmiała, niektórzy to nawet położyli się na podłogę, trzymając się za brzuch. Miałam wrażenie, że ściany drżą pod wpływem ich głośnych wrzasków. O co im chodzi...?
- CISZA! - pani Pomoll próbowała wszystkich uspokoić. Bezskutecznie. - Zaraz dołączycie do waszego kolegi, chcecie? - zapytała z przekąsem, patrząc na każdego po kolei.
Momentalnie był spokój. Blondyn kiwał z niedowierzaniem głową i schował twarz w dłoniach. Coś niezręcznie, unikał mojego spojrzenia.
- Dobrze, skoro tak to przyjdźcie razem. - starszy mężczyzna uśmiechnął się i wyszedł, miętoląc pęk kluczy w ręku.
Usiadłam na miejsce i spojrzałam się na blondyna. On jednak nadal miał twarz zakrytą dłońmi. Nauczycielka przygotowywała materiały na dziś więc miałam sposobność aby go jeszcze zagadać.
- Hej o co chodzi? Dlaczego masz sprzątać? - zapytałam najciszej jak umiałam.
W momencie gdy przybliżyłam się do niego, aby mnie usłyszał, po klasie znów przeszła fala szeptów.
- Nie twój interes. - warknął. - Nie przyłaź.
- Dlaczego? Nie pamiętasz? Jesteśmy przyjaciółmi... - mruknęłam, oczekując jego reakcji. - Przyjaciele sobie pomagają. - dokończyłam, widząc, że on nie ma zamiaru się odzywać.
- Wiesz, coś kiepsko sobie tych przyjaciół dobierasz. - fuknął. Wziął kartkę i długopis w dłonie i wyczekiwał pytań.
Dlaczego on tak uważa? Pewnie chodzi mu o Majaka... Chciałam już ją wybronić, jednak ktoś rzucił pomiętoloną kuleczkę z papieru na biurko Rossa. Chłopak wziął ją do ręki i rozłożył. Ukradkiem zauważyłam, co tam pisało. ,,To co, kolejny wywiad ty i Demi hahah". OMG no tak! Dlatego tak dziwnie się zachowują! To leciało w TV na żywo, on powiedział moje imię...
- Ross słuchaj...
- Ross do pierwszej ławki. - przerwała mi nauczycielka. - Weź tylko kartkę i długopis.
Blondyn wykonał polecenie profesorki. Po napisaniu, został w przodzie. Szkoda, chciałam z nim porozmawiać. Trudno, postanowiłam się skupić na lekcji, dawno mnie na nich nie było.

     Po zajęciach również nie mogłam go złapać. Do tego wszyscy się na mnie patrzyli. Dziwnie się czułam. Kurcze, problemy w szkole miały zniknąć! Tymczasem jest ich coraz więcej. Usiadłam na ławkę przed klasą i próbowałam skupić się na notatkach. Byłam jednak miażdżona wzrokiem dosłownie z każdej strony. Byłam speszona, nie wiedziałam co powiedzieć, co zrobić. Po chwili jednak spakowałam swoje rzeczy i zeszłam na parter poszukać Majaka. Zapytam jak się czuje, przynajmniej ona nie będzie tak przenikliwie na mnie patrzeć. Zauważyłam tam grupkę uczniów. Zaciekawiona, co się stało, postanowiłam podejść. To co tam zobaczyłam, zwaliło mnie z nóg. W środku kręgu leżała nieprzytomna Maja, wokół niej kilku medyków. Zrobiło mi się słabo. Nie, nie! Wystraszona, zaczęłam powolnymi krokami się cofać. Całe moje ciało przeszły okropne dreszcze, łzy napłynęły do oczu. Po chwili lekarze wynieśli ją na noszach do karetki, która stała przed szkołą. Chciałam za nią pobiec, pomóc jednak strach był silniejszy. Odwróciłam się szybko i pobiegłam z płaczem na górę. Wbiegłam do pierwszej lepszej łazienki. To był błąd. Chciałam się zaszyć w cichym kącie, wyciszyć umysł, pomyśleć. To co tu zobaczyłam totalnie mnie przybiło. Ross, liżący się z jakąś niunią... Moje życie nie ma sensu. Całował ją dość nachalnie, błądząc rękoma pod jej koszulką. Miał racje, przyjaciół dobieram sobie fatalnie. Osunęłam się na podłogę i wybuchnęłam niepohamowanym płaczem.
- DEMI?? - krzyknął Ross, szybko odklejając swoje ciało od ciała tej dziewczyny. - To nie tak...
- Nie przeszkadzaj sobie! Pieprzcie się, a co tam! Po to tu jesteś i miziasz się z tą dziwką! - nie mogłam już wytrzymać.
Para spojrzała po sobie. Ross miał przestraszony wzrok i minę typu ,, O cholera, wpadłem!". Szatynka natomiast, widząc, że blondyn do mnie podchodzi, wyszła z grymasem na twarzy.
- Tak, serio to tu jestem aby sprzątnąć.... - mruknął. Widząc, że mnie to nie bawi, ukucnął naprzeciwko mnie. - To nie tak...
- A jak! Jesteś okropny! Odejdź, nie dotykaj mnie! Kłamca! - rzucałam w niego obelgami jak jakaś maszyna.
- Ja? To ty mnie olałaś, co mam biegać obok ciebie z kwiatkami i czekoladkami, klękać na kolanach i błagać abyś ze mną była! Nie jestem idiotą! - oburzył się.
Poczułam ostre ukłucie w sercu. Nie dlatego, że mnie zranił. Dlatego, że miał rację... Nie myśląc za dużo, wstałam i szybko wybiegłam z łazienki. Nie chciałam się przyznać do błędu. Już kolejny raz.
- Gdzie idziesz? - krzyknął za mną.
Nie miałam zamiaru odpowiadać, sama nie wiem gdzie biegnę. Przed siebie i już. Blondyn ruszył za mną, czułam to. Przyspieszyłam.
- Zaczekaj! - darł się wniebogłosy. - No mówię abyś poczekała!
- Ross, a ty gdzie się wybierasz? - zapytała nauczycielka, wychylając się zza rogu korytarza. - Skończyłeś sprzątać łazienkę?
- Nie, muszę... - chciał dokończyć ale mnie już mnie było.
Biegłam cały czas przed siebie. Ale zdając sobie sprawę z tego, że w sumie nie mam do kogo, stanęłam na środku chodnika. Nie obyło się bez zaciekawionych spojrzeń przechodniów. Przecież ja nie mam nikogo z kim mogłabym szczerze pogadać.... Dlaczego akurat mnie to się przytrafiło! Wyciągnęłam telefon i szukałam jakiejś osoby, której mogłabym się zwierzyć i poprosić o pomoc. Rydel, jedynie ona jest w stanie mi pomóc. Wybrałam numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Hej Demi, coś się stało? - zapytała, lekko chichocząc.
- Jesteś w domu? - wyszeptałam, ledwo tłumiąc płacz.
- O matko! Gdzie jesteś, przyjadę po ciebie! Czekaj, Płaczesz? Ross cały? Matko jedyna!? - blondynka zaczęła histeryzować.
- Jesteś w domu? - powtórzyłam.
- Tak ale co...
Nic już nie powiedziałam. Rozłączyłam się i skierowałam w stronę domu Lynchów.

     - DEMI! Matko, jak ty wyglądasz, chodź szybko. - krzyknęła Rydel, wciągając mnie do środka.
Ja nadal płakałam jak bóbr. Było mi głupio. Ich mama patrzyła na mnie zmrużonymi oczami, chciała coś powiedzieć, jednak szybko zniknęłam z blondynką na schodach.
- Mów, co się stało! - powiedziała już spokojniej, siadając na łóżku. Poklepała miejsce obok siebie, wskazując palcem, że mam usiąść. Zrobiłam to, o co poprosiła. Przytuliła mnie mocno. Uspokoiłam się dopiero po kilkunastu minutach.
- Ross... - zaczęłam, jednak pod wpływem emocji znów się rozpłakałam.
- CO się z nim stało? - zapytała z przerażeniem w oczach.
- Nie wiem. Rydel pomóż mi. - wyszeptałam, tuląc swoją przyjaciółkę jak pluszowego misia.
- Widziałaś wywiad? - powiedziała już spokojniej. - Słuchaj, nie masz się o co martwić. Powinnaś się cieszyć... Ossy napisał ją dla ciebie. Dlaczego więc płaczesz? Powiedz mi wszystko.
Rydel... Czułam, że powoli zastępuje mi Majaka. Ale dlaczego!? Z czarnowłosą znam się już tyle lat, nie mogę jej od tak od siebie odsunąć.
- Tak, ta piosenka serio jest o mnie? Piękna... - wyszeptałam po chwili ciszy. - Ale nie o tym. Delly, mam tyle do powiedzenia...
- Serio, serio.  Możesz mi powiedzieć o wszystkim. Postaram się pomóc.- mruknęła z uśmiechem. - Kocha cie no. Nie wiem czy ci to powie... Jest nieśmiały i..
- Już powiedział. - przerwałam blondynce.
- To czemu płaczesz! O rany, to świetnie! Mój braciszek ma dziewczynę! Jej - klasnęła w dłonie. O mało nie zwaliła mnie z łóżka.
- Nie ma i nie sądzę abym ja nią była.... - powiedziałam, wycierając nos w rękaw swojej bluzy.
- Co ty gadasz! Co zrobił, rany on ma pomysły! Pewnie palnął głupotę, nigdy wcześniej nie miał nikogo.
Nie miał nikogo? Taki przystojny, na pewno nie jedna o niego się biła.
- Nie, po prostu, powiedział, że mnie kocha. - mruknęłam z uśmiechem. - No i, że mu na mnie zależy i się o mnie martwi.... Boże Delly ja nie wiem co robić!
- A ty? Kochasz go? - zapytała, odsuwając mnie lekko od siebie. Zauważyłam w jej oczach iskierki radości.
- Tak. - mruknęłam, jakby do siebie. Uśmiechnęłam się mimo własnej woli.
- To w czym problem! - aż piszczała z radości.
- Bo go odrzuciłam od siebie Rydel... - w końcu to z siebie wyrzuciłam. - Ale miałam powód. Chyba...
- Co ty zrobiłaś? - zapytała z niedowierzaniem. Iskry w jej oczach, wcześniej tańczące w rytm szalonej muzyki, teraz jakby wyzionęły ducha...
- Delly, nie wiem. On mógł zostać ojcem dziecka mojej przyjaciółki! - wydusiłam na jednym oddechu.
Blondynka wybałuszyła oczy.
- Ossy OJCEM? - wymamtorała, akcentując każdą literkę w wyrazie ,,ojcem".
Nic nie powiedziałam. Rozpłakałam się ponownie. Poczułam, że blondynka znów mnie mocno przytula.
- Ah, Maja. No tak. Ale... On ją wykorzystał. - dziewczyna sama zaczęła lekko łkać. - To dobry chłopak, ja nie wiem co mu strzeliło do głowy. Do tego nie chce o tym ze mną porozmawiać. Zamknął się w sobie. Boję się o niego, nie chcę aby wyrósł na jakiegoś wandala...
- Wykorzystał? Delly, ona się puszczała z każdym... - zaczęłam, jednak nie miałam odwagi poruszać znów tego tematu. Był za delikatny. - Ja nie wiem co o tym myśleć, co z tym zrobić. Kocham Rossa ale...
- Boisz się mu zaufać? - dokończyła za mnie.
Odkleiłam się od niej i spojrzałam w jej oczy. Nadal były pozbawione iskierek. Zero życia. Poczułam, że mogę się całkowicie otworzyć przed blondynką. To jej brat, na pewno mi pomoże.
- Słuchaj, ale powiedział, że cię kocha, tak? Nigdy nawet nie zauroczył się w żadnej dziewczynie. Żadna nigdy go jakoś specjalnie nie interesowała. Ale jak poznał ciebie... Zupełnie się zmienił. Często mówił o tobie, nawet o tym nie wiedząc. Patrzył na ciebie jak na jakiś drogocenny obrazek. Zawsze. Martwił się o ciebie jak znalazł cię w tym klubie...
- Powiedział, że mu na mnie zależy i, że zależy mu na moim szczęściu... - przerwałam blondynce. Zasypywała mnie tym wszystkim, że aż miałam wrażenie, że nigdy nie skończy.
- To ja nie rozumiem. - wymamrotała, kiwając z niedowierzaniem głową. - To znaczy... Ta cała Maja. Nie obraź się ale... Ona kręciła w tym sądzie, Ossy na pewno jej do niczego nie zmusił.
Kiwnęłam jedynie głową. Nie mogę powiedzieć blondynce wszystkiego. Na pewno nie wie o tym, że Matt gra w tym zamieszaniu główna rolę. Ale ta wiadomość za dużo namiesza, trzeba wszystko rozwiązać stopniowo.
- Czekaj, powoli, powoli. Za dużo informacji. Obgadamy wszystko na spokojnie. Ty idź do łazienki i się troszkę umyj. Możesz użyć moich kosmetyków. Ja pójdę na dół i zrobię nam coś do picia. Mamy cały dzień, porozmawiamy o Rossie, o twojej przyjaciółce i o wszystkim co cię męczy. - powiedziała z uśmiechem.
- O rany! Nie oddałam Rossowi zadań z fizyki! - wybąkałam, wgapiając się na wystającą teczkę z mojej torby.
- Spokojnie, nic się nie stało. - zapewniała mnie blondynka.
- Ale mówiłam, że mu pomogłam. Z biologii wyszło ok, nauczycielka się nie zorientowała. - wstałam i zaczęłam grzebać w teczce. - Tak, nadal je mam.
Usiadłam zrezygnowana na łóżko i znów zaczęłam lekko łkać.
- Czekaj, na wszystko znajdziemy rozwiązanie. Daj mi to, Rik podjedzie i zaniesie to do nauczyciela. - powiedziała z uśmiechem, odbierając ode mnie pokaźny plik kartek.
- Ok, racja. - mruknęłam. - Dziękuję.

     - Załatwione. - powiedziała Rydel, wchodząc do pokoju. - Mam gorącą czekoladę i kilka pudełek chusteczek. Pogadamy na spokojnie i razem na pewno znajdziemy rozwiązanie.
-Dziękuję.- uśmiechnęłam się. Humor miałam już znacznie lepszy.
Przegadałyśmy dobre kilka godzin. Powiedziałam jej o mojej sytuacji z Rossem. Pominęłam Matta, jednak wspomniałam, że blondyn siedział na ławie oskarżonych z własnej woli. Wyrzuciłam z siebie okropne myśli o Majaku, jej ciąży i chorobie. Poczułam się znacznie lepiej, jakby ktoś zdjął mi ogromny ciężar z ramion. Nie powiem, w sytuacjach sercowych, Rydel daje bardzo dobre rady. Wykorzystam je, na pewno. Postanowiła pomóc również Majakowi. To dla mnie bardzo dużo, ponieważ prawie cały czas myślałam jak zdobyć pieniądze na jej operację. Od chwili, gdy się dowiedziałam, że ma raka, Majak cały czas siedzi w mojej głowie. No i tak na przemian. Raz blondyn, raz czarnowłosa... Problemy zaczęły już mnie za bardzo męczyć, dobrze, że Rydel zgodziła się ich wysłuchać.
- Aaa! Zapomniałabym! -krzyknęłam, wymachując rękoma.
- Co się stało? - zapytała rozbawiona już nieco Rydel.
- Ross sprząta ubikacje w szkole...? - wypaliłam, wybałuszając oczy. Przypomniałam sobie dzisiejszą sytuację w łazience. Nie mówiłam o niej Rydel, ona nie wiem, że Ross cały czas kręci laski na boku. Z tego również chciałam się zwierzyć... Ale blondynka o niczym nie wie i lepiej aby teraz się o tym nie dowiedziała. Byłoby jej przykro. Już wiadomość, że jej brat spał z Majakiem ją strasznie przybiła.
- Aaah, tak. - powiedziała lekko chichocząc. - Nie chcieliśmy aby tak to wyszło, ale trudno. Ta nauczycielka była wścibska i nieugięta. Musi się przemęczyć. Byle do matury!
- Nauczycielka? Pewnie chodzi o panią Pomoll? - zapytałam z ciekawości. Chociaż kto inny kazałby robić mu takie rzeczy?
- O tak!, Dokładnie o nią. Zawiesiła Ossiego ale nie mogliśmy na to pozwolić. On, mimo kariery, musi się uczyć. Jako, że praktycznie nie mamy rodziców, to ja byłam z Rikiem na rozmowie. Negocjowaliśmy warunki z ta kobietą no i niestety. Ossy musi przepracować pół roku w szkole, pomagając woźnemu i sprzątaczkom. Biedny, nienawidzi sprzątać. Swojego pokoju to chyba nie tykał z rok. Jedyne czyste miejsce to jego łóżko i fortepian. Czyli dwie rzeczy, z których korzysta na co dzień.
- Aż pół roku? - zapytałam ze zdziwieniem. - O matko! Muszę iść! - krzyknęłam przerażona, orientując się, że za 30 minut skończy się ostatnia lekcja.
- Dlaczego? - blondynka nie ukrywała swojego zdziwienia.
- Dziś po szkole Ross sprząta salę chemiczną. Obiecałam, że mu pomogę. Dziękuję za wszystko, serio. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. - powiedziałam,  po czym przytuliłam dziewczynę najmocniej jak umiałam.
- Spoko. Szczerze...? Fajna z was parka, chciałam abyś pojechała z nami do Denver bo myślałam, że tam poczujecie do siebie nieco więcej mięty, wiesz... - powiedziała, trącając mnie łokciem.
- Menda! - krzyknęłam z uśmiechem. - Jesteś kochana, dzięki. Dobra, jak już jesteśmy szczerzy to ja też mam taką nadzieję. - mruknęłam cicho. Oby tylko Ross przestał latać za laskami po kiblach.
- OMG! Mój braciszek będzie miał dziewczynę! - zapiszczała Rydel, promieniując jak poranne słoneczko.
- Ciiii. Dobra ja już idę! Jesteś wielka, pa! - pożegnałam się, po czym szybko skierowałam się do szkoły.

     Cholera, spóźniłam się. No nic. Szybko pobiegłam do woźnego i zapytałam o blondyna. Zaprowadził mnie od razu do sali chemicznej. Otworzyłam delikatnie drzwi. Myślałam, że pęknę ze śmiechu. Blondyn miał na sobie różowy fartuszek a na dłoniach żółte, gumowe rękawiczki. Do tego stał na drabinie i z miną wściekłego goblina, zdrapywał paznokciami zieloną mazię z sufitu.
- Uważaj, Austin bo sobie poznochetki zedrzesz i Ally już z tobą na randkę nie pójdzie. - zażartowałam i weszłam do środka.
- Co? Demi, co ty tu robisz. - zapytał, szybko obracając głowę w moją stronę.
Zachwiał się nieco, jednak szybko odzyskał równowagę.
- Obiecałam, że pomogę, to pomogę. - odpowiedziałam z uśmiechem, rozglądając się po sali. - Jest co sprzątać.
- Nie, to moja sprawa, ty nic nie będziesz robić. - mruknął niezadowolony.
Zauważyłam jednak, że kąciki jego ust się nieco uniosły.
- Nie denerwuj się panie Moon, lepsze to niż pracowanie w królestwie materacy twoich rodziców, hę? - zaśmiałam się ponownie.
- Wkurzasz. - powiedział to jednak z lekkim uśmiechem. - Nienawidzę tej roli.
- Oj, dlaczego? Obejrzałam całe dwa sezony! Został trzeci meh, nie mam zbytnio czasu. Nie sądziłam, że jesteś takim dobrym aktorem, nie przypisałabym ci żadnej cechy, którą ma ten słodki, poukładany Austin Moon. - zażartowałam ponownie, grzebiąc w kuble z płynami i ścierkami. - A skąd pan Moon ma takie zacne ciuszki?
- Hę? Do czego zmierzasz? Jestem niepoukładany? - powiedział ze zdziwieniem.
- Bo jesteś roztrzepany, nie wiesz czego chcesz, mówisz jedno, robisz drugie... - odrzekłam, nie patrząc w jego stronę.
Zaczęło się.
- Akurat tutaj się nie zgodzę. To ty mnie odrzucasz a potem całujesz. Kto tu ma niby humorki i nie wie czego chce, co? - burknął niemiło.
- Całowałeś się z tamtą laską! Co, może cię zmusiła? - fuknęłam niemiło. Jednak to on znów miał rację. Cały czas wymyślałam jakieś głupie teksty aby się wybronić.
- Dlaczego płakałaś? - mruknął, skrobiąc zielonego gluta.
- Nie zmieniaj tematu, kochany. - powiedziałam oburzona.
- Da, całowałem. A co miało mnie powstrzymać? Jestem singlem, nie mam zobowiązań. Chce to całuje, nie chce to nie. - powiedział jakby nigdy nic.
- Czyli jakbyś kogoś miał, to byś się ustatkował?
- Mmmm a gdyby babcia miała wąsy to byłaby dziadkiem? Tak ogólnie, dzięki za fizykę. Czemu to zrobiłaś? - znów zmienił temat.
- Porobiłam zadania jeszcze z matmy , przyjaciele sobie pomagają, pamiętasz? - powiedziałam, chwytając do ręki szmatę. - To co, ty myjesz sufit a ja chyba zajmę się tymi zielonymi gilami, które przykleiły się do tablicy.
Pracowaliśmy w milczeniu. Nie wiem czy dobrze, czy nie. Ale znów czułam, że ta cisza nam pomaga. Ross mimo to cały czas na mnie spoglądał. ,,Powiedz mu co czujesz i zaryzykuj. Oddaj się miłości, kocha cie, nie skrzywdzi... " Słowa Rydel cały czas błądziły po moim umyśle. ,,Ossy to dobry chłopak ale inni niż wszyscy, potrzebuje drugiej osoby bardziej niż kwiat wody, nigdy jej nie miał, teraz znalazł ciebie, więc nie odbieraj mu tego" Rany, ma rację.
- Podaj mi to coś. - powiedział nagle. Aż się wzdrygnęłam.
- Co mam ci podać? - zapytałam bo Ross nie skonkretyzował swojej wypowiedzi.
- Zachowujesz się jakby ktoś zamienił cię w żółwia. Powiedziałem abyś mi podała to coś, co stoi na biurku. - bąknął ponownie. Widząc, że wodzę wzrokiem po wskazanym miejscu, znów się odezwał. - Dobra sam sobie wezmę.
- No czekaj już widzę, o to ci chodzi, nie...
Oboje sięgnęliśmy po buteleczkę, nasze dłonie się spotkały, o dziwo blondyn nie cofnął swojej. Poczułam przyjemne ciepło. Po chwili spojrzałam chłopakowi w oczy.
- Da, o tą. - powiedział, chwytając przedmiot.
- Słyszałam wywiad. - wypaliłam, nadal patrząc w jego czekoladowe tęczówki. - Ta piosenka...
Była o tobie, nikt nie miał wiedzieć. Nie potrafię wyrażać uczuć, ja muszę pisać. Tak, jest o tobie i nic nigdy tego nie zmieni, bo cię kocham.
- To wytwór mojej wyobraźni, napisana tak, jak każda inna. - skłamał.
Mimo, że wiem co do mnie czuje, to mam wątpliwości. Jestem głupia. Tyle. Ruda i głupia.
- Mam nadzieję, ze nie będziesz zły o to, co zaraz zrobię.- powiedziałam, po czym szybko się do niego przysunęłam. Przechyliłam głowę lekko w prawo i przybliżyłam do niego swoją twarz. Nie cofnął się.  Pochylił się nade mną i pocałował delikatnie w kącik ust. Na początku całowaliśmy się delikatnie. Lekko muskając się ustami. Jego ręce nagle znalazły się na mojej tali. Przyciągnął mnie do siebie.  Z czasem nasze wargi zaczęły ze sobą współpracować, całowaliśmy się coraz namiętniej. Po chwili rozchyliłam wargi, więc odpowiedział mi głębokim, ognistym pocałunkiem. Postanowiłam oddać się tej chwili.  Kiedy chciał się cofnąć, przytrzymałam go ustami. Nie chciałam opuszczać tej pięknej krainy, do której zawędrowałam dzięki niemu. Chciałam aby ten pocałunek trwała wiecznie. Po kilku sekundach nasze języki połączyły się w namiętnym tańcu. Serce waliło mi jak młot, nogi miałam dosłownie z waty. Ross jednak mocno mnie tulił. Nie dzieliło nas nic. Wplotłam swoje palce w jego blond włosy, on natomiast błądził rękoma po moich pośladkach, ciągle pogłębiając pocałunek. Nagle oderwaliśmy się od siebie. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Chciałam się odsunąć, jednak on mnie nie puścił. Przytuliłam się do niego i położyłam głowę na jego ramieniu. Gładził mnie po rudych włosach jedną ręką, drugą cały czas mnie trzymał, jak gdyby bał się, że ucieknę. Ale nie zamierzałam tego zrobić. Miałam dość powstrzymywania się .Chciałam żyć chwilą i nie martwić się o konsekwencje. Chciałam być z nim tu i teraz. Chciałam go czuć, jego dotyk, jego cytrynowy oddech.
- Ross przepraszam cię. - wymamrotałam po kilku minutach ciszy.
- Nie masz za co, to ja powinienem....
- Nie. - przerwałam mu. Delikatnie uniosłam głowę i spojrzałam w jego czekoladowe oczy. Były takie radosne. - Kocham cię Ross. - mruknęłam, po czym musnęłam ustami jego policzek. ,,Oddaj się miłości, kocha cie, nie skrzywdzi... "

NOTKA


Joł, Cześć i czołem!

Prawie tydzień nie było nexta, eh, meh i ah :C Ale jest tak gorąco! Nie można siedzieć przed lapem cały dzień :P Byliśmy nad morzem, potem nad jeziorkiem, grill, alkohol, te sprawy... Musicie wybaczyć. Latem chyba w ogóle będzie mniej nextów. Trzeba się wyszaleć i opalić! :D

Za tydzień mam egzamin soł będę kuć (meh :C). Next pewnie za większy tydzień się pojawi. Majak też ma jakieś zaliczenia. Trudno, życie :C

ALE KONIEC SMUTASÓW! R5 w Wawie! OMG spotkam mojego blond-pączka na żywo < 3 Nie mogę się doczekać :D Ossik < 3 LEL nie wyrobię :P

Dziękujemy za komentarze! Jesteście wielcy!

Majak kazała przekazać, że jak ona pisze, to nawet zwykłe ,,Da" brzmi seksownie xD

Do nexta!



CZYTASZ = KOMENTUJESZ
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

9 komentarzy:

  1. *paczcie, paczcie, zrywa nocki, zeby bloga poczytac, brawa sie nalezo, a jak :U*
    Superowe ;P
    Ehh, no niech juz bedzie, ze "da" mozna powiedziec seksownie :C
    Poza tym nexty i tak dodajecie w bardzo bardzo szybkim tepie, so za to brawa ;v

    OdpowiedzUsuń
  2. Super czekam na next ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♥♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Helo makarony,
    Co tam u was?
    Hę?
    Zacznijmy od małej innej części komentarza
    (nie ważne jak to zabrzmiało)
    Rozdział ♥ iajsfuhfifiwgefiwefqwefqwoq nie da się opisać słowami, trzeba pokazać jakiego ma się downa xx
    Rikera nie było BUM MAKA PAKA!
    Czy tylko ja Go tutaj nie lubię? Chyba tak. -/+
    Rydel moja jaka radosna, wesoła, SZIPERKA REMI (?) BÓG WIE JAK TO NAZWAĆ eh... niech jej będzie
    Będę razem z Delly sziperką Remi <3 x3
    Nawet nwm czy pisałyście jak nazywa się Demi + Ross
    Ale ja chcę Remi, i nie obchodzi mnie wasze zdanie :P
    Mhm.. zapomniałam co chciałam
    A już mam!
    GŁUPIA I ZARAZEM KOCHANA PANI POMOLL
    czy Bóg wie jak jej było ...
    Jestem wkurzona że musi sprzątać i jestem szczęśliwa bo to ich do sb zbliżyło ... AWWW
    Rossiu ma humorki, raz niezadowolony, wredny, chamski a raz szczęśliwy, radosny, milutki ..♥ ☺
    Demi.. biedna moja ... jejciu, tyle płakać.. Ci, wszystko będzie dobrze BUM SZAKA LAKA MAKA PAKA POCAŁOWALI SIĘ
    MAM BANANA NA RYJCU
    OŁ JEEEE
    O Jezu, jeszcze Demi powiedziała mu że go kocha <3 jaka dżampreza będzie
    JAK ROSS (ŻE WY DZIEWCZYNY, TAK TY DARIA, I TY MAJA) COŚ NAWALISZ (NAWALICIE) TO ZABIJE, oni są dla siebie przeznaczeni, niech będą ze sobą, błagam, ploose <3
    Powtórka
    Rozdział ♥ aosihdfoasufpqfhaodfh super x3
    ~ Paris :3
    ~ Martyna ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. To uczucie kiedy widzisz nowy wpis i uświadamiasz sobie, że właśnie rozpoczyna się kolejne kilka dni czekania .-. ;-;

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeeeeeeeej! Jeeeeeeeeej! Jeeeeeeeeej!
    Taaaaaaak! Nareszcie! Bosz! Kocham was <3 i kocham Demi i Rossa razem <3 AAAAAAAAA!
    Dobra ogar....
    Też jadę na koncert!!! Będę widzieć ich drugi raz jeeeeeeej :D Nie mogę się już doczekać. Trzeba zorganizować jakąś fajną akcję, żeby wracali do nas co roku, a nawet częściej!
    Pozdrawiam i czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Łeeee po co wogule zakładacie taki głupi blog?
    Łuuuuu!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głupia, to jest Twoja ortografia, w ogóle* jej nie umiesz.
      No i ciekawi mnie to, czy byś umiała tak fajnie (lizus XD) napisać. Dziewczyny się starają jak nie wiem co, a Ty jeszcze w taki sposób komentujesz. Żałosne. Na pewno Ty byś tak nie pisał\a. Jaki długi by był twój rozdział? 10? 20 zdań? No chyba tak. O, i gratuluję, Hate'ujesz z anonima, jakie to mądre. Taki very very clever. Jak masz zamiar takie zdania pisać, to bądź odważny\a i pisz z konta Google, czy czego chcesz. Anonim pokazuje, jakim to jesteś tchórzem
      Dziękuję
      ~ Paris ;3

      Usuń
    2. Ktoś tu zazdrości i pisze z anonimka :3

      Skoro uważasz, że jest głupi to może podaj jakieś sensowne argumanety, które to potwierdzą :3? Nie chcesz, nie czytaj, nikt cię nie zmusza drogi anonimku :3

      Dziękujemy reszcie za miłe komentarze :D Martyna to ja namówiłam Darkę aby w końcu ich spiknęła xD Mam nadzieję, że nie wymyśli czegoś, co im przeszkodzi być razem :P

      Usuń
    3. BOŻE MAJA! DZIĘKUJĘ CI, <3 CAŁY CZAS MAM BANANA NA RYJCU ♥ JA TEŻ MAM TAKĄ NADZIEJĘ, no ludzie, przecież to Daria, Ona coś wymyśli przecie... XD

      Usuń