sobota, 2 maja 2015

Rozdział XIX

     Blondyn stał przestraszony i nieco zdezorientowany całą sytuacją. Czuł metalowy przedmiot, który coraz bardziej dotykał jego szyi. Po raz pierwszy w żuciu chłopak słyszał bicie własnego serca. Bał się, że zaraz rozsadzi jego klatkę piersiową. Do tego zaczęły trząść mu się ręce, nie mógł pozbierać własnych myśli. Jego głowa była wypełniona głuchą i szarą pustką. Po skroni zaczęły spływać krople zimnego potu, oddech był niemiłosiernie szybki. Żyły nie nadążały pąpować krwi do serca, blondynowi robiło się słabo. Poczuł nagle mocne szarpnięcie, nie mógł jednak zidentyfikować skąd i dlaczego. Strach paraliżował nie tylko jego ciało, ale również umysł. Szedł posłusznie za rudowłosym, nie pytając o nic. Nie był w stanie.
- Hej, Ross! Chodź tutaj, mam sprawę! - krzyknął nagle jakiś mężczyzna, który zaczął się zbliżać do chłopaków. Blondyn słyszał zawołanie swojego wujka, jednak miał wrażenie, że neurony w jego mózgu zgubiły poprawny szlak i nie są w stanie dokładnie przetworzyć informacji. Czuł się gorzej niż po spożyciu ogromnej ilości alkoholu, co zdarzało mu się już nie raz. Nie odwrócił nawet głowy. Bał się o własne życie.
- Cholera! - mruknął niezadowolony Matt. - Miało być czysto! Zero zbędnych, drugoplanowych osób! -widząc, że starszy mężczyzna jest już niebezpiecznie blisko, schował nóż do kieszeni i objął Rossa ramieniem, jak stary, dobry przyjaciel.
- Ross, no przecież cię wołałem, głuchy czy co? - zaśmiał się. - Eeee witam, mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Mam pewien biznes do blondasa, porwę go na chwilkę.
- Hahah, jasne. Tak sobie gadamy i wspominamy .... Ostatnią imprezę, co nie Rossy? - zapytał, groźnie spoglądając na oszołomionego blondyna. Zacisnął nieco bardziej zęby, akcentując słowo ,,imprezę". Skierował następnie wzrok na swoją kieszeń, do której chwilkę temu schował nóż. Blondyn przełknął głośno ślinę, otarł pot z czoła i zaczął:
- Jaa...Jasne, wu.. wujku.. - wyszeptał z wielkim trudem.
- Okey... To miałem ... - przerwał, ponieważ zaczął dzwonić jego telefon. - Uu to żona, trzeba odebrać! - zrobił głupkowaty uśmieszek i oddalił się nieco od chłopaków.
Matt, który nadal obejmował Rossa ramieniem, zacisnął nieco bardziej pięść, drugą ręką natomiast chwycił za koszulkę blondyna i przyciągnął go nieco do siebie.
- Masz szczęście. Już drugi raz. - wysyczał jak wąż. - Jeżeli nie chcesz, aby tej ślicznej, rudowłosej panience się coś stało... - urwał na chwilkę, wyciągając nóż z kieszonki. - To lepiej siedź cicho. Nikt się nie ma o tym dowiedzieć. Dowiedzieć o niczym, rozumiesz? Inaczej ta ruda pożałuje. Także jeżeli ci na niej zależy, to trzymaj język za zębami i strzeż się... Znajdę cie wszędzie. Jasne. - dokończył. Wszystkie słowa przemknęły przez głowę blondyna jak jakiś bumerang. Jednak, ten nie chciał wrócić. Nadal oszołomiony nastolatek pokiwał jedynie głową w geście zrozumienia. Rudowłosy zmierzył go jeszcze pogardliwym spojrzeniem od góry do dołu, popatrzył przenikliwie w jego przestraszone oczy, po czym odwrócił się na pięcie i poszedł w swoją stronę. Ross stał kilka metrów obok swojego domu i nie mógł pojąć co się tak naprawdę stało. Pierwszy raz widział tego chłopaka. Wzdrygnął się nagle pod wpływem przeraźliwego, piskliwego śmiechu swojego wujka. Otrząsnął się, przerzedził włosy ręką i wziął głęboki oddech. Po kilku minutach wypuścił powietrze i próbował opanować lęk, który go ogarnął i mimo, że nie miał już przy szyi narzędzia zbrodni, nadal czuł się niepewnie. Było mu gorąco, ciśnienie podskoczyło, tętno i oddech nadal były przyśpieszone. Próbował zgrać myśli, jednak jego mózg żył własnym życiem. Nie był w stanie przetworzyć zdarzenia, sprzed dosłownie kilkunastu minut. Z prób pozbierania swoich myśli, wyrwał go wujek Shor.
- Hej młody! Pomóż mi wypakować perkusje z vana! - krzyknął, machając rękoma w stronę blondyna.
Ross podszedł i bez słowa wykonał polecenie mężczyzny. Nadal się trząsł, jakby było minus dwadzieścia na dworze, wzrok miał przestraszony a oczy tak duże, jak polskie pięciozłotówki.
- Hej, wszystko gra? - zapytał troskliwie, widząc w jakim stanie jest nastolatek. Ten jedynie pokiwał twierdząco głową. Zrobił to jednak niepewnie. Z pomocą wujka, uporał się z zadaniem i szybkim krokiem udał się do domu. Przed wejściem rozejrzał się jeszce kilka razy za siebie, czy aby na pewni nikt go nie śledzi. Shor cały czas go bacznie obserwował.
- Nigdy się tak nie zachowywał. - mruknął do siebie. Chciał wracać do vana i ruszyć do domu, jednak coś go tknęło i postanowił powiedzieć o wszystkim Rydel.

       - Wybaczcie. - rzucił krótko Ross, wchodząc do salonu. Momentalnie wzrok wszystkich tam zgromadzonych, powędrował ku niemu. Blondyn napotkał wzrok najstarszego brata. Oczekiwał obelg i wielkiego monologu, tymczasem spostrzegł troskę w jego oczach. Totalnie się tego nie spodziewał, otworzył aż usta ze zdziwienia. Mimowolnie napłynęły mu łzy do oczu. Nie wiedział jednak dlaczego. Gdy skierował wzrok na swoją mamę, zrozumiał. Wybuchł niepohamowanym płaczem i skierował się w stronę swojego pokoju. Rydel jednak mu na to nie pozwoliła. Chwyciła brata za nadgarstek i pociągnęła w swoją stronę. Popatrzyła mu głęboko w oczy i uśmiechnęła się pokrzepiająco
- To nie twoja wina, Ossy. - wyszeptała mu do ucha.
- Rydel ma rację. - wtrącił się nagle Riker, ku wielkiemu zdziwieniu, ale również zadowoleniu pozostałych. - Przepraszam za ... No wiesz. - zaczął niepewnie. - Wcale nie uważam, że jesteś beznadziejny. Byłem zdenerwowany, dlatego to powiedziałem. Ale nigdy tak o tobie nie myślałem. Wiele spraw się skomplikowało... Ale radziliśmy sobie już z wieloma problemami. Teraz nie będzie inaczej. - uśmiechnął się lekko i czekał na reakcje młodszego brata.
- Ale znów was zawiodłem... - powiedział przez łzy. Pociągnął kilkakrotnie nosem i spojrzał na swoją rodzicielkę. W tej chwili wszedł wujek Shor. Widząc jednak ową scenę, nie chciał się wtrącać. Przysiadł delikatnie na kanapie, obok Ella.
- Nie gadaj głupot. Damy radę. Dzisiejszy wyjazd po prostu odłożymy na kiedy indziej. - spojrzał porozumiewawczo na siostrę. Ta się jedynie szeroko uśmiechnęła. Była dumna z postawy brata. - A teraz idź się ogarnij i zajmij się swoją królewną.
Ross na te słowa lekko się uśmiechnął i zarumienił. Siostra zaserwowała mu wielkiego przytulasa, odwzajemnił go z podwojoną siłą. Po chwili dołączył do nich Riker. Reszta zrobiła wielkie ,,oooo" i również zatraciła się w uścisku.
- Jak za dawnych, dobrych lat, co? - zaśmiał się najstarszy.
Reszta, jak na zawołanie, krzyknęła ,,tak". Po chwili wybuchnęli śmiechem. Ross, mimo dzisiejszych przezyć, również się lekko zaśmiał. Stormie przez cały czas patrzyła na nich z zaciekawieniem. Zespół nagle stanął w kręgu i wszyscy krzyknęli ,,Ready Set Rock", unosząc dłonie w górę.
- Ready Set Rock... - wyszeptała kobieta, delikatnie przesuwając dłonią po kanapie. - Skądś to kojarzę.
Grupka stanęła jak wryta i w osłupieniu patrzeli się na swoją mamę. Rydel się nagle ocknęła i jako pierwsza podbiegła do kobiety.
- Mamo, pamiętasz to! - krzyknęła radośnie, siadając obok swojej rodzicielki. Ujęła jej dłoń w swoje i z uśmiechem wpatrywała się w jej czekoladowe oczy. Kobieta pokiwała twierdząco głową i zaczęła coś nucić pod nosem.
- Ross i Rocky, biegnijcie po gitary, Rydel podłącz keyboard a ty Ell. - zwrócił się do przyjaciela. - Ty coś tam weź. - zaśmiał się i sam poleciał po swój bass.
Wszyscy bez słowa wykonali polecenie najstarszego i już po kilkunastu sekundach zebrali się w tym samym miejscu, ze swoimi instrumentami. Ell wynalazł na szybko tamburyn.
- Może być. - mruknął cicho sam do siebie.
Usadowili się na podłodze, naprzeciwko swojej mamy. Patrzyła na nich z jeszcze większym zaciekawieniem. Na znak Rikera, zaczęli śpiewać swoją piosenkę. Wszyscy kiwali się w rytm nut, uśmiechali się do siebie i bacznie obserwowali swoją mamę, która raz po raz, nuciła razem z nimi.
- I jak!? - krzyknęła uradowana Rydel, gdy już skończyli.
Wszyscy z zapartym tchem czekali na odpowiedź kobiety.
- Ładna ta piosenka. - zamyśliła się. - Musi być dość stara. Ale to nie znaczy, że mi się nie podoba. Bardzo ładnie śpiewacie. Nie myśleliście aby założyć zespół?
Po tych słowach, uśmiechy zniknęły z ich twarzy. Spojrzeli po sobie i zaczęli się zbierać z podłogi.
- Tak, myśleliśmy o tym. - odpowiedziała z uśmiechem blondynka, widząc, że kobieta czeka na ich odpowiedź.
Ross był najbardziej zawiedziony. Znów łzy stanęły mu w oczach.
- Powiedziałem, że damy rade, to damy. - powiedział Riker, klepiąc pokrzepiająco brata po ramieniu. - Wszystko okey?
- Tak, jestem zmęczony. Pójdę do siebie. - wyszeptał, po czym przytulił Lunę i udał się na górę.
Wujek Shor natomiast postanowił porozmawiać z resztą zespołu o dzisiejszym zachowaniu najmłodszego.

     Ross, nadal nieco dygocąc, otworzył delikatnie drzwi od swojego pokoju i cichutko, niczym jak myszka, wszedł do środka. Serce zabiło mu szybciej, od razu spojrzał na swoje łóżko. Leżała na nim, ubrana już w luźne ciuszki Rydel, rudowłosa dziewczyna. Blondyn odetchnął z ulgą i uśmiechnął się sam do siebie. Podszedł do łóżka i usiadł na nim ostrożnie. Kilkanaście dobrych minut wpatrywał się w śpiącą Demi. Cały czas uśmiech nie schodził mu z twarzy. W tym samym czasie rozmowa na dole się skończyła, Rydel była bardzo zmartwiona i postanowiła porozmawiać z najmłodszym. Wspięła się więc na górę, uchyliła nieco drzwi, widząc jednak zachowanie brata, stanęła w progu.. Nie weszła do środka, wpatrywała się w dwójkę nastolatków. Ross oparł jedną rękę za plecami dziewczyny, drugą natomiast delikatnie odgarniał jej rude kosmyki z czoła. Następnie przejechał delikatnie opuszkami palców po jej policzku i pocałował w czoło.
- Oooo jakie to urocze. - pomyślała blondynka i zrobiła maślane oczy. Niefortunnie oparła się o uchylone drzwi i narobiła nieco hałasu. Wzdrygnęła się i szybko pobiegła do swojego pokoju. Ross natomiast, speszony skrzypieniem, zabrał gwałtownie rękę i wyprostował się. Rozejrzał się w koło, jednak nikogo nie zauważył.
 - Mam nadzieję, że to nie ten świrnięty rudzielec. - pomyślał i wzdrygnął się na samą myśl. Popatrzył jeszcze chwilkę na Demi, następnie wstał i udał się do łazienki.

      Blondyn wszedł pod prysznic. Odkręcił wodę, zamknął oczy, wziął głęboki oddech i zaczął układać sobie w głowie zdarzenia z dzisiejszego dnia. Zimne krople spływające po jego całym ciele, zdawały się go orzeźwiać.
- No cholera, przecież ja go nie znam. - pomyślał. - Ale miałem stracha.... Całe życie przeleciało mi przed oczami. Hmm... Trzeba chyba coś w nim zmienić. - zaśmiał się, sięgnął po szampon i wylał nieco na swoje blond włosy. Zanurzył w nich delikatnie palce i zaczął masować głowę. - Czego on chce w ogóle od Demi. Zapytałbym ale ten gość jest psychiczny, może jej coś na prawdę zrobić. Na tę chwilę to zostawię, muszę wybronić Demi w sądzie... Taa ten rudas coś wie. Dlaczego powiedział, że udało mi się po raz drugi? - zamyślił się, spłukał pianę z włosów i sięgnął po żel. Rozprowadził go po całym ciele, następnie obmył się wodą i wyszedł z prysznica. Owinął biodra żółtym ręcznikiem i stanął przed lustrem. - Cholera dlaczego tak bardzo mi na niej zależy. Dziewczyna jak dziewczyna. Ja jestem typem, który korzysta z każdej okazji a nie związuję się z jedną... Ogarnij dupe blondasie. Cholera, ogarnij się! Na pewno nikt nie będzie mi groził na moim terenie. To raz. Dwa. Nie zwiąże się z jedną dziewczyną tylko dlatego, że się szczeniacko zauroczyłem. To głupie. Nie wierzę w miłość. Czegoś takiego w ogóle nie ma. - skarcił sam siebie, wziął do ręki różową szczoteczkę do zębów, nałożył nieco pasty i zaczął myć zęby. W między czasie delikatnie przeczesywał swoje, jeszcze mokre, włosy dłonią. Następnie wytarł dokładnie swoje ciało ręcznikiem, ubrał, jak zawsze, różowe bokserki, na to żółte, podarte spodenki. Na góre nałożył białą koszulkę na naramkach. Poprawił jeszcze nieco swoja fryzurę i wyszedł z łazienki. Momentalnie poczuł zapach naleśników. Uśmiechnął się pod nosem i usiadł na łóżku. W tej sekundzie do pokoju weszła Rydel. Trzymała w ręku talerz pełen naleśników, w drugiej miała kubek kakao.
- Hej braciszku. - wyszeptała, wchodząc cicho do pokoju.
- Mmm naleśniki! - odrzekł blondyn, masując się po brzuchu. - Ty zawsze wiesz, kiedy jestem głodny.
Rydel się tylko lekko uśmiechneła, postawiła talerz na fortepianie i usiadła na krzesełku. Zaprosiła gestem ręki swojego brata, który po chwili siedział już obok niej. Zachłannie chwycił naleśnika i już miał pakować go do buzi, jednak widząc smutną minę siostry, powstrzymał się.
- Co się stało? - zapytał.
- Dzwonili ze szkoły. - zaczęła smutno blondynka. - Opuszczasz zajęcia lub się spóźniasz. Pyskujesz do nauczycieli, nie odrabiasz zadań domowych na czas i masz masę niezaliczonych egzaminów. Wiesz, że jesteś w klasie maturalnej?
- Tak, wiem. Przepraszam. Ostatnio... - urwał na chwilkę. Spojrzał się na rudowłosą. Wiedział, że będzie musiał powiedzieć wszystkim o tym morderstwie i o więzieniu. O tym, że musi iść do sądu. Chciał również powiedzieć o dzisiejszym, przykrym wydarzeniu, jednak z tym chciał poczekać nieco dłużej.
- Obiecuję, że nadrobię. - rzucił krótko.
- Oczywiście, że nadrobisz, Ossy. Jeżeli nie to cię zawieszą. A tego nie chcemy. - powiedziała z wyrzutem, spoglądając mu prosto w oczy. - Powiedz mi proszę, co się dzieje.
- Dobrze, prędzej czy później i tak bym musiał. - wziął głęboki oddech i opowiedział siostrze całą historię. Oczywiście pominął erotyczne fakty dotyczące jego i Maji. Nie wspomniał również o tej ciąży, aczkolwiek był pewien, że on nie ma z tym nic wspólnego. Wolał jednak o tym pogadać z kimś innym. Rydel słuchała wszystkiego z zapartym tchem. Gdy blondyn wspominał o więzieniu i morderstwie to aż otworzyła usta ze zdziwienia.
- Ona przecież nie mogła tego zrobić! - krzyknęła blondynka, gdy Ross skończył opowiadać. Po sekundzie zakryła usta dłońmi, przypominając sobie, że tuż obok śpi właśnie Demi. Rudowłosa jednak przewróciła się tylko na drugi bok i spała dalej.
- Wiem, dlatego chce iść do sądu i im to wszystko wyjaśnić. Przecież tam byłem, znalazłem ją zakrwawioną za kotarą. Gdyby miała to zrobić, w co w ogóle nie wierzę, to na pewno by tam nie wylądowała. Dobrze, że chociaż po moich wstępnych wyjaśnieniach, puścili ją do domu. - wyszeptał, po czym w końcu wepchnął do ust naleśnika. Był już zimny ale blondynowi to nie przeszkadzało.
- Rany... - wzdychnęła ciężko blondynka. - A mówiła ci kto ją zaatakował, może to ten morderca, matko jedyna! - bąknęła cicho, patrząc na brata. Ten, z powodu zapchanych ust, wzruszył tylko ramionami i pokiwał przecząco głową. - Rozmawiała tylko ze swoją przyjaciółką. - dodał, gdy już przełknął jedzenie. - Jednak mnie nie było przy tej rozmowie. Jak odpocznie to spróbuje z nią pogadać.
- Koniecznie. - wydusiła blondynka, wzięła łyk zimnego kakao i chciała dalej prowadzić rozmowę, jednak zauważyła, że Demi otworzyła oczy.
Ross momentalnie skierował wzrok na rudowłosą. Poczuł przyjemne dreszcze, które przeszły po jego całym ciele. Uśmiechnął się do siebie pod nosem.
- Ok to zostawię was samych. - powiedziała, już nieco głośniej blondynka, po czym wyszła z pokoju.

NOTKA

Hej ! Dziś osobiście dodaje rozdział Majak. Witajcie, witajcie :3 Od raz przepraszam za drugą połowę rozdziału xD Pisałam sama :P Darka randkuje więc wzięłam sprawy w swoje, lepkie łapki. No ale mam nadzieję, że nie jest aż tak źle...

Do nexta ! :D

1 komentarz:

  1. Super czekam na next ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♥♡♡♡♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń