poniedziałek, 18 maja 2015

Rozdział XXII

     Stałam w jego objęciach jak zaczarowana. Słowa, które wypowiedział, szumiały mi w głowie jak jakiś wodospad. Duży wodospad. Kocham cię? On wyznał mi miłość? Teraz? Po tym wszystkim? Co ja mam niby zrobić, co powiedzieć? Sama nie wiem co czuje... Przespał się z moją przyjaciółką, zresztą nie tylko z nią. To typowy flirciarz, nie mogę być z kimś takim, przyjaźń ale nie miłość... Chyba. Sama nie wiem. Nagle się zorientowałam, że stoję naprzeciwko niego. Patrzył na mnie swoimi przenikliwymi, czekoladowymi oczami, oczekując jakiejś reakcji. Ja natomiast nie miałam pojęcia co powiedzieć, nie spodziewałam się czegoś takiego. Nie jestem gotowa aby powiedzieć ,,ja ciebie też..." Sama do końca nie wiem czy w ogóle chcę to powiedzieć... Nie  chciałabym jednak go zranić. Staliśmy tak już dość długo, uśmiech, który malował się na twarzy blondyna, z każdą chwilą znikał coraz bardziej. Poczułam, że przestał mnie obejmować, odsunął się ode mnie i chciał odejść, ale chwyciłam go szybko za nadgarstek.
- Ross... Ja... - zaczęłam ale kompletnie nie wiedziałam co mówić. Zauważyłam, że zaszkliły mu się oczy, przygryzł nieco wargi, wyszarpał się z mojego uścisku i odwrócił się do mnie plecami. - Ross czekaj. Ja...
- Kochanie, córuś moja, jak się czujesz? - ni stąd ni zowąd pojawiła się obok mnie mama.
Nagle poczułam mocny ból w okolicach serca. Był okropny, promieniował po całym ciele. Stałam jak sparaliżowana. Chciałam pobiec za blondynem, który oddalał się ode mnie z każdą sekundą. Jaka ze mnie idiotka! Tak go zranić!
- Dobrze, czuję się dobrze, mamo. - skłamałam.
Czuję się okropnie! Ale to nie moja wina, nigdy w życiu chłopak nie wyznał mi czegoś takiego. Nie miałam pojęcia jak się w ogóle zachować. Mogłam słuchać Majaka gdy opowiadała mi o swoich facetach... Właśnie, jak ona się czuje!? Niestety nie widziałam jej w tłumie. Podbiegł jeszcze do mnie Zack i tata. Oboje mnie mocno przytulili.
- Mówiłem, że wszystko będzie dobrze. - powiedział Zack z szerokim uśmiechem na twarzy.
Ja mimo wszystko i tak jestem na niego zła. Wiedział kto będzie siedział na ławie oskarżonych. Mógł mi powiedzieć.
- Tak, jasne. - uśmiechnęłam się lekko, wychylając się aby zobaczyć czy Ross już opuścił budynek.
Nagle zauważyłam Ella i Rydel. Blondynka tkwiła w mocnym uścisku perkusisty, płakała jak małe dziecko. Chłopak ją chyba pocieszał, jednak bez skutku. Po chwili pojawił się obok nich Riker i Rocky. Rozmawiali chwilę, po czym udali się w stronę wyjścia. Rodzice coś do mnie mówili, jednak ja ich nie słuchałam. Obserwowałam moich przyjaciół. Nagle blondynka mnie zauważyła i szybko przybiegła.
- Widziałaś Ossiego? - zapytała, tuląc mnie jak małą, miękką owieczkę.
Już po chwili obok nas pojawili się pozostali. Chciałam wyznać Rydel jak podle postąpiłam ale nie chciałam o takich rzeczach rozmawiać przy rodzicach. A już na pewno nie przy Zacku.
- Widziałam, że wychodzi. - wyszeptałam cicho. Próbowałam się uśmiechnąć, jednak dość słabo mi to wyszło.
- Dlaczego wyszedł sam... - blondynka posmutniała jeszcze bardziej. Nie sądziłam, że jest to możliwe... A jednak. Było mi bardzo przykro...
- Idziemy. - rzucił krótko Riker, po czym odwrócił się na pięcie i skierował w stronę drzwi wyjściowych. Reszta podążyła za nim. Rydel przytuliła mnie ponownie, następnie poszła za resztą. Nagle usłyszałam głos Ericka:
- Z nami koniec! - wysyczał zdenerwowany, odpychając od siebie Majaka.
- Ale to nie tak! - bąknęła czarnowłosa. Ledwo stała na nogach.
- Tyle dla ciebie zrobiłem a ty puszczałaś się z tym gnojkiem! - warknął.
Maja już nic nie odpowiedziała, osunęła się lekko na podłogę, zakryła twarz dłońmi i wybuchnęła niepohamowanym płaczem. Erick natomiast szybkim krokiem skierował się do wyjścia. Był wściekły. Nie dziwie mu się. Gdy czarnowłosa zeznawała po raz drugi, siedział na sali i wszystkiego słuchał. Przykro mi, że dowiedział się tego w taki sposób. Jednak czarnowłosa sama sobie zgotowała taki los...
- Dobrze kochanie, jedziemy do domu. - powiedział tata, obejmując mnie ramieniem. - Musisz ochłonąć, odpocząć i co najważniejsze odreagować stres.
Miał rację ale... Jak patrzyłam na Majaka to zrozumiałam, że nie mogę jej tak zostawić. Zrobiła mase świństw o których nawet nie miałam pojęcia, ale nie chciałam stracić z nią kontaktu. Chciałam jej pomóc.
- Zaraz, okey? - poprosiłam.
Tata jedynie kiwnął głową i powiedział, że poczekają na zewnątrz. Ja natomiast podeszłam do czarnowłosej, kucnęłam i delikatnie położyłam jej rękę na ramieniu. Aż się wzdrygnęła i momentalnie uniosła głowę. Potok łez spływał jej z oczu, była zapuchnięta, makijaż rozmazany na całej twarzy. Patrzyłyśmy się na siebie, po chwili Maja wtuliła się we mnie. Nie miałam serca nie odwzajemnić gestu.
- Będzie dobrze. - wyszeptałam. Przytuliłam ją do siebie jak najmocniej potrafiłam.
- Demi tak mi wstyd... - wydusiła z trudem. - Ja wyjaśnię...
- Oczywiście, że wyjaśnisz. Ale nie teraz. Myślę, ze ani ja, ani ty nie mamy na to teraz ochoty. Ja na pewno nie mam. Wybacz. Muszę odpocząć i przemyśleć dzisiejszy dzień. - powiedziałam, masując delikatnie jej plecy.
- Tak, masz rację. - bąknęła, pociągając nosem.
Pomogłam wstać przyjaciółce. Zauważyłam, że w naszą stronę idzie jej mama. To dobrze, przynajmniej ktoś się nią zajmie. Ja teraz wolałabym sprostować sprawę z Rossem.
- A teraz muszę już iść. Zgadamy się później. Ty też odpocznij. - uśmiechnęłam się i skierowałam w stronę wyjścia.
Na zewnątrz czekali rodzice. Tata posłał mi ciepłe spojrzenie, objął ramieniem i zaprowadził do auta. Otworzył drzwi i pocałował w czoło. Nie wiedziałam jak się odwdzięczyć. Myślałam, że rodzice się ode mnie odwrócą jak się dowiedzą o tym oskarżeniu. Dlatego uciekłam do Rossa. Było mi przy nim dobrze... Jaka ze mnie idiotka! Mogłam mu odpowiedzieć, cokolwiek!
- Nie wieje ci skarbie? - zapytał tata, wyrywając mnie z rozmyślań.
- Nie, jest dobrze. - odparłam.
Lubię jak lekki wiatr rozwiewa moje włosy. Czuję się wtedy świetnie. Tata zawsze się o mnie martwił. Kocham go za to. Mamę zresztą też. Czuję się paskudnie, wiedząc, że cierpieli przez moje zachowanie. Już chyba nigdy nie pójdę na żadną imprezę!

     Do domu dojechaliśmy dość szybko. Rodzice i Zack cały czas dosłownie biegali obok mnie. To było naprawdę miłe. Fajnie, że ktoś się o mnie martwi i o mnie dba. A Ross? Nie ma ojca a jego mama go nie pamięta. Musi czuć się koszmarnie... Rany, nie mogę odpędzić od siebie myśli o nim. Cały czas siedzi w mojej głowie!

****
- Ossy! - krzyknęła Rydel, widząc swojego brata podążającego przed siebie. Zdawało się, że jej nie usłyszał, bo nawet nie odwrócił głowy.
- Zrobiłem z siebie totalnego idiotę! - burknął pod nosem blondyn, nie patrząc gdzie idzie. - Miłość? Coś takiego w ogóle nie istnieje! Jestem idiotą do potęgi, dosłownie... Kretyn i palant. Nie bez powodu kręcę laski na boku. Nie wierze w miłość... Co mnie więc napadło aby jej wyznać uczucia. UCZUCIA? Muszę się chyba pożądnie wyspać bo gadam jak imbecyl. ,,Kocham cię" esu... szkoda słów... - osiemnastolatek pogrążył się w zamyśleniu. Z każdym krokiem czuł jednak coraz bardziej, że się myli, że miłość jednak istnieje i właśnie go dopadła niczym choroba morska. Od tego człowiek się nie odpędzi.
- Co mu się stało, nawet nie poczekał. - jęknęła Rydel, biegnąc w stronę brata.
- Jak to co. - wtrącił się Riker, który szedł tuż za nią. - Ta cała Maja. Nie wierzę, że Ross łazi po burdelach.
- RIKER! - skarciła go wzrokiem blondynka.
Ten jedynie uniósł ręce w geście obrony i przyśpieszył nieco kroku.
- Co do cholery! - krzyknął Ross, czując lekkie szarpnięcie do tyłu.
- Ossy, to my. Poczekaj przecież. - wydyszała blondynka.
Ross stanął jak wryty. Czuł na sobie wzrok rodzeństwa. Myślał, że zaraz się zapadnie pod ziemię. Spoglądał na każdego po kolei, jednak gdy napotkał wzrok Rikera zrobiło mu się aż słabo. Kłótnia wisiała w powietrzu, to była jedynie kwestia czasu. Rydel natomiast cały czas miała zapuchnięte oczy, wyglądała strasznie z tym rozmazanym makijażem. Do tego miała rozczochrane włosy i dyszała jak pies. Sama była skołowana tą sytuacją.
- Ossy, musimy pogadać. Na poważnie. Ale nie teraz, wracamy do domu. - powiedziała, po czym chwyciła brata za nadgarstek.
- Przynajmniej tyle. - pomyślał chłopak. Nie chciał aby dowiedzieli się o tym co robi. Miał sporo fanek, które były na jego zawołanie. Lubił to. Nie chciał z tego rezygnować, ponieważ uważał, że żadna dziewczyna nie jest warta głębszych uczuć. Każdą traktował jak przelotną zabawkę, jak rzecz, która jedynie zaspokaja jego potrzeby. W głębi duszy czuł jednak, że rudowłosa znaczy coś więcej. Nie miał ochoty jednak dopuścić tej myśli do swojego mózgu. Tłumił to w swoim sercu, myślał, że tak właśnie będzie lepiej. Nie było.

     - To... Teraz musimy czekać na kolejną rozprawę. - zaczął Rik, przerywając głuchą ciszę, która narastała z każdą sekundą. Była przerywana jedynie przez dźwięk włączonych kierunkowskazów. Przez dwadzieścia minut drogi nikt nie odezwał się nawet słowem. Ale każdemu to odpowiadało. Nikt nie musiał się z niczego tłumaczyć, a zwłaszcza Ross.
- Tak. Dobrze, że dzisiejsza rozprawa skończyła się tak, a nie inaczej. Przynajmniej Ossy spędzi noc w domu, a nie w więzieniu. - odpowiedziała półszeptem Rydel.
Znowu zapadła cisza, która była tak głośna, że aż każdego rozbolała głowa od głuchego hałasu. Każdy z członków zespołu miał usta wykrzywione w grymasie, każdy patrzył w inną stronę i wykonywał inną czynność. Hałas był przerywany jedynie sporadycznymi, miękkimi dźwiękami, które były spowodowane zmianą biegów w samochodzie.
- Więzienie - pomyślał Ross. - Było tam okropnie... Nie wiem jak mogli trzymać tam Demi. Jest taka delikatna i niewinna... A oni ją zamknęli. Bez powodu... - rozmyślał, patrząc przez okno. - KURWA! - krzyknął już głośniej.
Wszyscy momentalnie skierowali wzrok na niego. Nawet Rik spojrzał w lusterko aby dowiedzieć się co było powodem tak gwałtownego zachowania młodszego brata.
- Co się stało Ossy. - zapytała przestraszona Rydel.
Ciągle o niej myślę do cholery! To się stało! Nie ważne co mi przyjdzie do głowy, zawszę widzę tam również JĄ!
- Nic... - odpowiedział po chwili.
Blondynka spojrzała pytająco na basistę. Ten jednak wzruszył jedynie ramionami, nie wiedząc o co chodzi. Rydel chciała przytulić brata, jednak ten się odsunął i przykleił całkowicie do szyby.
- Co się ze mną dzieje... - wyszeptał pod nosem.

     Lynchowie w domu byli po dwóch godzinach. Praktycznie dalsza część drogi odbyła się bez żadnych rozmów.
- Zrobię kolację. - powiedziała blondynka, wchodząc do domu.
- Nie jestem głodny. - burknął Ross, kierując się od razu do swojego pokoju.
- Młody mógłby nam to w końcu wyjaśnić. - fuknął zdenerwowany Riker, ściągając buty.
Nikt nic nie odpowiedział. Każdy skierował się do siebie aby się przebrać. Pierwsza uwinęła się Rydel i zabrała się za robienie kolacji. W tym celu wyciągnęła z lodówki szynkę, ser, rzodkiewkę, ogórka i sałatę. Następnie sięgnęła po chleb razowy. Przyszykowała pięć szklanek, zasypała herbatę i nastawiła czajnik.
- Uu kanapki! - powiedział z uśmiechem Ell, wchodząc do kuchni.
Stanął centralnie za blondynką i podkradł jej kawałek rzodkiewki. Następnie pocałował delikatnie w policzek i usiadł na krześle. Rydel aż sparaliżowało. Nie mogła uwierzyć, że jej przyjaciel, od tak, ją pocałował.
- Coś się stało? - zapytał z troską, widząc, że jego przyjaciółka stoi bezwładnie przy kuchence.
- A nic... Herbatę z miodem czy...
- No jasne! Jak zawsze! - przerwał jej Ell.
Rydel jedynie się uśmiechnęła. Kochała perkusistę. Bała się jednak mu to powiedzieć, ponieważ on ma dziewczynę. Do tego, gdyby się dowiedział, mogłoby to zaszkodzić zespołowi. A tego nikt by nie chciał. Ratliff zawsze zarażał optymizmem. Tym razem również chciał jakoś załagodzić sytuację, pocieszyć i rozśmieszyć.
- Hej Rydel, tak sobie myślałem, że może wyskoczymy jutro na miasto. - palnął, wyjadając pokrojone warzywa.
- Co? - zdziwiła się blondynka. Aż sztućce wypadły jej z rąk.
- Hahaha! Jesteś najlepszą kucharką jaką znam! - wydusił ze śmiechem. - No wiesz, aby troszkę się odstresować. Dla ciebie najlepszym odstresaczem są... ZAKUPY! - uśmiechnął się i szturchnął blondynkę. - Nie lubię jak się tak smucisz. - wykrzywił usta w podkówkę i skrzyżował ręce na piersi.
Wyglądał zabawnie. Blondynka zaczęła chichotać.
- Masz rację Ell. - uśmiechnęła się szeroko. - Dobra, ja pójdę do Rossa. Ty zostań i przypilnuj wody, okey? - zapytała.
- Dla ślicznej i w końcu uśmiechnietej Rydel zrobię wszystko! - powiedział, po czym usiadł obok czajnika. - Strzeż się! Ell patrzy!
Blondynka jedynie pokiwała głową i udała się na górę. Zapukała, jednak nikt nie odpowiedział. Postanowiła sama wejść do środka. Ross leżał na łóżku, głowę schowaną miał w swojej żółtej poduszce. Blondynka wzięła niezły zamach i ominęła kupkę bokserek, leżących na zmieni, po czym przysiadła obok brata na łóżku.
- Zrobiłam kanapki, choć zjeść. - wyszeptała, kładąc delikatnie rękę na ramieniu chłopaka.
- Nie jestem głodny. - wybąkał do poduszki.
- Kochasz ją, prawda? - wypaliła blondynka. Chłopak aż podniósł się z łóżka.
- Co proszę? - wybałuszył oczy.
- Ossy, wiem to. Ty to wiesz, Demi pewnie też. Kochasz ją, to widać. - powiedziała z lekkim uśmiechem.
- Mylisz się. - odpowiedział speszony po chwili ciszy. Znów przytulił twarz do poduszki.
- Dlaczego więc to robisz...? - Rydel nie dawała za wygraną.
- Możesz stąd wyjść i zostawić mnie samego!? - krzyknął osiemnastolatek. - Nic nie wiesz, łazisz za mną i tylko mnie wkurzasz!
Blondynka znów zaczęła płakać.
- Ja... przepraszam. - wyszeptał Ross, chciał zatrzymać siostrę, ta jednak szybko wyszła z jego pokoju.
Dziewczyna skierowała się do kuchni. Otarła łzy aby mnie martwić już niczym Ella. Na jego widok aż się uśmiechnęła.
- Co ty robisz wariacie? - wydusiła, ledwo tłumiąc śmiech. Ell tańczył na środku kuchni ubrany w fartuszek.
- Zrobiłem ci specjalne kanapeczki! - odrzekł wesoło, podając Rydel talerz. Warzywa na szynce były ułożone tak, aby przypominały uśmiechnietą buźkę.
- Jesteś kochany. - rozmarzyła się dziewczyna.
- Wiem. - powiedział krótko, robiąc minę słodkiego pieska. Podszedł do przyjaciółki i ponownie ją przytulił. Przerwał im jednak Riker, który właśnie wszedł do kuchni.
- Gdzie jest Ross? - fuknął groźnie.
- U siebie. Ale zostaw go dzisiaj. Porozmawiamy jutro! - powiedziała Rydel, odsuwając się od perkusisty.
Ell usiadł zrezygnowany na swoje miejsce. Podparł głowę i zaczął przysłuchiwać się kłótni.
- Jutro? Chyba żartujesz. Musi nam to wyjaśnić. - basista twardo stał przy swoim.
- Ale co znowu?
- Rydel, nie udawaj. Nasz brat łazi po burdelach! Jak prasa się o tym dowie to nas zniszczy! - powiedział z wyrzutem.
- Mam tego dość Riker! Może w końcu przestaniesz patrzeć na Ossiego jak na ,,zespół", co? - fuknęła zdenerwowana.
- Ty nie rozumiesz, on śpi z jakimiś dziwkami i...
- Nie śpię z dziwkami. - burknął Ross, wchodząc do kuchni.
Miał mokre włosy. Na biodrach różowe bokserki, jego tors zasłaniał biały podkoszulek. Rik momentalnie chwycił go i przyszpilił do ściany.
- Riker! - skarciła go siostra.
- No proszę, to co masz nam do powiedzenia. - warknął.
- Nic. - rzucił krótko.
- Nic? Chyba żartujesz. - Riker coraz bardziej był wściekły.Chłopak aż się gotował. Zacisnął pięść i już miał ochotę uderzyć brata, jednak się opamiętał.
- No co, wal śmiało. I tak już jestem posiniaczony, nikt nie zauważy. - zaszydził młodszy.
- Nie pyskuj szczeniaku, jasne! To ja tu rządzę! - krzyknął Rik, zaciskając rękę na podkoszulku Rossa.
- Hmm... Rządzisz? Skoro twój braciszek się puszcza, to chyba coś to rządzenie ci nie wychodzi. Nie potrafisz mnie upilnować a uważasz się za jakiegoś króla, pff. - wysyczał.
- Ross to MÓJ dom i to ja tu ustalam zasady! A ty się do nich nie stosujesz! Ale to się zmieni, zobaczysz! - fuknął.
- Ohh co ja słyszę... - zaczął, wyrywając się z uścisku brata. - Zmieni się wszystko, oj zmieni. Nawet szybciej niż myślisz. - dokończył, po czym udał się na górę, zostawiając wściekłego brata.
- Co za szczeniak!
- Riker, coś ty narobił! - powiedziała z płaczem Rydel.
Ell momentalnie wstał i przytulił przyjaciółkę. Rik ze złości uderzył pięścią w stół. Rocky, słysząc kłótnie, nie wyszedł nawet ze swojego pokoju. Każdy miał już tego dość.
- A ty gdzie się wybierasz, co? - krzyknął Rik, widząc jak Ross ubiera swoje trampki
- Oooo jak się troszczy! - zaszydził Ross, zawiązując sznurówkę.
Wstał, sięgnął po swoją gitarę. Uniósł głowę, chciał coś dodać, jednak gdy spojrzał na siostrę, odjęło mu mowę. Poczuł ogromne ukłucie w sercu. Widząc jak płacze, jemu również zaszkliły się oczy. Nienawidził gdy płacze, a już na pewno nienawidził gdy płacze z jego powodu. Czuł się podle ale zachowanie najstarszego brata doprowadzało go do szału.
- Ross, już ci mówiłem abyś nie pyskował...
- Spokojnie! Od dziś masz spokój panie królewiczu! TWÓJ dom, jest TWÓJ, proszę! Wychodzę! - krzyknął, po czym wyszedł z domu, trzaskając drzwiami.
- Ossy ani się waż, masz zostać! - krzyknęła za nim blondynka. Było niestety już za późno. Chłopak wsiadł do swojego samochodu, odpalił i wyjechał z piskiem opon.

****
     - Było pyszne, mamo! - krzyknęłam, oblizując jednocześnie wargi.
- Dziękuję, kochanie. - uśmiechnęła się szeroko.
- Ale się najadłam. Uff... - zachichotałam. - Dobrze mamuś, pomogę ci pozmywać po kolacji i chyba pójdę się przewietrzyć.
- O tej godzinie, jesteś pewna? - wtrącił się tata, dopijając herbatę. Zabawnie przy tym seplenił.
- Pójdę z tobą! - odezwała się uradowana Stefa.
- Nie, nie,nie... Chcę iść sama. Muszę sobie poukładać co nieco... Spokojnie nie jestem zmęczona. Przejdę się troszkę i wrócę. - uśmiechnęłam się.
Pomogłam mamie posprzątać ze stołu, pozmywałam naczynia i postanowiłam wyjść na mały spacer. Nie było jeszcze tak późno, byłam zmęczona ale również pewna, że dziś nie zasnę. Mimo wszystko. ,,Kocham cię" - słowa blondyna nie mogły mi wyjść z głowy. Potraktowałam go tak podle!
- Wszystko dobrze? - nagle usłyszałam głos mamy obok ucha. Zamyśliłam się, wiążąc swoje conversy.
- Jasne mamuś. - zachichotałam ponownie. - To ja już idę! - krzyknęłam, wymachując ręką. Nie czekałam na odpowiedź. Od razu skierowałam się do parku. Rozmyślałam o Maji, Ericku, ciąży... O wszystkim co ostatnio przyprawiło mi tyle przykrości. Ale sprawa Rossa to już w ogóle było coś... Zachowałam się jak ostatnia idiotka. Mogłam odpowiedzieć... Cokolwiek, ale nie zostawiać go bez wyjaśnień. Musiałam go zranić... Nagle poczułam zapach cytryn. W uszach rozbrzmiewała mi melodyjka grana na gitarze. O rany, ja muszę naprawdę się o niego martwić, skoro mam już takie zwidy! Kurcze, ciągle go widzę, ciągle słyszę... A po tym, jak wyznał mi miłość to już w ogóle... Skierowałam nagle wzrok na jedną z ławek w parku.
- Ross... - wyszeptałam zdziwiona.
Chłopak przestał grać na gitarze, obrócił głowę. Nasze spojrzenia się spotkały. Myślałam, że zaraz odpłynę. Uśmiechnęłam się szeroko, on jednak posmutniał, wykrzywił usta w grymasie i się odwrócił. Postanowiłam podejść bliżej. Serce waliło mi jak młot. Zawahałam się, przystanęłam. Cały czas jak jest obok mnie... Czuję się rewelacyjnie, jakbym była najważniejszą dziewczyną na świecie. Jego uśmiech rozpromienia mój każdy dzień, jego oczy dają mi tyle radości, jego cytrynowy oddech przyprawia mnie o ciarki... Tak bardzo go pragnę... Dlaczego więc go odrzuciłam, gdy wystarczyło powiedzieć ,,ja ciebie też" ! Jestem idiotką! Kocham go... Podeszłam bliżej, widząc, że nadal mnie ignoruje, usiadłam tuż obok niego.
- Czego? - wysyczał.
- Słucham? - spojrzałam się na niego pytająco.
- No czego kurwa chcesz!? Nie widzisz, że jestem zajęty! - fuknął groźnie, patrząc na mnie z boku.
- Ale...
- Odpieprz się, jasne? - przerwał mi.
- Chciałam porozmawiać, wtedy... Ja po prostu nie chciałam mówić nic przy rodzicach bo...
- Mówić czego? A zresztą, nie ma sensu. Zapomnij, jasne? - znów wtrącił się w moje zdanie.
- Dlaczego tak uważasz? Może ja nie chcę zapomnieć. Powiedziałeś, ze mnie ko...
- Przesłyszało ci się! Kurwa, zostaw mnie, jasne! Mam cię dość, mam dość wszystkiego! Odwal się dziewczyno i już mnie nie wkurzaj! Najlepiej już nigdy się do mnie nie odzywaj i już! - wybuchnął, gwałtownie wstając z ławki. Odwrócił się do mnie plecami i zaczął podążać w kierunku małego mostku.
- Hej, porozmawiajmy! - krzyknęłam za nim. Chciałam mu wszystko wyjaśnić i przede wszystkim przeprosić. Chwyciłam go za nadgarstek, on gwałtownie się odwrócił i uderzył mnie w twarz...

NOTKA


Hej, hej i czołem!
W weekend miałam egzamin, Majak teraz się przygotowuje na mały sprawdzianik więc rozdział dopiero dodany dziś ;p Ale jest :3 Mamy nadzieję, że się Wam spodoba.

Blog został wpisany do aż dwóch spisów fanfiction więc mamy nadzieję, że przybędzie dzięki temu więcej komentarzy od osób, które czytają :3


Do nexta :D
*Muszę w końcu popoprawiać błędy ;x


CZYTASZ = KOMENTUJESZ
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

2 komentarze:

  1. Super czekam na next♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Riker, chłopie, denerwujesz mnie, i to bardzo, nawet bardziej niż bardziej, bardzo i to bardzo . Dziękuję temat Rikera zakończony!
    .
    .
    Jezu Ross, najpierw wyznajesz jej miłość, a później olewasz. Czy ja mam cię umordować książką od matematyki? Chcesz tego?
    Na 100% nie, więc nie odwalaj takich szopek. Dobra wybaczyłam Ci, zaraz. A TO UDERZENIE TO CO? SERIO, CHYBA LUBISZ OBRYWAĆ, książka od matmy jest zbyt cenna, KSIĄŻKO OD HISTORII PRZYBYWAJ. Nie no masz przerąbane młody czy stary, jak wolisz.
    Czy bracia Lynch muszą być tak wkurzający?
    Odpowiedzi nigdy nie poznam,
    Chyba że Młody-wkurzający, poprawi swoje zachowanie ;3
    .
    .
    Demi. Co by tu napisać.. Ja cię dziewczyno kocham, i cię nie pobiję ani nic, spokojnie, będziesz żyła :'') Nie wiedziałaś co zrobić, co powiedzieć oki, spoko, ROSSA ZABIJĘ, WIĘC NIE BĘDZIESZ MUSIAŁA SIĘ Z NIM MĘCZYĆ :'') #DZIEWCZYNY_TRZYMAJĄ_SIĘ_RAZEM
    WYSYŁAM weny pełno wiader :*

    OdpowiedzUsuń