czwartek, 21 maja 2015

Rozdział XXIII

     Poczułam mocne uderzenie w policzek, po czym upadłam na zimny chodnik. Po wargach nagle zaczęła mi spływać czerwona ciecz. Krew. Podparłam się szybko na rękach do pozycji półsiedzącej. Ból promieniował przez całe ciało, zrobiło mi się chłodno. Do tego zakręciło mi się niemiłosiernie w głowie. Obraz przed moimi oczami zaczął się lekko mazać. Zamknęłam je i otarłam delikatnie krew, która zaczęła kapać mi na bluzę. Gdy uniosłam powieki, zobaczyłam przed sobą blond czuprynę. Chłopak objął mnie delikatnie swoimi ramionami.
- Wszystko okey, nie chciałem. - wyszeptał.
Był wystraszony chyba bardziej niż ja. Patrzyłam przez dłuższą chwilę w jego przerażone oczy. Próbowałam zrozumieć w jaką grę zaczął właśnie pogrywać.
- Okey. - odpowiedziałam po chwili ciszy. - Pójdę już.
Gdy ból już nieco ustał, próbowałam się podnieść. Blondyn, nadal mnie obejmując, pomógł mi wstać. Stanęliśmy naprzeciwko siebie. Krew nadal wypływała małym strumyczkiem z mojego nosa. Nagle Ross uniósł swoją rękę i przyłożył mi do ust. Następnie opuszkami palców, delikatnie otarł moje wargi.
- Przepraszam. - wymamrotał, odgarniając za ucho mój rudy kosmyk, który niefortunnie opadł na moje czoło.
- Ross, ja nie wiem w co ty pogrywasz, serio. - zaczęłam dość niemiło. - Ale ta gra w ogóle mi się nie podoba.
Najpierw mówi, że mnie kocha a potem wali mnie pięścią w twarz. On jest chyba niepoważny. Myśli, że zdobędzie mnie przez takie działania? Powinien się lepiej zastanowić czego on tak naprawdę ode mnie chce.
- Wiem, że to dziwne. Ale to nie moja wina. - fuknął, chowając dłonie do kieszeni. Opuścił głowę w dół i wgapiał wzrok w chodnik.
- Taak, nie twoja wina. - odpowiedziałam z wyraźnym sarkazmem w głosie, ocierając rękawem twarz. Krew nadal powoli ciekła z nosa. Rany, jak ja to wytłumaczę rodzicom! Znowu...!
Blondyn uniósł lekko głowę. Skierował na mnie swój nadal przestraszony wzrok. Czułam, że chce coś powiedzieć, ale sam nie wiedział jak. Szukał odpowiednich słów, widziałam to w jego oczach. Ale przecież nie będę czekała przez całą wieczność!
- Przykro mi z powodu twojej przyjaciółki. - wypalił, po czym przysiadł na ławce.
Bał się mojego wzroku, więc obrał sobie jeden punkt gdzieś w oddali i zaczął na niego patrzeć. Zaskoczył mnie tym. Co go nagle obchodzi Majak. Myślałam, że ją zaliczył i już. Nic więcej. Zignorowałam jednak to zdanie, nie mam ochoty o niej rozmawiać. Nie z Rossem.
- Przepraszam, mocno boli? - zapytał troskliwie, podając mi paczuszkę chusteczek.
- Chusteczki? Od kiedy facet nosi takie rzeczy? - zapytałam, unosząc obie brwi w górę. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Wychodząc z domu wziąłem bluzę siostry zamiast swojej. Mała pomyłka, byłem zdenerwowany i nie zauważyłem, że nie jest moja. - odpowiedział z wyraźnym smutkiem w głosie.
Nadal patrzył w jeden, ten sam punkt. Rozdziały w książce pod tytułem ,,Ross" zaczęły nabierać jeszcze większej tajemniczości. Nie lubię czytać. Nigdy żadna lektura nie wciągnęła mnie tak mocno, jak ta obecna. Tylko sama nie wiem czy chcę być jej częścią... Wzięłam od niego chusteczki, wyciągnęłam jedną i wytarłam twarz. Ból już praktycznie przeszedł, bardziej dawał o sobie znać obity pośladek. Mimo to usiadłam delikatnie obok blondyna. Zauważyłam, że trzyma kurczowo swoją gitarę.
- Uuu randka z Luną? - zażartowałam. Sama nie wiem dlaczego. Chciałam nieco rozluźnić atmosferę? Chyba mi nie wyszło.
Widząc, że blondyn nie reaguje zrobiłam raczej z siebie idiotkę, niż miałabym go czymkolwiek rozbawić. Nie wiem czemu, ale chciałam go jakoś pocieszyć...
- Hę, gdyby Luna była serio dziewczyną... - zaczął z uśmiechem.
To traktowałbyś ją z szacunkiem, tak jak powinno się traktować każdą dziewczynę? - odpowiedziałam sobie w duchu.
Ross jednak posmutniał i raczej nie miał zamiaru kontynuować swojej wypowiedzi. Nadal wgapiony był w punkt gdzieś w oddali. Po kilkunastu minutach ciszy postanowiłam go przeprosić. Miałam sobie to wszystko poukładać w jakąś sensowną całość, ale skoro już go spotkałam, to nie będę przeciągać.
- Wiesz co Ross, to ja ... Ogólnie to... - zaczęłam. Język plątał mi się niemiłosiernie. Zauważyłam, że blondyn spogląda na mnie kątem oka. - Przepraszam cię Ross. Ogólnie za wszystko. Zwłaszcza za to, że ignorowałam od ciebie telefony, nie miałam pojęcia, że będziesz siedział na ławie oskarżonych. Przez myśl mi to nie przeszło. Brat pewnie wiedział, jednak sam wiesz. Nie chciał mi mówić. Byłam w szoku jak cię tam zobaczyłam. W sumie to dlaczego cię oskarżyli...? - dokończyłam, patrząc w dal, próbując odnaleźć punkt, na którym osiemnastolatek był cały czas skupiony.
- Słyszałaś przecież. - odpowiedział krótko.
- Ale to jednak był ten Matt. - powiedziałam. Zauważyłam, że wzdrygnął się gdy wypowiedziałam imię rudzielca.
- Muszę już iść. - chrząknął nerwowo, wstał, chwycił delikatnie swoją gitarę, odwrócił się na pięcie i zaczął iść znów w stronę mostku.
Hmm, dlaczego wspomnienie o tym rudym, aż tak go zdenerwowało? Stanowczo chciał uniknąć tego tematu. Ale dlaczego?
- Hej, chciałam cię jeszcze przeprosić za naszą ostatnią rozmowę! - krzyknęłam, wstając z ławki. Zaczęłam iść za nim, jednak teraz nieco ostrożniej. Nie chciałam mieć złamanego nosa.
- Nie było żadnej rozmowy. - burknął. Nawet nie odwrócił się w moją stronę.
- Jak to nie? - zapytałam z wielkim zdziwieniem. - Słuchaj, ja wiem, że to wyszło źle ale musisz mnie też zrozumieć... Ja po prostu...
- MASZ zapomnieć. Kumasz? - warknął, spoglądając na mnie groźnie kątem oka.
- Ale ja NIE chcę zapomnieć. Kumasz? - zaczęłam go przedrzeźniać.
Nie mogłam zrozumieć dlaczego on tak bardzo chce abym puściła to w niepamięć. Powiedział, że mnie kocha. Co, tak nagle mu się coś odmieniło? Wiem, że to ja zawaliłam w tej sprawie... I to na całej linii. Ale przeprosiłam. Nie wiem czy chcę z nim być. To jak traktuje dziewczyny przekreśla jego jakiekolwiek szanse u mnie... Kocham go. To prawda. Ale bycie razem nie polega tylko na spędzaniu upojnych nocy w łóżku. On tego nie rozumie. Ja potrzebuje oparcia w związku i pomocy. A przede wszystkim, chciałabym w każdej chwili liczyć na tą drugą osobę. On chce jedynie sexu...
- Mówiłem, że muszę już iść. - powiedział, ignorując moją wypowiedź.
Jak ja tego nie lubię!
- Czekaj, czekaj... Twój dom jest w drugą stronę. - powiedziałam podejrzliwie.
- No i? Nie wracam dziś do domu. - odrzekł oschle.
- Dlaczego? - aż wybałuszyłam oczy.
- Nie twój interes, przestań się tak czepiać! - krzyknął zdenerwowany. - Chodź, podwiozę cię. - dokończył , zniżając ton głosu.
Chwycił mnie za nadgarstek. Znów poczułam przyjemne dreszcze. Ma takie delikatnie dłonie...
- Wchodź. - powiedział, otwierając drzwi od swojego auta.
- Gdzie teraz pójdziesz? - nie dawałam za wygraną. - No i przejdę się, dziękuję.
Nie wyglądał zbyt dobrze, był posiniaczony. Nawet nie zapytałam dlaczego... Zdawało mi się, że coś ukrywa. Coś, z czym chciałby się z kimś podzielić. Potrzebował rady. Jednak twardo stał przy swoim. Czy tak trudno poprosić o pomoc i pogadać o swoich problemach? Przecież widziałam, że coś go męczy.
- Wchodzisz do auta, czy nie? - zapytał zdenerwowany.
- Jak mi odpowiesz na pytanie to może wejdę. - powiedziałam z tryumfem.
Ross jedynie przewrócił teatralnie oczami.
- Nie wiem. - odrzekł, wypuszczając nerwowo powietrze z płuc. - A teraz wsiadaj.
Pociągnął mnie za rękę, po chwili siedziałam już w jego żółtym samochodzie. Blondyn zamknął za mną drzwi i sam usiadł na miejscu kierowcy. Odpalił silnik, włączył pierwszy bieg i ruszył do przodu.
- Jak to nie wiesz? - zdziwiłam się. - W ogóle dlaczego mnie podwozisz, miałam się przejść?
- Bo się o ciebie kurwa martwię! Jasne! Jest późno więc odstawię cię do domu! - krzyknął, nerwowo zmieniając bieg na wyższy.
Wybałuszyłam oczy. Co on kurde, męski okres ma? Raz mnie kocha, potem mam o tym zapomnieć, a teraz się o mnie martwi! Chyba musiałam pominąć jakąś stronę w książce, bo to się w głowie nie mieści. Ale... Dam mu czas. Nie tylko ja go potrzebuję. Jeszcze kilka godzin temu siedział na ławie oskarżonych. Pewnie sam jest zdenerwowany i zdezorientowany. Musi ochłonąć. Przejdzie mu.

     Reszta drogi przebiegła w zupełnej ciszy. Teraz trzeba jednak wymyślić coś, co powiem rodzicom. Nie chcę ich znów kłamać... Ale nie mam wyjścia. Sięgnęłam ręką po lusterko wsteczne i nieco przechyliłam je w moją stronę. Zauważyłam, że Rossowi się to nie spodobało, jednak nic nie powiedział. Wzdychnął ciężko, obserwował jednak kątem oka co robię. Musiałam się troszkę ogarnąć. Otarłam ślady krwi z twarzy, poprawiłam nieco włosy. Tylko co zrobić z ubraniem... No tak! Zdejmę bluzę i po sprawie. Zaczęłam się rozpinać... Reakcja blondyna była oczywista. Dobrze, że nie zaczął się ślinić jak buldog. Nie lubię tych psów. Patrzył się na mnie jak na jakąś apetyczną kanapkę. Próbował jednak to ukryć. Myślałam, że zaraz dostanie zeza! Serio, wyglądało to zabawnie. Siedziałam obok niego w bluzce na cieniutkich naramiączkach. Mam nadzieję, że nic głupiego mu do głowy nie przyjdzie. Na szczęście ograniczał się do zerkania na mój odsłonięty dekolt. Po kilkunastu minutach byliśmy już pod moim domem. Niestety w kuchni nadal paliło się światło. Czyli bez ,,krótkiej rozmowy" się nie obejdzie...
- Wejdziesz? - zapytałam.
Blondyn aż wybałuszył oczy. No ale przecież mówił, ze nie wraca do domu. Nie wiem dlaczego i czy ma gdzie spać, no ale. Niegrzecznie by było, gdybym tego nie zaproponowała... Chyba.
- Nie. - jęknął, wbił pierwszy bieg i czekał aż wysiądę.
- To wracasz do domu czy...
- Nie interesuj się. Jakbyś nie zauważyła od paru minut stoimy pod twoim domem. Więc idź już. - bąknął niemiło, trzymając rękę na gałce zmiany biegów.
- Już dobrze, dobrze... - odpowiedziałam, otworzyłam drzwi i już miałam wychodzić, gdy Ross chwycił mnie za rękę.
- Emmm.. Nie chciałem cię uderzyć. Byłem zdenerwowany, nigdy w życiu bym tego nie zrobił. Przepraszam. - powiedział z troską, wlepiając we mnie swoje czekoladowe oczy.
Chyba serio się tym przejął. Wyglądał tak uroczo...
- Hmym... Nic się nie stało. - mruknęłam.
Ross cały czas na mnie patrzył. Nagle zaczęłam się do niego przysuwać... Sama nie wiem dlaczego. Robiłam to instynktownie? Blondyn nie ukrywał zdziwienia, jednak cały czas tkwił w tej samej pozycji, czekając na mój ruch. Gdy nasze usta dzieliły dosłownie milimetry, myślałam, że odpłynę przez jego cytrynowy oddech. Przyłożyłam dłoń do jego sinego policzka i złożyłam delikatny pocałunek na jego wargach. Cudowna chwila... Oderwałam się od niego po kilku sekundach, popatrzyłam głęboko w jego oczy i zrozumiałam, że to ja tutaj gram nieczysto...
- Do zobaczenia. - wyszeptałam, po czym wyszłam z auta.
 Uśmiechnęłam się lekko i pomachałam na pożegnanie. O dziwo odwzajemnił gest. Wpatrywał się we mnie jak w obrazek. Był chyba w szoku. Pokiwałam ponownie, po czym skierowałam się do domu. Ross odjechał z piskiem opon. W oknie zauważyłam mojego tatę. Miotał w powietrzu swoim palcem, wskazując, że bezzwłocznie mam do niego iść. Mimo wszystko miał wesołą minę, chyba nie będzie aż tak źle. Otworzyłam delikatnie drzwi i weszłam do środka. Szybko upchnęłam zakrwawioną bluzę do szafki, która stała na korytarzu. Później ją wezmę i wypiorę. Ściągnęłam buty i skierowałam się do kuchni. Już przy wejściu przywitał mnie tata. Stał w drzwiach z założonymi rękoma na piersi.
- Oh, oh to ten chłopak był aż tak gorący, że zdjęłaś bluzę? - powiedział z lekkim uśmiechem. Chciał brzmieć stanowczo, jednak za nic mu to nie wyszło.
- Taaato... ! - zachichotałam, podeszłam do kuchenki, wyciągnęłam czystą szklankę i nalałam sobie trochę wody.
- Moja droga rozmawialiśmy o chłopcach. Do tego ten całus! Co to miało znaczyć! Jesteś małą córeczką tatusia! - chrząknął zabawnie.
No i się zaczyna. Przewróciłam rozbawiona oczami i spojrzałam na tatę. Podszedł do mnie i przysunął swoją twarz do mojej.
- Co to za męski zapach! - zapytał oburzony.
Kurcze. Faktycznie. Cały czas czułam od Rossa cytrynę... Jego perfumy są dość delikatne.
- Żaden chłopiec nie ma prawa mi cię zabierać! Chyba, że dostanie ode mnie zgodę, pamiętaj i ...
- I nie mam się z nikim całować, umawiać na randki... Bla, bla, bla. Pamiętam tato. To nie jest mój chłopak, dostał całusa w policzek za podwózkę! A teraz jestem zmęczona, mogę iść do siebie? - poprosiłam, robiąc oczka szczeniaczka. Mam nadzieję, że nie widział wszystkiego dokładnie.
Tata jedynie pokiwał twierdząco głową. Udałam się na górę. Wyciągnęłam z szafki luźne spodenki i za długi T-shirt i poszłam pod prysznic. Spływające, gorące krople wody po moim nagim ciele, nieco mnie odprężyły. Zawsze jak się myłam to kabina była cała zaparowana. Ale mnie to odpowiadało, czułam się wtedy zrelaksowana.  Następnie od razu wskoczyłam pod miękką, pachnącą pościel. Zamknęłam powieki i marzyłam aby zasnąć i odpocząć. Dźwięk wibrującego telefonu jednak mi na to nie pozwolił. Leniwie zeszłam z łóżka i poczłapałam w stronę biurka. Wzięłam telefon do ręki, sms. Hmm... Ciekawe od kogo, jest już dość późno. Na wyświetlaczu pojawił się duży napis ,,Ross" Uśmiechnęłam się pod nosem i szybko odczytałam wiadomość. ,,Jeszcze raz przepraszam. Dobranoc." Ogarnęła mnie przyjemna fala ciepła. Stałam jak głupia, chichocząc do ekranu. W końcu się opamiętałam i odpisałam ,,Nie ma sprawy. Dobranoc" . Taki pusty wydawał mi się ten sms. No ale nie miałam pomysłu co jeszcze dodać. Odłożyłam komórkę na biurko i z wielkim bananem na twarzy poszłam spać.

****
DZIEŃ PÓŹNIEJ | DOM LYNCHÓW

     - Nie wrócił na noc do domu! Jesteś z siebie zadowolony! - krzyczała zdenerwowana Rydel.
- Nie masz co się o niego martwić. - warknął Rik, wyciągając miskę z szafki. - Pewnie spędził noc w jakimś burdelu. Myślę, że nie narzekał. Smarkacz i tyle.
- Słucham? - fuknęła blondynka. - Tak się składa, że to ty zachowujesz się jak smarkacz! Co cię w ogóle napadło aby go tak traktować, co? Jesteś liderem zespołu, powinieneś dawać mu przykład, a nie wyrzucać z  domu!
- Nie wyrzuciłem, sam wyszedł. - bąknął.
Blondynka nic nie odpowiedziała. Nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Zawsze uważała, że basista, jako najstarszy z rodzeństwa, będzie zawsze przykładem dla Rossa. Myliła się. Odkąd zespół stał się sławny, Riker oszalał na jego punkcie. Nie dał sobie wytłumaczyć, że sława i idealny wizerunek to nie wszystko. Basista ignorował nawet płacz swojej siostry. Jedyną osobą, która przy niej była to Ratliff.
- Oby wrócił dziś wieczorem. Pojutrze mamy wywiad. - wymamrotał najstarszy, nałożył sobie płatki, które następnie zalał mlekiem i wyszedł z kuchni.
Rydel chciała coś powiedzieć ale bez sił opadła na blat stołu i zaczęła głośno łkać.
- Ojej, ojej moja księżniczka znów płacze! - powiedział Ell z wyraźnym smutkiem na twarzy. - Królewicz Ellington cię pocieszy! - krzyknął już weselej, siadając obok blondynki.
Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała na przyjaciela.
- Kiedy on zrozumie... - nie dokończyła, znów się rozpłakała.
- Cii... Ell tu jest. Ell pocieszy. - wyszeptał jej do ucha, po czym mocno przytulił. Delikatnie gładził jej plecy opuszkami palców. Następnie pocałował w czoło, gładząc jej gładkie, anielskie włosy.
- Kocham cię Ratliff. - wyszeptała w koszulkę przyjaciela. - Oczywiście jak brata. -dokończyła, orientując się jakie palnęła głupstwo.
Ze wstydu jeszcze mocniej wcisnęła głowę w tors przyjaciela. Chciała się schować jak najgłębiej aby ukryć swoje czerwone policzki. Jednocześnie chciała się zatracić w uścisku, w tej właśnie chwili, którą uwielbiała. Była przy chłopaku, którego darzy wielkim uczuciem.
- Ja ciebie też kocham Delly. - odpowiedział, nadal gładząc przyjaciółkę po plecach. - Oczywiście jak siostrę!
Blondynka, nadal łkając, odsunęła się od przyjaciela.
- Wiesz co Ell. Jesteś jedyną osobą na którą mogę ZAWSZE, ale to zawsze liczyć. - powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy.
Perkusista go odwzajemnił i ponownie pocałował dziewczynę w czoło.
- Mamy śniadanie... Ooooo wybaczcie, że przeszkadzam. - speszył się Rocky, który akurat wszedł do kuchni.
Para odskoczyła od siebie jak oparzona.
- Nie ma nic. Podziękuj Rikerowi! - krzyknęła dziewczyna, wychodząc z pomieszczenia.
- Rik! - zawołała. Ten spojrzał na nią spod pliku kartek, które właśnie przeglądał. - Tak być nie może! Ossy nie odbiera telefonów, nie wiem gdzie w ogóle spał, nie wiem gdzie się podziewa! Jeszcze wczoraj siedział w więzieniu, został zawieszony w szkole, ma ogromne problemy! - zaczęła Rydel. nie mogła już wytrzymać.
- Oj ma problemy, ma... - wtrącił się nasjtarszy, pakując do ust kolejną łyżkę pełną płatków.
- Teraz ja mówię! A ty słuchasz! - wybuchnęła Rydel. - Czy tego chcesz, czy nie, dzwonisz do niego. Do skutku. Jak nie odbierze to podnosisz swoje cztery litery i jedziesz go szukać! - fuknęła groźnie, stając naprzeciwko brata. Chciał coś powiedzieć, jednak dziewczyna była zawzięta i nie dała mu dojść do głosu. - To po pierwsze. Po drugie idziesz do szkoły i poprosisz nauczycielkę aby dała mu jeszcze jedną szansę. Mimo zespołu, Ossy musi się uczyć. Po trzecie przepraszasz go i musisz obiecać, że już nigdy nie wyrzucisz go z domu!
- Już mówiłem, że go nie wyrzuciłem! Sam wyszedł. A o szkołę musi sam się starać, a przeprosić to on powinien mnie. - warknął groźnie.
- Słucham!? Jesteś niepoważny! Masz to zrobić i koniec. Nie ma dyskusji! - Rydel stała twardo przy swoim.
- Oh, no już, już... - burknął pod nosem, wstał, wziął telefon i kluczyki od samochodu, po czym wyszedł z domu.
- Ho,ho! Nie wiedziałem, że z mojej księżniczki taka drapieżna pantera! - krzyknął Ell, podchodząc do swojej przyjaciółki.
Mocno ją przytulił. Rydel zachichotała i założyła chłopakowi ręce za szyję. Stali dłuższą chwilę w swoich objęciach.
- Emm, ok to ja sobie pójdę tam. Nie przeszkadzam. - wymamrotał skołowany Rocky, po czym skierował się do swojego pokoju. - RYDELLINGTON! - krzyknął, zamykając za sobą drzwi.
Para, gdy to usłyszała, oderwała się od siebie, jakby ktoś właśnie polał ich wrzątkiem.

****
3 DNI PÓŹNIEJ | DOM SPELAMNÓW

     Obudziły mnie gorące promienie słoneczne, które padały centralnie na moją twarz. Otworzyłam powieki, po chwili jednak je zmrużyłam. Uwielbiam kalifornijskie słońce! - pomyślałam w duchu. Przeciągłam się leniwie, po czym niechętnie wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Szybko wykonałam poranną toaletę i włożyłam na siebie luźne ciuszki. Czyli wracam do codziennej rzeczywistości. Jest weekend, mimo to rodzice w pracy, Zack u dziewczyny a Stefa o dziwo, spała u koleżanki. Od poniedziałku również wracam do szkoły. Cieszę się z tego powodu. Mam nadzieję, że spędzanie czasu z rówieśnikami doprowadzi moją psychikę do stanu ,,sprzed rozprawy". Dziś również jest dzień rozmowy z Majakiem. Boję się tego trochę, jednak z drugiej strony w końcu sobie wszystko wyjaśnimy. Przykro mi również z powodu Lynchów. Przez całe trzy dni Rydel nie odbierała ode mnie telefonów. Nie odpisała nawet na smsa. Jedynie Ross codziennie wieczorem pisał ,,dobranoc" Niby takie codzienne słowo... Ale napisane przez niego nabrało pewnej tajemniczej magii. Zeszłam na dół, zrobiłam sobie kanapki z czekoladą i zaparzyłam herbatę. Zjadłam w ciszy. Następnie ubrałam swoje ulubione conversy i wyszłam z domu. Kierunek - dom Majaka. Była ładna pogoda więc podjechałam tam swoim rowerem. Gdy stanęłam przed drzwiami jej domu, serce zaczęło mi być nieco szybciej. Mimo wszystko zadzwoniłam dzwonkiem. Nie czekałam długo, po kilku sekundach otworzyła mi Maja. Aż zaniemówiłam gdy ją zobaczyłam. Wyglądała jak jakiś... Strach na wróble. Podkrążone, zapuchnięte oczy. Włosy chyba nie myte od tygodnia. Tłuste, potargane i bardzo zaniedbane. Zdawało się, że jest o kilka kilogramów lżejsza. Zawsze była chuda, ale teraz kości policzkowe wystawały tak, jakby chciały się wydostać na zewnątrz! Jej ubiór też był nienajlepszy. Stary, wyciągnięty, poplamiony T-shirt oraz króciutkie spodenki, odsłaniające jej chudziutkie nogi. Co dziwne, miała na nich siniaki.
- Hej, jesteś już? Wejdź. - powiedziała dość niskim, ochrypłym głosem.
- Tak, dzięki. - odpwoiedziałam z uśmiechem.
Poszłyśmy do jej pokoju. Usiadłam na łóżku, obok niej. Wpatrywała się cały czas w podłogę, chciałam przerwać tą głuchą ciszę, jednak zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam urządzenie z moich szortów, spojrzałam na ekran. Numer nieznany. Zignorowałam.
- Demi, tak mi wstyd! - odezwała się nagle. - Wiem, że słowo przepraszam nic teraz nie da, wiem, ale chciałabym cię przeprosić za wszystko razem i za każde moje kłamstwo osobno! - krzyknęła i wybuchnęła płaczem.
- Spokojnie, spokojnie... - próbowałam jakoś ją doprowadzić do ładu. - Powoli, powiedz wszystko od początku.
- Ja... Tak mi wstyd Demi... Ale, najpierw muszę ci powiedzieć coś... Możesz mi nie uwierzyć, ale to ważne. To bardzo ważne. - mówiła, co chwile pociągając nosem.
- Mów, spokojnie. - podałam jej pudełko chusteczek, które stało na stoliczku, obok łóżka.
- Przepraszam, że zeznawałam przeciwko Rossowi. Ale musisz mnie zrozumieć. On mnie zastraszał...
- Kto? Ross?! - wybałuszyłam oczy. To nie ma sensu.
- Nie... Matt. On... On zastraszał nas oboje. Rossa też. On dla ciebie... - urwała.
- Co, kto dla mnie! Mów! - krzyknęłam poruszona.
Czyżby to kolejna historyjka, którą miałam od tak łyknąć?
- Matt groził, że jak blondyn nie zgodzi się na dostarczenie sfałszowanych dowodów, to go zabije. - powiedziała, wybuchając kolejną porcją płaczu.
Te słowa mnie sparaliżowały.
- Ross się zgodził, dlatego zeznawałam tak... On miał iść siedzieć... Bo Matt powiedział, ze inaczej zabije i ciebie i...
-CO!? - nie mogłam uwierzyć. Nie chce słuchać tych bredni, kolejne kłamstwa. Niczego się nie nauczyła!
- To prawda! Demi, ja nie chciałam, ale musiałam wybrać. - szlochała.
- To nie ma sensu! Dlaczego ten rudzielec niby miałby mnie zabić!? Nie chcę tego dalej słuchać. - warknęłam, wstałam z łóżka i chciałam wyjść z pokoju, jednak Maja mnie zatrzymała.
- Demi! Wtedy w klubie... To Ross miał umrzeć, nie ten przypadkowy facet....

NOTKA

Hejo, cześć i czołem ! :D

Doczekaliśmy się nexta. Szczerze? To mój ulubiony rossdział :3 Historia rudzielca i tajemniczego morderstwa nabiera kolorów. Mamy nadzieję, że zostaniecie z nami do końca historii. Ale spokojnie, wyjaśnienie sprawy nie będzie kończyło tego bloga. To będzie jedynie początek przygód Rossa i Demi. Już nie możemy się doczekać ! :D

Hmm rossdziałek wyszedł nawet długi!! :P 

Bardzo dziękujemy Paris ;3 za wylewny komentarz! Po jego przeczytaniu od razu usiadłam do pisania :3 Liczymy, że nie zniechęcisz się i pozostaniesz czytelniczką naszego bloga :D

Do nexta!

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

7 komentarzy:

  1. Ojeju, dziękuje :*
    Komentarz podzielony na 2 cz
    Część I
    RIKER
    Ciebie do końca pogięło? Nie zachowuj się jak dziecko, albo jak ja.. albo moje laski z klasy xd
    Ogarnij się, bo jak nie to pożałujesz i to bardzo..
    No i co że po burdelach chodzi? To je Ross, tego się nie da ogarnąć, (a przynajmniej tutaj). Kochany, UWAGA CYTUJE
    ''Kup sobie worek'' - Nie pamiętam kto :)
    Kup sobie worek, przyklej zdj Rossa, i się na nim wyżywaj, a nie Delly biedną krzywdzisz... Jaki ty chłopczyku przykład innym dajesz? Oesu, ja wiem, ty się o niego martwisz <3 <3 <3 (te serca mi cycki przypominają)
    Jednym słowem: Nie da się Ciebie ogarnąć i nie umiesz się zachować. A przede wszystkim, doprowadzasz siostrę do płaczu
    Rydel
    Kochana Ty moja, nie przejmuj się, wpadnę do cb z siekierą i zrobię z Rikerem porządek, tylko spokojnie. Albo nie, bo będziesz jeszcze bardziej płakać.. PRZYJDĘ Z ŁYŻECZKĄ, dobry pomysł co nie? Martyna ma zawsze idealne pomysły!
    UWAGA DROGIE DZIECI, ZAPISUJEMY
    Lekcja
    Temat: RYDELLINGTON - RYDEL I ELLINGTON
    No cóż. Czasami zdarzy Ci się coś głupiego palnąć, ale teraz to dowaliłaś, ja taka szczęśliwa a tu KABUM!
    '' Kocham cię Ratliff. - wyszeptała w koszulkę przyjaciela. - Oczywiście jak brata. -dokończyła, orientując się jakie palnęła głupstwo.
    Ze wstydu jeszcze mocniej wcisnęła głowę w tors przyjaciela. Chciała się schować jak najgłębiej aby ukryć swoje czerwone policzki. Jednocześnie chciała się zatracić w uścisku, w tej właśnie chwili, którą uwielbiała. Była przy chłopaku, którego darzy wielkim uczuciem.
    - Ja ciebie też kocham Delly. - odpowiedział, nadal gładząc przyjaciółkę po plecach. - Oczywiście jak siostrę!'', Rozumiem,
    nie .uno momento. Nie rozumiem, po co było ci dodawać ''Oczywiście jak brata.'' Dziękuję, nie no płaczę, a ja zawsze byłam i jestem Rydellington shipper ♥♥♥
    Jednym słowem: WEŹ TY RIKEREM SIĘ NIE PRZEJMUJ, Weź pocałuj Ellingtona, wyznaj mu miłość i zróbta se dzieciory! Po co komu ślub?
    Rocky
    Boże, chłopie, kocham Cię, NO BO JA I ROCKUŚ TO RYDELLINGTON SHIPPER JESTEŚMY!
    Jednym słowem: Kocham Cię Musiałam(walnąć Rocky'ego ;3)
    Ellington
    Ty się ogarnij.
    Do ciebie z poduszką przyjdę, i cię nią będę łaskotać!
    Buhahaha zła ja :'')
    Wyznaj Jej uczucia, a nie będziesz taką szopkę odwalać!
    Wykrzykniki rządzą!
    Masz u mnie plusa, za pocieszanie Delly, księżniczki mojej..
    TAK TO JEST MOJA KSIĘŻNICZKA
    Jednym słowem: Kocham Cię za to, że ty taki opiekuńczy

    OdpowiedzUsuń
  2. Super czekam na next ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Część II
    Kto teraz będzie?
    Maja ;33
    Kobieto, jak kłamiesz to...
    ZA DUŻO KROPEK
    to będzie z tobą średnio, żal mi Cię..
    Jak nie kłamiesz to, podziwiam Cię Bejb!
    Jednym słowem: Tak
    NAJLEPSZE NA KONIEC
    BUHAHAH Zła ja
    Demi :'')
    Dziewczyno, ja cały czas czekałam aż powiesz mu ''Kocham Cię Ross'', a tu lipa..(zaraz przejdę do konkretów)
    Ale ten pocałunek.. JEZU KOCHAM CIĘ! Wiesz jakie masz szczęście, że się nie cofnęłaś? Albo że On się nie cofnął, ALE BYŁ KISS, BYŁ? BYŁ!
    Do ciebie już nic nie mam dziękuję.
    Jednym słowem: Ciesz się, ale scenka z ojcem najlepsza..
    Gwiazda wieczoru,
    Uwaga, Uwaga
    Ross
    Co ja mam powiedzieć na twój temat?
    i co mam robić?
    Płakać, śmiać się, krzyczeć?
    A co tam, dajemy wszystko! takie 3 w 1. Za jedyne 394855849857483948.99
    Jakie ty masz szczęście, że ją przeprosiłeś. Ogromne
    Nie dziwie się, że Demi myśli że masz męski okres.
    Ba, ja myślę inaczej. CHŁOPACZKU, SŁUCHAJ INO.
    TY MASZ ALBO MĘSKI, WIECZNY OKRES, ALBO MĘSKĄ WIECZNĄ CIĄŻĘ,
    Powiedz mi co się z tobą dzieje?
    Przepraszasz, stajesz się wredny, i potem miły.. nie rozumiem twojego zachowania młodzieńcze. Nie rozumiem.
    Ale masz u mnie 5, a dobra, zaszalejmy, daję Tobie 6.
    Ale masz poprawić swoje zachowanie.
    Next topic.
    Pocałowaliście się
    Takie to urocze, słodkie że po prostu sdhfniuefqojd
    Ten twój sms, jak Ty się szybko zmieniasz...
    Te twoje SMS ''Dobranoc''.. Boziu kochany
    Taki masz być, a nie szlajać się po burdelach ;3
    Za dużo T, zwłaszcza linijka pod linijką... Za dużo
    Wracając do tego co mówiła Maja..
    JAKBYŚ NIE ŻYŁ TO BYM UMARŁA!
    Prędzej czy później, za twoje zachowanie też bym Cię zabiła, a Ty myślisz że obeszło by się bez tego? Pff, ty lepiej nie myśl... Proszę Cię
    JS: (jestem za dużym leniem by całość pisać) Popraw swoje zachowanie a będzie spoko :)
    Do autorek
    Rozdział (jak każde inne) wyszedł genialnie, cud miód i malina :*
    Przepraszam że dosyć krótki komentarz ale jest 22, a ja jestem zmęczona już, i jtr muszę o 6 wstać sooł przepraszam! Bardzo i to bardzo!
    Wysyłam nieskończoność wiader weny i całuję :*
    ~ Martyna
    Najchętniej to bym wszystkich pozabijała, nie bądźcie złe
    Oprócz Rocky'ego, tego kochanego shippera!
    Przepraszam że taki krótki :( jestem o 22 zmęczona, wybaczycie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótki kom!? Chyba żartujesz! Jesteś wielka :D Jak czytałam Twój komentarz (podzielony zaebiście na dwie części) to miałam mega wielki banan na ryjcu :D Jednak komuś się podobają nasze wypociny *u* Estem mega szczęśliwa, strasznie dziękuję za kom *u* To daje dużego pierdolca i mega dużo weny :D Gdybym jutro nie musiała wcześnie wstać, pewnie zabrałabym się za pisanie nexta już teraz :D

      Heh historia się dopiero rozkręca :D Ale mamy dużo pomysłów * w końcu, co dwie głowy to nie jedna* soł... :3

      Serio, dziewczyno przez Ciebie nie zasnę xD ESTEŚ WIELKA < 3 (faktycznie, cycki xD)

      Nie esteśmy złe, ja sama zabiłabym Ossika xd A co do Rydellington... Nic nie jest przesądzone ^-^ Ładnie trzeba czekać na nexty hihihi :D

      Usuń
    2. Daria :|

      Ja miałam odpisać! Ale nie z fona... Mam za duże kciuki i kurcze zawsze pisze rzeczy, których nie chcę. Teraz jestem na lapku i co? Daria już odpisała :| Menda.

      Martyna :O Dostałam przec Ciebie wyszczerzu (jest takie słowo o.O?) gałek ocznych :C Twój komentarz (Twoje dwa komentarze :O?) mnie rozwalił! Daria już napisała... Esteś wielka! djfnndsjd fan girl moment xd

      Nie lubię R5 ale przez to opowiadanko zaczyna coś iskrzyć między nami xD

      Dzięki Tobie, Martyno, wenisko i mnie dopadło. Jakim cudem w LO nie dostałam 4 na koniec roku z polskiego :| Ja się pytam, dlaczego :| ? Ehh...

      Next już niedługo of kors! Dziękujemy za komentarz :D Zaebisty (jak to Darka mówi) komentarz :D

      Usuń
    3. Dodam, że pomysł z tatusiem Demi był mój :C Taki fejm :C

      Usuń
  4. Hej rossdział boski.
    Nie wiem skąd tak boskie pomysły, ale tez bym tak chciała.
    Haha
    Ale mogę pomarzyć.
    Miłego dnia i do następnego
    Destiny

    OdpowiedzUsuń