środa, 6 maja 2015

Rozdział XX

Hej! Zacznę od notki. Blog ma na prawdę sporo wyświetleń, z czego jesteśmy zadowolone. Aczkolwiek komentarzy prawie w ogóle nie ma. (Podziękowania dla Agaty Dobrzynieckiej, która komentuje praktycznie każdy rozdział) Dlatego prosimy o pisanie komów. Skoro macie czas wejść na bloga, przeczytać nasze wypociny to zostawcie po sobie również ślad... Okey? Zależy nam na tym. Komentarze motywują do dalszego pisania, aktualnie mamy praktycznie 0 powodów do czegokolwiek...

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Dziękujemy za uwagę :D Zapraszamy do czytania!

     Otworzyłam oczy. Z początku spowijał mnie mrok, bałam się. Myślałam, że znów jestem w tej okropnej, zimnej i cuchnącej celi. Po chwili jednak poczułam zapach cytryn, żółte ściany biły swoim ostrym kolorem. Musiałam aż zakryć twarz dłońmi. Gdy ponownie uniosłam powieki, zobaczyłam obok siebie Rossa. Znów ogarnęła mnie przyjemna fala ciepła. Lubię to uczucie... Blondyn siedział na skraju łóżka i wlepiał we mnie swoje czekoladowe oczy. Zauważyłam w nich jednak sporą niepewność i ... Chyba strach. Miał na sobie białą koszulkę, która odkrywała jego umięśnione ramiona. Włosy były mokre, każdy kosmyk skierowany w inną stronę. Jakby żyły własnym życiem. Dodatkowo drobne kropelki wody spływały po jego skroni. Okolice oka nadal miał sine, mimo to i tak wyglądał sexownie...
- Jak się czujesz? - zapytał po długiej, nieprzyjemnej ciszy.
Jak się czuję? On chyba oszalał. Jestem głodna, spragniona i przede wzystkim zszokowana. Po czymś takim stać go jedynie na takie pytanie?
- Jest okey. - skłamałam. Sama nie wiem dlaczego. Nie chcę aby się niepotrzebnie martwił? Ostatnio to kłamanie coś za dobrze mi idzie.
- To dobrze. - odpowiedział niepewnie.
Przez cały czas atmosfera była jakaś napięta. Blondyn chyba się obawiał podjęcia tematu Majaka. Tak. Na pewno. Ale muszę, muszę go przecież o to zapytać. Już chciałam zacząć temat, gdy do pokoju wpadła Rydel. Trzymała wielki talerz z kanapkami. Mmm... Pięknie pachniały.
- Wybaczcie, że przerywam ale tak pomyślałam, że może jesteś głodna, Demi? - zapytała, kierując wzrok na mnie.
- Czytasz mi w myślach, Rydel! - krzyknęłam z uśmiechem na twarzy. Poprawiłam się na łóżku do pozycji półsiedzącej i wyciągnęłam ręce po kanapki.
Na twarzy blondyna w tym momencie pojawił się grymas i niezadowolenie. Nerwowo podrapał się po głowie, wstał i podszedł do pianina. Usiadł na krzesełku i zaczął bawić się sznureczkiem od swoich żółtych, nieco podartych, szortów.
- No wiadomo. - uśmiechnęła się szeroko. - Hej ja wiem... - zaczęła, jednak Ross szturchnął ją lekko nogą.
- Co wiesz? - zapytałam, gdy przełknęłam kolejny kęs. Byłam ciekawa o co chodzi blondynce.
- Pójdę ci zaparzyć herbatę z miodem bo zaraz zapchasz się tymi kanapkami. - zachichotała. - Zrobię również naleśniki bo widzę, że jesteś bardzo głodna.
Blondynka spojrzała się jeszcze na Rossa, po chwili jednak wyszła.Pokiwałam tylko głową w geście podziękowania, ponieważ miałam usta zapchane jedzeniem. Nie jadłam kilka dni więc te kanapeczki były dla mnie niemalże zbawieniem. A ja przecież zawsze dużo jem, godzina bez posiłku to dla mnie zmora... Kątem oka spoglądałam na blondyna. Ciągle siedział w tym samym miejscu. Teraz dołączył jednak do niego Kiba, który usadowił się zaraz obok. Zdawało się, że Ross jest zatracony w miętoleniu tego sznureczka bo nawet nie spojrzał na mnie gdy Rydel wyszła z pokoju. Postanowiłam jednak ciągnąć tą ekscytującą rozmowę. Chrząknęłam dość głośno i zaczęłam:
- Tooo... Nic mi więcej nie powiesz?
- Co mam mówić? - zapytał, nadal patrząc na swoje krocze.
- Nie wiem, być może coś o Maji... - blondyn na te słowa uniósł lekko głowę, przestał męczyć sznureczki i spojrzał na mnie. - Zrobiłeś jej dziecko.
- Ja? - zdziwił się, uniósł obie brwi w górę i rozłożył ręce w geście obrony. - Demetria.... Demi... Maja to twoja przyjaciółka? - zapytał. Kiwnęłam jedynie głową, ponieważ znów miałam w ustach kanapkę. - A tak na prawdę nic o niej nie wiesz. A może wiesz ale nie wiedziałaś, że ja również korzystałem z jej usług. - dokończył, robiąc cudzysłów w powietrzu, gdy wypowiadał słowa ,,usług".
Aż się zakrztusiłam.
- USŁUG? Jakich znów usług? - zapytałam z przerażeniem w oczach. Aż chleb wypadł mi z rąk.
- No, jak to powiedzieć... Dawała wielu chłopakom z tego co widziałem. No i z tego co słyszałem. - odrzekł jakby nigdy nic. - Ja na pewno nie jestem ojcem.
Patrzyłam na niego z wybałuszonymi oczami. To nie może być prawda, Maja to moja przyjaciółka, wiem o niej wszystko!
- Rany! Założyłeś chociaż gume!? - krzyknęłam. Czułam, że to wszystko już mnie przerosło. - Mam nadzieję...
- Yyy...Nie? Nigdy nie zakładam. - odrzekł z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy. Wstał i podszedł do łóżka. Usiadł na rogu i pozbierał zawartość kanapki z pościeli. - Często jem w nocy, ale wolę obudzić się bez sera we włosach.
- Nie zmieniaj tematu! Skoro nie założyłeś to nie masz pewności, że to nie twoje dziecko! - krzyknęłam oburzona.
- Jakie dziecko? Przecież poroniła. To raz. Nawet gdyby było moje... To i tak już problemu nie ma. To dwa. A trzy... W gumie niewygodnie ale ja nigdy nie kończę w środku więc to na sto procent nie było moje. - powiedział, wybierając dokładnie okruszki z prześcieradła. - Ona sama pewnie nie wie, kogo to było. - dokończył z głupkowatym uśmieszkiem.
- Co ty opowiadasz...!
- No co. Sex przez gume to nie sex. To... Tak jakbyś całowała się przez szybę. - zamyślił się. - Tak, dobre porównanie.
- Nie o tym mówię, chodzi mi o usługi Majaka! - krzyknęłam już lekko poddenerwowana.
W tej sekundzie do pokoju ponownie weszła Rydel.
- Sorry, przyniosłam herbatę i naleśniki. Przepraszam Demi, że musiałaś tyle czekać. - powiedziała zmieszana. - O jakich usługach rozmawiacie?
Ross spojrzał na mnie, wyczytałam z jego postawy, że mam teraz jakoś to odkręcić. Taki mądry. Gada głupoty a ja muszę się z tego tłumaczyć! W tej samej jednak chwili zadzwonił telefon Rossa.
- Muszę iść. - bąknął po zakończonej rozmowie. - To nie potrwa długo, mam nadzieję, że zostaniesz? Jak wrócę to dokończymy rozmowę.
Pokiwałam jedynie głową.
- Jedziesz na plan? - zapytała Rydel.
- Tak. - rzucił krótko, po czym wyszedł.
Rydel chciała ze mną porozmawiać, jednak przekonałam ją, że musimy to odłożyć. Nie kłamałam, na prawdę byłam zmęczona. Blondynka na szczęście to uszanowała. Zjadłam posiłek, jeszcze chwilę leżałam na łóżku. Przysnęłam na jakiś czas, obudziły mnie wibracje mojego telefonu. Wstałam niechętnie, podeszłam do biurka i spojrzałam na ekran. Zack.
- Halo? - zapytałam ziewając.
- Demi, sis, gdzie ty jesteś. Martwimy się. - odpowiedział nerwowo.
- Przyjedź po mnie. Jestem u Rossa. Przywieź mi jakieś rzeczy. Nie pytaj o nic, po prostu po mnie przyjedź, dobrze?
- Jasne, już jadę. - odrzekł krótko, po czym się rozłączył.

     Nie musiałam długo czekać na Zacka. O nic nie pytał, co było dla mnie najważniejsze. Muszę ochłonąć od tego wszystkiego. Najlepiej w zaciszu swojego pokoju, we własnej pościeli i własnych czterech ścianach. Gdy przebrałam się w swoje rzeczy, zeszliśmy na dół. Podziękowałam Rydel za gościnę i za smaczne jedzenie. Przytuliła mnie mocno, po czym wyszłam na świeże powietrze. Wzięłam głęboki wdech i wsiadłam do auta.
- Trzymasz się? - zapytał jak już ruszyliśmy.
- Mmm sama nie wiem, muszę odpocząć. - wyszeptałam cicho.
- Nie masz się czym przejmować. Pozałatwiałem sprawy, policja nic na ciebie nie ma. Pójdziesz tam tylko, powiesz jak było i już. Ale to spokojnie, jeszcze czas. - powiedział z lekkim uśmiechem.
Odwzajemniłam jedynie gest. Nie wiedziałam co myśleć. Chciałam płakać ale mój organizm wyczerpał już limit na łzy. Moja najlepsza i jedyna przyjaciółka... Nie, nie. Postanowiłam się tym nie przejmować. Muszę poukładać sprawy i w końcu przypomnieć sobie, kto mógłby mnie uderzyć. Okropny alkohol. Nigdy nie lubiłam dużo pić.

Na miejscu byliśmy po kilku minutach. Rodzice, o dziwo, przywitali mnie bardzo ciepło. Było widać, że się przejmują. Mama to chyba od czasu mojego aresztowania nie spała ani minuty. Miała podkrążone, zapłakane oczy. Zdawało się, że jest troszkę... Zaniedbana? To moja wina. Czułam się okropnie. Nie sądziłam, że zwykły wypad na imprezę może przysporzyć tyle kłopotów. Chwilkę rozmawiałam z rodzicami, po czym pozwolili mi odpocząć. Udałam się do swojego pokoju. Chciałam od razu położyć się do łóżka, jednak postanowiłam najpierw wziąć prysznic. Tak też zrobiłam. Po piętnastu minutach wtuliłam się w swoją pościel, nie przejmując się zupełnie niczym. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ.

     Już tydzień minął od mojego wyjścia z więzienia. Rodzice pozwolili mi pozostać w domu. Bardzo ten fakt mnie cieszył, ponieważ zgiełk i harmider panujący w szkole, wpłynąłby na moją obecną psychikę bardzo negatywnie. Do tego nie chciałam się widzieć ani z Mają, ani z Rossem. Oboje dzwonili do mnie i to nie raz. Ale nie odbierałam, nie miałam ochoty na konwersację z nimi. Podobno blondyn był u mnie kilka razy ale Zack go spławiał. Maja pewnie bała się ze mną porozmawiać w cztery oczy. Od Ericka dowiedziałam się, że już ją wypuścili ze szpitala i ma się dobrze. Nie odczytałam nawet ani jednego smsa od Rossa, a było ich sporo. Ale dzięki przerwie od szkoły, nauki i obowiązków, udało mi się nieco wypocząć. Zarówno rodzice, jak i mój brat, pomagali mi jak tylko mogli. Musiałam udać się kilka razy na komisariat aby spisali zeznania ale za każdym razem mi towarzyszyli. Przestałam się tak stresować bo wiedziałam, że jestem niewinna. Doszłam do wniosku, że winnego kara dosięgnie. Prędzej czy później. Teraz muszę tylko ze spokojem przejść przez to piekło. Potem i tak o tym zapomnę. Mam nadzieję.
- Kochanie, musimy już jechać! - krzyknęła kobieta z dołu.
- Już idę mamo! - odpowiedziałam, ubierając czarną marynarkę.
Dziś był bowiem dzień rozprawy w sądzie. Na szczęście nie będę siedzieć na ławie oskarżonych. Zack mówił, że mają nowe dowody w sprawie. O dziwo sama jestem ciekawa co się zmieniło. Brat mało mi o tym wspominał, nie chciał mnie stresować i martwić. Powtarzał jedynie, że wszystko będzie dobrze. Mam taką nadzieję. Szybko zeszłam na dół. Wszyscy czekali już tylko na mnie. Mieli zadowolone miny, a Zack to już w ogóle tryskał radością. Nie pytałam jednak co się stało. Udaliśmy się razem do auta i wyruszyliśmy do sądu. Stefcia w tym czasie była u babci. Jest stanowczo za mała na takie sprawy.

     Na miejscu byliśmy po większej godzince. Budynek był ogromny, gdyby nie Zack, który studiuje prawo, nie wiedzielibyśmy nawet w którą stronę się udać. Do odpowiedniego pomieszczenia poprowadził nas pan Elonor Knot, który był moim adwokatem. Był bardzo miły, opanowany i sprawiał wrażenie kogoś, kto zna się na rzeczy. Gdy staliśmy przed drzwiami do sali, w której miała się odbyć rozprawa, poczułam zawód. Nie było nigdzie Rossa. A przecież obiecał, że mnie z tego wyciągnie. Zmienił zdanie, czy jak...
- Panna Demetria Spelman? - zapytał nagle policjant, który wyłonił się zza wielkich drzwi.
- Tak, to ja. - odpowiedziałam spokojnie. Sama się sobie dziwiłam. Byłam pewna, że utonę we własnym pocie ze stresu. Czułam się jednak zrelaksowana.
- Proszę za mną. - odrzekł, uchylił szerzej drzwi i pozwolił mi wejść. Za mną wszedł Zack i rodzice.
Sędzia rozpoczął rozprawę nawiązując do protokołów o których istnieniu nie miałam nawet pojęcia. To było dla mnie jakaś czarna magia. Czułam się jakbym była w Hogwarcie. Wsłuchiwałam się w to co mówi, jednak nie zrozumiałam praktycznie ani słowa. Rozejrzałam się po sali. Raz, drugi, trzeci. Nigdzie nie było Rossa. Poczułam ukłucie miedzy żebrami. Byłam pewna, że będzie mnie chociaż wspierał. Zauważyłam jednak Majaka. Siedziała wraz z Erickiem. Trzymał ją za rękę i szeptał coś do ucha. On chyba również nie jest świadomy tego, co wyprawia czarnowłosa. Była bardzo przygnębiona. Zapuchnięte oczy próbowała ukryć pod toną makijażu. Nie wyszło jej to jednak zbyt dobrze. Mimo wszystko zrobiło mi się jej żal.
- A teraz proszę usiąść, do sali proszę wprowadzić oskarżonego. - zarządził Sędzia.
Policjant, który wprowadził nas na salę, poszedł w kierunku drzwi. Byłam troszkę zmieszana, nie wiedziałam tak na prawdę kto będzie oskarżony. Miałam to być ja. Policja na komisariacie uznała, że mam jedynie zeznawać w sprawie. Nie chcieli zdradzić kto zastąpił moje miejsce, Zack również milczał w tej sprawie. Gdy usłyszałam trzask zamykanych drzwi od razu się odwróciłam. Poczułam znany zapach. Serce zabiło mi szybciej. To co zobaczyłam wywołało u mnie ogromny szok. Czułam się tak, jakby ktoś przyłożył mi cyjanek pod twarz, albo jakby ktoś uderzył mnie czymś ciężkim... Policjant prowadził Rossa...

NOTKA


Taa, na końcu również noteczka :P Darka wyjechała z chłopakiem na małe wakacje a Majak znów został sam. Także dodaje rozdziałek. Mam nadzieję, że się podoba.

Kurczaczki, chyba muszę w końcu założyć konto na google, heeh :3
Błędy poprawie później ... xd


5 komentarzy = nowy rozdział

4 komentarze:

  1. Jak to Ross jest oskarżonym!? Ten rudzielec mu kazał czy co? Mam nadzieję,że wszystko będzie dobrze, bo Ross nie może być w więzieniu! To jakaś paranoja, a może on chciał być oskarżony byle by nie Demi? Boże czekam na next!!! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super czekam na next ♡♡♡♡♡♡♡♡♡
    Kocham tego bloga ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Koment od Czaleta oł je :U
    Piszcie nexty, piszcie :v

    OdpowiedzUsuń