- Co jest kochanie, nie tęskniłeś? - zapytała uwodzicielskim tonem, przygryzając dolną wargę. Następnie przejechała delikatnie opuszkami palców po torsie chłopaka. Ten jedynie stał jak słup soli, wpatrując się w piękne, zielone oczy dziewczyny. Nie mógł uwierzyć, że przyjechała. A przecież zdeklarowała, że ma za dużo nauki i nie ma czasu na takie wyjazdy. Perkusista, słysząc kroki dochodzące z salonu, szybko się opamiętał i wypchnął Stellę za drzwi.
- Kto przyszedł? - zapytała Rydel z wielkim uśmiechem na twarzy, wyłaniając się zza rogu małego korytarza.
- Eee... - chłopak nerwowo drapał się po głowie, zerkając kątem oka w małe okienko, które znajdowało się na drzwiach. - Wiesz co, nikt ważny w sumie. Jakiś gość szuka drogi do, ee, do czego? - zrobił minę myśliciela, głupkowato się uśmiechnął i kontynuował. - No do sklepu. To niedaleko, wyjdę i pomogę mu. - dokończył, szczerząc swoje białe ząbki. Był strasznie zdenerwowany, jego głos drżał niemiłosiernie. Dodatkowo tuptał nerwowo w miejscu, wykonując dziwne ruchy dłońmi. Starał się ukryć swój strach, wychodziło mu to raczej fatalnie. Blondynka wyczuła, że jest coś nie tak. Postanowiła jednak o nic nie pytać.
- Do dobrze Ell. - zachichotała, po czym podeszła do perkusisty i czule pocałowała w usta.
Chłopak bez namysłu przysunął do siebie blondynkę i pogłębił pocałunek. Dziewczyna nie protestowała, perkusista natomiast lekko się wahał. Czuł w głębi serca, że postępuje źle, był jednak przekonany, że nie ma aktualnie innego wyjścia.
- Kocham cię Delly, zaraz wracam. - szepnął, posłał ukochanej szeroki uśmiech i wyszedł ostrożnie z domu.
- ,,NIKT WAŻNY"!? - wydarła się Stella, patrząc groźnie na Ratliffa. - To ja już nic dla ciebie nie znaczę!?
On z kolei był nieźle skołowany i zdezorientowany. Widząc dziewczynę bliską płaczu, podszedł do niej i lekko przytulił. Cały czas zerkał kątem oka za swoje plecy, obserwując czy drzwi się przypadkiem nie otwierają.
- To nie tak, kochanie. - mruknął, pogłębiając uścisk. - Zaskoczyłaś mnie, myślałem, że masz za dużo nauki i z nami nie pojedziesz.
- Co za głupie tłumaczenie! - wybuchnęła. - Jak to nikt ważny! Co to miało znaczyć!? Jakiś gość, szukający sklepu? Co ty kombinujesz! - krzyknęła, wymachując rękoma. Perkusista szybko zakrył jej usta ręką w obawie, że ktoś ją usłyszy. W obawie, że usłyszy ją Delly...
- Ciii... Spokojne. Źle mnie zrozumiałaś...
- Wiem co słyszałam! - bulwersowała się dalej, ledwo powstrzymując łzy. - Zdradzasz mnie, Ratt... - powiedziała już płacząc.
- Nie, co ci przyszło do głowy! - bronił się perkusista. - Nie, to w ogóle nie tak.
- To dlaczego mnie wyrzuciłeś z domu!? Już mnie nie kochasz... - mówiła przez łzy.
- Bo nie chciałem cię martwić... - zaczął niepewnie, przytulając mocno do siebie Stellę. Był w pułapce. Nie wiedział czy powiedzieć ,,kocham cię", czy ,,masz rację, wybrałem Delly. Jestem z nią szczęśliwy. Zawsze byłem." Wahał się, wiedział, że czas goni go nieubłagalnie. Wszystko działo się na jego niekorzyść. Ale zależało mu na szczęściu obu dziewczyn, nie chciał ranić ani Stelli, ani Rydel. Słysząc krzyki Rikera za drzwiami, postanowił to wykorzystać. - Wybacz ale wolałem abyś nie była świadkiem tej awantury. - dokończył, przełykając ślinę.
- Co się stało? - dopytywała z wyraźnym smutkiem w oczach, odrywając twarz od klatki piersiowej chłopaka.
- Riker znowu wytoczył nam wojnę. Wolałem abyś nie słyszała tej kłótni. Byłem zdenerwowany, przepraszam. - szepnął, delikatnie całując dziewczynę w policzek. - Wybaczysz? - zapytał niepewnie, mając nadzieję, że dziewczyna połknie haczyk i mu uwierzy.
- Wybaczę. - powiedziała cicho, ocierając łzy. - To ja powinnam przeprosić. Doskonale wiem jak zachowuje się ostatnio Rik. Musi być wam ciężko. - dodała, patrzą na chłopaka z wyraźnym współczuciem.
Perkusista aż zaniemówił z wrażenia. Tak po prostu mu wybaczyła? Dla niego to lepiej, mimo wszystko musi dalej brnąć w te kłamstwa.
- Tak, właśnie. Może się przejdziemy? - zaproponował, zerkając nerwowo na drzwi. Bał się, że lada moment może stanąć w nich Rydel.
- Tak, jestem bardzo głodna. - zachichotała. Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. - Dziękuję Ratt.
- Spokojnie, po prostu zapomnijmy o tym, dobrze? - zapytał z nadzieją. - Zapomnijmy, że w ogóle się spotykaliśmy. - dodał w duchu. Chciał to wszystko powiedzieć na głos ale strach go paraliżował. Odwzajemnił jedynie jej uśmiech i objął delikatnie w talii.
- Przykro mi, że sytuacja w waszym domu w ogóle się nie poprawiła - szepnęła, wtulając się w perkusistę. - A jak z waszą mamą? Lepiej?
- Poprawiła się, jest o wiele lepiej. No i Riker w ogóle nie wywołał wojny, kłamałem... - pomyślał chłopak. Popatrzył na Stellę i poczuł mocne ukłucie w okolicach serca. Przed jego oczami nagle pojawiła się uśmiechnięta Rydel. Chłopak przystanął na środku chodnika, odwracając głowę w stronę domu.
- Coś nie tak? - zapytała zmartwiona. - Dobrze się czujesz? Może jednak wrócimy do ciebie?
- Nie, nie. Wszystko jest okey. - powiedział ze sztucznym uśmiechem. - Znowu kłamie, nic nie jest okey. - burknął pod nosem. Dziewczyna jednak tego nie usłyszała. - Da, z panią Stormie jest już dobrze. Pamięta sporo. Najważniejsze, że przypomniała sobie o swoich dzieciach. Jesteśmy już prawie na mecie. - dodał, widząc zaniepokojoną minę dziewczyny. Nagle poczuł wibrowanie w prawej kieszeni jeansów. Wyciągnął komórkę i podświetlił ekran. Widząc zdjęcie blondynki, momentalnie na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech.
- Kto dzwoni? - dopytywała dziewczyna. Widząc zadowoloną minę perkusisty, nieco się zaniepokoiła.
- Kumpel. Ale nie będę odbierał. - powiedział stanowczo. W głębi duszy karcił się za swoje zachowanie ale nie mógł teraz rozmawiać z Rydel. Nie przy Stelli. - Napiszę mu smsa i już. Nie będzie nam przeszkadzał. - dodał, obejmując dziewczynę. Ta jedynie posłała chłopakowi szeroki uśmiech i odwzajemniła gest. Ratliff szybko wystukał wiadomość do blondynki.
,,Hej, spotkałem w knajpie kumpla z którym nie widziałem się sto lat i postanowiliśmy sobie wypić razem piwko! Mam nadzieję, że moja królewna nie będzie na mnie zła?"
Wpatrywał się w tekst dobrych kilka minut. Nie chciał oszukiwać, niestety musiał. Wysłał, po czym schował telefon do kieszeni. Na odpowiedź długo nie czekał, nie chciał jednak jej odczytać w towarzystwie Stelli.
- Dobra to pójdziemy do kawiarni. - powiedział Ratt, wypuszczając nerwowo powietrze z płuc. - Znam taką jedną w której serwują pyszne smakołyki! - dodał z uśmiechem. - Rydel kocha łakocie, to ją chciałem tam zabrać... - pomyślał.
- Jestem za. - zachichotała.
****
Ross zgodził się pójść ze mną do centrum handlowego. Chodziliśmy po budynku jak normalna, zakochana para. Blondyn cały czas trzymał mnie za rękę i ani mu się śniło spojrzeć na inną dziewczynę. Czułam się nieziemsko. Mało rozmawialiśmy ale w ogóle nam to nie przeszkadzało. Mijający nas ludzie, patrzyli na nas z ogromnym zaciekawieniem. W sumie to bardziej na mnie i na moje męskie rzeczy. Ignorowałam jednak ich pytające spojrzenia. Cały czas myślałam nad tym, co takiego mam zrobić z Majakiem. Moje myśli rozproszyła piękna, sportowa bluza, wisząca na wystawie. Pociągnęłam blondyna za sobą i podeszłam bliżej do sklepu.
- Wchodzimy tu? - zapytał, widząc moje ogromne zaciekawienie.
Chciałam pooglądać co jeszcze oferują, jednak widząc cenę oglądanego towaru, stwierdziłam, że nie ma po co bo i tak mnie nie stać.
- Nie, chodźmy tam. - powiedziałam, wskazując mały sklep, który znajdował się kilka metrów dalej. Mam nadzieję, że tam ceny będą jednak nieco niższe.
Jak tylko weszliśmy do środka zbombardowały nas dzikie spojrzenia przebywających tam ludzi. Znów zignorowałam i podeszłam do regału z koszulkami. Oglądałam właśnie biały T-shirt w żółte kwiaty, gdy nagle przed oczami mignęła mi postać Ratliffa. Odłożyłam podkoszulek na miejsce, po czym wlepiłam wzrok w perkusistę. Nie był sam... Ale przecież ja znam tę dziewczynę... Nagle zamarłam w bezruchu, przypominając sobie kim ona jest.
- Stella. - wyszeptałam. Na moje nieszczęście blondyn, który cały czas stał obok mnie, to usłyszał.
- Co Stella, gdzie ty ją... - urwał, wpatrując się w te same postacie co ja. - Kurwa co on wyprawia? - dokończył, zaciskając pięści.
Patrzyłam na Ratliffa z niedowierzaniem. Nie dość, że szedł ze Stellą to jeszcze ją obejmował! Jak on mógł wywinąć takie świństwo Rydel... Biedna, załamie się jak się dowie. Z zamyślenia wyrwał mnie pisk dziewczyn.
- O matko! To Ross Lynch! - krzyknęły wszystkie na raz, podbiegając bliżej. - Dasz nam autograf!?
Byłam nadal w szoku, w życiu bym się tego nie spodziewała. Blondyn również nie ukrywał swojego zdziwienia. Nawet nie zwrócił uwagi na piszczące laski, które z pożądaniem w oczach, biegły w jego stronę. Ross z otwartą buzią patrzył się na całującą parę w oddali. Dopiero jak fanki zaczęły się do niego kleić, zwrócił na nie uwagę. Niechętnie rozdał kilka autografów, po czym skierował swój wściekły wzrok na mnie.
- Zabije gnoja. - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Musiał być strasznie zły, ponieważ nie myśląc o konsekwencjach, ruszył w stronę przyjaciela.
- Czekaj! -krzyknęłam, zatrzymując blondyna. - Nie podejmuj pochopnej decyzji...
- Zdradza moją siostrę! - przerwał mi, odwracając się gwałtownie w moją stronę. - Co jak co ale nie pozwolę aby skrzywdził Rydel! Pajac jeden! Nie daruje mu!
Szczerze to jestem zdziwiona jego zachowaniem. Zapewne sam często postępował jak Ratliff a teraz ma do niego pretensje.
- Nie wiesz dlaczego jest tutaj z nią, spokojnie. - powiedziałam, ciągnąc blondyna za koszulkę. - Opanuj się!
Oczy wszystkich dookoła znów skierowały się na naszą dwójkę. Teraz jednak poczułam się nieswojo...
- Kurwa ślepy nie jestem! - warknął, odpychając mnie od siebie. Zachwiałam się i upadłam na podłogę. Kilka sekund później zauważyłam, że jakiś chłopak idzie w moją stronę. Już chciał zaoferować swoją pomoc, jednak blondyn był szybszy. Widząc tego przystojnego bruneta, momentalnie do mnie podszedł i objął ramionami. - Przepraszam. - mruknął, podnosząc mnie do pozycji siedzącej. - Nie chciałem, po prostu jestem wkurzony, wybacz.
- No już, już - prychnęłam, po czym wstałam o własnych siłach.
- Przepraszam. - powtórzył, po czym mnie mocno przytulił. Popatrzyłam w jego oczy i totalnie zmiękłam.
- No już dobrze. - powiedziałam z uśmiechem, wtulając się w jego klatkę piersiową. - Ja też nie mogę uwierzyć... Nigdy bym nie powiedziała, że Ratliff jest zdolny do czegoś takiego...Ale krzykiem i przemocą niczego nie załatwisz. Zrobimy tak, że ty pogadasz na spokojnie z Ellem a ja dopytam Rydel czy w końcu są razem, czy nie.
- Oczywiście, że są razem! - oburzył się nastolatek. - Gadałem z nim, powiedział, że zerwał ze Stellą tuż przed naszym wyjazdem.
- To dziwne... - wyszeptałam. Było mi strasznie smutno, blondynka na pewno przeżyje szok jak się dowie.
- Nie mogę czekać, pójdę do niego i wygarnę mu wszystko, póki jestem z tą sytuacją na świeżo. - powiedział, delikatnie odsuwając się ode mnie. Zaczął się rozglądać i szukać wzrokiem przyjaciela, jednak bezskutecznie. Przepadł jak kamień w wodę. - No i polazł gdzieś. - burknął blondyn.
- Spokojnie, pogadacie w domu.Chodź, kupię te bluzkę i pójdziemy jeszcze do sklepu z bielizną. - powiedziałam, podchodząc ponownie do półki na której były rozłożone luźne t-shirty. Kątem oka zauważyłam, że na wspomnienie o bieliźnie na twarzy Rossa pojawił się uśmiech. Nic nowego, postanowiłam to zignorować. Wzięłam kilka koszulek i udałam się do przymierzalni. Nadal byłam przerażona tym co zobaczyłam ale nie mogę z góry oceniać Ella. Trzeba porozmawiać... Zaczęłam powoli ubierać wszystkie bluzki po kolei. Kurcze wszystkie pasowały idealnie i były na prawdę super. Ale moje fundusze są strasznie szczupłe więc byłam zmuszona kupić tylko jedną. Wybrałam te białą w żółte kwiaty. Rydel mówiła, że Ross lubi ten kolor...
- Mieliśmy zrobić przecież zakupy. - wtrącił blondyn, widząc że kieruje się w stronę kasy.
- No przecież już zrobiłam. - powiedziałam, posyłając chłopakowi pytające spojrzenie.
- W koszyku masz tylko spodnie i koszulkę. - zdziwił się, unosząc obie brwi w górę.
- Yyy no bielizny tu nie ma, pójdziemy do innego sklepu. - odpowiedziałam jakby to było oczywiste. No dla mnie było. Kupiłabym więcej rzeczy ale było mi wstyd przyznać się, że po prostu nie mam więcej pieniędzy.
- Wiesz... - zaczął przeciągle blondyn. - Dla Rydel ,,zakupy" oznaczają co najmniej dziesięć toreb z ciuchami i kolejne dziesięć z butami a o biżuterii już nie wspomnę.
- Gdybym była taka bogata moje wyjście do sklepu wyglądałoby tak samo. - pomyślałam. - Mi tyle wystarczy. - skłamałam.
- Konkretna jesteś. - powiedział, przygryzając dolną wargę. - Lubie takie. - dodał półszeptem, klepiąc mnie w tyłek. Skarciłam go za to spojrzeniem ale widząc jego usta wykrzywione w podkówkę, mimowolnie się uśmiechnęłam. Ross wyrównał krok z moim i chwycił mnie delikatnie za dłoń, splatając nasze palce. Poczułam przyjemne dreszcze i mrowienie w dolnych okolicach brzucha. Przytuliłam się do niego i razem podeszliśmy do kasy. Wyłożyłam na ladę moje rzeczy i sięgnęłam do kieszeni po moją kartę kredytową. Kiedy już chciałam zapłacić, blondyn wyciągnął rękę w kierunku czytnika i przyłożył plastikowy przedmiot. Nagle usłyszałam ciche piknięcie, po czym kasjerka podała mi zapakowane rzeczy i życzyła miłego dnia. Spojrzałam pytająco na blondyna. On jednak ponownie chwycił moją dłoń, po czym delikatnie pociągnął w kierunku wyjścia.
- Nie musiałeś za mnie płacić. - powiedziałam po dłuższej chwili. To był bardzo miły gest ale jakoś źle się z tym czułam. Jeszcze nikt, poza rodziną oczywiście, nie płacił za mnie.
- Nie musiałem. - odpowiedział. - Ja nigdy nic nie muszę. Ale chciałem. - dodał.
- To miłe... - pomyślałam. - Dzięki. - szepnęła, uśmiechając się do blondyna. - O, chodźmy tu. - powiedziałam, pokazując palcem sklep z damską bielizną. Chłopak z głupią miną wszedł za mną. - Tylko nie zrób nic głupiego! - dodałam, widząc roztańczone, czekoladowe iskierki w jego oczach. Ross nic nie odpowiedział. Przygryzł jedynie dolną wargę, po czym zaczął obserwować smukłe dziewczyny, które wybierały staniki. Faceci... Ja natomiast od razu skierowałam się do odpowiedniej półki i zaczęłam wertować.
- Dlaczego wzięłaś takie pieluchy. - burknął, patrząc na majteczki, które trzymałam w dłoniach. - Weź te. - dodał, pokazując mi żółte, koronkowe stringi. Mimowolnie moje policzki przyjęły purpurową barwę.
- Widzę, że humorek ci wrócił? - odrzekłam zawstydzona, wyrywając mu je z dłoni. - Miałeś się zachowywać! - dodałam, widząc rozbawioną minę blondyna.
- Nadal jestem wściekły na Ratliffa. - zaczął, biorąc znów ten kawałek firany. - Ale chętnie zobaczyłbym cię w nich. Hmmm... Może dziś wieczorem?
- Ross... - nie wiedziałam co powiedzieć. - Wiesz, j-aa, ja chyba niedługo wrócę do domu tak ogólnie... - dokończyłam. Byłam pewna, że blondyn się wścieknie, on jednak wyraźnie posmutniał. Czekałam na jego rekcję.
- Chodzi o te docinki Ratta i Rockiego? - zapytał zrezygnowany. - Weź się nimi nie przejmuj. Pacany z nich i tyle. Jesteś moją dziewczyną i nie obchodzi mnie nikt inny. Jak cię wkurzają to zrobię z nimi porządek i już.
- Nie, nie chodzi o nich. Chociaż to co mówią troszkę mnie zawstydza. - odrzekłam, patrząc blondynowi w oczy. - Dziwnie się czuję jak mówią o tym...
- To nie słuchaj, zostań. - powiedział, chwytając mnie za dłoń. Znów ta przyjemna fala ciepła mnie ogarnęła....
- Ross chodzi o to, że muszę nakłonić Majaka aby nie usuwała dziecka, brat w ogóle nie dzwoni, martwię się. - szepnęłam, przysuwając się do niego.
- I tyle? - powiedział zaskoczony. - Nadal masz zamiar pomagać tej dziewczynie? Karmiła cię samymi kłamstwami, daj sobie spokój, niech robi co chce.
- Nie wiem, nie wiem co mam robić. - powiedziałam półgłosem, wtulając się w blondyna.
- Narazie o tym zapomnij i zostań ze mną. Jak wrócimy to razem zabierzemy się za te problemy. - zaproponował.
- Muszę to przemyśleć, dobrze? - zapytałam z uśmiechem.
- No skoro musisz. - odpowiedział, wkładając mi żółte stringi do torby. - Przydadzą się. - dokończył, widząc moje pytające spojrzenie.
Przewróciłam tylko oczami i podeszłam do półki ze skarpetkami. Wynalazłam kilka par dla siebie. Nie są drogie więc mogę zaszaleć...
- Hej, kupić ci takie? - zapytałam, ledwo tłumiąc śmiech. W rękach trzymałam jebitnie różowe skarpetki.
- W sumie jak już tu jestem to tak. - odpowiedział z zadziornym uśmieszkiem, po czym, ku mojemu zaskoczeniu, wpakował je do torby.
- Serio? - zapytałam rozbawiona. Myśl o problemach momentalnie uleciała. Na prawdę czułam się dobrze w towarzystwie Rossa...
- A dlaczego nie? - odpowiedział z uśmiechem.
- Ok... Jeszcze stanik. - mruknęłam. Podeszłam do ogromnego stoiska i zaczęłam wertować. Oby tylko Ross nie wtrącał swoich trzech groszy typu ,,ten ci będzie za duży,, albo coś... Od czasu do czasu zerkałam na niego kątem oka. Ku mojemu zadowoleniu stał spokojnie, opierając się o przebieralnie. Wzięłam kilka biustonoszy w rękę i zaczęłam iść ku niemu. Zdawało mi się, że z każdym moim krokiem banan na jego twarzy stawał się coraz większy.
- Muszę przymierzć. - wydukałam zawstydzona. Blondyn zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów. - Nie rób czasem nic głupiego. - dodałam dla pewności. Ross nic nie odpowiedział. Weszłam więc do środka i ściągnęłam koszulkę. Nagle poczułam, że blondyn obejmuje mnie od tyłu. Szybko zakryłam swój biust i posłałam chłopakowi niemiłe spojrzenie.
- Ross co ty robisz? - chciałam krzyknąć ale wolałam nie zwracać na siebie jeszcze większej uwagi.
- No co jest kochanie? W nocy byłaś bardziej śmiała. - wyszeptał prosto do mojego ucha. Szybkim ruchem wyrwał z mojej ręki podkoszulek, po czym obrócił mnie w swoją stronę. Momentalnie przylgnęłam do niego całym ciałem. Chciałam go ochrzanić ale w sumie podobało mi się to co robił.... NIE! Demi, opanuj się!
- Przestań w tej chwili. - powiedziałam stanowczym tonem. Ku mojemu zdziwieniu blondyn przestał błądzić dłońmi po moim ciele.
- Dlaczego się tak spinasz? Przecież widziałem cię już nago. - szepnął, całując mnie w szyję.
- Wiem, ale... - zawiesiłam głos, znowu przypomniałam sobie ostatnią noc. Zrobiło mi się ciepło, bardzo ciepło. - Ale nie tu Ross.
On jednak nie chciał przestać. Zaczął delikatnie zsuwać ze mnie spodenki, drugą ręką pieścił moje piersi. Zaczęłam powoli oddawać się chwili... Po kilku sekundach złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Gdy wsunął rękę pod szorty, próbując dostać się do mojej kobiecości, postanowiłam jednak to przerwać.
- Daj spokój, proszę. - wyszeptałam, próbując odepchnąć od siebie chłopaka.
- No już dobrze, dobrze. - mruknął, pocałował mnie w policzek, po czym odsunął się ode mnie. Niechętnie, ale jednak. - Ale zostaniesz? - dodał z uśmiechem.
- Zostanę. - odrzekłam, łapiąc oddech. - Ale teraz już idź, dobrze?
Blondyn nic nie odpowiedział. Cmoknął mnie w usta, po czym wyszedł z ogromnym bananem na twarzy. No i niemałym namiocikiem w kroczu.
****
- Ja chcę naleśniki. Dużą porcje, z czekoladą i ananasem. - powiedział blondyn, spoglądając na kelnerkę zza menu, które trzymał tuż przed twarzą. - A ty kochanie, co sobie życzysz? - dodał, patrząc mi prosto w oczy. Zarumieniłam się. Znowu. Jednak patrząc na zawartość mojego portfela, jedyne na co mnie stać w tej restauracji, to woda.
- Nie jestem głodna, wiesz? - skłamałam, odkładając jadłospis na stół.
- Na pewno jesteś. - powiedział, obejmując mnie ręką. - To w takim razie poproszę naleśniki x2. - dodał, kierując się na kobietę, która zapisywała nasze zamówienie.
Na swoje danie nie czekaliśmy długo. W między czasie rozmawialiśmy troszkę na temat Matta i Majaka. Nic jednak nie udało nam się do końca ustalić. Zjedliśmy w ciszy. Na moje szczęście Ross znowu za mnie zapłacił. To miłe. Poszliśmy jeszcze na lody, po czym stwierdziliśmy, że już pora wrócić do domu. Szliśmy spacerkiem więc troszkę nam zeszło. Cały czas Ross tulił mnie do siebie, opowiedział mi troszkę o swojej karierze i zespole. Słuchałam wszystkiego z zaciekawieniem. Doszłam do wniosku, że moje życie jednak jest totalnie szare... Dopiero spotkanie blondyna spowodowało, że wkradło się w nie kilka kolorów. Chcę więcej... Gdy doszliśmy już na miejsce podwórko było czyste. Ogrodzenie nadal w kawałkach, auta jednak zostały zawiezione do mechanika.
- Mam nadzieję, że moja maleńka fura mi jeszcze posłuży. - wtrącił blondyn. - Wypaść z prostej drogi... No nie wierzę.
- Oj, będzie dobrze. - powiedziałam, całując go w policzek. - Chodź.
Weszliśmy do środka. Ku mojemu zaskoczeniu na kanapie siedziała jeszcze Cleo. Ale nie to przykuło moją uwagę. Obok niej znajdował się Ratliff. Obejmował ramieniem Rydel. Jak Ross to zobaczył to od razu jego twarz nabrała groźnego wyrazu. Perkusista, spoglądając na najmłodszego członka zespołu, nieco się wzdrygnął. Jakby wyczuł, że blondyn o wszystkim wie.
- Tylko spokojnie. - szepnęłam mu do ucha. Burknął jedynie coś pod nosem. Mam nadzieję, że nie narobi awantury przy wszystkich.
- Czekaliśmy na was. - powiedział Riker, wstając z kanapy.
- Tak, a co? Macie jedzenie? - zapytał Ross, rozglądając się dookoła.
- Nie... Ale chciałem coś powiedzieć. - odrzekł nieco zdenerwowany. - Siadajcie.
Odłożyliśmy zakupy w korytarzu, następnie zrobiliśmy to, o co poprosił.
- Na początek chciałem was bardzo przeprosić za moje ostatnie zachowanie. - zaczął, przełykając ślinę. - Mieliście rację. Za bardzo wpatrzyłem się w idealny wizrunek zespołu. Nie miałem dla was czasu, wybaczcie. Obiecuję, że od teraz każdy będzie mógł na mnie liczyć i stary, dobry Rik wróci. - dokończył, spoglądając na Rossa. Wszyscy zrobili głośne awww, tuląc się jednocześnie. Następnie basista powoli wyjął z kieszeni malutkie pudełeczko, po czym klęknął przed Ally.
- Kochanie... - zaczął załamującym się głosem. - Wiem, że ostatnio między nami dużo się wydarzyło ale... Bardzo cię kocham. Kocham ciebie i nasze dziecko najbardziej na świecie. Nie wyobrażam sobie życia bez was. - dokończył, patrząc w zaskoczone oczy dziewczyny. - Wyjdziesz za mnie?
NOTKA
Joł, cześć i czołem!
Next już jest. Tak jak pisałyśmy - piątek pod wieczór :P Mnie się osobiście nawet podoba. Oceńcie sami i podzielcie się sugestiami w komentarzach :D
OMG jaka jestem szczęśliwa! Koncert w Wawie się już wyprzedał i R5 przenieśli go do większego klubu < 3 Polska taki mały, zdupczały kraj ale blondi kocha całym serduszkiem < 3 SUPER :D Nie mogę się doczekać! :D
OSSIK *U*
Dobrałabym się do niego... Ah dobrałabym się...
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ