Blask księżyca, ciche wiwaty, dochodzące jakby zewsząd, chłodny wiaterek owiewający moją twarz... No i on. Chłopak od którego stale uciekałam, a którego pokochałam od naszego pierwszego spotkania. ,,Kocha cię, nie skrzywdzi" ... Wierzyłam w te słowa, jednak tkwiła we mnie mała garstka niepewności. Mimo wszystko w głębi serca wiedziałam, że Rydel ma rację. Czując jego ciepły, cytrynowy oddech oraz delikatne a zarazem silne ramiona, które mnie obejmowały, zrozumiałam, że za dużo o tym wszystkim myślałam. Ciągle byłam zapatrzona w siebie, nie zwracałam uwagi na jego uczucia. Odrzucałam w obawie, że chce mnie jedynie wykorzystać... Zack nie ma racji.
- Hmmm pewno jesteś głodna, co? - zapytał Ross, słysząc dziwne odgłosy dochodzące z mojego brzucha. - Chodź, smażymy kiełbaski na ognisku. - zaproponował, ciągnąc mnie w stronę całej reszty. Widząc moją niepewność, przystanął i znów mnie objął. - Co się dzieje? - zapytał, gładząc opuszkami palców mój policzek.Sama nie wiem co się stało. Czułam motylki w brzuchu, które z każdym dotykiem blondyna szalały coraz bardziej. Ale miałam dziwne przeczucia. Nie co do mnie i Rossa. Bałam się o Zacka. Widział mnie jak wychodziłam rano z domu. Dziwne, że jeszcze nie dzwonił. Mam nadzieję, że nie wpadnie tu i nie zrobi awantury. Ale nie jest głupi, na pewno się domyśla gdzie i z kim jestem.
- Hej, kochana. - szepnął, wyrywają mnie z rozmyślań. - Nad czym tak dumasz? Spędzisz chyba z nami ten długi weekend, co? - dopytywał. Wyczułam nutkę zawahania i niepewności w jego głosie. Reszta towarzystwa nadal nas bacznie obserwowała, jednak wiwaty już ucichły. Zdawało się, że nasłuchują.
- Dziwnie się czuję, wiesz? - powiedziałam, spoglądając na gromadkę zaciekawionych postaci, siedzących w kręgu, tuż przy ognisku. - To znaczy... To wszystko... Przepraszam cię za wtedy. Zaskoczyłeś mnie, nie chciałam aby między tobą a Zackiem doszło do bójki. On jest mało ogarnięty, wściekł się...
- Miał do tego prawo. - westchnął blondyn, cofając się nieco. Ale dlaczego to zrobił?
- Co masz na myśli? - zapytałam, robiąc krok w tył. Czyli już zaczęliśmy grę w kotka i myszkę. To dla nas takie typowe...
- Przyjechałaś tu bo... ? - zapytał, patrząc na mnie. Obserwował dokładnie każdy mój ruch.
- Już mówiłam. Po prostu za dużo myślę. - odrzekłam dość niepewnie.
- O czym? - dopytywał.
- Hmm, bardziej pasowałoby ,,o kim" - poprawiłam blondyna, patrzą w fontannę czekolady, która tryskała z jego oczu. - Myślałam o nas i...
- No co jest blondi! - nagle usłyszałam męski głos tuż obok swojego ucha. - Oh, przepraszam. Panienka... - zamilkł na chwilę, robiąc minę myśliciela. - Demetria, tak? Kiwnęłam jedynie głową.
- Wujek... - powiedział zrezygnowany Ross, wypuszczają powietrze z płuc. Był niezadowolony i wyraźnie wkurzony.
Nagle poczułam jak ktoś mnie popycha do przodu.
- No co tak stoicie jak słupy soli! - krzyknął wesoło mężczyzna. - Idziemy do ogniska! Zaraz zrobimy sobie pianki! - dokończył, ciągnąc mnie i Rossa w stronę reszty.
Wszyscy powitali nas gromkimi brawami, jakbyśmy właśnie wygrali nobla. Poczułam się jak jakaś gwiazda, serio. Usiadłam obok Rossa, niestety jego wujek wepchał się między nas. Chłopak nie ukrywał swojej złości, przeklął cicho, jednak widząc srogie spojrzenie siostry, postanowił się jednak uspokoić. Rydel natomiast nie ukrywała swojego focha. Była na mnie zła, czułam to. Przywitała się ze mną ale po chwili już zajęła się rozpakowywaniem pianek. Troszkę speszona, zaczęłam szukać wzrokiem Rika i Ally. Oboje mieli dość smutne miny, siedzieli obok siebie, jednak nawet się nie przytulili. Małe spięcie chyba między nimi pozostało... Ell i Rocky z kolei cały czas mieli ogromny wyszczerz i nucili pod nosem jakąś miłosną piosenkę. Pani Stormie przywitała mnie ciepło, jednak nic nie mówiła. Cały czas obserwowała mnie z ogromnym zaciekawieniem. Byłam nieco spięta, gdyż każdy kątem oka na mnie spoglądał, próbując to ukryć. Ja jednak czułam ich spojrzenia. Zjedliśmy razem, wygłupialiśmy się jeszcze dobre kilka godzin. Riker i Ally próbowali zachowywać się normalnie, jednak słabo im to wychodziło... Troszkę szkoda, byłam pewna, że się dogadali. Gdy mama Lynchów poszła już spać, polało się troszkę alkoholu, jednak nikt jakoś bardzo upity nie był. Ross nie pił w ogóle. Siostra mu zabroniła.
- Dobra, kochani kończymy imprezkę! - zarządziła Rydel, wstając z ławeczki. Spotkała się z niezadowoleniem i buntem. - Oj, nie, nie! Trzeba już do łóżeczek aby nabrać sił na jutrzejsze grillowanie! - klasnęła w dłonie, po czym zaczęła nas wyganiać. Następnie szybko chwyciła mnie za dłoń i pociągnęła w stronę domu. - Faceci sprzątają! - dokończyła. Z dala było słychać głośne buczenie, jednak blondynka je zignorowała.
- No i ah! - krzyknęła jak tylko wparowałyśmy do mieszkania. - Idziemy do mojego pokoju! - powiedziała, po czym znowu mnie pociągnęła. - Tak w ogóle to jestem na ciebie zła. Tak, tak fajnie, słodko, że jesteś i awww. Ale i tak jestem zła. - warknęła, sadzając mnie na krześle.
Pokój blondynki był przepiękny. Na środku ogromne Łóżko w kolorach różowo - białych, na podłodze jasne panele i kontrastujący, ciemny, włochaty dywanik. Ściany oczywiście drewniane, ozdobione obrazami. Całe pomieszczenie pięknie umeblowane i udekorowane. Wpatrywałam się w to wszystko z podziwem i nie zwracałam uwagi na przyjaciółkę.
- Heloł, marsjanie do pani Demetrii. - powiedziała już nieco weselej blondynka, wymachując rękoma przed moją twarzą. - Słuchasz ty mnie w ogóle?
- Yy-yy, co? - zmieszałam się. - Nie no, wybacz. Tu jest nieziemsko... - westchnęłam, wodząc wzrokiem po całym pokoju.
- Powiedz ty mi lepiej co z tobą i moim braciszkiem! - krzyknęła, szturchając mnie w ramię. - Jesteście razem czy nie do jasnej anielki. Całujecie się ale jakoś unikacie jednocześnie!
Czyli ktoś zauważył?
- Wiesz Delly... To skomplikowane. - mruknęłam, zaglądając przez okno. Zauważyłam Ally, kłócącą się z Rikiem.. Chyba się kłócili. Tak to przynajmniej wyglądało z mojej perspektywy. Obok nich krzątał się Ross, nie zwracając na nich zbytniej uwagi. - Mogę się zdrzemnąć? Pogadamy jutro, okey? Jestem strasznie zmęczona. - zaproponowałam, spoglądając znów na blondynkę.
- Nie no ok, rozumiem. - powiedziała. Zauważyłam, że posmutniała.
- Ale nikomu nie powiesz, dobrze? - szepnęłam, przysuwając się do blondynki. Ta jedynie kiwnęła twierdząco głową i czekała aż rozwinę swoją myśl. - Boję się troszkę, Delly. - powiedziałam półszeptem.
- Dziewczyno! - oburzyła się nieco. - Nad czym ty się zastanawiasz... Zaraz, zaraz. - zaczęła, podejrzliwie mi się przyglądając. - Powiedz mi, co miałaś na myśli, mówiąc, że Ossy jest na ciebie zły bo nie wskoczyłaś mu do łóżka jak inne? Co za inne?
Westchnęłam. Ross wspominał, że korzysta ze swojej sławy i tego, że wszystkie na niego lecą. No ale jego rodzeństwo nic o tym nie wie.
- Boisz się, że on chce cię tylko wykorzystać? Nie skrzywdziłby w ten sposób żadnej dziewczyny! Powiedz, wiesz coś o jego wyprawach do burdelu? Matko jedyna, przecież on tego nie robi... - powiedziała szlochając.
- Co? Nie robi, coś ty! - powiedziałam z przejęciem. - Chociaż niektóre laski z mojej szkoły się zachowują jak jakieś panny lekkich obyczajów... Ale nie, Ross nie łazi po agencjach towarzyskich. Z tego co ja wiem.
Rydel jednak sprawiała wrażenie, że i tak mi nie wierzy.
- To czego się boisz? - dopytywała.
Uciekłam z domu, pewnie Zack jest wściekły. Rodzice tak samo, zakazali mi spotykać się z twoim bratem.
- Nie, w sumie to nie wiem. Tak jakoś. - skłamałam. Znów spojrzałam przez okno. Widok Rika przytulającego Ally nieco osłodził moje serce. Uśmiechnęłam się sama do siebie. - To gdzie mogę spać? No i wziąć prysznic. Koniecznie.
- U Rossa, a gdzie? - powiedziała jakby to było oczywiste. Wpatrywałam się w nią z wybałuszonymi oczami. - No co, ja mówię serio. - dokończyła. - Hej! a gdzie ty masz w ogóle walizki!?
- Emm... Pożyczysz mi coś? - zapytałam, robiąc maślane oczka. Przecież nie mogłam wyjść z domu ciągnąc za sobą wielkie torby. Zack od razu by się zorientował co robię. Musiałam wszystko ogarnąć po cichaczu.
- Oj nie kochana. Musisz sobie sama poradzić. - powiedziała, wytykając mi język. Spojrzałam na nią z politowaniem. - Pf, mam na ciebie focha. Tak, mam. Weź podkoszulek od Ossiego i już.
- Hę? Chyba żartujesz!! - krzyknęłam, okładając przyjaciółkę różowymi poduszkami. - Daj mi jakieś spodenki, no!
- A kysz mi stąd. - burknęła. Na jej twarzy jednak malował się uśmiech. Chichocząc, wywaliła mnie z pomieszczenia. - Ossy ma pokój na piętrze. Od razu po prawej! - powiedziała, zamykając za sobą drzwi. - Miłej nocki. - dodała, przekręcając klucz w zamku.
Moje prośby i krzyki nie skutkowały. Blondynka nie raczyła mnie wpuścić do siebie. Zniechęcona ciągłymi porażkami, udałam się na górę. Przystanęłam przed drzwiami blondyna, po czym delikatnie zapukałam.
- Myhm..? - wymamrotał.
- Mogę wejść? - zapytałam dość niepewnie. Po chwili usłyszałam kroki, kilka sekund później stanął przede mną Ross.
- Jasne, chodź. - powiedział, chwytając moją dłoń. - Już myślałem, że nie przyjdziesz. - dodał, wskazują mi miejsce na które mogę usiąść. Jego pokój również wyglądał nieziemsko. - A gdzie masz walizki? - dopytywał, wypatrując ich za drzwiami.
- Zgubiłam je w akcji. - zachichotałam. - Pójdę do Ally pożyczyć jakieś ciuszki bo Rydel mi nie chce nic dać. - dokończyłam, wstając z krzesła. Skierowałam się do wyjścia, jednak Ross mnie powstrzymał.
- Jest z Rikiem. Jeszcze... hmm... że tak powiem nie są do końca znów razem. Muszą się odnaleźć w swojej rzeczywistości. Chyba lepiej jak im nie będziesz teraz przeszkadzała. Ich relacje są na poziome smarkaczy z liceum, rozumiesz?
Mimo, że nie wiedziałam do końca o co mu chodzi, przytaknęłam.
- Dobrze, to dasz mi jakiś swój podkoszulek? - zapytałam, widząc, że chce coś powiedzieć. Tak, musimy wrócić do naszej rozmowy. Ale najpierw muszę się odświeżyć. Zagięłam go chyba tym pytaniem bo wpatrywał się na mnie z szeroko otwartymi oczami. Po kilku sekundach zaczął grzebać w swojej torbie. - Dziękuję. - powiedziałam, odbierając od niego żółtą koszulkę na naramkach. - A łazienka jest...?
- Tu. - powiedział nieco skołowany, wskazując palcem drzwi znajdujące się w rogu pokoju.
- Ok, dzięki. - odparłam. - Możesz w tym czasie zrobić nam gorącą czekoladę? Musimy dokończyć naszą rozmowę. - zaproponowałam. Chłopak jedynie przytaknął, po czym skierował się do kuchni.
****
- Co pichcisz, braciszku? - zapytała Rydel, wchodząc do pomieszczenia. - Mmmm czekolada!
- Da, a co, też chcesz? - zapytał, posyłając siostrze ogromny uśmiech.
- Jeżeli już robisz to skorzystam. - powiedziała wesoło. - Ale wiesz co... Muszę cię o coś zapytać. W sumie o kilka rzeczy.
- O co więc chodzi? - odrzekł blondyn, szukając łyżeczki w jednej z szuflad.
- Ossy ale powiedz mi szczerze, dobrze? - szepnęła. Chłopak jedynie kiwnął głową. - Ciężko mi o tym mówić bo to jest okropne ale... Muszę wiedzieć. - zacięła się na moment. Blondyn, nie wiedząc czego ma się tak naprawdę spodziewać, czekał na dalsze wyjaśnienia. - Czy ty... chodzisz po agencjach towarzyskich? - wydukała. Ledwo te słowa przeszły blondynce przez gardło. Ross to wyczuł. Nie odpowiadał już dość długo, więc Rydel się zaniepokoiła i zaczęła szlochać.
- Nie płacz sis. - odezwał się po kilku minutach. - Spokojnie, nie robię tego. W sumie nawet nie wiem dlaczego tak uważasz?
- Bo... Ty i Demi jesteście razem, prawda? - dopytywała, ignorując wypowiedź młodszego brata.
- Sam się nad tym zastanawiam. - mruknął, mieszając czekoladę w garnku. - Raz myślę, że tak, potem znowu mam wątpliwości. Czasem mam wrażenie, że Demi jest tylko moja, ale zaraz potem przekonuje się, że miłość jest przereklamowana... - westchnął, wpatrując się w srebrne naczynia, stojące na gazówce. - Ona mnie unika. Wiem dlaczego, schrzaniłem i tyle...
- Plan usunięcia się w cień chyba odszedł w niepamięć, co? - powiedziała, szturchając brata w ramię. -No i dobrze. Ona cię kocha, walcz o nią. - dokończyła, posyłając bratu szeroki uśmiech. - Ten całus był magiczny, oooo...
- Tak, był... Jak wszystkie pozostałe. - rozmarzył się blondyn. - Ale, wiesz sis. Chciałem ją zg...
- Przestań Ossy! Było, minęło. Wybaczyła ci. - powiedziała spokojnie.
- Nie przebaczyła. - mruknął cicho. - Jakoś jak jestem przy niej to przestaje racjonalnie myśleć. Chcę ją przytulić, pocałować... To silniejsze ode mnie. - szeptał uśmiechając się jakby do siebie. Po chwili wyciągnął trzy kubki z szafki, która znajdowała się tuż obok gazówki. Następnie nalał do każdej taką samą ilość czekolady. Cały czas miał szeroki uśmiech na ustach, Rydel go bacznie obserwowała. - No, miejmy nadzieję, że uda mi się zdobyć jej zaufanie. Ty jesteś z Ellem, Rocky jakoś se radzi, Heh. Jeszcze tylko naprawić relacje Rika z Ally i można powiedzieć, że wszystko będzie tak jak być powinno.
- Hola, hola! Ja nie jestem z Ratliffem! - broniła się blondynka, nerwowo zabierając swoją porcję napoju. - Kto ci takie bzdury nagadał, pff...
- Oj... Delly. Przede mną takie rzeczy się nie ukryją. - zachichotał. - To ja idę do siebie. - dodał, słysząc, że woda z prysznica przestała lecieć. Wziął pozostałe kubki ze stołu, po czym udał się na górę. - Miłej nocki z Rattem. Pamiętaj, że to ja trzymam waszego dzidziusia do chrztu! - dodał nadal się śmiejąc.
- Idź ty pacanie! I spać mi tam, a nie! - krzyknęła za nim, grożąc młodszemu bratu palcem.
Ross niepewnie kuknął przez lukę w drzwiach. Widząc, że rudowłosa nadal jest w łazience, wszedł do pokoju i odstawił kubki na stolik, który znajdował się obok łóżka. Sam usiadł się wygodnie i czekał na dziewczynę. Czuł się nadzwyczaj spokojnie. Niepokoiła go jedynie rozmowa o czarnowłosej. Wiedział o sprawie znacznie więcej niż Demi.
- O, jak pięknie pachnie. - powiedziałam, wychodząc z łazienki. Miałam na sobie jedynie podkoszulek blondyna, co mnie bardzo krępowało. Chłopak pożerał mnie wzrokiem. Dosłownie. - Wybacz ale wzięłam twój szampon i żel pod prysznic... No i grzebień. Nie zabrałam nic ze sobą. Taka gapa ze mnie...
- Nic nie szkodzi. - odrzekł, wodząc swoimi czekoladowymi oczami po całym moim ciele. Czułam się dziwnie...
- Hmm, Ross? - zapytałam dość niepewnie. Ten nie przestawał mnie obserwować. Miał rozszerzone źrenice. - Chciałabym pogadać. - Zdawało się, że jest na to przygotowany bo momentalnie wstał, podał mi jeden kubek do ręki, po czym kazał usiąść. - Ale obiecaj, że nie będziesz kłamał i się wykręcał.
- Obiecuję, pytaj o co chcesz. - odrzekł, wziął drugi kubek i usiadł naprzeciwko mnie.
- W sumie najpierw chciałam cię o coś poprosić... To głupie, ale nie mam do kogo się zwrócić a sama nie mam tyle pieniędzy... - zaczęłam niepewnie.
- Pieniędzy? - powtórzył zdziwiony. - Na co ci są potrzebne?
- Bo Maja ma raka. - powiedziałam ze łzami w oczach. - A ja nie jestem w stanie jej pomóc. - zaczęłam szlochać.
- Czego ta dziewczyna nie wymyśli... - szepnął. Nie wykazał nawet współczucia... Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. - Słuchaj, kochana. - powiedział, po czym mnie mocno przytulił. - Jeżeli będziesz chciała mnie walnąć za to co teraz powiem, czy tam nakrzyczeć, zrób to. - dokończył, opierając głowę o moje ramię.
- Czyli mi nie pomożesz? - zapytałam cicho. Po moim policzku znowu spłynęło kilka kropel łez.
- Pomogę. - oświadczył pewnym siebie tonem. - Ale twoja, nie wiem czy nadal, przyjaciółka nie ma żadnego raka, nie jest chora i nigdy nie była.
- Co? jak to? Powiedziała mi to wszystko! - krzyknęłam oburzona.
- Ciii... - mruknął, przytulając mnie jeszcze mocniej. - Pytaj.
- Pokazała mi wyniki badań... To wszystko musi być prawdą! - powiedziałam, próbując się odsunąć od blondyna. Ten jednak nadal trzymał mnie w swoich ramionach.
- Tak, dowód na to, że poroniła też ci pokazała? - rozluźnił uścisk i spojrzał mi prosto w oczy. Ja jedynie kiwnęłam twierdząco głową.
- Ale zaraz, zaraz... Wtedy, jak Matt mnie uderzył, zapytałeś go czy wybrał już imię dla dziecka... - zgłupiałam. Totalnie.
- Bo Maja nie poroniła. - powiedział pewnie. Nagle przyłożył mi palec do ust, widząc, że chce coś powiedzieć. - No i też nie ma raka. Ta dziewczyna kantuje lepiej niż nie jeden polityk. Zrobiłaby karierę w tej branży. - zażartował. Mnie jednak nie było do śmiechu. - Słuchaj. Ona to wszystko zmyśliła. Może tak, podmieniła wyniki badań. Cały czas cię okłamywała. A wiesz dlaczego? - zapytał, ocierając spływające krople łez z mojego policzka. Nic nie odpowiedziałam. - Bo chciała abyś biegała obok niej jak jakiś paryski piesek obok nogi supermodelki. Miałaś zainteresować się jej osobą aby nie mieć czasu dla mnie. Zaczęłaś zbierać pieniądze na jej rzekomą operację?
- Tak. - mruknęłam.
- Chcesz wiedzieć po co jej ta kasa? - zapytał. Pokiwałam jedynie głową, byłam w szoku. - Aborcja kosztuje. - dokończył a ja myślałam, że zaraz zemdleję.
Patrzyłam na niego z wybałuszonymi oczami. Czułam się jak idiotka, płakałam coraz mocniej. Cały czas zamartwiałam się Majakiem a ona... Nie mogę w to uwierzyć...
- Chodź do mnie. - szepnął Ross, po czym przysunął się do mnie i przylgnął do mnie całym swoim ciałem. - Wiedziałem o tym od początku. Raz po raz Matt mnie nachodził i gadał różne głupoty. Jak się nakręcił to mogłem z niego dużo wyciągnąć. Kretyn gadał bo był pewien, że to mnie wsadzą do więzienia. No ale jednak wszystko poszło w innym kierunku. Wybacz, że ci nie powiedziałem. Ale gdyby to Matt wygrał to byś uważała mnie za większego kretyna niż do tej pory.
- Nie jesteś kretynem. - skwitowałam po kilku minutach. Musiałam się wyciszyć, przemyśleć, przeanalizować to wszystko... - Ale nawet jej mama zbiera pieniądze na operacje.
- Operacja się odbędzie, ale nie ta, o której myślą jej rodzice. Przykro mi. - dodał, po czym musnął ustami mój rozpalony policzek. - Trzymasz się jakoś?
- Nie wiem. Czuje się taka... wykorzystana...? Jak ona mogła. - powiedziałam, patrząc blondynowi w oczy. - Po tylu latach znajomości tak perfidnie wbić mi nóż w plecy... To okropne. - dokończyłam, wtulając się w chłopaka.
W jego ramionach mogłabym dosłownie umrzeć. Znów zaczęłam lekko szlochać, patrząc na parę, która ulatniała się w powietrzu. Tak samo jak przyjaźń moja i Majaka...
- A co do nas. - powiedziałam po kilkunastu minutach. Odsunęłam się lekko od blondyna, po czym z delikatnym uśmiechem na twarzy, popatrzyłam na niego. - Mam w nosie co mówi Zack. Kocham cię Ross. Chcę być z tobą.
W tej samej chwili źrenice blondyna znów się rozszerzyły. Zaczął gładzić moje ramiona, drugą rękę wplótł w moje rude, mokre włosy.
- Ja ciebie też kocham. Nawet bardzo. - szepnął, po czym złożył delikatny pocałunek na moich ustach. - Cholernie cię pragnę. - dodał, pogłębiając całusa. Po chwili popchnął mnie delikatnie na łóżko...
NOTKA
Joł, cześć i czołem !
Znalazłyśmy troszkę czasu i narysiałyśmy nexta :D Na kolejnego niestety sobie poczekacie :C Do niedzieli mam zapierdziel, imprezę no i takie tam drobne rzeczy do załatwienia :P Potem będę leczyć z Majakiem kaca, więc wiecie...
DARK SIDE (klik)! OMG, też już słyszeliście *u*? Boska, boska, boska :D A nowy teledysk R5 (klik) wymiata :D Są tacy kochani *u*
CZEKAM NA ALBUM < 3
A Rik i Savannah, lel, kocham ich xd Powinni już dzieci bawić a nie xd
Cieszymy się, że mamy nowych czytelników ;D Mamy nadzieję, że nasz blog Was nie znudzi ^-^
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
Jestem pod wrażeniem nexta. Kocham <3 Ross i Demi są słodcy. A Riker i Ally niech się w końcu pogodzą jak należy. Do następnego. Pozdr ;-)
OdpowiedzUsuńSuper czekam na next ♡♡♥♡♡♡♡♥♥♡♥♥♥♡♡♥♡♡♡♥♥♥♡♡♥♡♡♡♡♡♥♥♥♥♥♡
OdpowiedzUsuńNiech tylko Ross nie zrobi krzywdy Demi...
OdpowiedzUsuńEj no! w takim momencie skończyć rozdział??! Jestem oburzona! rządam kolejnego rozdziału!! :D
OdpowiedzUsuńJestem!
OdpowiedzUsuńSiemcia!
Jest Rozdział, jestem i ja! Wykrzyknik!
Boże nienawidzę ich wujka. W sensie Ross'a i reszty.
Dells mnie też wkurzyła. Maupa Demi ciuchów nie chciała dać xd
Żeby Maja ją tak okłamała... przynajmniej Ross coś wie :') Nareszcie xd Demi, powiedziałaś mu że go kochasz, znowu, ale jej! Znając naszą kochaną Demi ona powie coś w stylu ''Nie Ross, nie możemy'' jestem pewna.. No bo proszę, ja sama nie wiem czy oni są razem czy nie.. Co dopiero oni.. Jakaś taka akcja będzie ALBO ROCKY\RYDEL\RIKER czy kto tam jeszcze jest wejdzie do pokoju ... będzie grubo
Czekam na nx
~ hello charlie (Paris ;3)
Boziu........ Jestem bardzo zniecierpliwiona. Wchodze tu codziennie żeby zobaczyć czy jest next. Życzę weny ;)
OdpowiedzUsuń