Koniec. Wszystko się wyjaśniło. Ross jest niewinny. Matt skazany. Tak, tak właśnie miało być. Ale... Znacie to, prawda? Problem rodzi problem. Jeden się kończy, zaczyna drugi. No i tak ciągle i ciągle. Teraz odniosłam sukces ale czy kolejne kłopoty przyniosą zwycięstwo?
- Wiedziałam moje łobuziaki! - krzyknęła Rydel tuż po wyjściu z sali. Rzuciła się mi i Rossowi na szyję, po czym bardzo mocno przytuliła. - To było takie urocze!
Ściskała nas jakbyśmy byli jakimiś pluszakami. Przez jej ramię zauważyłam dość obojętną, jednak uśmiechniętą twarz Rikera. Stał z rękoma w kieszeni, wpatrując się w nas z zaciekawieniem. Ratliff i Rocky, widząc tarmoszącą nas Rydel, przybili sobie piątkę. Dodatkowo złożyli swoje dłonie, tak aby ukazać kształt serca, po czym przesłali nam buziaki. Zachichotałam, Ross również miał zadowoloną minę. Może moje obawy są nieuzasadnione? Koniec kłopotów. Carpe Diem, jak to się mówi. Chcę być z blondynem, zdanie rodziców w tej kwestii jakoś mało mnie obchodzi. Odwaga i pewność siebie uleciały gdy tylko zobaczyłam twarz taty. Ale to nic, problem leżał w innej osobie. Zack to myślałam, że tym spojrzeniem zaraz pozabija co najmniej kilka osób na raz. Na ich widok aż się wzdrygnęłam. Blondyn to zauważył, gdyż momentalnie objął mnie ramieniem.
- No, no, no. - zaśmiał się Ell, podchodząc do nas nieco bliżej. -,,Nikogo tak bardzo nie kocham, choć mogłem kochać nie raz, nikomu serca nie dałem, choć miałem tyle szans, jedną tylko kocham, tą osobą jesteś Ty, o Tobie tylko wciąż myślę, Ty skradasz moje sny! - zanucił pod nosem, chwiejąc się na boki. Niedługo potem dołączył do niego roześmiany Rocky.
- Zamknij się palancie. - wysyczał przez zęby. Perkusista nagle spoważniał, po kilku sekundach jednak się roześmiał a Ross poszedł w jego ślady.
Ja natomiast stałam jak słup soli, ponieważ Zack z założonymi rękoma czekał na mnie przy ławce. Rodzice zaczęli iść w naszą stronę. Mieli grobowe miny. Ścisnęłam rękę Rossa nieco mocniej i oczekiwałam gradobicia ze strony taty.
- Co się dzieje? - zapytał blondyn, patrząc mi prosto w oczy. - Pojedziemy do mnie, co?
Nie zdążyłam odpowiedzieć, gdyż w tym samym czasie usłyszałam gruby, surowy, męski głos.
- Odsuń się od mojej córki chłopcze. - powiedział groźnie tata.
Ross się nieco speszył, jednak po sekundzie przybrał pewną siebie postawę, wypiął pierś, wyprostował się i napiął mięśnie.
- Nie rozumiem dlaczego. - odparł stanowczo, nadal obejmując mnie w talii.
Rodzeństwo Lynchów spoglądało po sobie, jednak nikt nic nie powiedział. Rydel zerkała nerwowo to na Rossa, to na mnie. Czułam na sobie jej zaniepokojony wzrok. Tata z kolei poczerwieniał ze złości. Do tego podszedł do nas Zack. Muszę zareagować bo zaraz mi się tu znowu pobiją!
- Zabieraj łapy od mojej siostry skurwielu, jasne? - wysyczał, wyszarpując mnie z jego objęć. - Pieprzony gwałciciel. - dodał szeptem.
Ross zacisnął pięści, zmarszczył brwi i już chciał coś powiedzieć, jednak mu przerwałam.
- Hej, hej, spokojnie. Dobrze? - zapytałam, chwytając dłonie blondyna. - Pogadamy jutro, okey? Teraz faktycznie pójdę do domu. Jestem zmęczona, ty też odpocznij. - dokończyłam, patrząc w jego czekoladowe oczy. Czułam, że jest niezadowolony i zaskoczony moją postawą. Myślę jednak, że to najlepsze rozwiązanie. Mam nadzieję, że mnie zrozumie.
Blondyn nic nie odpowiedział. Spojrzał z pogardą na mojego brata, po czym odwrócił się na pięcie i skierował w stronę wyjścia. Chciałam za nim pobiec, jednak Zack był szybszy i znów szarpnął mnie za rękę.
- Zostaw tego gnojka, idziemy do domu. - powiedział groźnie, ciągnąc mnie do drzwi.
- Nie mów tak! A może ja chcę iść z nim? Nie pomyślałeś o tym? - zapytałam zgryźliwie. Kątem oka zauważyłam, że Ross przystanął, odwrócił lekko głowę i zaczął się wsłuchiwać w naszą rozmowę.
- Kurwa, sis. On cię prawie zgwałcił! Nie powiesz mi, że teraz jesteście słodką parą? Od kiedy się z nim spotykasz!? Jesteś niepoważna? - szeptał. Ja jednak odbierałam to jako pogardliwy krzyk.
- Nie będziesz mi mówił z kim mam się spotykać, jasne? - burknęłam, zakładając ręce na piersi.
- To już zapomniałaś jak wołałaś o pomoc kiedy ten blond gnojek próbował cię rozebrać? - prychnął niemiło.
- Nie był sobą...
- A co ty myślisz, że to było jednorazowe? Tacy jak on mogą się naćpać w każdej chwili. Nie zawsze będzie przy tobie ktoś, kto ci w takiej sytuacji pomoże. - przerwał mi. Jego ton głosu był już nieco głośniejszy. - Nie wierzę, że dałaś się omamić komuś takiemu, siostrzyczko.
- Nie, on mnie kocha... - mruknęłam niepewnie.
Zack już nic nie odpowiedział. Zaśmiał się szyderczo, po czym powędrował w kierunku wyjścia. Rodzice czekali już w samochodzie. Tata, widząc, że już idziemy, zapalił silnik i czekał aż wsiądziemy. Usadowiłam się z tyłu, obok brata. Nie miałam za bardzo innego wyjścia.
- Porozmawiamy w domu córeczko. - powiedział sucho ojciec, po czym ruszył do przodu.
- Tsa, nie mogę się doczekać. - szepnęłam, spoglądając na Lynchów, którzy również pakowali się do samochodu. Nie było z nimi Rossa.
****
Zostań kochanie, pogadamy. - zawołał tata, widząc, że chce szybko czmychnąć do swojego pokoju. - Ten cały Ross mi się nie podoba. Dlaczego nie powiedziałaś, że spotykasz się z chłopakiem, który został oskarżony o morderstwo!?
- Słucham? Nie przesadzasz? Przecież on nic nie zrobił! - zaczęłam nerwowo bronić chłopaka.
- Nie jest odpowiedni dla ciebie słonko, zrozum. - odrzekł już nieco spokojniej.
- Jesteś niepoważny, tato. - prychnęłam.
- Nie zwracaj się do mnie w taki sposób, dobrze? - powiedział nerwowo. - Ten chłopak na pewno nie ma czystego sumienia. Na każdej rozprawie miał siniaki, siedział w więzeniu...
- JA też siedziałam w więzieniu! I co, powiesz mi, że teraz jestem totalnym przegrywem? - krzyknęłam ze łzami w oczach. - Nie mam ochoty was w ogóle słuchać!
- Demi, Demi, DEMI! - wołał za mną tata. Ja jednak nie słuchałam. Wbiegłam do swojego pokoju, po czym rzuciłam się na łóżko. Zachowanie godne małej dziewczynki. Wiem. Ale już miałam tego dosyć. Zamiast mi pomóc to jeszcze na mnie naskakują... A może to ja oczekuje od nich zbyt wiele?
****
Kilka minut później
- Sis, mogę wejść? - zapytał Zack, lekko pukając w drzwi.
- NIE. - powiedziałam stanowczo, pociągając nosem.
Chłopak jednak to zignorował. Usłyszałam skrzypienie, po chwili poczułam, że szatyn usiadł na łóżko i zaczął głaskać mnie po plecach.
- Mam gdzieś co o nim myślicie. Jutro jadę z nim do Denver na długi weekend...
- Masz zamiar z nim spać? - zakpił.
- Być może? A co zabronisz mi, jestem dorosła! - krzyknęłam, gwałtownie odwracając się w jego stronę.
- Nie zabronię ci. Jestem po prostu zawiedziony twoja postawą. - szepnął. - Raz. Nie dałaś mi szansy abym zgłosił gwałt na policję. Dwa. Niejednokrotnie przez niego płakałaś. Trzy. Siedział na ławie oskarżonych, gdybym nie porozumiał się z Mają, nie doszedłbym do tego, że to ten Matt jest winny. Co nie zmienia faktu, że ten cały blondyn również jest nienormalny.
- Wyjdź. - burknęłam w poduszkę. Dlaczego nikt mnie nie rozumie!?
- Nie wyjdę. Nie pozwolę ci wyjechać. To dla twojego dobra. Rodzice wiedzą? - zapytał z przekąsem.
- Nie. Nie wiedzą. - odrzekłam niemiło.
- To się zaraz dowiedzą. - powiedział, po czym wyszedł z pokoju mówiąc ,,to dla twojego dobra".
Szybko zerwałam się z łóżka i pobiegłam za bratem. Kłębiło się we mnie tyle jadu i złości przeplatanej ze smutkiem i rozczarowaniem, że myślałam, że zaraz moje ciało eksploduje. Zbiegłam na dół, plącząc się o własne nogi. O mało nie wylądowałam z nosem w wazonie. Mimo starań, Zack był tam o wiele szybciej, więc gdy dotarłam w końcu do kuchni, napotkałam jedynie zadowoloną minę brata oraz jeszcze bardziej wpienionych rodziców.
- DEMI! - krzyknęli jednocześnie.
Mama była blada jak ściana, tata czerwony jak burak, Zack zadowolony, jakby zaliczył kilka panienek na raz... Nie, o czym ja myślę! Ale dlaczego do jasnej anielki nikt mnie nie rozumie!
- Jestem dorosła i w tej kwestii nie mam zamiaru was słuchać! - wybuchnęłam. Emocje, które się we mnie tliły od samego rana, właśnie postanowiły sobie troszkę pofiglować. Nie mam nic przeciwko.
- Kochanie, przesadzasz już. - burknął niezadowolony tata, podchodząc do mnie. Chwycił mnie za dłonie, odgarnął rude kosmyki z mojego czoła, po czym dodał. - Ten chłopak nie jest odpowiedni dla ciebie. Nie wiem jak długo się z nim spotykasz, ale to już koniec. Masz zakaz. - dokończył. Jego ton głosu był poważny i zdawało się, że w ogóle nie miał zamiaru żartować. Mimo wszystko się lekko zaśmiałam. Tata spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Nie obchodzi mnie to. Jestem dorosła. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby, po czym szybko i zwinnie wyszarpnęłam się z uścisku ojca. Mam wprawę dzięki blondynowi. Rany! Nie mogę przestać o nim myśleć... Nie zwracając uwagi na krzyki rodziców, wybiegłam z domu. Skierowałam się od razu do domu Lynchów. Nie wiem dlaczego, po prostu. Instynktownie? Może to właśnie tam czułam się potrzebna? Nie, ponoć przyprawiam kolejne problemy... Nagle usłyszałam za sobą dziwne dźwięki. Odwróciłam się nieco wystraszona. Po kilku sekundach stanął obok mnie Zack.
- Dziewczyno czy ty już do reszty oszalałaś? Wracasz do domu, już. - krzyknął, po czym zaczął mnie szarpać. Wyrywałam się, jednak był silniejszy. Znów zaczęłam płakać.
- Od kilkunastu dni tylko ryczę! - parsknęłam, gwałtownie odsuwając od siebie brata. - Kurde, czy wy macie mnie za jakąś idiotkę? Godzinę temu zakończyła się rozprawa! Byłam zdenerwowana, bałam się. A teraz co? Wydzieracie się na mnie i traktujecie jak pierwszą lepszą szmatę!? Ja chcę po prostu zacząć normalnie funkcjonować a nie ciągle wylewać łzy z byle powodu! - wybuchnęłam. Znowu, mimo wszystko nie czułam się winna. Narastała we mnie złość i poczucie odrzucenia, niezrozumienia?
- Demi... - szepnął. Przystanął i zaczął wpatrywać się we mnie jak w jakieś świeżo malowane wrota. Nie, nie prowadzą one do raju. - Nikt o tobie tak nie myśli ale zrozum. Ten cały blondyn jest sławny, ma wszystko. Nie pozwól abyś i ty była częścią jego piaskownicy. Coś mi się wydaje, że zabawek ma już wystarczająco dużo. No i nie mówię tego aby ci zrobić przykrość. Mówię to aby cię ochronić. - powiedział już spokojniej.
A może ma rację? Przecież jak poznałam blondyna, był inny. Ale Rydel z kolei mówiła, że dzięki mnie Ross się zmienił. Mam mętlik w głowie, totalny. Każdy mówi co innego, ja nie wiem co robić! Nagle poczułam, że Zack chwyta mnie za dłoń.
- To co, idziemy do domu? Odpocząć? Zrobię ci gorącą czekoladę, ty pójdziesz pod prysznic, co? - zaproponował z uśmiechem na ustach. Po dłuższej chwili zastanowienia, kiwnęłam jedynie twierdząco głową.
****
Siedziałam w swoim łóżku, popijając napój, który przyrządził mi Zack, gdy nagle usłyszałam wibrowanie swojego telefonu. Odłożyłam kubek na stolik, po czym leniwie zwlekłam się z miękkiej pościeli. Następnie ruszyłam niepewnie w stronę biurka. Popatrzyłam na ekran telefonu z myślą ,,oby to nie był Ross!", gdy zauważyłam imię blondynki, uśmiechnęłam się do siebie i odebrałam telefon.
- Hej, Delly. - powiedziałam dość cicho. Nie czułam się najlepiej. Odkąd wróciłam z Zackiem do domu nie mogłam przestać myśleć o tym wszystkim. O tym co mówił Ross, tata a przede wszystkim Zack.
- Co taka smutna!? - krzyknęła do słuchawki. Aż musiałam ją nieco odsunąć od ucha. - No i dlaczego tak zostawiłaś Ossiego!? Biedak, strasznie to przeżywa... Teraz nieco mu się humor poprawił, cały czas rozmawia z mamą ale co jakiś czas wspomina o tobie, to takie urocze a TY GO TAK ZOSTAWIŁAŚ! - końcówkę wypowiedzi to aż było słychać w całym domu.
- Może jest zły, że mu się jeszcze nie dałam? Inne same wskakują mu do łóżka... - wyszeptałam. Sama się dziwiłam, że te słowa przeszły przez moje gardło. Nie chciałam tego powiedzieć...
- O czym Ty mówisz!? - wybuchnęła przestraszona Rydel.
- A nic, nic... ee... nie mogę jutro z wami jechać, przepraszam. - odrzekłam szybko, po czym się rozłączyłam i znów zaczęłam ryczeć. Nienawidzę swojego życia... NIENAWIDZĘ.
****
DOM LYNCHÓW
- Hmm, nie jest tak źle. - Rydel nagle usłyszała cichy, męski głos, tuż nad swoim uchem. Do tego poczuła przyjemny zapach cytryn. - Gorzej by było, gdyby powiedziała mi to prosto w twarz. Bolałoby chyba nieco bardziej. - wzdychnął Ross, po czym usiadł zrezygnowany na kanapie. Blondynka momentalnie zrobiła to samo. - Nie, sis, ona ma rację. - szepnął, nie dając siostrze dojść do głosu. - Zrobiłem swoje, Matt już jej nic nie zrobi, więc...
- Więc co? - zapytała, gładząc brata po ramieniu.
- Więc usunę się w cień i nie będę nikomu wadził. A zwłaszcza jej, zależy mi aby była szczęśliwa... - mruknął, miętoląc sznureczek od swoich żółtych spodenek.
- Kochasz ją, dlaczego się poddajesz, co? - odrzekła półgłosem blondynka. - Powiedziałeś to w końcu na głos, przy wszystkich...
- Bo zapomniałem, że tam są jej rodzice, no i brat. Nie wiem dlaczego to zrobiłem. Tak jakoś. - przerwał, unosząc się lekko na kanapie. - Nie, że się go boję, czy coś... Ale ja ją chciałem wykorzystać, mają prawo mieć mnie za zbrodniarza. - dokończył. Widząc Rikera, który akurat wszedł do salonu, odchrząknął znacząco, po czym wstał i skierował w stronę wyjścia. Starszy brat jednak mu na to nie pozwolił. Chwycił młodszego za koszulkę i pociągnął lekko w swoją stronę.
- Hej, młody. - zaczął niepewnie. Zachęcony proszącym wzrokiem Rydel, postanowił kontynuować. - Możemy pogadać?
Ross spojrzał się na brata z wybałuszonymi oczami. Przez ostatnie kilka dni słyszał jedynie obelgi i krzyki, które kierował w jego stronę. Taka postawa basisty go zaskoczyła. Ale czy aby na pewno pozytywnie?
- Nie ma o czym gadać. - westchnął.- Co do Ally, to nie ma za co. Wiesz? Już mnie troszkę męczyło to, że dzwoniła co chwila z płaczem do mnie. Wyżalać powinna się tobie... Ale chwileczkę, w tej sytuacji jednak nie mogła. - powiedział nieco złośliwie, odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę korytarza.
- Wiem, przepraszam. - mruknął Riker, wypuszczając powietrze z płuc.
Rydel była z tego bardzo zadowolona, klasnęła w dłonie i z uśmiechem czekała na reakcję młodszego brata. Ten również nie ukrywał swojego zdziwienia. Przystanął w progu, odwrócił się do Rika i powiedział:
- Em... Ja dobrze słyszałem?
- Tak, Ross dobrze. Przepraszam i dziękuję. - odrzekł skruszony. - Macie rację, to wszystko... ja... eh, możemy pogadać na osobności? - zapytał, kierując wzrok na Rydel.
- Ups, jasne! Ja pójdę się przejść, Rocky niech jedzie z mamą na te badania! - powiedziała wesoło. Pobiegła szybko po swoją torebkę, w biegu umalowała usta, po czym pocałowała najmłodszego w policzek i wyszła z domu.
****
DZIEŃ PÓŹNIEJ
Uciekłam z domu. To typowe dla nastolatki, prawda? Nie mam pojęcia, możliwe. Buntownicze geny się odezwały, musiałam zareagować, nie mam pięciu lat aby słuchać się rodziców. Było południe a ulice całkiem puste. Domy jakby spały, drzewa czuwały, ptaki latały dość nisko... Czułam się nieswojo, miałam wrażenie, że to miasto umarło. A może to ja już nie żyje? Moje serce i uczucia zostały już dawno pogrzebane. Po co ja w ogóle tam jadę? Przekonać się, że Zack miał rację, czy może szukać szczęścia, kierowanego nutką nadziei? Życie... Tak bardzo boli.
Na miejscu byłam późnym wieczorem. Dobrze, że Rydel dała mi adres, bo nie miałabym gdzie spać. Byłam zmęczona, zmarznięta i głodna. Po zlokalizowaniu odpowiedniego terenu, moim oczom ukazał się piękny, duży, drewniany dom z przepięknym ogrodem. Roiło się tam od ogromnych okien, które świeciły w blasku księżyca, ukazując fenomenalnie urządzone wnętrze. Do tego przepiękny taras, który rozpościerał się po całej szerokości mieszkania. Zaniemówiłam z zachwytu. Wpatrywałam się w to wszystko zapominając o bożym świecie. Z rozmyślań wybił mnie cichy, jednak bardzo wyraźny śpiew oraz dźwięk gitar. I ten głos. Nieziemski. Ross. Otworzyłam delikatnie furtkę, po czym poszłam do ogrodu. Przy ognisku, siedziało sporo osób, w tym całe R5, pani Stormie i Ally!? Świetnie, czyli się pogodzili. Odetchnęłam z ulgą, mimo zachowania Rika, wiedziałam, że ją kocha. Zaczęłam wsłuchiwać się w słowa nieznanej mi piosenki, jendocześnie wpatrując się w blondyna. Znowu poczułam motylki w brzuchu i to uczucie... Nie umiem go określić. Towarzyszyło mi zawsze gdy byłam przy nim... Jak skończyli grać, postanowiłam podejść bliżej. Zapach kiełbasek był bardzo kuszący a ja byłam strasznie głodna. Bałam się jednak reackji Rossa. Od momentu wyjścia z sądu, nie rozmawialiśmy ze sobą. Nagle wdepnęłam w kupkę suchych gałęzi, robiąc przy tym dość spory hałas. Wzrok wszystkich zgromadzonych przy ognisku momentalnie został skierowany na moją osobę. Było ciemno, ale na pewno zrobiłam się czerwona jak burak. Po kilku sekundach blondyn odłożył gitarę na bok i ruszył w moim kierunku. Na zewnątrz panowała niska temperatura, jednak gdy Ross się do mnie zbliżał z każdym krokiem czułam coraz większe ciepło.
- Jesteś jednak. - szepnął, obejmując mnie w talii. - Dlaczego zmieniłaś zdanie?
Pozostali nadal się patrzyli w naszą stronę. Ale gdy tylko spojrzałam w smutne oczy blondyna, zaczęłam ignorować wszystko, co się działo wokół nas.
- Wiesz co? Czasem po prostu za dużo myślę. - odparłam z uśmiechem, wtulając się w blondyna. - Wybacz.
- Całus, całus, całus... - dochodziły do nas radosne okrzyki reszty zespołu.
Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym ponownie spojrzałam na blondyna. Zaczął się do mnie delikatnie przybliżać, błądząc dłońmi po mojej talii. Odpowiedziałam mu dokładnie tym samym. Po kilku sekundach nasze usta złączyły się w delikatnym pocałunku. Ross przygryzł moją dolną wargę, po czym nieco rozchylił moje usta. Zaczął delikatnie błądzić językiem wokół mojego, aby następnie złączyć je w namiętnym tańcu. Przez to wszystko mój mózg mało co kontaktował, czułam jak moje neurony rozlewają się na każdą możliwą stronę. Chciałam aby ta chwila trwała wiecznie... Znowu. Dopiero jak się oderwaliśmy, usłyszałam głośne wiwaty, dochodzące od strony ogniska.
NOTKA
Joł, cześć i czołem!
Nie mam za dużo do przekazania :P Po prostu. Next, zachęcam do czytania i komentowania :3
Hihihii pierwszy raz dałyśmy Wam linki w tekście xD Ale taki ten dom był piękny, no *u*
Przypominam, że mam pracę, potem spotkania ze znajomymi (jest lato, są WAKCJE!) więc nexty mogą pojawiać się rzadziej! :P
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
Super czekam na next ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡
OdpowiedzUsuńŚwjetny <3
OdpowiedzUsuńA Pff, co mnie obchodzi że rozdziały rzadziej będą? Pff, ważne że będą!
OdpowiedzUsuńHelloł, jestem.
Czuję się (tak bardzo) rozpieszczana, rozdziały tak często teraz były! Wykrzyknik!
Ross mnie rozbawił, i to bardzo. Nie wiem dlaczego..
Zawsze rozdział czytam dwa razy XD Pierwszy raz na telefonie a drugi na laptopie żeby fakty poprzypominać i skomentować rozdział z sensem.
NIENAWIDZĘ ZACKA I JEJ OJCA GŁUPIEGO. Pff, przecież Ross jest bardzo dobrym, grzecznym, kocha.. Nie przesadzajmy no, chyba każdy by chciał by Ross taki był. (Ale jest super kotem, nie wnikajcie)
Taka mała odskocznia od rozdziału, OS przeczytałam, ale nie komentowałam, nie chciało mnie się. Leń do potęgi.
(znowu odskocznia) Blog z Emmą i Rossem powstał z martwych! (nie wierzę w to) (na fb mg dać screena)
Jestem zmęczona, spać mi się chcę.
ZACK TY WREDNA MAŁPO! NIE LUBIE CIĘ NOO XX
Ojciec, Ciebie też nie lubię
Matka, Ciebie kocham
Nie wiem czemu wariuję.
A Rossy chciał się poddać, Rossy chciał się poddać ;p
Kocha ją i chciał się poddać
Ale jakby się usunął w kąt.. Byłoby ciekawie
NIE MOJA WINA ŻE ON NIE MYŚLI
Hola, hola
Nie skojarzyłam, skoro dzień później, Oni byli w Denver (tak?)
To jak Demi się tam dostała, skoro Delly jej adres podała?
Nie rozumiem xx
Pozdrawiam, czekam na nx, Rozdział wyszedł :3 :3 Nic dodać nic ująć
(łapcie linka http://where-do-i--begin.blogspot.com/ jak będzie mi się chciało (co nastąpi niedługo) to coś tam napiszę)
~ Paris :3
jezuuu co za cudownyy rossdział kocahm te twasze rossdzailiki jesteś cudowna nie przestawaj pisać przepraszam jesteście cudowne nie mam nic innego do dodania cudo wyśmienite niesmaowite cudo cudo cudo
OdpowiedzUsuńOMG... Potraficie trafić prosto w serce czytelnika. Zack i ojciec Demi są nie reformowalni, jak tak mogą najeżdżać na Rossa. Jeny było minęło, czasu nie da się cofnąć i żyje się dalej. Do następnego. Pozdr ;-)
OdpowiedzUsuńZostałam wymęczona przez Słomę, waszą największą fankę, żebym przeczytała i skomentowała tego bloga i mimo, że czytałam go do 2 w nocy, było warto! Czytałam już go kiedyś, ale za nic w świecie ja i moja super pamięć nie współpracowałyśmy i nie mogłam sobie nic przypomnieć, więc musiałam zacząć od nowa. Lubię czytać z opóźnieniem blogi, bo nie muszę czekać na next, a teraz muszę, ale dam radę! Blog na pewno leci od obserowanych będę tutaj częściej.
OdpowiedzUsuńJest świetny! No po prostu osom! A już wgl ten rozdział. Tak bardzo liczyłam na chwilę spokoju i na to, że się pogodzą i mam to co chciałam! To strasznie słodkie! Teraz mają cały długi weekend dla siebie w Denver ^^ If you now what I mean :3 hahaha, nie to było chore XD A jej rodzina musi się z tym pogodzić i pokochać Rossa tak bardzo jak Demi i tyle w temacie.
Nie mogę doczekać się next!