czwartek, 15 października 2015

Rozdział XLVI

     - Dobra, to jak jedziemy? - zapytał Riker, wpychając ręce w wąskie kieszenie swoich jeansów. Szukał kluczyków od samochodu, niestety bezskutecznie. - My razem, Demi z rodzicami... a Maja? - zapytał, kierując wzrok na brunetkę. Szarpnął następnie swoją bluzę, która leżała na krześle, po czym z uśmiechem na twarzy, wyjął z niej szukany przedmiot. - Jedziesz sama? Bo nawet nie wiemy jak Ross się tutaj dostał. - dodał, bombardując brata wściekłym spojrzeniem.
- Poradzę sobie. - odrzekła spokojnym tonem. Spojrzała potem na mnie i puściła oczko. Nie wiedziałam o co jej chodzi, w sumie ja również nie pytałam blondyna jak i czym tutaj przyjechał. Riker odburknął coś pod nosem, następnie wyszliśmy wszyscy na zewnątrz. No prawie... Jak już miałam przekroczyć próg, Maja lekko szarpnęła mnie i Rossa za ramię.
- Pssst, chodźcie no. - szepnęła. - Weź to, blondi. - dodała, wyciągając dłoń ku niemu. Trzymała coś w zaciśniętej pięści. Nastolatek tylko popatrzył na nią spode łba, nie miał zamiaru nic brać. Prychnął jedynie, chciał już wyjść z hotelu, ponieważ Riker się upominał a nastolatek nie chciał się z nim użerać. Ja natomiast patrzyłam na Maje ze zdziwieniem. Co ona chce nam przekazać? - Chcecie jechać razem do domu czy nie? - zapytała. Blondyn przystanął, po czym znowu spojrzał na czarnowłosą. Tym razem jednak nieco inaczej.
- Ale jak? - zdziwiłam się. Ross jednak chwycił dłoń Majaka i wziął od niej mały przedmiot. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, miałam wrażenie, że od początku wiedział o co chodzi.
- Samochód stoi za hotelem, możecie wyjść przez drzwi dla personelu. - dodała z uśmiechem. - Znajdziecie je w kuchni, uważajcie jednak na szefa, nie lubi jak ktoś kręci się koło jego garnków.
- A co z moimi rodzicami? Skąd masz auto? Jak wrócisz do domu? Dasz radę prowadzić, kochanie? - zalałam ich falą pytań, zerkając to na blondyna, to na moją przyjaciółkę. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, no i od kiedy Maja ma swój własny pojazd!?
- Zabiorę się z twoim tatą, spokojnie zajmę się wszystkim. - odpowiedziała, posyłając mi szczery uśmiech. - Wyjaśnię im, że pojechałaś z przyjaciółmi i tyle. Myślę, że jak wyjedziecie tylnym wyjazdem to nie będą mieli za dużo do gadania. A wiem, że nie chcesz z nimi teraz rozmawiać, więc pomyślałam, że się nieco pozamieniamy miejscami.
- Dziękuję. - wymamrotałam, tuląc czarnowłosą. - Jesteś kochana!
- No idźcie już bo zaraz ktoś wpadnie w szał. - zachichotała, kątem oka zerkając na Rossa. Wprawdzie miała racje. Krzyki Rikera nasilały się z każdą sekundą. Chłopak musi mieć mocne gardło...! Po chwili blondyn chwycił mnie delikatnie pod rękę i pociągnął w stronę kuchni. Jak już wyszliśmy na zewnątrz, moim oczom ukazał się piękny, sportowy samochód. Na początku myślałam, że to jakiś żart. Skąd niby Maja wzięła taką furę?! Ku mojemu zdziwieniu, Ross położył dłoń na moich plecach i skinieniem głowy kazał wejść do środka. Otworzył mi drzwi, po czym pomógł usadowić się na miejscu pasażera. Kule rzucił niedbale na tylne siedzenia, następnie sam zajął miejsce kierowcy. Nic nie mówiąc, odpalił samochód, wrzucił pierwszy bieg i ruszył z miejsca. Ja natomiast zaniemówiłam z wrażenia! Pojazd był nie tylko piękny z zewnątrz ale również i w środku! Wszędzie czysto, siedzenia były wyszyte z jasnej skóry do tego każdy element wystroju pasował do siebie, tworząc idealną całość. Pięknie, uwielbiam zadbane autka! Ross zauważył mój zachwyt, nic jednak nie powiedział. Uśmiechnął się tylko pod nosem, po czym nieco przyspieszył. Jak już wyjechaliśmy na główną ulicę, zauważyłam, że wszyscy nadal są zgromadzeni przed hotelem. Tato stał obok samochodu Lynchów i kłócił się z Rikerem... Tak, na pewno. Ale o co? Mama z kolei siedziała skulona w aucie, płakała. Spojrzałam z niepokojem na blondyna, on również był tym wszystkim zaskoczony, nic nie mówił, obserwował. Po chwili jednak przyspieszył, omijając całą grupkę. Ja natomiast odetchnęłam z ulgą, dobrze, że Ross wybrał takie rozwiązanie...
- Rany, skąd Maja ma takie auto? - wydukałam jak wykaraskałam się już z pierwszej warstwy szoku. - No i nie odpowiedziałeś na moje poprzednie pytanie. - dodałam, spoglądając kątem oka na blondyna. Oparłam następnie głowę o miękki zagłówek, uchyliłam szybę i rozsiadłam się wygodnie na siedzeniu.
- Nie wiem, mówiła, że pożyczyła bez pytania, chyba. - odrzekł cicho. - No i o co ci chodzi?
- O to, czy dasz radę prowadzić. - powiedziałam, ignorując słowo chyba z wcześniejszej wypowiedzi blondyna. Ostatniej nocy czułam od niego jeszcze alkohol, do tego wygląda jakoś niemrawo. Miałam nadzieję, że odpocznie podczas podróży. No i co, Maja miałaby ukraść samochód? Nie...! Chociaż... jest zdolna do wszystkiego. Przekonałam się o tym na własnej skórze. Nic nie można wykluczyć, nie stać jej na takie zakupy.
- No jasne, że tak. - odpowiedział, unosząc obie brwi w górę. Widziałam jednak, że na jego twarzy widnieje ogromny grymas. - A co z twoim bratem? - zapytał po kilkunastu minutach ciszy. Położył następnie swoją ciepłą dłoń na moje udo. To było miłe...
- Nadal się nie obudził, przewożą go dzisiaj do szpitala w naszym mieście. No i zajmie się nim ojciec Austina, więc mam nadzieję, że będzie dobrze. Jak tylko wrócimy, mam się z nim spotkać. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Spotkać z tym chłopakiem czy z jego ojcem? - zapytał, gładząc moje udo. Wyczułam w jego głosie zazdrość? Tak, chyba tak.
- Z lekarzem, głuptasie. - powiedziałam, patrząc na jego zmęczoną twarz. - Chcę się dowiedzieć czegoś więcej, aktualnie nie chce mi się wierzyć, że ktoś chciał go otruć. - dodałam w duchu. - No a ty jak się czujesz?
- Dobrze. - wymamrotał, zmieniając bieg na niższy. - Tylko, wiesz co? - wtrącił, lekko zahamował, po czym zaparkował obok sklepu spożywczego. - Strasznie mnie suszy, pójdę coś kupić. Wstąpię też do apteki.
- Do apteki? - lekko szarpnęłam chłopaka za spodnie, ten pod wpływem mojej siły upadł z powrotem na siedzenie. - Po co?
- Boli mnie głowa od przepicia. - odrzekł. Nastała chwila ciszy, Ross jednak szybko ją przerwał, odchrząknął znacząco, po czym wyszedł z auta. Wrócił jednak dosłownie po minucie. - Kurwa mać! - krzyknął, uderzając pięścią w maskę samochodu. Kilku przechodniów zwróciło na nas uwagę, zaczęli obserwować.
- Co się stało? - nieco się wystraszyłam tak gwałtownego i podniesionego tonu blondyna.
- Zgubiłem portfel, kurwa! - jęknął, wsiadając do auta. - Do jasnej cholery, miałem tam wszystko! Pieniądze, dokumenty, karty kredytowe, prawa jazdy... - wymieniał, chwytając się za głowę. - No teraz to Rik mnie zabije. - dodał już nieco ciszej.
- Proszę. - powiedziałam, podając mu kilka banknotów, które kilka chwil wcześniej wygrzebałam z portfela. - Na wodę i tabletki powinno wystarczyć.
- Nie będę brał od ciebie pieniędzy. - wykrzywił usta w grymasie i założył ręce na piersi.
- Lepiej wziąć niż pozwolić aby kac się zamęczył. - powiedziałam, szturchając chłopaka w ramie. - A tak w ogóle to nie powinieneś prowadzić skoro jesteś przepity. No i nie masz przy sobie prawa jazdy...
- Najwyżej dostanę mandat, nic wielkiego. - wysyczał. Patrzył na mnie przez kilka minut, zerkając również na banknoty. Nie chciał ich brać, widziałam to, wahał się. Ból jednak go przezwyciężył, blondyn chwycił pieniądze, wydukał ciche ,,dzięki", po czym znów wyszedł z auta. Wrócił po dziesięciu minutach, trzymał w ręku pudełeczko tabletek oraz trzy butelki wody mineralnej. Jak tylko wsiadł do samochodu, połknął trzy małe pigułki, po czym popił, wysysając połowę zawartości przezroczystego opakowania.
- Jedź powoli, nie chcę aby znów się coś stało, dobrze? - zapytałam, widząc jak blondyn łapczywie łyka jeszcze jedną tabletkę. - No i chyba już wystarczy?
- Da, wiem. - jęknął, wrzucając pudełko do małego schowka, które znajdowało się tuż obok kierownicy. Następnie zapiął pasy, po czym wznowił jazdę. Jak tylko włączył piąty bieg, ponownie chwycił mnie delikatnie za udo. Znów poczułam przyjemne dreszcze. Dalsza podróż minęła jednak w zupełnej ciszy.
~~
w tym samym czasie
     Rydel, Ratliff i reszta zespołu nadal stali przed hotelem. Państwo Spelman oraz Maja również jeszcze nie wyjechali. Jak tylko czarnowłosa wyznała, że Demi jedzie z Rossem, wybuchnęła dosyć spora kłótnia. Brunetka wiedziała, że może być mały problem, nie spodziewała się jednak tak ostrych słów i zarzutów ze strony ojca swojej przyjaciółki. Ale czego miała oczekiwać?
- Znowu narażacie moją córkę na niebezpieczeństwo! - krzyknął mężczyzna, grożąc Rikerowi palcem.
- To nie my tylko Ross, niech się pan uspokoi. - warknął basista. - To nie nasza wina, że nasz brat jest taki roztrzepany!
- Proszę pana, zapewniam, że nic jej nie gro...
- Nie kłam! Mój syn leży w śpiączce! A teraz zabieracie mi jeszcze córkę? - wydarł się, wodząc wzrokiem po całej paczce. - Moja maleńka w jednym samochodzie z tym mordercą? Jesteście niepoważni! Natychmiast zatrzymajcie ich auto!
- Mój brat nie jest mordercą! - Riker już nie wytrzymał. Rzucił się z pięściami na mężczyznę, już chciał zadać cios, Rocky i Ratliff jednak w porę zareagowali i go przytrzymali.
- Poślę was do sądu! Wszystkich was zamkną! Moja córeczka nie będzie zadawała się z przestępcami. Jak jeszcze raz ją zobaczę w waszym towarzystwie to inaczej sobie porozmawiamy. - groził. Następnie z mordem w oczach wszedł do samochodu i odjechał z piskiem opon, zostawiając skołowaną czarnowłosą w towarzystwie zespołu.
- Kurwa, czego ten facet od nas chce! - warknął rozzłoszczony Riker, waląc pięścią w samochód.
- O matko, Demi będzie miała kłopoty. - westchnęła blondynka, łapiąc się za głowę.
- Spokojnie, pomogę jej. - wtrąciła Maja niepewnym tonem.
- Wszyscy jej pomożemy. - powiedziała stanowczo Rydel. - Ciebie to też dotyczy, Rik. - syknęła w kierunku swojego brata. - Dlaczego w ogóle tak ostro zareagowałeś? Co by ci dało pobicie starszego mężczyzny!? Dlaczego to robisz?
- Bo to wszystko już mnie totalnie wkurwia! Po chuj w ogóle się tu przeprowadzaliśmy. - bąknął, wsiadając do auta. - Ruszcie dupy bo inaczej was tu zostawię!
- Stonuj troszkę, dobrze? - dziewczyna nie spodziewała się, że usłyszy takie bluźnierstwa z ust basisty. Było tego sporo, kierował jednak je zawsze do swoich braci, nie do niej. Zrobiło jej się przykro. Reszta bez słowa wsiadła do samochodu. Każdy był zły na Rika, wiedzieli jednak, że nie ma po co z nim dyskutować. Tak czy siak wyjdzie na to, że on ma rację. - Oh, co za pętak. - wyszeptała, ocierając łzę, która ukradkiem spłynęła po jej policzku. - Chodź z nami. - dodała już nieco głośniej, obejmując brunetkę ramieniem.
- Ale... - Maja się nieco zawahała. - Nie chcę sprawiać kłopotu. - wyjąkała, zerkając na wściekłą minę basisty. - I tak już macie ich sporo przeze mnie...
- Przestań, jedziesz z nami. - blondynka szturchnęła dziewczynę w ramię, po czym otworzyła drzwi od samochodu. Brunetka z lekkim, niepewnym uśmiechem, weszła do środka. Rydel usadowiła się tuż obok niej. Po swojej drugiej stronie miała Ratliffa, Rocky natomiast usiadł sam, całkiem z tyłu. Riker, widząc, że wszyscy już się wgramolili, ruszył z piskiem opon. Czarnowłosa nie zdążyła jednak zapiąć pasów.
- Tylko ostrożnie. - bąknęła Rydel, spoglądając w samochodowe lusterko. Basista jednak ją zignorował i przyspieszył, zmieniając bieg na wyższy. - A ty, powiedz mi skąd Ross ma takie sportowe autko? - zapytała, kierując wzrok na Maje.
- Jest moje. - wypaliła. - To znaczy pożyczyłam. - dodała, czując na sobie zaciekawione spojrzenia całej reszty. Nie czuła się komfortowo wiedząc, że wokół niej siedzą członkowie sławnego zespołu. Nie znała ich za dobrze, do tego bała się, że zaczną wypytywać o to, dlaczego współpracowała z Mattem, co z dzieckiem i dlaczego zrobiła takie świństwo swojej najlepszej przyjaciółce. No i przecież przespała się z Rossem!
- Wow, masz niezłych znajomych. - burknął Rocky, który stukał jednocześnie w ekran swojej komórki. - No i bogatych. - chrząknął, dusząc przycisk ,,wyślij". Rydel skarciła go szybko spojrzeniem.
- Tak, to dobry kumpel. - westchnęła, spoglądając przez okno.
- No nie! - krzyknęła blondynka, wymachują swoją komórką.
- Hej, pączku bo nas pozabijasz. - zachichotał Ell. Chwilę później jednak tego pożałował, ponieważ został zbombardowany wściekłym wzrokiem przez Rikera i Rockiego. Speszony tą całą sytuacją, spuścił głowę i obrócił się w stronę szyby. Rydel go całkowicie zignorowała, co jeszcze bardziej go dobiło. Wiedział, że nadal nie jest między nimi idealnie ale dzisiejszego ranka siedzieli wtuleni w siebie... Myślał, że to coś znaczy. Mylił się.
- Co się stało? - burknął basista.
- Meh, mieliśmy zabrać Ossiego do szpitala. Ani on, ani Demi nie mają przy sobie komórki więc nie mogę do nich zadzwonić. - westchnęła, chowając telefon do torebki. - Sam na bank nie pójdzie do lekarza.
- Trudno. - bąknął pod nosem. Blondynka zmierzyła go tylko pogardliwym spojrzeniem.
- No i jeszcze Ossy... - zaczęła, szybko jednak zakryła dłoń ręką. Spojrzała porozumiewawczo na Rockiego, on jedynie skinął głową na znak zrozumienia.
- Jest nadal wstawiony. - dokończył basista, spoglądając w lusterko wsteczne. Rydel się nieco zaniepokoiła. - Pff, co myślałaś, że nie wyczułem tego smrodu wódki jak chciałem wejść do jego pokoju? Odepchnęłaś mnie ale niestety nie zamaskujesz alkoholu swoimi drogimi perfumami. - wysyczał przez zaciśnięte zęby. - Szczeniak, nigdy nie przestanie chlać i nigdy nie zrozumie, że zespół przez to cierpi.
- Zespół cierpi? - wyjąkała z niedowierzaniem. - Serio, Rik? - Ratliff i Rocky spojrzeli po sobie, wiedzieli, że znów będzie awantura. - Jesteś niepoważny, to Ross tu cierpi, nie zespół i to właśnie ty nigdy nie zrozumiesz, że to wszystko twoja wina!
- Nie chce mi się nawet słuchać tych bzdur, więc jak możesz to zamknij się, sis. - warknął niezadowolony.
- Nie chcesz słuchać bo wiesz, że mam rację! - wydarła się. - Skoro tak, to ja nie wiem dlaczego dalej włazisz w to bagno. To twój brat, Riker! Zapomniałeś o tym?
- Nie, to mój rozpuszczony i sprawiający wieczne problemy brat! - warknął. - Tak się składa, że wolałbym już go nie mieć, niżeli ciągle ratować mu dupę!
Tego już było za wiele. Rydel nie chciała wyciągać rodzinnych brudów przy Maji, nie mogła jednak puścić płazem i zapomnieć o słowach basisty. Wszystko ale wypieranie się własnego brata, tylko dlatego, że ten jest chory i potrzebuje pomocy? Toż to poniżej krytyki! Blondynka czuła jak ciśnienie w jej organizmie wzrasta, serce zaczęło szybciej bić a adrenalina dodawała jej odwagi.
- Wiesz co, Rik. A nie pomyślałeś, że Ross czuje to samo? Skoro tak na to patrzysz to może postaw się również w jego sytuacji? Może on również ma dosyć ciągłych awantur, twojego podniesionego i wiecznie opryskliwego tonu? Nie mówiąc już o przykrościach, które od ciebie ciągle słyszy! Ile razy pobiłeś go do krwi, co? Ile razy musiała go karetka z domu wywozić bo byłeś wściekły o głupie spóźnienie na próbę! Chciałbyś aby ktoś cię tak traktował?! - wybuchnęła, mimowolnie tuląc się w tors Ratliffa, który siedział po jej lewej stronie. On jednak nie odwzajemnił gestu blondynki, gdyż cały czas czuł na sobie gniewny wzrok Rockiego. Bardzo chciał ją przytulić, wolał jednak nie pogłębiać sprzeczki, bo i po co, skoro mają już sporo problemów. Maja z kolei, siedziała i udawała, że podziwia krajobraz za szybą. Nie wiedziała jak się zachować, z trudem powstrzymywała łzy. Sama nie wiedziała dlaczego tak to przeżywa. Przecież nic jej nie łączy z Lynchami. - No i co? Nic nie powiesz!? - krzyknęła przez łzy. Riker jednak nic nie odpowiedział. - Matko, żeby Ross nie chciał wrócić do domu, bojąc się, że jego najstarszy brat go pobije! - dodała, po czym wybuchnęła niepohamowanym płaczem. Wtuliła się mocniej w tors perkusisty i zaczęła głośno szlochać. Po policzku czarnowłosej również spłynęło kilka kropel łez, ukryła je jednak pod gęstą powłoką tłustych włosów. Pozostali członkowie zespołu nie skomentowali tej małej awantury. Ratliff jednak nie mógł już wytrzymać i mimo tego, że Rocky cały czas szturchał go w głowę, przytulił blondynkę jak najmocniej, po czym ucałował ją delikatnie w czoło. - Skoro uważasz, że nie chcesz takiego brata to po prostu nie wchodź mu w drogę, jasne? Ignoruj, traktuj jak powietrze, nie wiem, po prostu przestań uprzykrzać mu życie. Uwierz mi, że bez twoich ciągłych i bezpodstawnych ataków na jego osobę, będzie mu o wiele lżej i w końcu się pozbiera i będzie jak dawniej...
~~
Kilkanaście godzin później
     - Hej, już jesteśmy. - wymamrotał Ross, odgarniając moje rude kosmyki z czoła. - Przespałaś pół drogi. - zachichotał.
- Mhhmm? - otarłam oczy, ziewnęłam przeciągle i spojrzałam przez szybę samochodu. Zauważyłam swój dom. Wszystko było jakby za mgłą ale to na pewno moje mieszkanie. Samochód rodziców stał na podjeździe a w kilku oknach paliło się światło. - Mogę spać u ciebie? - wyszeptałam, odwracając się w kierunku blondyna. Spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami, nic jednak nie odpowiedział. - Proszę.
- Wiesz, że bym chciał ale twój tata i tak już jest wściekły. - odparł, chwytając moją dłoń. - Powinnaś z nim porozmawiać. - westchnął. Tak naprawdę to w ogóle tak nie myślał. Wiedział jednak, że w domu spotka się z Rikiem, a ten na pewno urządzi mu niezłe przywitanie. Nie chciał aby rudowłosa była świadkiem ich przepychanek.
- Zimno mi i źle się czuje. - wyszeptałam, rozkładając ręce. - Przytul. - chłopak bez namysłu objął mnie ramieniem. - A teraz zabierz mnie do siebie, ja przecież i tak nie mam leków a wszystko mnie boli. No i jeszcze nie wiem co powiem tacie, on nadal myśli, że byłam na szkolnym biwaku. Nie ma teraz sił na rozmowy.
- Wiesz, że to jest nieuniknione, prawda? - wymamrotał prosto do mojego ucha. - Przywiozę leki jutro z rana, obiecuję. - dodał, chciał mnie puścić, ja jednak kurczowo trzymałam się jego koszuli.
- Nie zostawiaj mnie, proszę. - wyjąkałam, spoglądając na niego zaszklonymi oczami.
- Okey, nie płacz już. Zabiorę cię do siebie. - szepnął z uśmiechem. Pocałował mnie następnie w policzek, po czym wrzucił jedynkę i ruszył przed siebie. Chwilę później byliśmy już w drodze do jego domu.
- Dziękuję. - wyszczerzyłam swoje białe ząbki i wtuliłam się w bluzę, którą blondyn okrył mnie nieco wcześniej.
10 miny później
Jak już byliśmy na podwórku Lynchów, Ross pomógł mi wysiąść z auta, wziął mnie w ramiona, po czym ostrożnie podszedł do drzwi. W mieszkaniu było ciemno, samochód jednak stał na swoim miejscu więc reszta musiała być już w domu. Blondyn chwycił za klamkę, niestety mieszkanie było zakluczone.
- Kurde, kluczy też nie mam, musiałem zgubić razem z portfelem. - wymamrotał zawstydzony. Wzdychnął ciężko, po czym postawił mnie delikatnie na ziemi. - Może załatwię nam hotel bo innego rozwiązania nie widzę... A nie, nie mam pieniędzy. - dodał, spuszczając głowę. - Mogłem cię zostawić u ciebie... - jęknął, przygryzając wargę. Chciałam już coś odpowiedzieć, uprzedził mnie jednak cichy dźwięk, po chwili światło w korytarzu się zapaliło a przed nami stanęła zapuchnięta Rydel.
- No nareszcie jesteście! - krzyknęła, obejmując nas ramionami. - Jak ja się martwiłam! Długo was nie było! - chwyciła nas za rękę i wprowadziła do mieszkania. - Co was zatrzymało, mieliście jakieś problemy? Może źle się poczułeś? - zalała nas falą pytań, zerkając raz na mnie, raz na Rossa.
- Nie, spokojnie. - powiedział, pomagając mi ściągnąć bluzę. - Po prostu po drodze weszliśmy do knajpki coś zjeść. Zleciało nam troszkę czasu. - wyjaśnił. Blondynka odetchnęła z ulgą. - Reszta domowników śpi?
- Tak, możecie iść na górę i się ogarnąć. - odpowiedziała, patrząc znacząco na brata. - Chcecie ciepłej herbaty, czekolady? kawy może? - dopytywała z troską.
- Spać. - odpowiedzieliśmy jednocześnie. - Hej, ty chrapałaś przez połowę drogi! - oburzył się, chwytając mnie w ramiona. - Powinnaś byś wyspana! - zachichotał.
- Ale nie jestem! - odpowiedziałam, tuląc twarz między jego bark a szyję.
- No okey. - wymamrotał, całując mnie w policzek. - Dobra to idziemy do mnie, a gdzie są leki? - zapytał, kierując wzrok w stronę siostry.
- W twoim pokoju. - odpowiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy. - Jutro pogadamy. - szepnęła blondynowi na ucho. Pewnie nie chciała abym usłyszała, niestety nie udało jej się. Ross pokiwał jedynie twierdząco głową, po czym, trzymając mnie w ramionach, wszedł na górę.
- O raaany. - ziewnęłam, kładąc głowę na miękkiej, żółtej pościeli. - Tęskniłam za tym bałaganem.
- Serio? - powiedział z niedowierzaniem, usiadł obok mnie i objął nieco w talii. - To dobrze, musisz się przyzwyczaić bo tu nigdy nie jest czysto. - zachichotał. - Prysznic nie działa, przygotuje więc wodę w wannie, okey? Zaraz wrócę. - mruknął, pochylając się nad moim uchem. Przygryzł następnie jego płatek, po czym chciał wstać, postanowiłam go jednak powstrzymać.
- Nie będziesz zły jak dziś nie wezmę kąpieli? Jestem strasznie zmęczona, chcę już spać. - zapytałam. - W tym zapaszku, który się tutaj unosi, raczej nikt nie poczuje różnicy. - zaśmiałam się, obejmując chłopaka za szyję.
- Hej, to piękny zapach pizzy! - oburzył się, na jego twarzy gościł jednak szeroki uśmiech.
- Chyba zeszłorocznej pizzy. - wytknęłam chłopakowi język, po czym znowu opadłam na łóżko.
- A może i zeszłorocznej, nie pamiętam kiedy ostatnio jadłem ją w pokoju. - odrzekł, unosząc obie brwi w górę.
- Matko, nie skomentuję tego! - zaśmiałam się. - Dobra, wyjdź na chwilkę, przebiorę się, dobrze? - zapytałam, odgarniając rude włosy z czoła.
- Jasne, ja pójdę się lepiej umyć. - powiedział, wstając na równe nogi. Wyjął następnie różowe bokserki z szafy, po czym skierował się do łazienki. - Zaraz jestem!
Odpowiedziałam chłopakowi tylko uśmiechem. Wynorałam następnie dość długą koszulkę ze sterty jego ubrań. Powoli się przebrałam, po czym wtuliłam w miękką pościel. Jak tylko okryłam się kołdrą i skuliłam w kłębek, momentalnie zasnęłam. Chciałam poczekać na blondyna, moje ciało jednak odmawiało współpracy. Ocknęłam się jednak, czując jak łóżko ugina się pod jego ciężarem. Mimo wszystko nie otworzyłam oczu. Czułam, że powieki mam dosłownie z ołowiu, zabrakło mi sił aby podnieść taki ciężar. Chłopak przytulił mnie delikatnie od tyłu i wtulił twarz w moje włosy. Kilka minut później odpłynęłam, wtulona w jego silne ramiona.
~~
DZIEŃ PÓŹNIEJ | DOM MATTA
     - Gotowa na randkę!? - krzyknął rudzielec, wesoło skacząc obok Cleo. - Oh, jakaś ty piękna! Wolę jednak jak jesteś nago. - mruknął, chwytając dziewczynę za pośladki. - Za dużo nie szarżuj z tym Rockym bo jak wrócisz to powtórzymy sobie dzisiejszy numerek...
- Spadaj. - odburknęła, odpychając go od siebie. - Już zaczynasz mnie wkurzać. - dodała, chwytając swój telefon.
- A torebeczka? - zapytał z ogromną ironią.
- Meh, dawaj ją! - krzyknęła niezadowolona, wyszarpując mały przedmiot z dłoni nastolatka. - Tak mi się chce wyjść z tym popaprańcem... Wolałabym już odsiedzieć twój wyrok. - wymamrotała, kierując się do wyjścia. Nacisnęła klamkę, już chciała wyjść, rudzielec ją jednak powstrzymał.
- Hej, hej, piękna. Pamiętaj, że ta randka nic nie znaczy ale masz być z tym pajacem dopóty, dopóki nie wykonasz swojej roboty. Masz udawać, że jesteś zadowolona i jak zaprosi cię na kolejną, masz się zgodzić. - wyszeptał jej do ucha. Dziewczyna pokiwała tylko głową w geście zrozumienia. - Żebyś mi się tam czasem nie zakochała! - zaszydził.
- Mam się zakochać w tej bandzie muzyków? - odwróciła się i posłała chłopakowi pytające spojrzenie. - Nie lubię muzyki. - dodała stanowczo, po czym wyszła z domu.
- Pamiętaj, że interesuje cię tylko Ross, nikt inny. Masz go załatwić, jasne? - krzyknął na odchodne.
- Jasne, jasne. - odpowiedziała z ogromnym grymasem na twarzy.
~~
DOM LYNCHÓW
     Rydel wstała jako pierwsza, jak zawsze z resztą. Musiała w końcu zadbać o poranne zakupy i śniadanie dla reszty domowników. Była pewna, że zmęczenie ją spowolni, dzisiejszego poranka była jednak rześka i skora do pracy. Udało jej się wszystko przygotować przed czasem, wzięła się więc za sprzątnięcie łazienki. Jak tylko usłyszała kroki, momentalnie przerwała szorowanie wanny i udała się do kuchni. Widząc najmłodszego brata, wyjadającego ser z kanapki, uśmiechnęła się szeroko.
- Hej, Ossy. - przywitała się, tuląc brata od tyłu. - Jak tam, wyspany?
- Witaj siostrzyczko. - odpowiedział, wsuwając do ust kolejny plaster żółtego sera. - Można powiedzieć, że tak. A co u ciebie? Rik był bardzo zły za to, że pojechałem z Demi? - zapytał prosto z mostu. Nie chciał odkładać tego tematu na później. Im wcześniej, tym lepiej.
- Nie mówmy teraz o nim, dobra? Mam wyśmienity humor, nie wiem dlaczego! Jakoś tak. - zaśmiała się, nastawiając wodę. - Wyspałam się jak nigdy, sama się sobie dziwię, braciszku. - dodała, wyjmując szklanki z szafki. - Kawy?
- Tak. - mruknął, podchodząc do małej apteczki, która znajdowała się w rogu pomieszczenia. Blondynka nic nie mówiła, obserwowała jednak jego ruchy. Chłopak po chwili wyciągnął tabletki przeciwbólowe, wyjął dwie pigułki, po czym wziął je do ust. - A nie wiesz gdzie jest mama? Chciałem się z nią przywitać, nie było jej jednak w pokoju. - dodał zaniepokojonym głosem, chwycił następnie butelkę wody mineralnej i wypił duszkiem większą połowę.
- Wujek zabrał mamę na badania. - wypaliła na szybko. Ross spojrzał na nią kątem oka. - Ale nie martw się, Ossy. To nic takiego. - dodała, gładząc brata w ramię. - Wszystko jest pod kontrolą.
Blondyn się tylko lekko uśmiechnął, chciał coś powiedzieć, przeszkodził mu jednak Rocky, który wparował właśnie do kuchni.
- Co ty!? - krzyknęli jednocześnie, widząc szatyna z wielkim bukietem róż w ręku. Do tego wyglądał jak wystrojona choinka. Miał na sobie czarne rurki, wyświecone buty i białą koszulę. Dało się również wyczuć drogie, męskie perfumy. Chłopak bez namysłu wepchnął swojemu bratu kwiaty, siostrę natomiast poprosił o zawiązanie krawata, który dyndał luźno pod jego szyją. Rodzeństwo spojrzało po sobie, byli jednak w takim szoku, że nikt o nic nie pytał.
- Sis, szybko! Jestem już spóźniony! Ona zaraz tu będzie! - majaczył, tupiąc nerwowo nogami.
- Ale kto tu będzie? - Ross i Rydel znowu zapytali jednocześnie, spoglądając na siebie kątem oka.
- No ona! - krzyknął zdenerwowany Rocky. - Idź otwórz, na bank już tu jest! - wybuchnął, słysząc dzwonek do drzwi. - No pospiesz się blondi! - Ross nic nie odpowiedział, powoli podszedł do drzwi, a gdy już je otworzył szczęka opadła mu aż do ziemi.
- Cleo? - wyjęczał. Dziewczyna się lekko uśmiechnęła i pokiwała ręką na przywitanie. Miała na sobie zwiewną, żółtą sukienkę z ogromnym dekoltem oraz buty na wysokim obcasie. Jej włosy natomiast, były spięte w luźny kok. - Wow. - dodał, mierząc ją wzrokiem od stóp do głów.
- No witaj, blondasku. Te kwiaty są dla mnie? - szepnęła uwodzicielsko, widząc zszokowaną minę chłopaka. - Może nie będzie tak źle jak myślałam. - pomyślała w duchu, spoglądając na różowe bokserki chłopaka. -  Jest Rocky?
- Jestem! - odkrzyknął, wpadł do korytarza jak rozjuszona bestia, wydarł bukiet z rąk brata, po czym wręczył go dziewczynie. - Możemy iść. - dodał, zamykając za sobą drzwi.
- On randkuje z Cleo? - zapytał zszokowany Ross gdy Rydel pojawiła się obok niego. - Co...?

NOTKA


Joł, cześć i czołem!

Przepraszamy, że tak długo zwlekałyśmy z nextem ale obie pracowałyśmy w pocie czoła! Było mało czasu na cokolwiek, serio. Do tego szkoła, meh, no i miałam formatowanego lapka! Jest cały golutki, ani jednego zdjęcia R5 :C *płacze* Ale to się już niedługo zmieni, znowu go zawale filmikami i zdjęciami moich blondi < 3 Miałam też rodzinną imprezę i randkę < 3 hahah pierwszy raz byłam w restauracji gdzie papier toaletowy był dobrany kolorem do serwetek xD fajnie było xD

No mamy nadzieję, że nexcior się wam spodoba :D

Kto nie może się doczekać nowego teledysku < 3!!??
ROSS < 3
                     


CZYTASZ = KOMENTUJESZ
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

12 komentarzy:

  1. Super rozdział;)
    Czekam na kolejny;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział nie mogę się doczekać nexta.Plisss niech Ross i Demi będą cały czas razem buziaki itp :D <3 niech tak zostanie :)
    pozdrawiam moniaa
    ps.kocham loga dodaj szybko nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ross się do mnie upodabnia xdd! Tylko, że w moim przypadku była 5 miesięczna pizza i paczka żelków z datą 05/09/2006 xdd rozdział jak malinka ♥♥ pod poprzednim rozdziałem pisałam koma ale się usunął ;-; Fuck! Czekam niecierpliwie na nexta! Kocham tego bloga! ♥.♥( głupawka lvl. Hard Unicorn )

    OdpowiedzUsuń
  4. Super czekam na next ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  5. O wow nieźle
    Ross tylko sie nie zakochuj w tej dziwce (sorry za słowo xD) Cleo bo jakoś tak dziwnie zareagowałeś! Ty masz już dziewczyne!

    Co do teledysku... pomysł mieli zajebisty ale spieprzyli sprawe bo był sam Ross i Courtney a myślałam że zobacze troche więcej zespołu. No ale trudno to nie jest ich pierwszy i nie ostatni teledysk więc czekamy na kolejny ^^

    Rozdział cudowny *-*
    czekam na next
    Ps: dałabyś jakąś scenke +18 wkońcu między Rossem a Demi bo oni sie muszą poprawić relacje no! XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha ich teledysk? Ogromny minus, tak jak wspomniałaś wszystko kręci się wokół Rossa i jego laski ;| Ossik za bardzo głupkuje i cwaniakuje moim zdaniem. Oh, oh bo ma sławną dziewczyne to musi ona zagrać w ich teledysku! Ble, Rydel widziałam tam przez ułamek sekundy, zresztą jak cały zespół ;/ Nie, nie, niee! Dałam nawet łapkę w dół na youtube :C Mam nadzieję, że w następnym teledysku zobaczę ZESPÓŁ a nie Rossa i jego laske -_- W ogóle co to miało być ;/ Meh, szkoda słów.

      Co do Remi.. hmmm, musicie czekać < 3

      Usuń
    2. Właśnie! Myśle dokładnie to samo! Powinni pokazać więcej zespołu a nie samego Rossa i Courtney
      Ten teledysk nie powinien nazywać sie "R5 - I Know You Got Away" tylko "Ross i Courtney - I Know You Got Away"

      Usuń
    3. Właśnie! Myśle dokładnie to samo! Powinni pokazać więcej zespołu a nie samego Rossa i Courtney
      Ten teledysk nie powinien nazywać sie "R5 - I Know You Got Away" tylko "Ross i Courtney - I Know You Got Away"

      Usuń
    4. Właśnie! Myśle dokładnie to samo! Powinni pokazać więcej zespołu a nie samego Rossa i Courtney
      Ten teledysk nie powinien nazywać sie "R5 - I Know You Got Away" tylko "Ross i Courtney - I Know You Got Away"

      Usuń
  6. Kiedy next?! Co wieczór sprawdzam bloga, a tu nic. Błagam dodajcie coś w niedługim czasie, plis! Czekam niecierpliwie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robaczku nasz kochany! Cieszymy się, że czekasz na dalszy ciąg ale zrozum, że my również mamy coś takiego jak sprawy osobiste i nie siedzimy ciągle przed lapkiem :3 Ossdział piszemy, może damy jeszcze dziś, jak wena opadnie to będzie jutro :3

      Usuń