Blondi - co Ty ukrywasz ?
Obudziłam się już o 5.30. Emocje nie pozwalały mi spać. Sama nie wiem dlaczego byłam aż tak podekscytowana. W życiu poznałam już tylu ludzi a tak bardzo zależy mi na spotkaniu z tym nieznajomym. Może dlatego, że przegapiłam nasze ,,pierwsze" spotkanie? Hmm... Szturchnęłam Maję łokciem. Nic. Nadal śpi. Szczerze to ją nie obudziłoby nawet wielkie stado słoni. Głowa już mnie nie boli. Bardzo dobrze, nie mogę być jak trup, muszę zrobić dobre wrażenie. Ale co ja na siebie włożę! Szybko zeskoczyłam z łóżka i po cichu podeszłam do mojej szafy. Wyciągnęłam z niej nieco podarte jeansy, żółty T-shirt z napisem ,,Only in LA" oraz czerwoną koszulę w kratkę. Do tego wyszperałam moje stare, ale jeszcze w dobrym stanie, czerwone conversy. Tak. Idealnie. Kocham sportowe ciuszki. Dochodziła godzina 6.00. Miałam jeszcze kwadrans więc postanowiłam już nie czekać i poszłam do łazienki. Dziś jako PIERWSZA! Zapiszę sobie w kalendarzu. Później. Pierwsze co to umyłam zęby oraz przemyłam twarz zimną wodą. Zawsze mnie to pobudza. Moje rude włosy dokładnie wyczesałam i spięłam w luźny kucyk. Nałożyłam bardzo lekki makijaż. Po 15 minutach wyszłam z łazienki ubrana w to, co sobie dosłownie chwilę wcześniej uszykowałam. Zadzwonił budzik, Maja ospale się przeciągnęła i jak tylko mnie zobaczyła, wytrzeszczyła oczy.- Co ty dziewczyno na siebie ubrałaś!? - wykrzyczała jakby z wyrzutem. - Twoja młodsza siostra już się lepiej umie wystroić! - dorzuciła.
- Hę? Wystroić? - zapytałam, serio nie wiedziałam o co jej chodzi. Maja przewróciła tylko oczami.
- No dla NIEGO. - odpowiedziała akcentując słowo NIEGO.
- Nie mam chłopaka więc nie mam się dla kogo stroić. A nawet gdybym miała to i tak bym się nie stroiła. Wstawaj królewno, łazienkę masz wolną. Ja pójdę zrobić szybkie śniadanie. Naleśniki odpowiadają? - zapytałam.
- OMG, przecież wiem, że masz motyle w brzuchu! Nie mów mi, że nie. Za dobrze Cię znam, pamiętaj. Tak, naleśniki mogą być. - odpowiedziała pół szeptem. Przewróciłam tylko oczami. Tak miała rację. Nie wiem czemu ale w brzuchu miałam całe stada motyli, które przyjemnie łaskotały ale również sprawiały wrażenie, że chcą się jak najszybciej uwolnić. Dlaczego...? Sama nie wiem... Po chwili namysłu zeszłam do kuchni.
Ku mojemu niemiłemu zaskoczeniu nikogo tam nie było. A dałam sobie nadzieję, że może Zack już coś pysznego przygotował. No nic, dzisiaj ja gotuje dla całej zgrai. Zabrałam się więc za robienie ciasta na naleśniki gdy w tej samej chwili do pomieszczenia wpadła Stefa.
- Witaj siostrzyczko! - przywitała się ze mną jak zwykle z uśmiechem na swojej twarzy.
- No hej, Stefa. - odpowiedziałam. - Głodna? Zaraz będą naleśniki. - dodałam.
- Oj taaak, tak, tak! - wykrzyczała. W tej samej chwili wszedł Zack.
- Witam panie, uuu co tu tak pięknie pachnie? Ktoś tu robi naleśniki! Tylko pamiętaj, że ja lubię dużo czekolady. - powiedział przytulając mnie na powitanie. - A gdzie Maja? - zapytał.
- Ktoś tu się stęsknił, ha! Nie bój się, pięknie się dla ciebie stroi, zaraz przyjdzie i szczęka ci opadnie - wypowiedziałam te słowa praktycznie na jednym oddechu.
- Haha - zaśmiał się brunet. - Już nie mogę się doczekać. - powiedział z uśmiechem.
Gdy naleśniki były już gotowe wpadła do kuchni Maja. Ubrana była w kremową koszulę, czarną, krótką spódniczkę oraz luźny, ciemny sweterek. Do tego miała dobrane rajstopy oraz buty na korku. Włosy spięte standardowo w kok. Makijaż był lekki ale pięknie podkreślał jej urodę. Rozpromieniona zaczęła podrywać mojego brata. Przywykłam. Jak już zjedliśmy, każdy pozmywał po sobie i razem wyszliśmy w stronę szkoły. Mój brat studiował prawo. Dziś miał wolne od zajęć aczkolwiek zadał sobie tyle trudu i postanowił odprowadzić Stefę do szkoły. O dziwo bardzo lubił spędzać z nią czas. Jakieś kilka minut szliśmy całą paczką ale niestety musieliśmy się rozdzielić. Moje liceum było jakieś 15 minut drogi pieszo od domu ale niestety w nieco innym kierunku niż szkoła podstawowa do której uczęszczała moja młodsza siostra.
W drodze rozmawiałam z Mają na różne tematy ale nie mogłam się jakoś skupić. Ciągle myślałam o nowym chłopaku. Jak się zachować? powiedzieć ,,cześć" czy ,,siema"? A może ,,dzień dobry" Nie, to zbyt oficjalne...
- No i wtedy powiedziałam mu, że nie jestem zainteresowana. No proszę cię Demi! Taki prostak i jeszcze miał czelność zaprosić mnie na kawę, pff. - Maja ciągnęła rozmowę. - Słuchasz ty mnie w ogóle? D E M I !? Jesteś tam!? - wykrzyczała mi prosto do ucha.
- Auć! - zasyczałam. - Przecież idę obok ciebie, nie musisz się tak wydzierać! - odpowiedziałam z niesmakiem.
- Tsaaa i na pewno mnie słuchasz - odchrząknęła po czym przyśpieszyła kroku.
W szkole byłyśmy o 7.50. Maja zaczynała matematyką na pierwszym piętrze, ja natomiast miałam chemię nieco wyżej. Pożegnałyśmy się przy szafkach. Szybko pobiegłam na kolejne piętro. Serce waliło mi jak młot. Matko, zaraz go poznam. - mówiłam sama do siebie. Szłam korytarzem, omijałam znajome mi twarze. Ale nie tego dziś chciałam. Wypatrywałam jego. Bez skutku. Dlaczego go jeszcze nie ma? Przecież niecałe 10 minut do rozpoczęcia zajęć. Hmm spokojnie, zaraz pewnie przyjdzie. Motyle w brzuchu szalały, jakoś dziwnie się czułam. Nagle zagadała mnie moja koleżanka. Do dzwonka nie zostało wiele czasu a jego nadal nie było...
Gdy przyszła pani Conly - nauczycielka od chemii - straciłam wszelką nadzieję, że się pojawi. Może jest chory? Może tutejszy klimat mu nie odpowiada? Nie wiem skąd on jest ale Kalifornia słynie z tego, że jest tu dość ciepło... Gdy już wszyscy zajęli swoje miejsca poczułam wielki zawód. Tak bardzo czekałam na ten dzień. Wokół było mnóstwo znajomych twarzy - kilkunastu młodzieńców z imprezy uśmiechało się wciąż do mnie. Odwzajemniałam te gesty ale i tak czułam się smutna. W ławce siedziała ze mną Katie. Bardzo dobrze się dogadywałyśmy. Obie lubimy muzykę i biegi na długie dystanse. Na lekcji wychowania fizycznego zawsze dobieramy się razem w parę. Bardzo ją lubię. Pani Conly zaczęła lekcję od wyczytania listy obecności. Ah, przynajmniej dowiem się jak ma na imię! Poczułam, że moje mięśnie są bardzo spięte, wyczekiwałam tego nieznajomego nazwiska. Jedno, drugie, kolejne i nic. Nic nowego. No co jest. Nagle profesorka się odzywa:
- Ross Lynch? - zapytała.
W klasie głucha cisza. Nawet szepty, które dało się usłyszeć nagle ucichły. Dlaczego? Rozglądałam się po klasie z nadzieją, że może jednak gdzieś on jest. Bez skutku.
- Ross Lynch. - powtórzyła nauczycielka już lekko rozzłoszczonym tonem. Nic, odpowiedzi brak. Zaczęła wyczytywać kolejnych uczniów. Nawet nie zorientowałam się kiedy doszła do mnie. Na szczęście Katie mnie szturchnęła i odpowiedziałam w porę.
Lekcja chemii była bardzo ciekawa. Badaliśmy właściwości kwasów i wodorotlenków. Byłam mniej skupiona niż zawsze, co zostało zauważone przez panią Conly.
- Coś się stało Demi? Nie wychodzą ci dziś najprostsze równania, już nie wspomnę, że opuściłaś piątkowe zajęcia. - zapytała z troską.
No przecież nie odpowiem, że zawiodłam się na swoim ,,nowym przyjacielu" Miał przyjść.
- Nie Pani Profesor, wszystko w porządku. - grzecznie odpowiedziałam.
Dziś jak nigdy oczekiwałam dzwonka, chciałam już koniec lekcji. Chciałam pogadać z Mają. Dlaczego on nie przyszedł!? Po zajęciach szybko zbiegłam na dół. Maja miała mieć WOK w tej samej sali co matmę. Gdy tylko ją zauważyłam to wyrzuciłam z siebie jedno proste zdanie:
- Nie przyszedł.
- Ten nowy? - zapytała Maja.
- Tak, ten nowy. Ale co się stało? - mówiłam już bez uczuć.
- No nie wiem... nie przejmuj się tak nim, ok? Ja niestety muszę lecieć do sklepu. Na WOK potrzebny mi klej. Kto w liceum nosi klej!? Muszę szybko gdzieś kupić, paaa. - rzuciła na odchodne.
Moja następna lekcja - geografia. Nie za bardzo lubiłam ten przedmiot ale jak mus to mus. W tej sali zawsze siedzę z Jonasem. Dziś go nie ma. Super, nie dość, że nudna lekcja to nie będzie jeszcze z kim pogadać! Nauczycielka zaczynała wyczytywać listę uczniów. Znów to tajemnicze nazwisko. Lynch....Gdy profesorka chciała zacząć lekcję - jak zwykle od odpytywania z ostatnich zajęć - ktoś z impetem otworzył drzwi. Po chwili stanął w nich wysoki blondyn. W powietrzu uniósł się nagle zapach cytryn. Lubię cytryny. Chłopak był ubrany w jasne, podarte jeansy. Widać, że już dość zużyte. Miał białą koszulkę bez rękawków z napisem ,,I'm Rock" na nogach zaś widniały czarne, troszkę już poszarpane, conversy. Jego włosy były potargane, każdy kosmyk był praktycznie ułożony w inną stronę. Jego oczy miały czekoladową barwę. Kocham czekoladę. Moją uwagę jednak przykuł jego wisiorek. Żółta gitara na rzemyku. Uwielbiam tego typu dodatki. Ale kto to i dlaczego przerywa naszą lekcję? Znam raczej licealistów ze swojego rocznika.
- Lynch... - zaczęła profesorka - Twój trzeci dzień szkoły i zarazem twoje trzecie spóźnienie. - dokończyła z grymasem na twarzy. Lynch... zaraz to ten nowy ! Ucieszyłam się ale uśmiech szybko zszedł mi z twarzy.
-Taaa - zaczął słodko blondyn. - Trudno. - dokończył i wolnym krokiem zaczął się kierować w moją stronę. Serce zabiło mi szybciej, dopiero teraz zobaczyłam tą czekoladową głębię w jego oczach... Cudne...
- Ross do odpowiedzi - skwitowała kobieta. Młodzieniec niechętnie odwrócił się na pięcie i podszedł do biurka. Moje pierwsze pozytywne wrażenie jakie jeszcze chwilę temu miałam na jego temat, nagle uleciało. Blondyn niechlujnie opierał się o blat i z impetem i pożądaniem wpatrywał się w dekolt profesorki! Co? Jak on może, co on sobie myśli. Dobra, młody jest ale nie musi tak tego okazywać, przy wszystkich... Co mu strzeliło do głowy. Pani Norroly nie popiera takiego zachowania wśród przedstawicieli płci męskiej. Powinien się pilnować. Nauczycielka zadawała mu ciąg pytań a on zamiast odpowiadać, ciągle wgapiał swoje oczy w jedno miejsce - teraz dodatkowo zaczął się ślinić. A fuuj.
- Pała! Już kolejna! Lynch, proszę Cię zacznij się uczyć. - zaczęła swoją wypowiedź nauczycielka - Zaczynasz z takimi ocenami, mam nadzieję, że końcowe jednak będą inne? - zapytała, kierując swoją głowę w stronę już wyprostowanego blondyna. Ten tylko patrzył na nią niewzruszony, jakby to było dla niego coś normalnego. Powolnym ruchem ręki wytarł brodę i stał przy biurku oczekując dalszego monologu nauczycielki. - Dodatkowo Panie Lynch, Pańska postawa wobec Mojej osoby jest karygodna - ciągnęła Pani Norroly. - marsz do dyrektora! Powiedz Mu jak się dziś ,,pięknie" zachowywałeś przy odpowiedzi. Pokaż również twój zeszyt z oceną. - dokończyła i wskazała drzwi palcem. - Wróć jak przemyślisz swoje zachowanie. - tego zdania już blondyn nie usłyszał, gdyż już wyszedł.
Motyle gdzieś uleciały, mięśnie się rozluźniły... Dlaczego on się tak zachowuje? Wygląda na miłego chłopaka...
Ross wrócił po 5 minutach rzucając do nauczycielki krótkie - dyra nie ma - i znów zaczął iść w moją stronę. Przyjemne ciepło mnie ogarnęło, zapach cytryny był coraz silniejszy. Nagle jednak nauczycielka znów przerwała lekcję, prawie już krzycząc:
- Ross! Nie pozwolę sobie abyś tak zachowywał się na mojej lekcji!
Blondyn jednak zignorował słowa nauczycielki i przewrócił tylko niechętnie swoje czekoladowe oczęta w geście dezaprobaty i bez pytania czy może, usiadł się obok mnie. Zła profesorka z bezsilnością zaczęła kontynuować lekcję. Ja natomiast dyskretnie wpatrywałam się w Rossa. Niestety on to zauważył i odwrócił swoją głowę w moim kierunku. Esu, jego oczy są epickie - pomyślałam. Opamiętałam się jednak i postanowiłam się mimo wszystko przywitać.
- Cześć, jestem Demi, miło mi cię poznać. - rzuciłam na jednym oddechu.
- Siema mała, Ross. - odpowiedział dość głośno, zauważyłam, że nauczycielka spojrzała na niego kątem oka. Jego głos był ciepły, miał inny ton głosu. Po chwili jednak odchrząknął i odwrócił się w przeciwną stronę. Rozsiadł się na krześle jakby był w swoim pałacu. Gdyby nie to, że musiałam się dzielić z nim książką to pewnie do końca lekcji już bym z nim nie porozmawiała. Jego oddech był przyjemny, cały czas pachniał cytryną. Jego ubiór, mimo, że już nieco zużyty, pasował do niego idealnie. Dopiero teraz zauważyłam, że na palcu prawej ręki ma dość duży pierścień z literą ,,R" w środku. Ciekawe. Nie śmiałam jednak pytać dlaczego nosi taką biżuterię. Dopatrzyłam się u niego również medalika. Był czarny z różowym znaczkiem w środku. Już go chyba gdzieś widziałam...
Kolejne lekcje mijały dość szybko. Nie widziałam się z Mają do końca zajęć, ponieważ przerwy były bardzo krótkie a cały czas miałyśmy na innych piętrach. Z blondynem również już nie rozmawiałam, nie usiadł ponownie ze mną w ławce. Zauważyłam, że wolał siedzieć samotnie. Na każdej lekcji jednak spóźniał się do 10 minut i każdy nauczyciel go upominał. Dało się również zauważyć, że sprytnie spogląda na dekolty niektórych dziewczyn. Raz po raz spojrzał również na mnie. Tak bardzo chciałam go poznać a teraz mam co do niego mieszane uczucia. Wydaje się być takim miłym chłopakiem ... Jego maniery jednak mówią zupełnie co innego. Mam mętlik w głowie. Może za wcześnie go oceniam? Tak, stanowczo powinnam go bliżej poznać. Teraz spokojnie poczekam, muszę znaleźć Maje i jej wszystko opowiedzieć! Może następnego dnia atmosfera między mną a Rossem się nieco poprawi?
NOTKA
No i mamy rozdział III ! Nie wiem czy owe opowiadanie przypadnie komuś do gustu, mimo tego postanowiłyśmy spróbować pociągnąć tego bloga ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz