niedziela, 15 marca 2015

Rozdział X

     Wstałam o 6.15 jak zwykle. Dziś czwartek, jeszcze jeden dzień i przyjdzie mi się zmierzyć oko w oko z profesorem od fizyki. Wzywał już mnie do siebie ale chciał aby był również obecny przy tym Ross. Jako, że nie przyszedł jeszcze do szkoły to mieliśmy odbyć rozmowę właśnie w piątek. Już mnie ciarki przechodzą na samą myśl... Spotykam się dziś po szkole z Rydel więc dowiem się czemu Rossa jeszcze nie ma. Pisała mi, że źle się czuje, no ale tak długo? Chyba, że nie chce pokazać w szkole swojej obitej buźki. Co pomyśli sobie Jon i Harry? Ich przywódca dostał manto? Albo te dziewczyny, żadna nie będzie się chciała z nim przelizać. Biedny... Jak się również okazało Zack nic nie powiedział ani policji, ani rodzicom. Jedyny na którego można liczyć. Bardzo mi to pomogło bo gdyby mama się od niego dowiedziała to byłoby bardzo źle. Opowiedziałam mu całą historię z ubiegłych dni. Nie był zadowolony, oj nie był. Ale ja mimo wszystko uważam, że zrobiłam dobrze. Z Mają natomiast w ogóle nie rozmawiam. Przykro mi z tego powodu ale na pewno jej nie przeproszę, bo niby za co? To ona powinna pierwsza wyciągnąć do mnie rękę po tym co zrobiła.

Po moich rozmyśleniach poszłam do łazienki. Umyłam zęby, przemyłam twarz, ubrałam to co zwykle i nałożyłam lekki makijaż. Na szczęście nie musiałam już ukrywać nadgarstków co mnie bardzo cieszyło. Mogłam w końcu założyć koszulkę bez rękawków i nie martwić się z powodu zwisających bransoletek. Strasznie mi przeszkadzały ostatnimi czasy. Nie lubię biżuterii. Powolnym krokiem zwlekłam się na dół. Nikogo nie było. Stefę zabrali rodzice jadąc do pracy a Zack był na uczelni. Zostawili mi jednak górę kanapek. Zjadłam po czym wyszłam w stronę szkoły. Na miejscu byłam tuż przed dzwonkiem. Pod klasą zauważyłam blond czuprynę, jednak był za wysoki jak na Rossa. Chyba to jednak on... Stała koło niego pokaźna grupka dziewczyn. Nie wiem co robił ale wyglądało jakby rozdawał... Autografy? Co z nim, zaczął nagle gwiazdorzyć? Podali mu w szpitalu chyba nie te leki co powinni. Nagle zabrzmiał dzwonek, dziewczyny się rozeszły do klas, chłopak się odwrócił. To... Riker! Ale co on tu robi? Zauważyłam, że idzie w moim kierunku.
- Hej, Demi. - zaczął z wyraźnym niezadowoleniem na twarzy.
- Hej, Rik, co się stało? Ross cie wynajął abyś za niego chodził do szkoły? - zachichotałam. Na twarzy blondyna również zagościł uśmiech.
- Nie... Gorzej heh. Nauczycielka mnie wezwała do szkoły bo Ross ma kiepskie oceny i ostatnio długo nie było go w szkole. - wyjaśnił, znów spochmurniał. - Ah, że go nie było to wiemy... Ale oceny? Nie mówił, że idzie mu słabo. Serio załapał aż tyle jedynek przez taki krótki czas? Zawsze łapał raczej trójki. Ponoć również często się spóźnia. - dokończył nerwowo odgarniając swoją długą grzywkę z oczu. O rany i co mam powiedzieć? Skoro zgrywa takiego miłego w domu to pewnie nie wiedzą, że kręci panny na boku.
- No troszkę mu złych ocen wpadło, nie powiem, że nie. Ale chyba trzeba dać mu czas. W końcu musi się przyzwyczaić do nowych nauczycieli i otoczenia. - powiedziałam z uśmiechem. Rik tylko kiwnął głową bo akurat pani Pomol wpuściła nas do klasy i poprosiła chłopaka aby również wszedł. Wskazała skinieniem głowy aby blondyn stanął obok biurka. Profesorka zaś włączyła laptopa i wyświetliła nam dzisiejszy temat zajęć oraz kilka zagadnień do wykonania.
- Zróbcie te zadania opierając się na tekście ze stron 188-204 z podręcznika. Ja tymczasem porozmawiam sobie z Rikerem. - powiedziała dość oschle po czym skierowała wzrok na lekko speszonego blondyna. Szczerze myślałam, że będą rozmawiać na osobności. Ale pani Pomol potrafi zaskakiwać... Widać, ze blondyn był nieźle wystraszony.
- A więc proszę pana. - zaczęła dość wesoło. Dziwne. - Pragnę pana osobiście poinformować, że Ross spóźnia się na lekcje i to notorycznie. Z tego co słyszałam w pokoju nauczycielskim to na inne zajęcia również. Dodatkowo jego oceny są fatalne. Dostał jedną piątkę, ale przy tych czterech jedynkach mało mu to daje. - mówiąc te słowa pokazała Rikowi dziennik. Biedny zbladł, jego włosy, niegdyś jasne, teraz przy jego cerze wydawały się bardzo ciemne. - Dodatkowo opuścił sporo zajęć, nie oddał prac na czas oraz nie pisał sprawdzianu. Rozumiem, że wasza sytuacja w domu jest niecodzienna. - ciągnęła dalej, robi się ciekawie... - Ale mam nadzieję, że mi pan wyjaśni to wszystko. - skończyła. Rik chwilę stał i drapał się po głowie. Wypuścił nerwowo powietrze z ust i zaczął:
- Ostatnio Ross trafił do szpitala. - zaczął, kierując wzrok na mnie. Cała klasa również wsłuchiwała się w rozmowę. Było cicho jak nigdy. - Niby nic poważnego ale musiał kilka dni tam zostać, potem kurował się w domu. Obiecuję, że jutro już będzie i nadrobi wszelkie zaległości. - skończył. Miał taką minę jakby wydusił sobie sok z cytryny prosto do gardła.
- Dodam również, że niektóre jego wypowiedzi są niecenzuralne. - odrzekła nauczycielka. No nie, musiała... Rik wlepił w nią swoje czekoladowe oczy. Były  dosłownie takie jak Rossa. Cudne.
- Niecenzuralne? - zapytał ze zdziwieniem. No tak, w domu jest inny... - pomyślałam.
- Tak proszę pana. Nie zachowuje się tak jak powinien. Pyskuje i bardzo często nie wykonuje poleceń. Rozumiem, że waszych rodziców nie ma w domu, aczkolwiek to nie powód do tak nagannego zachowania. - dokończyła. Rik aż otworzył buzię ze zdziwienia.
- Proszę wybaczyć. Obiecuję, że nie tylko nadrobi zaległości ale również poprawi swoją postawę w stosunku do pani. - wydukał, nerwowo drapiąc się po udzie.
- Na jutro proszę aby napisał referat o tkankach i nabłonkach. Powinien to oddać już kilka dni temu. Powtarzamy materiał do matury, powinien się skupić. Mam nadzieję, że Ross, mimo swojej pracy, będzie zdawać? - zapytała. Swojej pracy? Jakiej niby pracy? - pomyślałam. Hmm... Książka pod tytułem Ross skrywa na prawdę masę tajemnic... Nie lubię czytać ale akurat ta lektura jest warta mojej uwagi. - pomyślałam.
- Emm... Tak, jasne. Obiecał, że zda egzaminy. - odpowiedział Riker ściszając troszkę głos. Ale dlaczego? Lynchowie są tacy tajemniczy!
- Dobrze, w takim razie już panu dziękuję. - odezwała się nauczycielka po paru minutach ciszy. Blondyn się pożegnał, jeszcze przed wyjściem spojrzał na mnie i pokazał kciukami jakby w powietrzu pisał smsa. O co mu chodzi? - zapytałam sama siebie. Nagle usłyszałam wibrowanie telefonu w swoim plecaku. Wyjęłam z ciekawości telefon. Sms od nieznanego numeru.

Jaka ta kobieta jest ,,miła" eh. O której kończysz? Mam do Ciebie głupią prośbę.
Rik


Nie powiem, troszkę mnie zaskoczył. Byłam ciekawa co jest grane więc szybko odpisałam.

Dziś stosunkowo wcześnie bo już o 13.15. O 17.00 u was będę, Rydel mnie zaprosiła. O co chodzi?

Po kilku minutach dostałam odpowiedź.

Ally ma urodziny za kilka dni. Jesteśmy już razem 3 lata, tyle prezentów jej kupiłem, że już pomysłu nie mam. Pomogłabyś mi coś wybrać?
Rik


Uśmiechnęłam się do ekranu. To bardzo miłe z jego strony. Jaki bezradny, heh faceci... Odpisałam mu, że bardzo chętnie mu pomogę. Zdeklarował się, że będzie czekał przed szkołą.

     Kolejne lekcje minęły już bez żadnych potknięć. Nikt o Rossa nie pytał, Majaka nie widziałam już do końca zajęć. Punktualnie o wyznaczonej porze Rik czekał na mnie przed budynkiem.
- Hej, dziękuję, że się zgodziłaś. - powiedział dość nieśmiało. Uroczy.
- Hej, nie ma za co! Miło będzie spędzić z tobą czas. - uśmiechnęłam się do blondyna. Zaprosił mnie do samochodu i pojechaliśmy do centrum handlowego. Najpierw zaproponował obiad. Byłam głodna ale nie miałam przy sobie ani grosza. Było mi głupio więc odmawiałam, jednak Rik był nieugięty.
- No ale na pewno jesteś głodna! O, zobacz. Tu na pewno będzie dobre jedzenie. - wskazał na budkę z domowymi obiadkami.
- Na pewno... Ale ja nie mam przy sobie pieniędzy. Zjem coś na szybko w domu. - wydukałam szybko, spuszczając wzrok na podłogę. Spaliłam buraka, było mi wstyd. - Dobra, to może najpierw ten sklep? - zapytałam wskazując palcem jubilera. Chciałam jak najszybciej zmienić temat.
- Hej, to ja cie wyciągnąłem więc ja stawiam. - powiedział po czym chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę baru. Zjedliśmy ziemniaki i ogromnego steka. Następnie udaliśmy się do sklepu, który pokazywałam wcześniej. Rik jednak nic tam nie znalazł odpowiedniego.
- Tyle wisiorków jej kupiłem, że nie ma nawet gdzie tego zawiesić. Tak samo bransoletki i kolczyki. - wydusił zrezygnowanym tonem.
- Hej, no nie poddawaj się... To może jakieś ubranie? Zauważyłam, że lubi zielony. O, może to? - zapytałam pokazując blondynowi białą sukienkę w zielone wzorki. Rik pokiwał przecząco głową.
- No i właśnie dlatego mam problem. - powiedział wypuszczając powietrze z ust. - Kupiłem jej już chyba wszystko! Nie chcę się powtarzać bo pomyśli, że jestem mało oryginalny. - dokończył, siadając na podwyższenie obok sklepu. O, jak się stara. Uroczy. Zaproponowałam jeszcze kilka innych rzeczy ale Rik znów miał pełno argumentów na nie. Będzie trudno...
- No a nie myślałeś, żeby po prostu zaprosić ją w jakieś romantyczne miejsce na kolacje? Bez zbędnych prezentów. Wesz, tak niby nic ale jednak... To nie prezenty odzwierciedlają uczucia, tylko gesty i zachowanie w stosunku do tej drugiej osoby... Bycie razem jest najważniejsze.  - wypaliłam. Mnie się takie rozwiązanie by podobało i gdyby Ross mnie zaprosił... WTF! Jaka ja głupia, Ross miałby zaprosić mnie na randkę? W ogóle kogokolwiek... On by tego nie zrobił. W ogóle po co ja o nim myślę, ogarnij się ruda. - skarciłam się w głowie i powróciłam wzrokiem do Rikera. - Wiem, pewnie ci to nie odpowiada... - zaczęłam jednak blondyn mi przerwał.
- Genialne! No tak, masz rację. - powiedział zadowolony. - Już nawet mam pomysł! - krzyknął po czym mnie mocno przytulił. - Dziękuje. - wyszeptał.
- No już bo mnie udusisz! - zachichotałam. - Cieszę się, że jednak udało się nam coś postanowić. - odwzajemniłam uścisk. - O kurcze już 16.00 ! Ale to zleciało. Muszę już iść się ogarnąć do domu zanim do was przyjdę. Mógłbyś mnie podwieźć? - zapytałam.
- Nie, pójdziemy jeszcze na lody i potem pojedziemy do nas. - powiedział ciągnąc mnie w stronę budki z lodami.
- Ale jak ja wyglądam! Muszę się przebrać. - szłam za nim chichocząc.
- Wyglądasz bardzo ładnie. No chodź. - nalegał. Nie protestowałam, było całkiem miło. Nie rozumiem jakim cudem Ross jest taki chamski. Jego brat to bardzo sympatyczny facet i przede wszystkim widać, że dba o kobiety. Trzy lata już jest z Ally! To bardzo długo, musi ją bardzo kochać. Czas szybko zleciał, Rik opowiedział mi nieco o swojej dziewczynie. Studiuje psychologie. W przyszłości chciałaby zostać onkologiem dziecięcym. Musi być bardzo mądra.

     Nieco po 17.00 byłam u Rydel. Troszkę się zdziwiła, że przyszłam z Rikiem ale później jej wszystko opowiedziałam. Nawet nie zauważyłam, że nie ma Rossa. Z blondynką bawiłam się świetnie, oprowadziła mnie też nieco po mieszkaniu bo wcześniej nie miała okazji. Dom był na prawdę piękny i ogromny, mieli nawet basen!  Nagle do domu wszedł najmłodszy z rodziny. Nadal był posiniaczony. Miał na sobie różowe spodenki i białą koszulkę, do tego klapki na nogach. Wyglądał serio uroczo w tym różku. W ręku trzymał frisbee, obok niego szedł zadowolony pies. Gdy wchodził miał wesołą minę ale jak mnie zobaczył rzucił krótkie ,,cześć" i poszedł na górę.
- Ok, Demi mam do ciebie prośbę. - skierowała się do mnie Rydel.
- Jasne, mów. - odpowiedziałam wesoło.
- Dziś Riker był w szkole, o czym dobrze wiesz. - zaczęła. - Nie wiedzieliśmy, że Ross ma aż takie problemy. Ty za to jesteś bardzo mądra i tak sobie pomyślałam, czy byś mu troszkę nie pomogła, co? Chociażby teraz z narobieniem materiału? Szczerze mówiąc tylko Riker studiował ale przejął teraz masę obowiązków i nie chcę go obarczać kolejnymi. - powiedziała Rydel wlepiając swoje oczy we mnie. W sumie czemu nie...? - pomyślałam.
- No dobrze, pomogę. - powiedziałam. Rydel się rozpromieniła. - Tyle, że referat ma napisać na jutro... Zaczął już? - zapytałam. Rydel pokiwała przecząco głową.
- Powiedziałam mu aby sam cię poprosił o pomoc ale nie chciał. Musisz mu wybaczyć, jest nieśmiały. Dlatego ja proszę, mogłabyś do niego iść na górę teraz i pomóc z tym referatem? - zapytała z nadzieją. On nieśmiały? Całując te laskę w szatni w ogóle tego nie okazywał...
- Hmm... No w sumie... Dobrze. Ja klasówki już wszystkie nadrobiłam więc z chęcią mu pomogę. - odrzekłam z uśmiechem.
- Tylko ostrzegam... W jego pokoju jest dość brudno. Jedyne co mi się udało to troszkę wywietrzyć. - powiedziała z rumieńcem na twarzy. Aż tak źle... pomyślałam. - Pierwsze drzwi na prawo. - dokończyła.

Weszłam na górę. Stanęłam przed drzwiami. Serce zabiło mi nieco szybciej. Ale dlaczego? Sama nie wiem. Nie mam pojęcia czego mam się tam spodziewać. Plakatów nagich panien na ścianach? To byłoby komiczne... Przełknęłam ślinę i już chciałam zapukać, gdy nagle usłyszałam cichą melodię. Dźwięk gitary, Ross nucił coś pod nosem. Bardzo cicho, ledwo słyszałam. Niestety słowa były dla mnie niewyraźne. Postanowiłam jednak zapukać. Nic, nikt się nie odezwał. Brzdąkanie na gitarze ucichło.
- Rydel? - zapytał blondyn.
- Nie, Demi. Twoja siostra poprosiła mnie abym pomogła ci w napisaniu referatu z biologii. Mogę wejść? - zapytałam.
- Nie potrzebuję pomocy, wracaj do siebie. - odrzekł Ross. Słyszałam skrzypienie łóżka...
- Wchodzę. - powiedziałam stanowczo. To co zobaczyłam wywołało u mnie lekki szok. Ściany były żółtego koloru! Na nich było poprzyklejanych pełno rysunków. Urocze! Ale najlepszy był ten wielki, żółty fortepian na środku pokoju. Spojrzałam na blondyna. Leżał na łóżku z gitarą, obok niego był Kiba. Odwrócił się w moją stronę.
- Wyjdź. Nikt cię tu nie zapraszał.- chrząknął głaskając psa po głowie.
- O rany, chcę ci pomóc. Jak nie oddasz tego wypracowania to pani Pomol będzie cię gnębić do końca szkoły!
- Nie obchodzi mnie to, to ostatni rok. Przeżyję. - odpowiedział dość niemiło.
- Pomogę ci. A wiesz dlaczego? Bo Rydel mnie poprosiła. Nie zawiodę jej. - mówiąc te słowa weszłam głębiej do pokoju.
- Biurko jest tam, kartkę sobie gdzieś znajdź. Długopis powinien być w tej kupce rzeczy. - skierował palec na stertę swoich ubrań, które leżały przy otwartym oknie.
- Nie rozumiem... - wyszeptałam. Serio nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Skoro chcesz pisać, to pisz. Ale ja nie mam zamiaru. - odrzekł nadal głaskając psa.
- Hej, hej ale to ja mam ci pomóc, nie robić za ciebie! - krzyknęłam. Blondyn był już lekko zdenerwowany. Wstał z łóżka i delikatnie odłożył gitarę. Chwycił mnie za rękę. Chciał wyrzucić za drzwi ale w tym samym momencie weszła Rydel. Ross się pohamował.
- Ossy, proszę cię abyś odrobił z Demi to zadanie, dobrze? Ani ja, ani nikt nie jest ci w stanie pomóc, wiesz o tym. - powiedziała spokojnym głosem. Ross znów zmienił swoją postawę o 180 stopni. Uśmiechnął się i rozluźnił mięśnie.
- Wiem, dobrze. Napiszemy razem ten referat. - powiedział ciepło i przytulił blondynkę. Urocze... Aż przeszły mnie przyjemne dreszcze. Ross po tym usiadł pokornie przy biurku i zaprosił mnie abym zrobiła to samo. Blondyn nagle spojrzał w mój dekolt i się głupkowato uśmiechnął.
- Znów zaczynasz? - zapytałam zgryźliwie obracając oczami.
- To silniejsze ode mnie. Jestem facetem. On chce się zabawić, to już nie moja wina. - mówiąc ,,on" wskazał na swój rozporek.
- Tak, ale ja bym chciała już pójść do domu bo jestem zmęczona. Więc z łaski swojej idź po książki i zacznijmy. Nie zmusisz mnie znów do tego. Laski w szatni możesz sobie obracać ale ja na twoją listę nigdy nie trafie. - oznajmiłam pewnym siebie tonem.
- Nikogo do niczego nie zmuszam. Same mi się oddają. - odparł spokojnie blondyn.
- NO JUŻ! Idź po te książki. - powiedziałam już lekko podniesionym głosem. Ross tylko coś odburknął. Mimo to wykonał moją prośbę. Przyniósł podręczniki, kartę papieru i długopis. Wynalezienie tych rzeczy w jego pokoju sprawiło mu dość spory kłopot. Zanim znalazł coś do pisania przerył trzy kupki ubrań. No ale w końcu zaczęliśmy. Nie było nawet tak źle. Chłopak nawet miał sporą wiedzę na ten temat. W między czasie Rydel przyniosła nam kanapki i gorącą czekoladę. Blondyn kilkakrotnie próbował wyprowadzić mnie z równowagi dotykając moich nóg, jednak zawsze go sprowadzałam na ziemie. Swoją drogą jego dotyk był przyjemny... Skończyliśmy pisać po trzech godzinach. Jak na Rossa to i tak dobry czas. Gdy już chciałam wyjść blondyn przytrzymał moją rękę. Nagle objął mnie w pasie i przydusił do biurka. Jego oczy jednak były czekoladowe, pełne pożądania. Nie wiem co w niego wstąpiło. Pachniał cytryną. Przyjemny zapach...
- Pragnę cię - wyszeptał. Byłam w szoku. Nagle zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. Nie chciałam tego ale jego wzrok był taki upojny... Nagle delikatnie musnął ustami moją szyję. Było tak przyjemnie... Sama nie wiem dlaczego. Nie chciałam tego, nie z nim. Mimo wszystko nie potrafiłam się odsunąć. Przygryzał płatek mojego ucha oraz delikatnie przesuwał rękoma po moich plecach. Ogarnął mnie przyjemny dreszcz. Rozchyliłam wargi, niespodziewanie podniecona. Dotknęłam lekko jego męskości i wyczułam oszałamiającą twardość. W tym samym momencie Ross zachłannie połączył język z moim językiem i ścisnął lekko pierś. Sutki twardniały, między nogami robiło się wilgotno...

NOTKA

No i już mamy rozdział X. Nie wiem ile osób czyta bloga więc jeżeli ktoś tu jednak zagląda to mogę prosić o komentarz? Maja też będzie zadowolona :3 Nie wiemy kiedy next ale moja przyjaciółka lubi uciekać od obowiązków soł pewnie mnie namówi i kolejny rozdział będzie niedługo ;3

Tu takie słodkie Rossiątko:






2 komentarze:

  1. Super rozdział! Zastanawia mnie czy ktoś im przerwie albo sami to zrobią. No cóż czekam niecierpliwie na next! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super czekam na next ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń