poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział XI

     Jego ręce prześlizgują się po moich ramionach, palce delikatnie gładzą włosy...Całuje mnie namiętnie, zapalczywie, jakby chciał nadrobić cały ten stracony czas. Słyszę jego bicie serca. Nagle Zanurzył ręce w moich rudych kosmykach. Czuję, jak pasma przesuwają się między jego palcami... Jest za gorąco... Nawet cienka bluzeczka przeszkadza w ten letni wieczór. I po chwili nic. Żadna zbędna warstwa nas nie oddziela... Przylegamy do siebie całą powierzchnią... Zatracam się w pocałunku coraz bardziej, jego język delikatnie świdruje w moich ustach. Pieści moje wargi... Czuję się cudownie... Przesuwam dłonie po jego  torsie, ramionach, niżej ku jego męskości... Brakuje mi jednak odwagi... Cofam rękę, ogarnięta nagłą nieśmiałością. Chcę więcej... On na nic nie czekał i nie zadawał żadnych pytań. Po prostu włożył rękę w moje spodnie, pociągnął dłonią między udami. Zatrzymał się, popatrzył mi w oczy. Jęknęłam, chociaż nie chciałam. Wcale nie chciałam. Nagle zrobiło mi się słabo, przypomniałam sobie jak siłą rozchylał moje nogi... Jak płakałam gdy on z ogromną siłą na mnie napierał. Uświadomiłam sobie co właśnie robię... Opamiętałam się i odepchnęłam go całą swoją siłą. Uderzyłam go w twarz.
- Co ty wyprawiasz! - krzyknęłam, nadal bardzo pobudzona. Serce waliło mi jak młot.
- Znów mi się dajesz. - odrzekł ciepłym, uwodzicielskim tonem.
- Zwariowałeś! Nie mogę na ciebie patrzeć! Wychodzę! - krzyczałam. Chciałam jednak zostać... Nie wiem czemu. Po chwili jednak szybkim krokiem skierowałam się w kierunku drzwi. Blondyn był szybszy i zablokował mi wyjście. Zerknął kątem oka na swoje łóżko. Chcę tego. Chcę jego, wygląda tak uroczo w rozczochranych włosach...
- Dziewice... - odrzekł dość spokojnie gładząc policzek.
- Co! Nie jestem dziewicą głupku. - Kłamałam. Ross się tylko uśmiechnął.
- No chodź. - mówiąc, wskazał palcem swoje łóżko. - Nie będzie bolało.
- Jesteś chory! - krzyknęłam, po czym odepchnęłam go od drzwi i szybko wyszłam. Wręcz prawie biegłam. Podniecenie jednak nie chciało ode mnie uciec. Byłam już na końcu schodów gdy zatrzymał mnie Riker.
- Hej, wpadnij do nas w niedzielę. Urządzamy małą imprezkę z okazji urodzin Ally. W sumie będziemy tylko my... Będziesz? - zapytał. W ręku trzymał bas.
- Eee..Jasne. - próbowałam zachować pozory normalnej dziewczyny. Serce nadal mocno biło, oddech miałam przyspieszony.
- Już dość późno, odwiozę cię, co? - zaproponował odkładając instrument na półkę.
- Jasne, w sumie czemu nie. Dziękuje. - odpowiedziałam. Po chwili byłam już w samochodzie. Dom, chce do domu. - pomyślałam, opierając głowę o zagłówek.
- Wszystko w porządku? - zapytał troskliwie Rik.
- Jasne... jestem zmęczona. - odrzekłam z uśmiechem.
- Okey, tak w ogóle dzięki. Bez ciebie Ross by sobie nie poradził. - powiedział kierując wzrok na mnie. Esu nie mów teraz o nim... Trudno, dziś będzie musiał skończyć ręcznie.
- Nawet dobrze mu szło. - odrzekłam. - Poradziłby sobie z tym referatem. - dokończyłam, odgarniając włosy za ucho. Rik się tylko szeroko do mnie uśmiechnął. Dalsza droga przebiegła w ciszy. W domu byłam coś po północy. Wszyscy już spali. Szybko skierowałam się do góry i padłam na łóżko. Nie mogę uwierzyć, on po tym wszystkim jeszcze ma czelność mnie całować? To mój pierwszy pocałunek... Wolałabym aby wyglądał nieco inaczej. Na pewno nie z nim. On jest jakiś niewyżyty. Nagle się rozpłakałam. Chciałam aby ktoś mnie przytulił, pocieszył. Byłam sama. Maja... ona zawsze wiedziała co robić. Wyciągnęłam telefon, wystukałam w klawiaturę jej imię. Chciałam z nią pogadać, opowiedzieć jej to wszystko. Kilka minut tak siedziałam i nie wiedziałam co robić. Dzwonić, nie dzwonić... Nagle przyszedł do mnie sms. Riker? - pomyślałam. Numer nieznany... Szybko odczytałam:

Liczę, że niedługo to dokończymy. Słodkich snów mała.

Chwilkę wgapiałam się w ekran telefonu. Ross? Ale skąd ma mój numer? Pewnie od Rydel. Nie mam jednak zamiaru odpisywać. Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Wzięłam prysznic, następnie ubrałam t-shirt i spodenki i poszłam spać. Miałam już tego dość. Jeżeli Ross myśli, że przez to przestanę zadawać się z blondynką i resztą, to się myli.

     Nocą z czwartku na piątek, pomimo skrajnego zmęczenia, nie mogłam zasnąć. Przewracałam się w wymiętej pościeli, co kilka minut zerkając na zegarek. Druga nad ranem, trzecia, wpół do czwartej... Przed czwartą wstałam i skierowałam się do kuchni. Nasmażyłam sobie naleśników i zrobiłam gorącą czekoladę. Siedziałam przy stole aż do piątej rano. Rodzice wstali do pracy, Stefa również już była na nogach. Nie miałam jednak ochoty z nimi rozmawiać więc wzięłam się za przygotowanie śniadania. Na moje szczęście o nic nie pytali. Nieco po szóstej przyłączył się do nas Zack. On od razu wiedział, że coś jest nie tak. Zerkał na mnie pytająco, ja jednak kiwałam przecząco głową. Nie chciałam aby zaczynał temat przy rodzicach. Gdy wyszli ze Stefą, Zack skierował się do mnie:
- Wiem, że coś się stało. W ogóle się nie wymiguj. - powiedział, zbierając talerze ze stołu. Wiedziałam, że nie ukryje przed nim mojego smutku. Nie chciałam jednak mówić o Rossie.
- Pokłóciłam się z Mają! Przykro mi z tego powodu... - odrzekłam, wstając z krzesła.
- O tego blondyna, co powinien siedzieć za kratami? - zapytał, zmywając naczynia. Skarciłam go wzrokiem i poszłam na górę po plecak. Po chwili zeszłam i skierowałam do wyjścia. Uczelnia Zacka na szczęście była w przeciwnym kierunku niż moja szkoła. Na miejscu byłam dość wcześnie. Przy szafkach zauważyłam Maje. Była z Erickiem. Całowali się. Oni jednak robili to, bo oboje tego chcieli. A ja? Sama nie wiem czego chce. Łzy napłynęły mi do oczu. Maja przynajmniej ma z kim spędzać czas. Już nie jestem jej potrzebna... Chciałam już iść na piętro gdy oderwali się od siebie i Majak na mnie spojrzała. Mina jej zrzedła, powiedziała coś do chłopaka i skierowała się w moim kierunku. Stałam cały czas w miejscu. Chciałam ją przytulić...
- Przepraszam! - wykrzyczała dziewczyna, po czym rzuciła mi się w ramiona.
- Pff ty głupku! To ja przepraszam... - przytuliłam ją jak najmocniej umiałam. - W ogóle to miałaś rację, dobrze zrobiłaś...Wybacz, że tak na ciebie naskoczyłam. - mówiłam łkając. Maja się na mnie spojrzała.
-  Czyli rozumiem, że go zapuszkowali! - wykrzyczała radośnie, po chwili jednak uśmiech zniknął z jej twarzy. Ross właśnie wszedł do szkoły i szedł w naszą stronę. Wyglądał już nieco lepiej. Nie miał już sińców na twarzy, pozostały lekkie rany po zacięciach no i szwy.
- Wiesz, że nie zostawia się faceta w takiej sytuacji? - powiedział kierując swoje czekoladowe oczy na mnie. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, który promieniował po całym ciele. Maja patrzyła się na mnie pytająco. No super, niech popsuje mi relacje z przyjaciółką, które przed chwilą naprawiłam. - Słyszałem, że będziesz u nas w niedzielę? - zapytał przybliżając twarz do mojej. Przyjemnie pachniał... - Hmm... To się zabawimy. - wyszeptał mi do ucha, po czym się ode mnie odsunął. Wziął książki z szafki i ruszył na górę. Majak ciągle na mnie patrzyła. Nagle usłyszałam dzwonek.
- Opowiem ci wszystko po szkole. - powiedziałam, po czym szybko wzięłam potrzebne podręczniki i poszłam na lekcje. Zaczynałam chemią. Usiadłam w ławce, przy oknie. Jak zawsze. Ross się do mnie dosiadł, miał głupkowaty wyraz twarzy.
- Z czego ta radość, co? - już nie wytrzymałam.
- 18 lat a jeszcze dziewica? - zapytał unosząc brwi do góry.
- Już ci mówiłam, że nie, odwal się. - wysyczałam. Ross się zaśmiał.
- To będziesz kolejną, którą pozbawię tego tytułu. - zaśmiał się. - Powinnaś być dumna, ja, Ross Lynch, gwiazda... - nagle urwał.
- Gwiazda? Pff, chyba porno! - wykrzyczałam. Teraz to ja miałam głupi uśmiech na twarzy.
- No nie ważne, zapomnij o tym. - odburknął, po czym otworzył zeszyt.
Nagle naszą rozmowę przerwała nauczycielka. Kazała wyjąć karteczki.
- Co? - zapytał blondyn, wstając z miejsca.
- Słucham? - powiedziała pani profesor. Co on wyprawia...
- Nie będę nic pisał. Nie było mnie ponad tydzień. - odrzekł blondyn.
- Ross. - zaczęła spokojnie. - To, że prowadzisz inne życie niż inni nie zwalnia cię z obowiązku odpisywania lekcji. Powinieneś to nadrobić. Jak masz zwolnienie lub usprawiedliwienie, że nie byłeś w stanie, to zwolnię cie z pisania tej klasówki. Jeżeli nie, to wyjmij kartkę, proszę. - dokończyła. Ross był wściekły. Już chciał coś powiedzieć ale pociągnęłam go za rękaw koszulki.
- Co ty wyprawiasz głupia dziewczyno! - powiedział z oburzeniem.
- Ratuje ci ten blond tyłek! Z resztą nie pierwszy raz! Gwiazda się znalazła - wyszeptałam, wyjmując zeszyt.
Blondyn nie miał wyjścia, musiał dostosować się do poleceń nauczycielki. Minuty leciały a on wciąż miał pustą kartkę. Ja skończyłam pisać już po pięciu minutach. Kilka prostych równań, Ross jednak siedział, wgapiał oczy w kartkę i dodatkowo obgryzał długopis. Nie umiał nic. Rydel znów będzie przykro, że jej brat sobie nie radzi. Nabrałam powietrza do płuc po czym szybko je wypuściłam. Kątem oka sprawdziłam jakie ma zadania i napisałam je ołówkiem u siebie na kartce. Szturchnęłam go łokciem.
- Czego? - zapytał. Ja tylko podsunęłam mu kartkę pod nos. Nie ukrywał swojego zdziwienia ale przepisał wszystko. Gdy skończył, zmazałam równania dokładnie, kilka sekund potem nauczycielka kazała już kończyć. Na szczęście nie nie zauważyła. Reszta lekcji zleciała dość szybko.
- Dzięki. - wyszeptał Ross, wychodząc z klasy. Chciałam odpowiedzieć ale już go nie było. Wow podziękował... Na kolejne lekcje przyszedł punktualnie. Riker chyba musiał z nim poważnie porozmawiać.

     Fizyka. Obawiałam się tego przedmiotu jak nigdy wcześniej. Nieprzyjemny ból brzucha towarzyszył mi niemal od rana. Była długa przerwa więc postanowiłam poszukać Majaka. Gdy szłam korytarzem ktoś pociągnął mnie za rękę. Wylądowałam w jakiejś skrytce.
- Hej, co się dzieje, co ty... - nie dokończyłam bo Ross przyłożył swój palec do moich ust.
- Ciii... - uciszał mnie.
- Co ty wyprawiasz! Jeżeli znów zaczniesz próbować mnie rozbierać, to tym razem osobiście cię wsypie! - krzyczałam. Blondyn przyłożył całą swoja rękę do mojej twarzy.
- Możesz być cicho? Nie mam zamiaru cię rozbierać. - powiedział - Miałem nadzieję, ze ty zaczniesz rozbierać mnie, nie krępuj się. - odrzekł z uśmiechem.
- Idiota!
- Być może... - wyszeptał, przygryzając dolną wargę.
- Wypuść mnie! - nadal krzyczałam, chciałam wyrwać się z jego uścisku ale był za silny.
- Spokojnie, chciałem tylko zapytać... eee.. no ten. - plątał się.
- Co ten? - powiedziałam. Byłam blisko niego. Czułam na sobie jego cytrynowy oddech.
- Dzięki. - wyszeptał odgarniając blond włosy do tyłu.
- Super. Zamknąłeś mnie w skrytce aby podziękować? - burknęłam niemile.
- Tak. - rzucił krótko. - Ten... Co to w ogóle była za praca? Zrobiłaś ją sama? Dlaczego powiedziałaś policji, że ci pomogłem? W ogóle czemu mnie nie wsypałaś...? - zasypał mnie falą pytań.
- Wahadło matematyczne, głąbie. - pokiwałam głową. - Zrobiłam je razem z Mają. - dokończyłam. Blondyn jednak czekał aż rozwinę wypowiedź. - Nie jest to miejsce na takie rozmowy, nie uważasz? Jeżeli chodzi o sprawę z profesorem od fizyki to po prostu daj mi działać i się nie odzywaj za dużo. - skwitowałam wypowiedź, chciałam wyjść ale Ross przytrzymał mnie za ramiona. - Co jeszcze? Zapytałam, on jednak nic nie odpowiedział tylko złączył swoje usta z moimi. Ogarnęła mnie przyjemna fala dreszczy. Pocałunek trwał dosłownie kilka sekund. Potem blondyn spojrzał mi w oczy, po czym wyszedł. Stałam chwilę w osłupieniu. W co on w ogóle pogrywa... Nie mogę go zrozumieć. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Odgarnęłam swoje rude włosy z twarzy i udałam się do klasy.
- Proszę usiąść w takich samych parach, w jakich robiliście zadanie. - powiedział profesor. Spojrzał się na mnie i na Rossa. Usiedliśmy razem, w tej samej ławce co wtedy. Mam tylko nadzieję, że porozmawia z nami na osobności, nie przy wszystkich. Nauczyciel rozdawał prace, komentując każdą po kolei. Blondyn nic nie mówił, zauważyła, że nerwowo stuka placami o ławkę. Ja również byłam zdenerwowana. Mam nadzieję, że profesor nie zapyta Rossa co było napisane w wypracowaniu...
- Demetria Spelman i Ross Lynch. - powiedział, patrząc na naszą dwójkę. - Wasza praca była najlepsza. Wyróżniała się na tle innych, więc postanowiłem nagrodzić was oceną celującą. - mówił spokojnie. Mimowolnie się uśmiechnęłam. - Jednakże, ostatni telefon był bardzo ciekawy. Moglibyście mi to wyjaśnić? - zapytał. Ale tak przy wszystkich? Cała klasa skierowała swój wzrok na nas... Ross spojrzał na mnie, znów musiałam wziąć sprawy w swoje ręce.
- To była pomyłka panie profesorze. Dostał pan taki telefon, ponieważ tego samego dnia, w którym odrabialiśmy prace, Ross został pobity. - mówiłam. - Padło podejrzenie, że stało się to w moim domu. Jak się okazało, chłopak dopiero w drodze do siebie został zaczepiony przez grupkę wandali. Policja jednak musiała wszystko sprawdzić... Stąd ten telefon. - wydukałam, patrząc cały czas na nauczyciela. Serce waliło mi jak młot.
- No rozumiem... Czyli pan Lynch odrobił z panią to zadanie? - ciągnął temat.
- Tak, jasne, że tak. - odrzekłam z uśmiechem.
- Czyli z czystym sumieniem mogę postawić mu ocenę celującą? Jest pani pewna? - zapytał, gładząc się po brodzie. On coś wie? - pomyślałam, byłam już spięta do granic możliwości. Zauważyłam, że Ross chce coś powiedzieć ale go wyprzedziłam.
- Tak panie profesorze, jestem pewna. - odrzekłam pewnym siebie tonem.
- Dobrze więc. - profesor wziął długopis i wpisał oceny do dziennika.
Odetchnęłam z ulgą, widać, że Ross również. Nauczyciel jednak patrzył na mnie dziwnym wzrokiem... Dalsza część lekcji jednak potoczyła się jak zwykle. Po fizyce miałam jeszcze matme i historie. Było nudno ale jakoś zleciało. Po wyjściu ze szkoły czekałam przed budynkiem na przyjaciółkę. Nagle poczułam zapach cytryn, odwróciłam się. Ross stał obok mnie.
- Dziękuję. - powiedział, chowając ręce do kieszeni. - Wyjdziemy jutro razem na obiad? - zapytał z nadzieją. Wytrzeszczyłam oczy. Widziałam, że Majak idzie w naszym kierunku.
- Ty mnie zapraszasz na obiad, poważnie? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Tak. Odwdzięczę się za tą fizykę. - odpowiedział. - Wpadnę koło południa. - dokończył. po czym pocałował mnie w policzek. Maja to wszystko widziała. Co ten blondyn sobie myśli....? Stałam jak wryta.
- No proszę, możesz mi to wyjaśnić? - zapytała, tupiąc nogą. - Gwałciciel zaprasza cię na randkę...?





2 komentarze:

  1. Super rozdział! Ross zaprosił ją na obiad??? Uuuuu już nie mogę się doczekać next'a! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz ciekawiej sie robi :-)
    czekam na next ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń