środa, 11 marca 2015

Rozdział 8

Wyznania.

SZPITAL

   Niedzielny poranek był bardzo słoneczny. Za oknem dało się słyszeć świergot niezliczonej ilości ptaków. Mimo tego, że każdy z nich był inny, ich śpiew łączył się w melodyjną całość. Rydel siedziała cały czas przy łóżku blondyna. Byli w pomieszczeniu sami. Rozmyślała nad jego zachowaniem przez ostatnie kilka dni. Chciała wiedzieć dlaczego został pobity, nie mówiąc już o narkotykach. Nie naciskała jednak na młodszego brata, zawsze sam mówił jej o swoich problemach. Była pewna, że tym razem też tak będzie. Z jej rozmyślań wyrwała ją pielęgniarka. Weszła do pokoju aby podać kroplówkę i zmierzyć gorączkę u pacjenta. Po kilku minutach wyszła. Rydel wpatrywała się w brata. Miał on szyty łuk brwiowy oraz górną okolice ust. Jego lewe oko było podbite, na obu policzkach widniały ślady przecięć. Na twarzy znajdowało się pełno siniaków. Ręce miał obandażowane. Jego klatka piersiowa również była owinięta.

    Blondyn, niedługo po wyjściu pielęgniarki, otworzył oczy. Na widok swojej siostry zagościł na jego twarzy uśmiech.
- Hej Ossy, jak się dziś czujesz? - zapytała szeptem dziewczyna. Przez dłuższy czas nie usłyszała odpowiedzi. Mina Rossa momentalnie się zmieniła. Oczy zrobiły się bardziej szkliste, usta wykrzywił w grymasie.
- Ja... - zaczął łamiącym się głosem. - Jaa... Ją skrzywdziłem. - dokończył. Kilka kropel łez spłynęło po jego policzku.
- Ossy ale kogo skrzywdziłeś? Co się stało? - dopytywała dziewczyna. Ross skierował na nią swoje mokre, czekoladowe oczy.
- Ja ją skrzywdziłem. - powtórzył. Po tych słowach podniósł się lekko na łóżku i wtulił w siostrę. Zaczął płakać. Nieco zdezorientowana Rydel przytuliła mocno brata i zaczęła głaskać po głowie. Ross płakał jak niemowlę. Nic nie mówił, po prostu płakał. Dziewczyna tuliła go najmocniej jak potrafiła. Oczekiwała dalszych informacji. Po kilkunastu minutach się nieco uspokoił.
- Ossy, powiedz mi wszystko. - zaczęła Rydel nadal głaszcząc brata po głowie. - Powiedz mi dlaczego wziąłeś narkotyki...? - dokończyła blondynka. Sama miała zaszklone oczy.
- Sam nie wiem. Mówili, że po nich poczuje się lepiej. Chciałem zapomnieć Delly... - odpowiedział po kilku minutach.
- Zapomnieć? Ale o czym? - ciągnęła rozmowę blondynka.
- O tacie... - mówiąc to znów zaczął płakać. - O mamie... Ja... Sam nie wiem... Skrzywdziłem ją. - mówił przez płacz.
- Kogo skrzywdziłeś Ossy? Jak? - dopytywała nie zwalniając uścisku.
- Kłamałem. Ja pamiętam. Wszystko pamiętam. - zaczął.
- Słucham więc. - powiedziała dziewczyna przeczesując palcami jego włosy.
- Byłem u niej w piątek wieczorem. Wcześniej spotkałem się z kilkoma dilerami... Kupiłem narkotyki... Ona się opierała, ja chciałem ją... - urwał, znów się rozpłakał. Gdy się nieco uspokoił ciągnął dalej. - Coś w środku mówiło NIE, moje ciało i mózg jednak robiły co innego... Delly... - mówiąc to wtulił twarz w koszulkę blondynki. Rydel była w szoku. Doskonale zdawała sobie sprawę co chciał powiedzieć jej młodszy brat.
- Ossy, ty ją zg... - nie dokończyła bo blondyn jej przerwał.
- NIE, ja nie chciałem! - krzyknął. - Nie zrobiłem tego... Jej brat mnie powstrzymał. - dokończył.
- To on cię pobił? - zapytała. Nie mogła uwierzyć w to co mówi.
- Tak... Należało mi się... Delly, ja nie chciałem. - mówiąc to jeszcze bardziej wtulił się w blondynkę. Strumienie łez wypływały z jego oczu kropla, po kropli.
- No już, będzie dobrze. - pocieszała blondynka. Otuliła brata jak najmocniej umiała. Zawsze chciała oddać mu całe swoje szczęście aby się tylko uśmiechnął, poczuł lepiej. Teraz była w szoku, ale wiedziała, że Ross zrobił to z bezsilności. Nie mogła go w takiej sytuacji zostawić samego, nie mogła go obarczać winą. Bardzo długo blondyn jeszcze płakał. Gdy się uspokoił i w końcu zasnął, Rydel ułożyła go na łóżku. Wyciągnęła następnie swojego iPhona i napisała smsa do Rikera.

Przyjedź jak najszybciej do szpitala. Musimy pogadać.

Po kilkunastu sekundach dostała odpowiedź.

Już jadę.

    W szpitalu najstarszy z zespołu był już po piętnastu minutach. Ross nadal spał więc Rydel postanowiła porozmawiać z bratem na korytarzu. Opowiedziała mu wszystko to, co usłyszała od blondyna. Riker stał i w osłupieniu wszystkiego słuchał. Po jego minie, można było zrozumieć, że jest w ogromnym szoku.
- Nie możemy tego powiedzieć lekarzowi. - powiedziała po chwili ciszy Rydel.
- Ale... Czekaj. - wydukał Riker. - On chciał ją zgwałcić? - zapytał szeptem. Blondynka tylko kiwnęła twierdząco głową. - O matko. Jak prasa się o tyn dowie to z zespołu nici. - dokończył z wyrzutem.
- Riker! Nie myśl teraz o zespole! Pomyśl o Rossie! Trzeba mu pomóc. - zbeształa brata. - Kariera, karierą ale chyba zauważyłeś, że Ossy bardzo przeżył śmierć taty i wypadek mamy! Jest zagubiony, nie możemy go zostawić w takiej sytuacji. - powiedziała ze łzami w oczach.
- No wiem, przepraszam. - mówiąc to przytulił siostrę do siebie. - Powiemy lekarzowi, że Ross zwyczajnie wdał się w bójkę. Tyle. - odpowiedział Rik.

Tak też rodzeństwo zrobiło. Lekarz nie zadawał zbędnych pytań. Przyjął do wiadomości to, co powiedział Riker. Oznajmił również, że w przyszłym tygodniu Ross będzie mógł opuścić szpital.

DOM SPELMANÓW

    Całą niedzielę postanowiłam przeleżeć w łóżku. Rodziców unikałam jak ognia, jednak jak już doszło do rozmowy między nami, udawałam, że nic się nie stało. Z trudem ukrywałam sine nadgarstki. Wcisnęłam mamie bajkę, że po prostu jestem chora. Nie lubię kłamać. Na szczęście Zacka nie było  domu. Obiecał, że nic nie powie ale nie byłam pewna. Bawiłabym się teraz świetnie z Rydel. - pomyślałam sącząc sok cytrynowy przez słomkę. Szkoda, że tak to wyszło... Wczoraj dzwoniła do mnie kilka razy Maja. Nie miałam jednak ochoty na jakiekolwiek rozmowy. Dziś jednak czułam się już chyba lepiej. Postanowiłam napisać smsa do przyjaciółki. Wyciągnęłam więc swój telefon i wystukałam kilka zdań na klawiaturze:

Przepraszam, że wczoraj nie odbierałam. Źle się czułam i prawdopodobnie nie pójdę w poniedziałek do szkoły. Jak masz czas i ochotę to przyjdź do mnie, dobrze? Mam ci coś do opowiedzenia. Ale nie dzwoń proszę. To nie jest rozmowa na telefon.


Po kilku minutach otrzymałam odpowiedź.

OMG dziewczyno jaka jesteś tajemnicza! Zaraz będę moja ty stokrotko.

Czytając tego smsa mimowolnie się uśmiechnęłam. W takiej chwili musi mówić do mnie ,,stokrotko". - pomyślałam. Ciekawe jak zareaguje gdy się dowie... Nie chcę tego jednak dusić w sobie. Muszę się komuś wyżalić. Mama nie jest odpowiednią osobą. Chwilę później usłyszałam stukanie do drzwi. Maja chyba włączyła mega powera. - pomyślałam. W tej samej chwili uśmiech zagościł na mojej twarzy.
- Mogę wejść? - usłyszałam jednak głos mamy. Szybko naciągnęłam rękawki od koszulki na swoje nadgarstki.
- Jasne mamuś, wejdź. - wyszeptałam udając, że kaszle.
- Przyniosłam ci rosołek. Babcia mówiła, że powinien ci pomóc. - powiedziała z uśmiechem mama.
- Oh, dziękuję. - odpowiedziałam. - Niedługo przyjdzie do mnie Maja. Mogłabyś wtedy nam nie przeszkadzać? Musimy pogadać o bardzo ważnej sprawie i zrobić jedno zadanie do szkoły. - poprosiłam.
- Pewnie znów o chłopakach. No dobrze, dobrze. Nie będę do was zaglądać. - odpowiedziała.
- Dziękuję. - Oby dotrzymała obietnicy. - pomyślałam.

     Maja przyszła po małej godzince. Bez pukania weszła do mojego pokoju.
- No nie uwierzysz! - zaczęła wesoło. - Szłam sobie spokojnie w stronę twojego domu, gdy nagle zagadał mnie taki jeden przystojniak z naszej klasy! Noo nareszcie, tak sobie pomyślałam. Już dawno się w nim podkochiwałam.... - urwała nagle widząc mój wyraz twarzy.
- Ei stokrotko, mów szybko co się stało. - powiedziała poważnie przysiadając na rogu mojego łóżka.
- To ten chłopak spod szafek? - zapytałam z lekkim uśmiechem.
- Taak. - zarumieniła się. - Mam nadzieję, że coś z tego będzie. - mówiąc to spojrzała maślanymi oczami w sufit. Po chwili jednak wrócił jej poważny wyraz twarzy. - No mów. Co cię gnębi.
- Tylko się czasem nie wydzieraj na pół domu. - powiedziałam. - Mama o niczym nie wie... Nie chce aby się dowiedziała więc masz nie krzyczeć! - ostrzegłam przyjaciółkę.
- OMG, mogłaś mówić. Wzięłabym popcorn. - zachichotała. Mnie to jednak nie bawiło. Maja to zauważyła i znów spoważniała. Opowiedziałam jej wszystko od początku do końca. Jak się dowiedziała, że miałam iść do Rossa to już szczęka jej opadła. Gdy skończyłam opowiadać ze łzami w oczach, ona miała już szczenę dosłownie na ziemi. Wpatrywała się we mnie swoimi wielkimi oczami. Nie mogła uwierzyć. Przytuliła mnie najmocniej jak umiała. Tego było mi trzeba. Maja zawsze wiedziała co zrobić abym poczuła się lepiej.
- Co z niego za prostak! Gwałciciel jeden, no! Ja wiedziała, że z niego palant ale, że aż tak! - mówiła z podniesionym głosem, wymachując jednocześnie rękoma przed moją twarzą.
- Ciii... - uciszałam czarnowłosą przykładając palec do ust. Gest ten spowodował, że rękawki się osunęły nieco niżej odkrywając moje sine nadgarstki. Maja wytrzeszczyła oczy.
- O matulu! To on musiał bardzo mocno cię trzymać! - mówiła z niedowierzaniem oglądając moje ręce. - Co za cham jeden! Już ja mu pokaże! Jak dobrze, że Zack przyszedł do domu. - mówiła nadal trzymając moje dłonie. - A policja co na to? Już go zapuszkowali? - dopytywała.
Spojrzałam na nią. Lekko mnie zdezorientowała.
- Przecież mówiłam ci, że on był pod wpływem jakiś używek. Chyba... Nie. Jestem pewna. Jego oczy były takie puste. Mogłam go nie wpuszczać do domu. - powiedziałam ze smutkiem chowając ręce pod kołdrą.
- Ty jeszcze mi tu mówisz, że to NIE JEST JEGO WINA? Dziewczyno, zwariowałaś! - wykrzyczała znów wymachując rękoma.
- A ty nie rozumiesz, że masz być cicho. - odpowiedziałam  zgryźliwie.
- No wybacz... Ale widziałaś co on wyprawiał z tą dziewczyną w szatni? Sama zresztą mówiłaś, że ją przeleciał ,,bo miał ochotę". - mówiła z przekąsem. - On jest mega niewyżyty a ty go bronisz? Demi obudź się. - mówiąc te słowa pukała mnie w czoło.
- Nie bronie... A tej dziewczyny do niczego nie zmuszał. Sama mu się oddała. - dokończyłam odsuwając głowę lekko do tyłu.
- Taaa... Demi, za próbę gwałtu można iść do więzienia. On jest pełnoletni. Powinien za to odpowiedzieć, a nawet jeżeli był pod wpływem narkotyków to dostanie jeszcze większy wyrok. Odsiedzi sam w czterech ścianach kilka lat to się nauczy szanować dziewczyny! - powiedziała ze złością. Tym razem zaczęła chodzić nerwowo po pokoju.
- Żałuje, że ci to powiedziałam. Oj, no weź. Byłam w szoku, nadal jestem ale nie chce mieć problemów z policją... - powiedziałam szeptem.
- Ty masz mieć problemy? Stokrotko, w tej chwili to Ross ma OGROMNY PROBLEM. Ta sprawa musi się znaleźć na policji. - powiedziała stanowczo przystając na moim włochatym dywanie.
- Pomyślimy o tym później. Teraz mi pomóż. - poprosiłam przyjaciółkę.
- Co się stało? - zapytała z nutką strachu w głosie. Przysiadła znów na rogu łóżka.
- Spokojnie, chodzi mi o to zadanie. - odpowiedziałam.
- Co? Jakie zadanie? - dopytywała z wyraźnym zakłopotaniem.
- Nie co, tylko wahadło matematyczne. Zadanie mamy oddać w poniedziałek. Nie dam rady pójść do szkoły więc podejdziesz do profesora i oddasz je w naszym imieniu. - odpowiedziałam szybko, ściszając głos przy końcówce zdania.
- Daj sobie teraz z tym spokój. - powiedziała wstając z łóżka.
- Maja, dobrze wiesz, że ja zawsze oddaje prace na czas. Proszę pomóż mi je zrobić. - nalegałam.
- No dobrze. - wydukała z niechęcią.

Materiały miałam już przygotowane wcześniej. Wykonanie zadania zajęło nam dobre trzy godziny. Musiałyśmy wszystko ładnie spisać na kartkę, dokładnie wyliczyć pomiary i porobić wykresy i rysunki. Gdy napisałyśmy wnioski końcowe obie padłyśmy na łóżko.
- Uff .. Nareszcie koniec. - powiedziała moja przyjaciółka ocierając czoło.
- Ojj tak... Miałabym te trzy godziny wtedy spędzić z Rossem? Wymiękłby już po 5 minutach. - mówiąc to mimowolnie się do siebie uśmiechnęłam. Maja spojrzała na mnie znacząco.
- No dobra, zjemy coś? - zaproponowała.
- Jasne. Mam do ciebie tylko jeszcze jedną prośbę. - powiedziałam.
- Mów. - wydusiła Maja wkładając naszą pracę w skoroszyt.
- Powiedz profesorowi, że to Ross wykonał ze mną to zadanie. - wydukałam. Maja spojrzała na mnie z wytrzeszczonymi oczami.
- Ty chyba żartujesz! Jeszcze czego! Niech go obleje, a nie! - wykrzyknęła.
- Nie chce mieć problemów w szkole... Profesor zacznie dopytywać dlaczego i w ogóle. Co ja mam mu powiedzieć? - wyszeptałam ze łzami w oczach. - Niech już mu wstawi ocenę. Sama wiesz, że ma prawie same pały. Jedyna okazja aby załapać nieco lepszą... - dokończyłam wlepiając wzrok w podłogę.
- No nie wierze. Najpierw chciał cię skrzywdzić. Nie kiwnął palcem aby zrobić zadanie a ty pozwolisz aby dostał za nie piątkę? - powiedziała z wyrzutem moja przyjaciółka. - Zawsze wiedziałam, że w stosunkach międzyludzkich jesteś miękka. Nigdy nie chcesz aby ktoś cierpiał. Zawsze chcesz pomagać. Ok, rozumiem. Ale w tej sytuacji...? - mówiła z niedowierzaniem.
- Po prostu powiedz, że wykonał pracę ze mną. Proszę. - powiedziałam półgłosem kierując wzrok w oczy przyjaciółki.
- Oh, dobrze... - odpowiedziała. Przytuliłam ją jak najmocniej umiałam.
- Dziękuję, na ciebie mogę zawsze liczyć! - wykrzyczałam z uśmiechem.

    Maja postanowiła zostać u mnie na noc. Chciała być przy mnie. To miłe. Wróciła do domu tylko po swoje książki i kilka ubrań na jutro. Zjadłyśmy razem całą michę lodów, obejrzałyśmy film a następnie Maja opowiadała mi o tym chłopaku spod szafek. Fajnie, że chociaż ona ma udane życie miłosne. W między czasie odwiedził nas Zack. Przyniósł nam naleśniki i sok cytrynowy. Koło godziny 24.00 poszłyśmy spać. Byłam bardzo ciekawa jak się czuje Ross...

1 komentarz:

  1. Super czekam na next ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń